Niezastąpiony premier in spe Grzegorz Schetyna nie widzi niczego złego w tym, że szef ABW Krzysztof Bondaryk zarabia bodaj półtorej bańki rocznie w firmie, którą kontroluje. Według wszelkich kanonów dziennikarstwa, powyższa wiadomość nie jest żadnym newsem. Newsem byłoby, gdyby Schetyna uznał dostawanie ciężkiej kasy przez szefa ABW za coś niestosownego. No cóż, jak to już kiedyś pisaliśmy, pecunia non olet, Schetyna owszem.
Strasznie się zdenerwował na RMF FM Michał Boni, albowiem dziennikarka ośmieliła się pytać go nie o to, co trzeba. Do czego to podobne! Nic dziwnego, że pan minister warknął: „Nie jestem psem na usługach mediów!". I trudno odmówić mu racji, bo na usługach to on był w zupełnie innym resorcie.
Ogólnopolska Akcja Przesyłania Ogórków Drzewieckiemu działa! I to jak. Właśnie dostaliśmy od pana ministra przesyłkę – siedem wiader ogórków kiszonych! Serio. Jak rozumiemy są to ogórki przesłane ministrowi przez naszych czytelników. Panie Mirku, dzięki, ale trzeba było je sobie schrupać za nasze zdrowie.
No, chyba że to są ogórki zafundowane nam przez pana ministra Drzewieckiego. W tej sytuacji musimy uznać to za rzadki przykład skąpstwa: to zagrychę pan podsyła, a popitka gdzie?
Ciężkie chwile przeżywa Zbigniew Chlebowski. Człowiek o Żółtych Włosach cięgiem gada do dziennikarzy i nie zawsze nadąża za własną opinią, którą mu – wyłącznie dla przypomnienia – wysyłają SMS-em z kancelarii premiera. Przykład z ostatniej środy. Rano – Chlebowski grzmi, że nauczyciele mogą go w nos pocałować, a emerytur pomostowych i tak nie dostaną. Po obiedzie – coś tam w rządzie wymyślimy i belfrzy jednak dostaną. Wieczór – znów nie dostaną. Znacznie prościej byłoby jednak, gdyby Chlebowskiemu wszczepić jakiegoś czipa. Jak już Chlebowski nie będzie potrzebny, to się go opchnie na e-Bayu jako pierwszego na świecie człowieka z czipem. Albo czipsem.
Byliśmy w sejmowej restauracji. My popijaliśmy tam wino (ale fatalne i mało), a nasz ulubiony minister Drzewiecki nic! Nawet ogórka na zagrychę nie miał. I przyjrzeliśmy się mu uważnie. To nieprawda, że ma Biały Nos.
Szczerze mówiąc, ministerialny nos ma wiele barw, coś tak od różu do fioletu włącznie. Podobno wśród warszawskich plastyków zrodziła się obywatelska inicjatywa, by ów Nos namalować. Każdy zrobi to na swój sposób: Dwurnik umieści go na tle Starego Miasta, Starowieyski dorysuje go gołej babie, Tarasewicz – otynkuje, a Gierowski skupi się na problemie barwy. A wszystko na pniu kupi Tate Modern.
Jak państwo wiedzą, dwóch działaczy PO z Zachodniopomorskiego zatrzymano z amfetaminą. No cóż, rozwijają się nam frakcje w partii rządzącej. Prócz przypalaczy (Słońce Peru) i wciągaczy (Biały Nos) pojawili się połykacze.
Minister Drzewiecki ma jednak teraz poważniejsze kłopoty na głowie. Że niby żonę bił, amerykańska policja go zatrzymała, a on dopuścił się krzywoprzysięstwa. Wszystko to oczywiście nieprawda i nieporozumienia, albowiem minister – jak wyznał z rozbrajającą szczerością – po angielsku ani dydy. Za to świetnie po persku mówi. Z lekkim tureckim akcentem.
Znany dotychczas wyłącznie z zabierania Kaczyńskiemu samolotu inżynier Tomasz Arabski nie udzielał dotychczas wywiadów. Teraz udzielił. Po jego lekturze w pełni rozumiemy jego wcześniejszą postawę. Inżynier Arabski brnął w wyjaśnienia, twierdząc, że robił wszystko dla dobra Kaczyńskiego, a kiedy, galopując, zgubił gdzieś rozsądek, zaapelował, by „wrócić na grunt konstytucji", na której temat wygłaszał wielce kategoryczne sądy. Tomciu, a ty konstytucjonalistą zostałeś na politechnice czy Sławek Nowak udzielił ci korepetycji?
Jeden z najlepszych arabistów w kancelarii premiera (wiedzą państwo, to ten minister, który później najgłośniej zaprzecza, że rozmawiał z prasą) zapewniał, że Arabski ma u Tuska obiecaną posadę ambasadora. Biorąc pod uwagę, że nominacje podpisuje prezydent, to Arabski musi się gorąco modlić, by Tusk wygrał następne wybory.
Strasznie się zdenerwował na RMF FM Michał Boni, albowiem dziennikarka ośmieliła się pytać go nie o to, co trzeba. Do czego to podobne! Nic dziwnego, że pan minister warknął: „Nie jestem psem na usługach mediów!". I trudno odmówić mu racji, bo na usługach to on był w zupełnie innym resorcie.
Ogólnopolska Akcja Przesyłania Ogórków Drzewieckiemu działa! I to jak. Właśnie dostaliśmy od pana ministra przesyłkę – siedem wiader ogórków kiszonych! Serio. Jak rozumiemy są to ogórki przesłane ministrowi przez naszych czytelników. Panie Mirku, dzięki, ale trzeba było je sobie schrupać za nasze zdrowie.
No, chyba że to są ogórki zafundowane nam przez pana ministra Drzewieckiego. W tej sytuacji musimy uznać to za rzadki przykład skąpstwa: to zagrychę pan podsyła, a popitka gdzie?
Ciężkie chwile przeżywa Zbigniew Chlebowski. Człowiek o Żółtych Włosach cięgiem gada do dziennikarzy i nie zawsze nadąża za własną opinią, którą mu – wyłącznie dla przypomnienia – wysyłają SMS-em z kancelarii premiera. Przykład z ostatniej środy. Rano – Chlebowski grzmi, że nauczyciele mogą go w nos pocałować, a emerytur pomostowych i tak nie dostaną. Po obiedzie – coś tam w rządzie wymyślimy i belfrzy jednak dostaną. Wieczór – znów nie dostaną. Znacznie prościej byłoby jednak, gdyby Chlebowskiemu wszczepić jakiegoś czipa. Jak już Chlebowski nie będzie potrzebny, to się go opchnie na e-Bayu jako pierwszego na świecie człowieka z czipem. Albo czipsem.
Byliśmy w sejmowej restauracji. My popijaliśmy tam wino (ale fatalne i mało), a nasz ulubiony minister Drzewiecki nic! Nawet ogórka na zagrychę nie miał. I przyjrzeliśmy się mu uważnie. To nieprawda, że ma Biały Nos.
Szczerze mówiąc, ministerialny nos ma wiele barw, coś tak od różu do fioletu włącznie. Podobno wśród warszawskich plastyków zrodziła się obywatelska inicjatywa, by ów Nos namalować. Każdy zrobi to na swój sposób: Dwurnik umieści go na tle Starego Miasta, Starowieyski dorysuje go gołej babie, Tarasewicz – otynkuje, a Gierowski skupi się na problemie barwy. A wszystko na pniu kupi Tate Modern.
Jak państwo wiedzą, dwóch działaczy PO z Zachodniopomorskiego zatrzymano z amfetaminą. No cóż, rozwijają się nam frakcje w partii rządzącej. Prócz przypalaczy (Słońce Peru) i wciągaczy (Biały Nos) pojawili się połykacze.
Minister Drzewiecki ma jednak teraz poważniejsze kłopoty na głowie. Że niby żonę bił, amerykańska policja go zatrzymała, a on dopuścił się krzywoprzysięstwa. Wszystko to oczywiście nieprawda i nieporozumienia, albowiem minister – jak wyznał z rozbrajającą szczerością – po angielsku ani dydy. Za to świetnie po persku mówi. Z lekkim tureckim akcentem.
Znany dotychczas wyłącznie z zabierania Kaczyńskiemu samolotu inżynier Tomasz Arabski nie udzielał dotychczas wywiadów. Teraz udzielił. Po jego lekturze w pełni rozumiemy jego wcześniejszą postawę. Inżynier Arabski brnął w wyjaśnienia, twierdząc, że robił wszystko dla dobra Kaczyńskiego, a kiedy, galopując, zgubił gdzieś rozsądek, zaapelował, by „wrócić na grunt konstytucji", na której temat wygłaszał wielce kategoryczne sądy. Tomciu, a ty konstytucjonalistą zostałeś na politechnice czy Sławek Nowak udzielił ci korepetycji?
Jeden z najlepszych arabistów w kancelarii premiera (wiedzą państwo, to ten minister, który później najgłośniej zaprzecza, że rozmawiał z prasą) zapewniał, że Arabski ma u Tuska obiecaną posadę ambasadora. Biorąc pod uwagę, że nominacje podpisuje prezydent, to Arabski musi się gorąco modlić, by Tusk wygrał następne wybory.
Więcej możesz przeczytać w 48/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.