Polska wódka doczekała się definicji. W końcu dowiemy się, które wódki są naprawdę polskie, a polska wódka stanie się prawdziwie jakościową marką za granicą. Czy dzięki temu nareszcie podbije świat?
SPROSTOWANIE
W artykule Szymona Kowalskiego zatytułowanym Zdefiniowane procenty, opublikowanym na stronie 92. Wprost datowanego 21-27 stycznia 2013 oraz w jego wydaniu elektronicznym, znalazły się informacje nieprawdziwe, które wymagają sprostowania. Nieprawdziwa jest informacja, że od pana Wiesława Piłata, Prezesa Zarządu Polmos Żyrardów Sp. z o.o. pochodzi wiadomość, że ,,eksportujemy prawie kroplę w morzu tego, co pije się na świecie. (...) Problemem mogą być na przykład utrudnienia na polsko-rosyjskiej granicy. Jest nim też brak krajowego spirytusu. Ceny surówki do produkcji są tak niskie, że prowadzenie gorzelni się nie opłaca. W konsekwencji spirytus importujemy, a w ciągu trzech lat zbankrutowało już osiem Polmosów. Ratunkiem dla tych, którzy jeszcze siedzą w wódczanym biznesie, ma być ów certyfikat".
Pan Wiesław Piłat nie wyrażał powyższych poglądów.
Mamy ją! Mamy ustawę definiującą polską wódkę! Dzięki oznaczeniu geograficznemu wódka pochodząca z Polski wchodzi na Olimp światowych trunków. W ten sposób stanie obok szkockiej whisky i japońskiej sake – zachwycał się niedawno Andrzej Szumowski, prezes stowarzyszenia Polska Wódka. Skąd ten entuzjazm? 13 stycznia weszła w życie ustawa z definicją polskiej wódki, a dzięki temu stało się możliwe wprowadzenie certyfikatu ,,Polska Wódka”. Może on występować jedynie na butelkach tych trunków, które zostały wyprodukowane w Polsce, i to wyłącznie z krajowych zbóż (z wyłączeniem kukurydzy) i ziemniaków. Odpowiednie oznaczenie ma pomóc w zwiększeniu eksportu polskiej wódki i uwiarygodnić produkt w oczach konsumenta. Większość gorzelników uważa jednak, że ustawę wprowadzono zbyt późno, a promocję polskiej wódki przespaliśmy o kilka lat.
Procenty na eksport
– Czy ktoś na świecie zna polską wódkę? Oczywiście, że nie – mówi Tadeusz Dorda, szef Polmosu Siedlce. Jego zdaniem jesteśmy najgłupszym krajem na świecie, który większość produkowanej wódki wlewa we własne gardła, a zaledwie 18 proc. wysyła za granicę (ale i tak spożycie wódki w Polsce jest niższe, niż wynosi średnia w UE). Dla porównania: Francuzi konsumują tylko 8 proc. koniaku, a reszta przeznaczana jest na eksport. Podobnie wygląda to u Szkotów, którzy piją niecałe 10 proc. szkockiej, a resztę wysyłają w świat. Polska pozostaje największym producentem wódki w UE, jednak zdaniem Wiesława Piłata z Polmosu Żyrardów eksportujemy zaledwie kroplę w morzu tego, co pije się na świecie. Dlaczego? Problemem mogą być na przykład utrudnienia na polsko-rosyjskiej granicy. Jest nim też brak krajowego spirytusu. Ceny surówki do produkcji są tak niskie, że prowadzenie gorzelni się nie opłaca. W konsekwencji spirytus importujemy, a w ciągu trzech lat zbankrutowało już osiem Polmosów. Ratunkiem dla tych, którzy jeszcze siedzą w wódczanym biznesie, ma być ów certyfikat.
W artykule Szymona Kowalskiego zatytułowanym Zdefiniowane procenty, opublikowanym na stronie 92. Wprost datowanego 21-27 stycznia 2013 oraz w jego wydaniu elektronicznym, znalazły się informacje nieprawdziwe, które wymagają sprostowania. Nieprawdziwa jest informacja, że od pana Wiesława Piłata, Prezesa Zarządu Polmos Żyrardów Sp. z o.o. pochodzi wiadomość, że ,,eksportujemy prawie kroplę w morzu tego, co pije się na świecie. (...) Problemem mogą być na przykład utrudnienia na polsko-rosyjskiej granicy. Jest nim też brak krajowego spirytusu. Ceny surówki do produkcji są tak niskie, że prowadzenie gorzelni się nie opłaca. W konsekwencji spirytus importujemy, a w ciągu trzech lat zbankrutowało już osiem Polmosów. Ratunkiem dla tych, którzy jeszcze siedzą w wódczanym biznesie, ma być ów certyfikat".
Pan Wiesław Piłat nie wyrażał powyższych poglądów.
Mamy ją! Mamy ustawę definiującą polską wódkę! Dzięki oznaczeniu geograficznemu wódka pochodząca z Polski wchodzi na Olimp światowych trunków. W ten sposób stanie obok szkockiej whisky i japońskiej sake – zachwycał się niedawno Andrzej Szumowski, prezes stowarzyszenia Polska Wódka. Skąd ten entuzjazm? 13 stycznia weszła w życie ustawa z definicją polskiej wódki, a dzięki temu stało się możliwe wprowadzenie certyfikatu ,,Polska Wódka”. Może on występować jedynie na butelkach tych trunków, które zostały wyprodukowane w Polsce, i to wyłącznie z krajowych zbóż (z wyłączeniem kukurydzy) i ziemniaków. Odpowiednie oznaczenie ma pomóc w zwiększeniu eksportu polskiej wódki i uwiarygodnić produkt w oczach konsumenta. Większość gorzelników uważa jednak, że ustawę wprowadzono zbyt późno, a promocję polskiej wódki przespaliśmy o kilka lat.
Procenty na eksport
– Czy ktoś na świecie zna polską wódkę? Oczywiście, że nie – mówi Tadeusz Dorda, szef Polmosu Siedlce. Jego zdaniem jesteśmy najgłupszym krajem na świecie, który większość produkowanej wódki wlewa we własne gardła, a zaledwie 18 proc. wysyła za granicę (ale i tak spożycie wódki w Polsce jest niższe, niż wynosi średnia w UE). Dla porównania: Francuzi konsumują tylko 8 proc. koniaku, a reszta przeznaczana jest na eksport. Podobnie wygląda to u Szkotów, którzy piją niecałe 10 proc. szkockiej, a resztę wysyłają w świat. Polska pozostaje największym producentem wódki w UE, jednak zdaniem Wiesława Piłata z Polmosu Żyrardów eksportujemy zaledwie kroplę w morzu tego, co pije się na świecie. Dlaczego? Problemem mogą być na przykład utrudnienia na polsko-rosyjskiej granicy. Jest nim też brak krajowego spirytusu. Ceny surówki do produkcji są tak niskie, że prowadzenie gorzelni się nie opłaca. W konsekwencji spirytus importujemy, a w ciągu trzech lat zbankrutowało już osiem Polmosów. Ratunkiem dla tych, którzy jeszcze siedzą w wódczanym biznesie, ma być ów certyfikat.
Więcej możesz przeczytać w 4/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.