To będzie kolejny dobry rok dla Konspolu. To przekonanie wiążę przede wszystkim z wielkością naszej produkcji i jej jakością – mówi Kazimierz Pazgan, prezes i założyciel firmy.
Ekonomiści przewidują, że rok 2013 będzie dla gospodarki szczególnie trudny. Spadający popyt i realna groźba recesji spędzają sen z powiek niejednemu przedsiębiorcy. Jaki będzie pana zdaniem ten rok dla Konspolu?
Kazimierz Pazgan: Spodziewam się, że będzie to kolejny pozytywny rok dla firmy. To przekonanie wiążę przede wszystkim z wielkością naszej produkcji i jej jakością, na którą pracujemy od 30 lat, czyli od chwili powstania firmy. Konspol, oprócz standardowych produktów, pod marką Konspol Natura produkuje wyroby w 100 proc. z mięsa kurczaka bez konserwantów, bez glutenu i bez laktozy. Dorobiliśmy się bogatej gamy produktów, od tanich wyrobów bardzo dobrej jakości, poprzez wyroby droższe z segmentu premium, aż po produkty przeznaczone dla gastronomii. To powoduje, że nie obawiamy się spadku popytu.
Pewnym problemem będą – podobnie jak w roku 2012 – wysokie ceny komponentów pasz dla drobiu. Ceny zbóż utrzymują się na bardzo wysokim poziomie i nic nie wskazuje na to, by miały spaść w przyszłym roku. To podnosi nam koszty produkcji i wymusza podwyżki cen wyrobów gotowych. Ale te nie mogą trwać w nieskończoność, bo natrafiamy na barierę popytu. Jeśli wyroby będą zbyt drogie, konsumenci po prostu przestaną je kupować.
Gdzie w takim razie są zagrożenia?
Ostatnie dwa lata były dla branży drobiarskiej bardzo dobre. Złoty był stosunkowo słaby. To co prawda powodowało, że musieliśmy więcej płacić za pasze, ale przy obecnych kosztach pracy pozwalało nam oferować produkty po konkurencyjnej cenie na zachodnich rynkach. Mogliśmy zwiększać eksport, który rekompensował konieczność obniżenia marży i nieznaczny spadek popytu na rynku krajowym. Teraz jednak trend się odwrócił i złoty znów się umacnia. To ogranicza naszą konkurencyjność za granicą. Konsumenci w kraju nie zrekompensują tych strat, bo oni także zaczęli wydawać zdecydowanie mniej. Według naszych wyliczeń najkorzystniejszy dla branży byłby kurs złotego do euro w wysokości 4,5-4,6. Taki kurs zapewniałby nam optymalny stosunek kosztów do ceny produktów, którą możemy zaoferować w eksporcie. Kiedy euro słabnie do 4,2 zł, eksport praktycznie staje się nieopłacalny.
Na ile istotny jest eksport dla wyników branży i pańskiej firmy?
Dla branży jest bardzo istotny. Polska jest jednym z głównych producentów drobiu i jego przetworów w Unii Europejskiej. Wejście na wspólny rynek dało nam niemal nieograniczone możliwości rozwoju i uniezależniło od nie zawsze przewidywalnych rynków wschodnich. Przez wiele lat kurs złotego utrzymywał się na dość korzystnym poziomie. Wielu producentów stać było na rozwój. Na powiększanie zakładów, wyposażanie ich w najnowocześniejsze maszyny i urządzenia.
My także poszliśmy tą drogą. W zasadzie dziś już osiągnęliśmy wydajność identyczną jak zakłady produkujące na Zachodzie, a wciąż mamy mniej więcej czterokrotnie niższe płace. To powoduje, że jesteśmy konkurencyjni. Ale zachłyśnięcie się eksportem nie wszystkim wyszło na zdrowie. Rok 2007, a szczególnie 2008, pokazał, jak nieprzewidywalne potrafią być rynki finansowe. Kurs złotego poszybował w górę do nienotowanych wcześniej poziomów. Dla wielu firm oznaczało to katastrofę, bo jedna po drugiej traciły konkurencyjność w eksporcie. Nam się udało wyjść w miarę bez szwanku z tej opresji, bo nigdy nie zaniedbywaliśmy rynku krajowego. Teraz pilnujemy, by eksport nie przekraczał 30 proc. produkcji. Kiedy jego udział staje się większy, zaczyna to być niebezpieczne, a korzystanie z instrumentów finansowych, by się zabezpieczać przed ryzykiem kursowym, bywa kosztowne i też nie zawsze skuteczne.
Kazimierz Pazgan: Spodziewam się, że będzie to kolejny pozytywny rok dla firmy. To przekonanie wiążę przede wszystkim z wielkością naszej produkcji i jej jakością, na którą pracujemy od 30 lat, czyli od chwili powstania firmy. Konspol, oprócz standardowych produktów, pod marką Konspol Natura produkuje wyroby w 100 proc. z mięsa kurczaka bez konserwantów, bez glutenu i bez laktozy. Dorobiliśmy się bogatej gamy produktów, od tanich wyrobów bardzo dobrej jakości, poprzez wyroby droższe z segmentu premium, aż po produkty przeznaczone dla gastronomii. To powoduje, że nie obawiamy się spadku popytu.
Pewnym problemem będą – podobnie jak w roku 2012 – wysokie ceny komponentów pasz dla drobiu. Ceny zbóż utrzymują się na bardzo wysokim poziomie i nic nie wskazuje na to, by miały spaść w przyszłym roku. To podnosi nam koszty produkcji i wymusza podwyżki cen wyrobów gotowych. Ale te nie mogą trwać w nieskończoność, bo natrafiamy na barierę popytu. Jeśli wyroby będą zbyt drogie, konsumenci po prostu przestaną je kupować.
Gdzie w takim razie są zagrożenia?
Ostatnie dwa lata były dla branży drobiarskiej bardzo dobre. Złoty był stosunkowo słaby. To co prawda powodowało, że musieliśmy więcej płacić za pasze, ale przy obecnych kosztach pracy pozwalało nam oferować produkty po konkurencyjnej cenie na zachodnich rynkach. Mogliśmy zwiększać eksport, który rekompensował konieczność obniżenia marży i nieznaczny spadek popytu na rynku krajowym. Teraz jednak trend się odwrócił i złoty znów się umacnia. To ogranicza naszą konkurencyjność za granicą. Konsumenci w kraju nie zrekompensują tych strat, bo oni także zaczęli wydawać zdecydowanie mniej. Według naszych wyliczeń najkorzystniejszy dla branży byłby kurs złotego do euro w wysokości 4,5-4,6. Taki kurs zapewniałby nam optymalny stosunek kosztów do ceny produktów, którą możemy zaoferować w eksporcie. Kiedy euro słabnie do 4,2 zł, eksport praktycznie staje się nieopłacalny.
Na ile istotny jest eksport dla wyników branży i pańskiej firmy?
Dla branży jest bardzo istotny. Polska jest jednym z głównych producentów drobiu i jego przetworów w Unii Europejskiej. Wejście na wspólny rynek dało nam niemal nieograniczone możliwości rozwoju i uniezależniło od nie zawsze przewidywalnych rynków wschodnich. Przez wiele lat kurs złotego utrzymywał się na dość korzystnym poziomie. Wielu producentów stać było na rozwój. Na powiększanie zakładów, wyposażanie ich w najnowocześniejsze maszyny i urządzenia.
My także poszliśmy tą drogą. W zasadzie dziś już osiągnęliśmy wydajność identyczną jak zakłady produkujące na Zachodzie, a wciąż mamy mniej więcej czterokrotnie niższe płace. To powoduje, że jesteśmy konkurencyjni. Ale zachłyśnięcie się eksportem nie wszystkim wyszło na zdrowie. Rok 2007, a szczególnie 2008, pokazał, jak nieprzewidywalne potrafią być rynki finansowe. Kurs złotego poszybował w górę do nienotowanych wcześniej poziomów. Dla wielu firm oznaczało to katastrofę, bo jedna po drugiej traciły konkurencyjność w eksporcie. Nam się udało wyjść w miarę bez szwanku z tej opresji, bo nigdy nie zaniedbywaliśmy rynku krajowego. Teraz pilnujemy, by eksport nie przekraczał 30 proc. produkcji. Kiedy jego udział staje się większy, zaczyna to być niebezpieczne, a korzystanie z instrumentów finansowych, by się zabezpieczać przed ryzykiem kursowym, bywa kosztowne i też nie zawsze skuteczne.
Więcej możesz przeczytać w 4/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.