Wielu Polaków jest już właścicielami akcji firm rosyjskich, chińskich czy japońskich, tylko o tym nie wie
Czy można legalnie w ciągu roku podwoić zawartość portfela? Tak - inwestując na giełdach uznawanych za ryzykowne. Mimo ryzyka interesują się nimi prestiżowe międzynarodowe, a także niektóre polskie fundusze. Za ich pośrednictwem w Chinach, Japonii, a nawet w Wenezueli może zainwestować każdy z nas. I dobrze na tym zarobić.
Opinii o opłacalności inwestowania na ryzykownych rynkach nie zmieniło niedawne tąpnięcie na chińskim parkiecie. Chińska giełda szybko odrobiła straty. Ciągle więc aktualne są symulacje, z których wynika, że 50 tys. zł zainwestowane rok temu na giełdzie papierów wartościowych w Pekinie jest dzisiaj warte znacznie prawie 120 tys. zł. To około 140 proc. zysku w ciągu 12 miesięcy, czyli prawie trzy razy więcej, niż zarobili w tym czasie inwestujący na warszawskim parkiecie. Wenezuelska giełda wzrosła w tym czasie o 116 proc., hinduska - o 50 proc., a rosyjska - o 51 proc. Część z tych zysków trafiła także do Polski.
Opinii o opłacalności inwestowania na ryzykownych rynkach nie zmieniło niedawne tąpnięcie na chińskim parkiecie. Chińska giełda szybko odrobiła straty. Ciągle więc aktualne są symulacje, z których wynika, że 50 tys. zł zainwestowane rok temu na giełdzie papierów wartościowych w Pekinie jest dzisiaj warte znacznie prawie 120 tys. zł. To około 140 proc. zysku w ciągu 12 miesięcy, czyli prawie trzy razy więcej, niż zarobili w tym czasie inwestujący na warszawskim parkiecie. Wenezuelska giełda wzrosła w tym czasie o 116 proc., hinduska - o 50 proc., a rosyjska - o 51 proc. Część z tych zysków trafiła także do Polski.
Więcej możesz przeczytać w 10/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.