Oparty na zbyt optymistycznych założeniach budżet na 2009 r. trzeba będzie poprawiać, zanim jeszcze został uchwalony. Aby dać czas na zmianę założeń, Sejm przełożył na połowę grudnia planowane wcześniej na 20 listopada drugie czytanie ustawy budżetowej. Wskaźnikiem, który koniecznie musi być zmieniony, jest zakładane tempo wzrostu PKB. Pierwotne 4,8 proc. jest nierealne. Zmniejszenie tempa wzrostu musi się odbić na dochodach budżetu i wymaga albo zwiększenia deficytu – jak chce opozycja – albo dodatkowych cięć w wydatkach, za czym opowiedział się szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. Takie cięcia byłyby jednak bardzo trudne. Już dziś rząd toczy batalię ze związkowcami o pomostówki, więc cięcia dotykające inne grupy i lobby zaogniłyby sytuację. Dlatego prawdopodobnie rząd przyjmie rozwiązanie pośrednie – mimo mniejszego wzrostu PKB utrzyma zakładany poziom dochodów, nie powiększy deficytu budżetu i nie zredukuje wydatków, licząc, że jakoś się to wszystko domknie dzięki procedurze zwanej virement, czyli przesuwaniu wydatków między różnymi pozycjami budżetu. I dopiero jeśli takie manewry nie wystarczą, w 2009 r. zacznie się zastanawiać nad nowelizacją budżetu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.