W rękach Kurosawy epizod z historii XVI-wiecznej Japonii nabrał szekspirowskiego posmaku. Doceniono to Złotą Palmą w Cannes (1980). Shingen, przywódca klanu Takeda, ginie od wrogiej strzały. Jego miejsce zajmuje sobowtór - rzezimieszek zadziwiająco podobny do władcy. Wszystko dzieje się w ścisłej tajemnicy. Wrogowie bali się Shingena, jak diabła wcielonego, więc tylko utrzymanie ich w przeświadczeniu, że okrutnik żyje, pozwoli klanowi prowadzić dalej walkę. Choć złodziejaszek zawdzięcza posadę sobowtóra chwili odwagi i bezczelności w obliczu Shingena, to jako władca okazuje się osobnikiem wyjątkowo małego formatu. Jego upadek będzie też upadkiem całego klanu. Ta próba generalna przed nakręceniem "Rana" jest niewątpliwie arcydziełem, lecz nie wolnym od słabości. Sceny bitewne nie są już tak pełne energii i tak nowatorskie, jak w "Siedmiu samurajach" czy "Ukrytej fortecy". Można się też spierać, czy podwójna kreacja Tatsuya Nakadai nie jest zbyt teatralna. W dodatkach George Lucas i Francis Ford Coppola opowiadają, jak doprowadzili do ukończenia produkcji "Sobowtóra", zastopowanego przez wytwórnię Toho. W filmie dokumentalnym o mistrzu opowiadają japońscy aktorzy, a sam Kurosawa wyznaje, że dobry film to taki, który "jest ciekawy i zrozumiały". Ani słowa o misji oraz ważkich społecznie problemach. Ciekawe, co na to polscy reżyserzy.
"Sobowtór" (2xDVD), reż. Akira Kurosawa, Imperial
Więcej możesz przeczytać w 10/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.