Za 30-40 zł każdy może mieć blanta.
Jasne, że nie każdy od tego umrze, bo sama marihuana nie jest śmiertelnie niebezpieczna. Staje się taka dopiero w zetknięciu z człowiekiem. Z drzemiącym w nim potworem: z lękami, problemami, ambicjami. Bywa, że to samo palą trzy osoby. Jedna niczego nie poczuje, druga złapie głupawkę, trzecia zapada się w depresyjną czarną dziurę. Tak jak Staś. Miał tylko 16 lat. Odebrał sobie życie w wieczór wigilijny. Od miesięcy palił marihuanę. Przed samą śmiercią – nawet kilka razy dziennie.
Nikt nie zauważył. Ani rodzice, ani nauczyciele. Doktor psychiatra, do której Stasia zaprowadzili rodzice, nawet nie zadała pytania o narkotyki. Zapisała antydepresant. Bardzo często dorośli uważają, że nie sposób nie zauważyć, gdy dziecko coś zażywa. Bzdura. Inteligentne dzieciaki są mistrzami kamuflażu i manipulacji. Zmylenie czujności rodziców to dla nich nie problem. Bez kłopotu okłamują też nauczycieli, pozbawionych elementarnej wiedzy o narkotykach. Profilaktykę uzależnień załatwiają w polskich szkołach „teatrzyki profilaktyczne”. Zaprasza się byłego ćpuna, on opowiada, jak brał, walczył i wygrał. Optymistycznie – ale bez sensu. Bo żaden nastolatek nie myśli, że wpadnie w nałóg. Niekiedy tylko, gdy ginie ktoś taki jak Staś, wpada w przerażenie.
Otrząsnąć się musimy także my, dorośli. Rodzice, nauczyciele, policja, politycy, duchowni. Nie mieszajmy słusznej skądinąd debaty o depenalizacji z bezwzględnym ograniczeniem dostępu dzieci do narkotyków.
Czy policja, która gania i wsadza do więzień posiadaczy znikomych ilości konopi, naprawdę nie wie tego, co wie każde dziecko? Gdzie i za ile można kupić blanta? Ktoś słyszał o nalotach na drobnych handlarzy? Jasne, że ważniejsze są likwidacje plantacji i zamykanie producentów amfetaminy. Może jednak warto zająć się tym, by dzieciaki nie kupowały gandzi tak łatwo?
Jedna czwarta 15-17-latków w Polsce paliła marihuanę. Dwa i pół raza więcej niż w 1995 r.
Ilu odebrało sobie życie? Statystyki milczą.
Nikt nie zauważył. Ani rodzice, ani nauczyciele. Doktor psychiatra, do której Stasia zaprowadzili rodzice, nawet nie zadała pytania o narkotyki. Zapisała antydepresant. Bardzo często dorośli uważają, że nie sposób nie zauważyć, gdy dziecko coś zażywa. Bzdura. Inteligentne dzieciaki są mistrzami kamuflażu i manipulacji. Zmylenie czujności rodziców to dla nich nie problem. Bez kłopotu okłamują też nauczycieli, pozbawionych elementarnej wiedzy o narkotykach. Profilaktykę uzależnień załatwiają w polskich szkołach „teatrzyki profilaktyczne”. Zaprasza się byłego ćpuna, on opowiada, jak brał, walczył i wygrał. Optymistycznie – ale bez sensu. Bo żaden nastolatek nie myśli, że wpadnie w nałóg. Niekiedy tylko, gdy ginie ktoś taki jak Staś, wpada w przerażenie.
Otrząsnąć się musimy także my, dorośli. Rodzice, nauczyciele, policja, politycy, duchowni. Nie mieszajmy słusznej skądinąd debaty o depenalizacji z bezwzględnym ograniczeniem dostępu dzieci do narkotyków.
Czy policja, która gania i wsadza do więzień posiadaczy znikomych ilości konopi, naprawdę nie wie tego, co wie każde dziecko? Gdzie i za ile można kupić blanta? Ktoś słyszał o nalotach na drobnych handlarzy? Jasne, że ważniejsze są likwidacje plantacji i zamykanie producentów amfetaminy. Może jednak warto zająć się tym, by dzieciaki nie kupowały gandzi tak łatwo?
Jedna czwarta 15-17-latków w Polsce paliła marihuanę. Dwa i pół raza więcej niż w 1995 r.
Ilu odebrało sobie życie? Statystyki milczą.
Więcej możesz przeczytać w 4/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.