Tak wiele nagadano i napisano o nowym papieżu, że strach cokolwiek jeszcze pisać. I nawet Antoś już pojął, że to nie jego braciszek Franio został papieżem. Wyznawcy islamu mieszkający w Polsce są zdumieni, że nasze media tak skupiają się na wyborze papieża. Chińczycy w odwiedzinach u nas uśmiechają się ironicznie. Katolikom nadal się zdaje, że duchowo dominują nad światem.
Oddycham z ulgą, że nieuzasadnione były oskarżenia Franciszka, iż współpracował z argentyńską juntą. Są tacy, którzy łatwo i szybko oskarżają – po obu stronach naszej barykady. Od tych, którzy wtedy byli na miejscu, już wiemy, że milczał – aż milczał lub tylko milczał. Byli kapłani, którzy nie milczeli. Niektórzy zamilkli z tego powodu na zawsze. Bardziej jednak Kościołowi powinno ciążyć milczenie papieża w czasie II wojny światowej. A jakoś nie ciąży. Że to dawne czasy. Że nie można było aż tyle wymagać. Od kogo jednak wymagać heroizmu, jeśli nie od Kościoła.
A w ogóle to w Polsce przerabialiśmy już wiele poruszeń watykańskich, homilie Jana Pawła II, jego wizyty w ojczyźnie. A nadal jesteśmy społecznością, która przoduje w Europie w nieufności wzajemnej i w nieżyczliwości. Jaki jest stan duchowy duchowieństwa, każdy widzi. Radio Maryja, które ma ogromne zasługi w laicyzacji Polski, cieszy się poparciem sporej części episkopatu. Chyba jednak nadal nie mówię niczego oryginalnego. Nasz tygodnik zajął się z rozmachem abp. Głodziem. Od lat patrzę ze zdumieniem na tego duchownego, jak bardzo jest świecki i hedonistyczny. W tekście nie było ani słowa, że arcybiskup to zapalony myśliwy. Niby nic bardzo złego, ale jednak okropne. Nawet Komorowskiemu z trudem wybaczam. Politycy wszystkich opcji jednak bronią biskupa – miło było z nim pojeść, postrzelać i popić. Zauważmy jednak, że te zastrzeżenia i pretensje są dzieckiem nowej epoki. Kościół bardzo się zmienił na lepsze, ale nasze wymagania wobec niego pobiegły jeszcze dalej.
Kiedyś specjalizowałem się w wynajdywaniu dziur w całym. Teraz się upieram, że należy szukać całego wśród dziur. Od naszej postawy zależy, czy dziury będą się szerzyły, czy to raczej „całe” poda sobie ręce. Należy więc pokazywać i się chwalić tym, co nam się udało. Media w pogoni za sensacją robią z Polaków nieudaczników i złodziei. Prawica już tylko w katastrofie widzi szansę dla siebie, węszy ją więc wszędzie.
W ramach walki o „całe” postanowiłem obejrzeć w publicznej telewizji program „Polski wynalazek 2013”. Nie ma to jak kreatywne myślenie. Było jury i był spektakl. Każdy kandydat, czyli wynalazek i jego autorzy, miał przypisaną dziennikarkę, która przekonywała. Słowa nie mówione, lecz wystrzeliwane, ruchoma kamera. Połączenie meczu koszykówki z wyborem Miss Polski. Brakowało przy każdym wynalazku zespołu czirliderek. Jak cudacznie wyglądają poważni ludzie i poważne sprawy wsadzone w niepoważne ramy. Wszystko więc nam się już youtube-uje, facebookuje i dynamizuje, w finale zaś ukretynia.
Franio, mój mniejszy synek, to akrobata i sportowiec, starszy to kapryśny i delikatny artysta. Franiowi nieustannie zdarzają się jakieś katastrofy, z których na ogół wychodzi cało. Jednak już kilka razy się nie udało. Wczoraj spadł nieszczęśliwie z kanapy. Pęknięcie obojczyka i gips na trzy tygodnie. Nie bolało za bardzo, nie był jednak biedak w stanie pojąć, po co go zakuwają w dyby. Mówił do lekarzy w swoim języku: kujeje, kujeje, czyli dziękuję, dziękuję, dajcie wy mi już święty spokój. Cierpienie dziecka jest dowodem, że jeśli Bóg istnieje, to nie stworzył nas na własne podobieństwo – my na ogół mamy sumienie. Przy okazji chciałbym powiedzieć dobre słowo o naszej służbie zdrowia, o której mówi się tylko źle. Na izbie przyjęć na Litewskiej w Warszawie było czysto, sprawnie i wzorowo. I działa nowy komputerowy system eWUŚ! W sekundę wszystko wiadomo o pacjencie, czy nie ma tam żelaznych dowodów, że jesteśmy patologiczną rodziną. Nic nie jest bezkarne, także to, co nazywamy postępem. Każdy postęp ma w sobie jakiś podstęp, tę cenę jednak warto płacić.
A w ogóle to w Polsce przerabialiśmy już wiele poruszeń watykańskich, homilie Jana Pawła II, jego wizyty w ojczyźnie. A nadal jesteśmy społecznością, która przoduje w Europie w nieufności wzajemnej i w nieżyczliwości. Jaki jest stan duchowy duchowieństwa, każdy widzi. Radio Maryja, które ma ogromne zasługi w laicyzacji Polski, cieszy się poparciem sporej części episkopatu. Chyba jednak nadal nie mówię niczego oryginalnego. Nasz tygodnik zajął się z rozmachem abp. Głodziem. Od lat patrzę ze zdumieniem na tego duchownego, jak bardzo jest świecki i hedonistyczny. W tekście nie było ani słowa, że arcybiskup to zapalony myśliwy. Niby nic bardzo złego, ale jednak okropne. Nawet Komorowskiemu z trudem wybaczam. Politycy wszystkich opcji jednak bronią biskupa – miło było z nim pojeść, postrzelać i popić. Zauważmy jednak, że te zastrzeżenia i pretensje są dzieckiem nowej epoki. Kościół bardzo się zmienił na lepsze, ale nasze wymagania wobec niego pobiegły jeszcze dalej.
Kiedyś specjalizowałem się w wynajdywaniu dziur w całym. Teraz się upieram, że należy szukać całego wśród dziur. Od naszej postawy zależy, czy dziury będą się szerzyły, czy to raczej „całe” poda sobie ręce. Należy więc pokazywać i się chwalić tym, co nam się udało. Media w pogoni za sensacją robią z Polaków nieudaczników i złodziei. Prawica już tylko w katastrofie widzi szansę dla siebie, węszy ją więc wszędzie.
W ramach walki o „całe” postanowiłem obejrzeć w publicznej telewizji program „Polski wynalazek 2013”. Nie ma to jak kreatywne myślenie. Było jury i był spektakl. Każdy kandydat, czyli wynalazek i jego autorzy, miał przypisaną dziennikarkę, która przekonywała. Słowa nie mówione, lecz wystrzeliwane, ruchoma kamera. Połączenie meczu koszykówki z wyborem Miss Polski. Brakowało przy każdym wynalazku zespołu czirliderek. Jak cudacznie wyglądają poważni ludzie i poważne sprawy wsadzone w niepoważne ramy. Wszystko więc nam się już youtube-uje, facebookuje i dynamizuje, w finale zaś ukretynia.
Franio, mój mniejszy synek, to akrobata i sportowiec, starszy to kapryśny i delikatny artysta. Franiowi nieustannie zdarzają się jakieś katastrofy, z których na ogół wychodzi cało. Jednak już kilka razy się nie udało. Wczoraj spadł nieszczęśliwie z kanapy. Pęknięcie obojczyka i gips na trzy tygodnie. Nie bolało za bardzo, nie był jednak biedak w stanie pojąć, po co go zakuwają w dyby. Mówił do lekarzy w swoim języku: kujeje, kujeje, czyli dziękuję, dziękuję, dajcie wy mi już święty spokój. Cierpienie dziecka jest dowodem, że jeśli Bóg istnieje, to nie stworzył nas na własne podobieństwo – my na ogół mamy sumienie. Przy okazji chciałbym powiedzieć dobre słowo o naszej służbie zdrowia, o której mówi się tylko źle. Na izbie przyjęć na Litewskiej w Warszawie było czysto, sprawnie i wzorowo. I działa nowy komputerowy system eWUŚ! W sekundę wszystko wiadomo o pacjencie, czy nie ma tam żelaznych dowodów, że jesteśmy patologiczną rodziną. Nic nie jest bezkarne, także to, co nazywamy postępem. Każdy postęp ma w sobie jakiś podstęp, tę cenę jednak warto płacić.
Więcej możesz przeczytać w 13/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.