Pod polskimi szkołami nie stoją dilerzy. Nie muszą, bo marihuanę, najpopularniejszy wśród dzieciaków narkotyk, można załatwić na telefon.
To bardzo podobna historia do tej Stasia Fryczkowskiego. Różni się tylko tym, że od pierwszego skręta do zarzucenia pętli na szyję minęły lata. Nie miesiące. Mateusz zaczął palić wcześnie. Miał wtedy 14–15 lat, chodził do gimnazjum. Na początek poszła trawa, potem już były speedy, amfetamina. Szybko zaczął szukać mocniejszego staffu. – Miał świetny dom. Z mnóstwem ciepła, miłości i dostatku. Żadnych problemów. A on ciągle powtarzał, że brakuje mu pędu, sensu, nie może znaleźć sobie miejsca w tym stworzonym przez rodziców, na pozór idealnym świecie – wspomina Sylwia Czerwińska, przyjaciółka Mateusza. Powiesił się pod prysznicem. Rodzice nie mieli pojęcia, że bierze. Przyjaciele, choć mieli tego świadomość, nie potrafili mu pomóc. Ojciec Mateusza do dziś nie może im wybaczyć, że nic mu nie powiedzieli. Wierzy, że gdyby wiedział, uratowałby syna.
Majka zajarała już w pierwszej klasie gimnazjum. Szybko przerzuciła się na ostre dragi. Znikała z domu na całe dnie. Jej matka nie miała pojęcia, że koszmarne problemy z Majką są bezpośrednio związane z jej uzależnieniem. Problemów było mnóstwo, ale tego największego nie widziała aż do czasu, kiedy jeden z kolegów córki wprost powiedział, że ona przecież bierze. – Dopiero wtedy otworzyły mi się oczy. Wcześniej byłam ślepa, wypierałam oczywiste fakty, nie rozumiałam symptomów – wylicza Monika, mama Majki. Wtedy zaczęła się wieloletnia walka. Przeszły przez piekło szpitali psychiatrycznych i ośrodków odwykowych. Wygrały, bo Majka żyje. Jest już od jakiegoś czasu czysta, pracuje i coraz lepiej radzi sobie w życiu.
Majka zajarała już w pierwszej klasie gimnazjum. Szybko przerzuciła się na ostre dragi. Znikała z domu na całe dnie. Jej matka nie miała pojęcia, że koszmarne problemy z Majką są bezpośrednio związane z jej uzależnieniem. Problemów było mnóstwo, ale tego największego nie widziała aż do czasu, kiedy jeden z kolegów córki wprost powiedział, że ona przecież bierze. – Dopiero wtedy otworzyły mi się oczy. Wcześniej byłam ślepa, wypierałam oczywiste fakty, nie rozumiałam symptomów – wylicza Monika, mama Majki. Wtedy zaczęła się wieloletnia walka. Przeszły przez piekło szpitali psychiatrycznych i ośrodków odwykowych. Wygrały, bo Majka żyje. Jest już od jakiegoś czasu czysta, pracuje i coraz lepiej radzi sobie w życiu.
Więcej możesz przeczytać w 4/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.