"Simpsonowie" to serial zabawny i niegłupi. Popkulturowy fenomen, który udowodnił, że kreskówka nie jest gatunkiem zarezerwowanym tylko dla dzieci. Choć cykl wystartował w tym samym czasie, co III RP, wciąż zaskakuje nowymi pomysłami, bez litości chłoszcząc styl życia małomiasteczkowej amerykańskiej klasy średniej, której przedstawicielami jest tytułowa rodzina w modelu 2+3. Homer to kiepsko opłacany pracownik elektrowni atomowej, jego połowica Marge jest kurą domową, a dzieci to prawdziwe potworki. Żeby nie było nudno, bohaterowie co jakiś czas spotykają znanych ludzi. W serialu pojawiły się już chyba wszystkie amerykańskie celebrities - Homer na spadochronie lądował w łóżku Kim Basinger, jego syn Bart śpiewał z N'Sync, a zespół Aerosmith upijał się lokalnymi drinkami. Niestety, w pierwszej, dosyć jeszcze siermiężnej serii, od której Canal + zaczyna emisję "Simpsonów", znanych twarzy jest jak na lekarstwo. Cykl kiedyś był emitowany na antenie rodzimej telewizji publicznej, ale uznano go za zbyt kontrowersyjny. Dzisiaj, po animacjach takich, jak "South Park", i programach typu "Jackass", autorskie dzieło Matta Groeniga to szczyt politycznej i obyczajowej łagodności.
"Simpsonowie", reż. Matt Groening , Canal +, 5 marca godz. 20.10
Więcej możesz przeczytać w 10/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.