50-60 mln zł ukradł podatnikom gang przyznający lewe renty
W oddziale Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Zduńskiej Woli i w tamtejszych placówkach służby zdrowia funkcjonował zwyczajny gang. Przestępcza grupa sprzedawała renty. Gang działał od 1997 r. i stopniowo rozszerzał swoje wpływy na sąsiednie województwa. Przestępcy to zarówno lekarze specjaliści (m.in. Andrzej O., Lilianna S., Ryszard S.), lekarze orzecznicy (m.in. główny orzecznik oddziału Dariusz Z.), pracownicy ZUS (m.in. Janina K., Ewa Ś. i Ewa F.), a także pośrednicy (m.in. wicestarosta powiatu). Zainteresowani kupnem renty zgłaszali się do pośrednika, a on kierował ich do "swojego" lekarza. Lekarz wypisywał druk N-9, w którym stwierdzał choroby uniemożliwiające pracę. Dokument ten dostawał "swój" pracownik ZUS, który za 100-200 zł łapówki nadawał bieg sprawie. Sfałszowana dokumentacja trafiała następnie do "swojego" orzecznika, który wydawał pozytywną decyzję o przyznaniu świadczenia. Potem pracownicy ZUS "prostowali" część dokumentów w firmowym systemie komputerowym Emirat. Za załatwienie renty klient płacił od 500 zł do 6 tys. zł.
Po kilku latach działalności gang ze Zduńskiej Woli poczuł się tak pewnie, że zaczął obsługiwać klientów z całej Polski, m.in. z Warszawy, Łodzi, Śląska i Mazur. Na razie prokuratura udowodniła kupienie rent przez 169 osób - tylko one przez kilka lat otrzymały z ZUS ponad 3 mln zł! Rzeczywista skala przestępstwa może być nawet dwudziestokrotnie wyższa, co oznaczałoby, że fałszywi renciści wyłudzili z kieszeni pracujących 50-60 mln zł. Obecnie w kilkudziesięciu oddziałach ZUS sprawdzana jest dokumentacja. 169 fałszywych rencistów udało się szybko wykryć, gdyż wszyscy jako miejsce zamieszkania podawali dom pośrednika. W niektórych wypadkach tam też były wysyłane renty przez pierwszych kilka miesięcy.
Rentobranie
Dotychczas postawiono zarzuty dziewiętnastu osobom, cztery z nich aresztowano. Wobec kilku osób zastosowano poręczenie majątkowe. - Osoby, które zwolniliśmy za poręczeniem majątkowym, siedziałyby w areszcie, gdyby nie to, że zdecydowały się z nami współpracować w śledztwie - mówi Aleksandra Różańska z Prokuratury Okręgowej w Sieradzu. Afera wyszła na jaw po tym, jak wewnętrzna kontrola ZUS porównała dane z systemu komputerowego Emirat (sfałszowane) z danymi z systemu Seks (do tego systemu należący do gangu pracownicy ZUS nie mieli dostępu). Pozostaje pytanie, dlaczego sprawę wykryto dopiero po kilku latach uprawiania przestępczego procederu.
Renty od gangu ze Zduńskiej Woli kupowały przede wszystkim osoby dobrze sytuowane. - Ta sprawa jest bulwersująca nie tylko dlatego, że doszło do wielkiego oszustwa i wypłacania rent zdrowym osobom. Ci sami lekarze i orzecznicy, którzy sprzedawali renty za łapówki, jednocześnie odmawiali przyznania takich świadczeń ludziom naprawdę ciężko chorym - mówi prokurator Aleksandra Różańska.
Zduńska Wola, czyli polski standard
Afera w Zduńskiej Woli to tylko drobny fragment przestępstw popełnianych przy przyznawaniu rent w całej Polsce. Podobną sprawę ujawniono na Śląsku. Tam lekarze tworzyli fikcyjną dokumentację, stwierdzając u zagrożonych zwolnieniami górników różne schorzenia, głównie słuchu. Górnicy płacili za to od 4 tys. zł do 20 tys. zł. Dotychczas zarzuty postawiono 105 osobom. Łapówki wręczali nawet ci górnicy, którzy rzeczywiście kwalifikowali się do przyznania renty. Sześciu lekarzom Prokuratura Okręgowa w Katowicach odebrała prawo do orzekania. Dotychczas ZUS skierował 42 podejrzanych rencistów na ponowne badania - połowie z nich już odebrano świadczenia.
W Łodzi i na Śląsku działały zorganizowane grupy przestępcze przyznające lewe renty. Żeby załatwić rentę, najczęściej wystarcza opłacić lekarza, który sfałszuje dokumentację medyczną. W Łodzi lewe renty załatwiał na przykład internista Stefan T. pracujący w szpitalu przy ulicy Barlickiego. U wszystkich przyszłych rencistów wykrył on stan po zawale serca. Na podstawie sfałszowanej dokumentacji Stefan T. wypisy-wał ZUS-owski druk N-9. Aż 96 proc. osób z taką dokumentacją otrzymało następnie renty. Afera wyszła na jaw przez przypadek: okazało się, że jeden z rencistów dostarczył dokumentację innej ciężkiej choroby niż ta, na którą cierpiał przez ostatnie lata (poprzednia dolegliwość też była fikcyjna). Dotychczas prokuratura udowodniła, że Stefan T. załatwił lewe renty co najmniej dziewiętnastu osobom (postawiono im zarzuty wyłudzenia świadczeń). ZUS w Łodzi bada obecnie dokumentację kolejnych czterdziestu pacjentów doktora T., który tłumaczył prokuratorowi, że chciał pomóc ludziom w trudnej sytuacji materialnej. - ZUS wyszukuje wszystkich łódzkich rencistów, którzy mogli być pacjentami Stefana T. Przeglądanych jest kilkaset tysięcy akt - tłumaczy prokurator Krzysztof Kopania z łódzkiej Prokuratury Okręgowej.
Rentowy rekord świata
Sprzedawanie lewych rent uderza przede wszystkim w 14 mln pracujących Polaków, bo to ich kosztem wypłaca się oszukańcze świadczenia. W efekcie każdych dziesięciu pracujących Polaków utrzymuje dwie osoby, które mogłyby pracować, ale są na załatwionej za łapówkę rencie. Rencistów mamy w Polsce więcej niż bezrobotnych - odpowiednio 3,1 mln i 2,9 mln osób. Kilka miesięcy temu OECD (organizacja najwyżej rozwiniętych państw świata) opublikowała raport poświęcony Polsce. Eksperci stwierdzili, że nie ma drugiego kraju na świecie, gdzie na wypłaty świadczeń rentowych wydaje się 4,8 proc. PKB. - Jest jeszcze gorzej. Raport OECD nie uwzględnia bowiem wszystkich świadczeń rentowych. Nasze faktyczne wydatki na ten cel przekraczają 6 proc. PKB - alarmuje prof. Stanisław Gomułka, ekonomista z London School of Economics. Wydajemy na renty cztery razy więcej pieniędzy (proporcjonalnie) niż Czesi i Węgrzy. "Polska stała się 'chorym człowiekiem Europy' - miliony ludzi wykorzystują system świadczeń rentowych jako sposób na życie" - stwierdzają Emily S. Andrews i Tom Hoopergardner, autorzy raportu przygotowanego dla polskiego oddziału Banku Światowego. - Renta to dla wielu ludzi jedyny sposób na życie, ale to życie kosztem uczciwie i ciężko pracujących - mówi prof. Danuta Graniewska z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.
Na początku lat 90. renty otrzymywało 9 proc. dorosłej ludności Polski, pod koniec lat 90. - już 15 proc. Zakład Ubezpieczeń Społecznych wypłaca świadczenia 2,3 mln rencistów, Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego - prawie 800 tysiącom. Z danych Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową wynika, że w połowie gmin o najwyższym bezrobociu renta jest podstawowym źródłem utrzymania rodzin. Tak jest m.in. w Białogardzie, Świdwinie, Karlinie, Drawsku Pomorskim, Połczynie Zdroju, Bartoszycach czy Ełku. Renta jest po prostu zasiłkiem socjalnym. Jest on zresztą przyznawany od początku transformacji, szczególnie na tych terenach, gdzie bankrutowały państwowe przedsiębiorstwa - w 1000 zlikwidowanych w latach 1995-2001 zakładach przeciętnie 34 proc. załogi od razu odsyłano na rentę inwalidzką. Renta pełni też funkcję zasiłku przedemerytalnego: prawie 45 proc. rencistów to osoby w wieku przedemerytalnym (50-65 lat).
Z raportu Banku Światowego wynika, że o ile w krajach Unii Europejskiej fikcyjne renty pobiera około 15 proc. osób, o tyle w Polsce prawie 50 proc. Mamy o 30 proc. więcej rencistów (proporcjonalnie do liczby zdolnych do pracy) niż w Czechach, na Słowacji czy na Węgrzech. - Kupowanie rent czy symulowanie chorób, po których uzyskuje się uprawnienia rentowe, nie spotyka się w Polsce z potępieniem. Wielu ludzi uważa, że to lekarstwo na bezrobocie, a wręcz dowód zaradności. Z kolei lekarze nie dostrzegają, że fikcyjne renty to większe obciążenia podatkowe dla wszystkich, także dla nich - mówi dr Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Z powodu dużej liczby rencistów i emerytów mamy wysokie tzw. sztywne wydatki bud-żetowe, co sprawia, że nie obniża się podatków. Politycy nie zgodzą się na to, bo żyją głównie z przekupywania własnego elektoratu, a renciści są bardzo ważną częścią tego elektoratu.
Milion rencistów rocznie
Przeciętna renta wypłacana przez ZUS w Polsce wynosi około 870 zł, czyli więcej niż zarabia 30 proc. pracujących. Tyle m. in. dostaje referentka ZUS w Krakowie z wykształceniem średnim czy intendentka w szkolnej stołówce w mieście poniżej 10 tys. mieszkańców. 865 zł (632 zł netto) otrzymuje lekarka dwóch specjalności z doktoratem, z 35-letnim stażem, zatrudniona na pół etatu w województwie małopolskim.
Skoro rentę można tak łatwo zdobyć, wielu ludziom nie opłaca się pracować. Żadnej ekipie rządzącej po 1989 r. nie udało się ograniczyć patologii w przyznawaniu rent, ale też umiarkowanie się starano (ZUS nie kontroluje na przykład orzeczników, więc ich decyzje są ostateczne). Za to każdy rząd wymieniał rencistów jako obiekt najwyższej troski, co wiązało się z waloryzacją świadczeń - mechaniczną, bo korzystali zarówno oszuści, jak i osoby rzeczywiście niezdolne do pracy.
- Rząd powinien walczyć o pieniądze bez sensu wydawane na renty, choćby z powodu zapaści finansów publicznych. Ale raczej tego nie zrobi, bo renciści to olbrzymi elektorat, którego żadna z liczących się sił politycznych nie chce i nie będzie ignorować - mówi prof. Stanisław Gomułka. Efekt jest taki, że co roku przybywa prawie milion rencistów. Gdyby wydatki na renty obniżyć tylko o dwa punkty procentowe, budżet zaoszczędziłby aż 14-15 mld zł.
Po kilku latach działalności gang ze Zduńskiej Woli poczuł się tak pewnie, że zaczął obsługiwać klientów z całej Polski, m.in. z Warszawy, Łodzi, Śląska i Mazur. Na razie prokuratura udowodniła kupienie rent przez 169 osób - tylko one przez kilka lat otrzymały z ZUS ponad 3 mln zł! Rzeczywista skala przestępstwa może być nawet dwudziestokrotnie wyższa, co oznaczałoby, że fałszywi renciści wyłudzili z kieszeni pracujących 50-60 mln zł. Obecnie w kilkudziesięciu oddziałach ZUS sprawdzana jest dokumentacja. 169 fałszywych rencistów udało się szybko wykryć, gdyż wszyscy jako miejsce zamieszkania podawali dom pośrednika. W niektórych wypadkach tam też były wysyłane renty przez pierwszych kilka miesięcy.
Rentobranie
Dotychczas postawiono zarzuty dziewiętnastu osobom, cztery z nich aresztowano. Wobec kilku osób zastosowano poręczenie majątkowe. - Osoby, które zwolniliśmy za poręczeniem majątkowym, siedziałyby w areszcie, gdyby nie to, że zdecydowały się z nami współpracować w śledztwie - mówi Aleksandra Różańska z Prokuratury Okręgowej w Sieradzu. Afera wyszła na jaw po tym, jak wewnętrzna kontrola ZUS porównała dane z systemu komputerowego Emirat (sfałszowane) z danymi z systemu Seks (do tego systemu należący do gangu pracownicy ZUS nie mieli dostępu). Pozostaje pytanie, dlaczego sprawę wykryto dopiero po kilku latach uprawiania przestępczego procederu.
Renty od gangu ze Zduńskiej Woli kupowały przede wszystkim osoby dobrze sytuowane. - Ta sprawa jest bulwersująca nie tylko dlatego, że doszło do wielkiego oszustwa i wypłacania rent zdrowym osobom. Ci sami lekarze i orzecznicy, którzy sprzedawali renty za łapówki, jednocześnie odmawiali przyznania takich świadczeń ludziom naprawdę ciężko chorym - mówi prokurator Aleksandra Różańska.
Zduńska Wola, czyli polski standard
Afera w Zduńskiej Woli to tylko drobny fragment przestępstw popełnianych przy przyznawaniu rent w całej Polsce. Podobną sprawę ujawniono na Śląsku. Tam lekarze tworzyli fikcyjną dokumentację, stwierdzając u zagrożonych zwolnieniami górników różne schorzenia, głównie słuchu. Górnicy płacili za to od 4 tys. zł do 20 tys. zł. Dotychczas zarzuty postawiono 105 osobom. Łapówki wręczali nawet ci górnicy, którzy rzeczywiście kwalifikowali się do przyznania renty. Sześciu lekarzom Prokuratura Okręgowa w Katowicach odebrała prawo do orzekania. Dotychczas ZUS skierował 42 podejrzanych rencistów na ponowne badania - połowie z nich już odebrano świadczenia.
W Łodzi i na Śląsku działały zorganizowane grupy przestępcze przyznające lewe renty. Żeby załatwić rentę, najczęściej wystarcza opłacić lekarza, który sfałszuje dokumentację medyczną. W Łodzi lewe renty załatwiał na przykład internista Stefan T. pracujący w szpitalu przy ulicy Barlickiego. U wszystkich przyszłych rencistów wykrył on stan po zawale serca. Na podstawie sfałszowanej dokumentacji Stefan T. wypisy-wał ZUS-owski druk N-9. Aż 96 proc. osób z taką dokumentacją otrzymało następnie renty. Afera wyszła na jaw przez przypadek: okazało się, że jeden z rencistów dostarczył dokumentację innej ciężkiej choroby niż ta, na którą cierpiał przez ostatnie lata (poprzednia dolegliwość też była fikcyjna). Dotychczas prokuratura udowodniła, że Stefan T. załatwił lewe renty co najmniej dziewiętnastu osobom (postawiono im zarzuty wyłudzenia świadczeń). ZUS w Łodzi bada obecnie dokumentację kolejnych czterdziestu pacjentów doktora T., który tłumaczył prokuratorowi, że chciał pomóc ludziom w trudnej sytuacji materialnej. - ZUS wyszukuje wszystkich łódzkich rencistów, którzy mogli być pacjentami Stefana T. Przeglądanych jest kilkaset tysięcy akt - tłumaczy prokurator Krzysztof Kopania z łódzkiej Prokuratury Okręgowej.
Rentowy rekord świata
Sprzedawanie lewych rent uderza przede wszystkim w 14 mln pracujących Polaków, bo to ich kosztem wypłaca się oszukańcze świadczenia. W efekcie każdych dziesięciu pracujących Polaków utrzymuje dwie osoby, które mogłyby pracować, ale są na załatwionej za łapówkę rencie. Rencistów mamy w Polsce więcej niż bezrobotnych - odpowiednio 3,1 mln i 2,9 mln osób. Kilka miesięcy temu OECD (organizacja najwyżej rozwiniętych państw świata) opublikowała raport poświęcony Polsce. Eksperci stwierdzili, że nie ma drugiego kraju na świecie, gdzie na wypłaty świadczeń rentowych wydaje się 4,8 proc. PKB. - Jest jeszcze gorzej. Raport OECD nie uwzględnia bowiem wszystkich świadczeń rentowych. Nasze faktyczne wydatki na ten cel przekraczają 6 proc. PKB - alarmuje prof. Stanisław Gomułka, ekonomista z London School of Economics. Wydajemy na renty cztery razy więcej pieniędzy (proporcjonalnie) niż Czesi i Węgrzy. "Polska stała się 'chorym człowiekiem Europy' - miliony ludzi wykorzystują system świadczeń rentowych jako sposób na życie" - stwierdzają Emily S. Andrews i Tom Hoopergardner, autorzy raportu przygotowanego dla polskiego oddziału Banku Światowego. - Renta to dla wielu ludzi jedyny sposób na życie, ale to życie kosztem uczciwie i ciężko pracujących - mówi prof. Danuta Graniewska z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.
Na początku lat 90. renty otrzymywało 9 proc. dorosłej ludności Polski, pod koniec lat 90. - już 15 proc. Zakład Ubezpieczeń Społecznych wypłaca świadczenia 2,3 mln rencistów, Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego - prawie 800 tysiącom. Z danych Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową wynika, że w połowie gmin o najwyższym bezrobociu renta jest podstawowym źródłem utrzymania rodzin. Tak jest m.in. w Białogardzie, Świdwinie, Karlinie, Drawsku Pomorskim, Połczynie Zdroju, Bartoszycach czy Ełku. Renta jest po prostu zasiłkiem socjalnym. Jest on zresztą przyznawany od początku transformacji, szczególnie na tych terenach, gdzie bankrutowały państwowe przedsiębiorstwa - w 1000 zlikwidowanych w latach 1995-2001 zakładach przeciętnie 34 proc. załogi od razu odsyłano na rentę inwalidzką. Renta pełni też funkcję zasiłku przedemerytalnego: prawie 45 proc. rencistów to osoby w wieku przedemerytalnym (50-65 lat).
Z raportu Banku Światowego wynika, że o ile w krajach Unii Europejskiej fikcyjne renty pobiera około 15 proc. osób, o tyle w Polsce prawie 50 proc. Mamy o 30 proc. więcej rencistów (proporcjonalnie do liczby zdolnych do pracy) niż w Czechach, na Słowacji czy na Węgrzech. - Kupowanie rent czy symulowanie chorób, po których uzyskuje się uprawnienia rentowe, nie spotyka się w Polsce z potępieniem. Wielu ludzi uważa, że to lekarstwo na bezrobocie, a wręcz dowód zaradności. Z kolei lekarze nie dostrzegają, że fikcyjne renty to większe obciążenia podatkowe dla wszystkich, także dla nich - mówi dr Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Z powodu dużej liczby rencistów i emerytów mamy wysokie tzw. sztywne wydatki bud-żetowe, co sprawia, że nie obniża się podatków. Politycy nie zgodzą się na to, bo żyją głównie z przekupywania własnego elektoratu, a renciści są bardzo ważną częścią tego elektoratu.
Milion rencistów rocznie
Przeciętna renta wypłacana przez ZUS w Polsce wynosi około 870 zł, czyli więcej niż zarabia 30 proc. pracujących. Tyle m. in. dostaje referentka ZUS w Krakowie z wykształceniem średnim czy intendentka w szkolnej stołówce w mieście poniżej 10 tys. mieszkańców. 865 zł (632 zł netto) otrzymuje lekarka dwóch specjalności z doktoratem, z 35-letnim stażem, zatrudniona na pół etatu w województwie małopolskim.
Skoro rentę można tak łatwo zdobyć, wielu ludziom nie opłaca się pracować. Żadnej ekipie rządzącej po 1989 r. nie udało się ograniczyć patologii w przyznawaniu rent, ale też umiarkowanie się starano (ZUS nie kontroluje na przykład orzeczników, więc ich decyzje są ostateczne). Za to każdy rząd wymieniał rencistów jako obiekt najwyższej troski, co wiązało się z waloryzacją świadczeń - mechaniczną, bo korzystali zarówno oszuści, jak i osoby rzeczywiście niezdolne do pracy.
- Rząd powinien walczyć o pieniądze bez sensu wydawane na renty, choćby z powodu zapaści finansów publicznych. Ale raczej tego nie zrobi, bo renciści to olbrzymi elektorat, którego żadna z liczących się sił politycznych nie chce i nie będzie ignorować - mówi prof. Stanisław Gomułka. Efekt jest taki, że co roku przybywa prawie milion rencistów. Gdyby wydatki na renty obniżyć tylko o dwa punkty procentowe, budżet zaoszczędziłby aż 14-15 mld zł.
Czy lekarze przyznajĄcy lewe renty powinni zwracaĆ wyŁudzone w ten sposób pieniĄdze? | |
---|---|
TAK | NIE |
ANDRZEJ SADOWSKI ekspert Centrum im. Adama Smitha Lekarze powinni ponosić odpowiedzialność materialną nie tylko za wypisywanie nieprawdziwych zaświadczeń, które służą potem do wyłudzania pieniędzy z ZUS, ale za wszystkie błędy, które popełniają. Ta grupa zawodowa jest postawiona ponad prawem, podobnie jak inne korporacje zawodowe. | ELŻBIETA RADZISZEWSKA poseł PO, członek komisji zdrowia Lekarze, którzy wypisują druki N-9, nie orzekają, czy pacjent może pracować czy nie. Jeśli więc dopuszczą się nieprawidłowości, powinni ponieść odpowiedzialność etyczną i zawodową. Co innego orzecznicy ZUS, w których gestii jest wydanie decyzji o przyznaniu renty. Oni powinni odpowiadać także materialnie. |
MARIAN FILAR profesor prawa na UMK w Toruniu Jeśli fałsz intelektualny służy stwierdzeniu nie istniejącego stanu rzeczy, to podmiot, który poniesie straty, może wystąpić do sądu z powództwem cywilnym wobec osoby, która tę szkodę spowodowała. I nie ma znaczenia, czy to jest lekarz, czy ktoś inny. Można też dochodzić odszkodowania w procesie karnym. | MAREK BALICKI były minister zdrowia Na pewno dochodzi tu do złamania prawa i etyki lekarskiej. Wszystko zależy od ogólnych regulacji - tak jak w wypadku fałszowania każdej innej dokumentacji. Tyle że nie ma szczególnych przepisów dotyczących lekarzy i chyba nie należy się ich spodziewać. |
Armia rencistów |
---|
Prawo do renty z tytułu niezdolności do pracy przysługuje osobie, która została uznana przez lekarza orzecznika za niezdolną do pracy i doszło do tego w okresie ubezpieczenia (np. zatrudnienia, pobierania zasiłków dla bezrobotnych, zasiłków z ubezpieczenia społecznego), ale nie później niż w ciągu 18 miesięcy po wygaśnięciu ubezpieczenia. Osoba taka powinna wcześniej pracować lub pobierać zasiłek: przez rok, jeśli nie ukończyła 20. roku życia, lub przez 5 lat - powyżej 30. roku życia. |
Więcej możesz przeczytać w 26/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.