Aaron Swartz. Genialny programista i haker, guru całego pokolenia internautów, w wieku 26 lat popełnił samobójstwo. Sieć kanonizowała go już za życia, teraz został męczennikiem.
Gdy 11 stycznia nad ranem znalazła go jego dziewczyna, był jak zawsze lekko rozczochrany, z kilkudniowym zarostem. Tylko uśmiech i spojrzenie młodego geniusza gdzieś się ulotniły. Chwilę po tym, jak media podały informację, że się powiesił w swoim brooklińskim mieszkaniu, w Ameryce rozgrzały się setki komputerów. „Niech jego życie będzie inspiracją do walki, do dalszego budowania lepszego świata” – pisał na jednym z forów Jan Zuppinger, określający się jako „aktywista na rzecz wolnego internetu”. Nie trzeba też było długo czekać na reakcję słynnej grupy Anonymous. Hakerzy, czy też raczej „haktywiści”, jak przyjęło się ich nazywać, włamali się na stronę MIT (Massachusetts Institute of Technology), jednej z najlepszych uczelni technicznych świata, i zamieścili tam pożegnanie Swartza, będące jednocześnie oskarżeniem: „Groteskowa pomyłka wymiaru sprawiedliwości. Aaron zmarł, walcząc o słuszną sprawę: swobodę dostępu do literatury naukowej”. W podobnym tonie wypowiadali się rodzice Aarona: „To, co się stało, jest wynikiem działania wymiaru sprawiedliwości, który zastraszał i wyolbrzymiał zarzuty”
Nie jest tajemnicą, że Swartz od dawna chorował na depresję, jednak bliscy mu komentatorzy są zgodni, że przyczyną jego śmierci była nie depresja, ale presja. Presja organów ścigania. Petycję do Białego Domu o zwolnienie prowadzącej sprawę Swartza prokurator Carmen Ortiz błyskawicznie podpisało ponad dziesięć tysięcy osób. Rektor MIT Rafael Reif równie szybko ogłosił, że wszczął wewnętrzne postępowanie wyjaśniające, czy działania jego uczelni mogły mieć wpływ na tragiczną w skutkach decyzję programisty.
Dlaczego akurat MIT? Skąd prokurator? Wymiar sprawiedliwości? Cofnijmy się o dwa lata.
Nie jest tajemnicą, że Swartz od dawna chorował na depresję, jednak bliscy mu komentatorzy są zgodni, że przyczyną jego śmierci była nie depresja, ale presja. Presja organów ścigania. Petycję do Białego Domu o zwolnienie prowadzącej sprawę Swartza prokurator Carmen Ortiz błyskawicznie podpisało ponad dziesięć tysięcy osób. Rektor MIT Rafael Reif równie szybko ogłosił, że wszczął wewnętrzne postępowanie wyjaśniające, czy działania jego uczelni mogły mieć wpływ na tragiczną w skutkach decyzję programisty.
Dlaczego akurat MIT? Skąd prokurator? Wymiar sprawiedliwości? Cofnijmy się o dwa lata.
Więcej możesz przeczytać w 4/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.