Wiesław Saniewski wreszcie odzyskał formę. Reżyser nieszczęsnego "Deszczowego żołnierza" nakręcił film, będący przeciwieństwem niezliczonych amerykańskich opowieści prawniczych. U Jankesów zawsze dochodzi do głosu wiara w procedury, które w razie potrzeby skorygują ludzkie błędy. U Saniewskiego te błędy i ograniczenia są na pierwszym planie. Jedynym miejscem, gdzie zostanie podjęta próba zbliżenia się do prawdy o pewnym morderstwie, jest konkurs oratorski młodych prawników. To gorzko ironiczna puenta scenariusza, nawiązującego do głośnego w latach 90. procesu poszlakowego. Słudzy Temidy za dużo myślą o karierze, polityce, własnych emocjach i winach. Na wysokości zadania nie potrafi też stanąć policja i prokuratura, która dopuściła do zniszczenia dowodów. Sztafeta nadużyć i niekompetencji ujawnia niedoskonałości systemu. Wywód Saniewskiego chwilami ociera się o pretensjonalność. Reżyser niepotrzebnie cytuje Antonioniego, papierem szeleści kluczowa dla filmu postać młodego kandydata na prawnika (Robert Olech). Te niedostatki wynagradza szacunek dla szczegółu oraz doskonałe aktorstwo Jana Frycza i Bożeny Stachury.
"Bezmiar sprawiedliwości", reż. Wiesław Saniewski, Kino Świat
Więcej możesz przeczytać w 10/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.