Rządy płacą górnikom za spokój tak jak restauratorzy gangsterom
Znowu zapowiedzieli strajk górnicy. Znowu o to samo. Protestują przeciw zamykaniu kopalń i likwidacji miejsc pracy. Znowu rząd im ulegnie. Skoro bowiem górnicy obalili PZPR, mogą obalić i SLD, podobnie jak każdą inną partię, która przewija się lub kiedyś przewinie się przez polską scenę polityczną. Dlatego politycy boją się górników i opłacają się im, by nie przyjeżdżali do Warszawy i nie wybijali okien w lokalach partyjnych - pardon - rządowych. To trochę tak, jak restauratorzy płacą "za ochronę". W przeciwnym wypadku grozi im puszczenie lokalu z dymem.
Sól ziemi czarnej
Co się stanie, gdy rząd przeciwstawi się górnikom? Będą strajki. Polecą pewnie szyby w jakimś ministerstwie. A rządzące ugrupowania w najbliższych wyborach z kretesem przegrają na Śląsku. Czy istnieje jednak inne rozwiązanie niż likwidacja nierentownych kopalń? Nie ma. Im szybciej to uświadomimy górnikom, tym lepiej.
Na Śląsk od lat pielgrzymowali politycy znajdujący się w danym momencie w opozycji, mówiący górnikom, że są jak "sól ziemi czarnej" i tylko nieudolność rządzących sprawia, że nie powodzi im się jak za Gierka, a może nawet lepiej. Wmawiali ludziom, że wystarczy zmienić rządzących i będzie cudownie. Każdy lubi, gdy mu się prawi komplementy. I nie lubi, jak mu się każe zmieniać przyzwyczajenia, jak się od niego wymaga i oczekuje "nie wiadomo czego".
Zacznę więc też od komplementu. Dziękuję górnikom za obalenie komunizmu. Gdyby nie oni, musiałbym pisywać nie w Polsce i co innego. Z mojej wierszówki trudno jest jednak ciągle dokładać do nierentownych kopalń. Zwłaszcza że w kolejce czekają nauczyciele, kolejarze, lekarze, pielęgniarki, rolnicy i Bóg jeden wie kto jeszcze. Liczba złotówek, jakie rząd - nawet pod wodzą Leszka Millera i Marka Pola - może wyrwać kapitalistom, by dać górnikom, nauczycielom, lekarzom czy pielęgniarkom, nie jest nieograniczona. Więcej już nie da się wyciągnąć bez względu na to, co mówią niektórzy politycy. Chyba że znowu wprowadzimy komunizm. Wtedy przez rok lub dwa można będzie zabrać trochę więcej, ale po kilku latach komuniści znowu będą musieli zacząć strzelać do górników.
Poświęcić kompanię, żeby uratować armię
Podobno słowa potrafią ranić bardziej niż karabin. Chyba jednak lepiej strzelać słowem niż z karabinu. Ktoś więc musi powiedzieć górnikom, że każda złotówka więcej na górnictwo, to złotówka mniej na szkolnictwo. To także złotówka mniej na lecznictwo ważne dla ich schorowanych nierzadko rodziców i dla nich samych. Już nie ma komu więcej zabrać. Prawdziwy minister czy menedżer musi czasem się zachować jak generał na wojnie. Poświęcić kompanię, żeby uratować armię. Czasem trzeba zlikwidować oddział przedsiębiorstwa czy którąś jej fabrykę, by firma mogła przetrwać. Na Śląsku trzeba zamknąć niektóre kopalnie, żeby inne mogły funkcjonować. Dla zwalnianych z pracy górników może się znaleźć praca - w usługach, w handlu.
Thatcher, Thatcher!
Jak tlenu potrzebujemy zwiększenia tempa wzrostu gospodarczego. Tego nie uda się osiągnąć, jeśli potencjalni inwestorzy będą się bali, że jeśli postawią fabrykę i zatrudnią górników, to ci zaczną stawiać wygórowane żądania płacowe. Nie da się tego także osiągnąć przy wysokich podatkach, które mają płacić ci inwestorzy, aby rządzący mogli w nieskończoność dopłacać do nierentownych kopalń i gospodarstw rolnych. Górnicy domagają się wyższych odpraw, bo ich wysokość porównują do kosztów utrzymania. Te koszty biorą się przecież do pewnego stopnia także z wysokich podatków znajdujących się w cenach towarów i usług kupowanych przez górnicze rodziny, a płaconych po to, żeby... utrzymać nierentowne kopalnie i gospodarstwa rolne.
Koło się w ten sposób zamyka. Nikomu nie przyjdzie jednak do głowy, by je przerwać, żeby zamiast wyższych odpraw zacząć się domagać obniżenia podatków i wprowadzenia mechanizmów rynkowych, które spowodują spadek cen. Wtedy odprawy będą bardziej satysfakcjonujące. Brytyjskim górnikom powodzi się obecnie lepiej niż w latach siedemdziesiątych, podobnie jak całej brytyjskiej gospodarce. I nie zawdzięczają tego przywódcom związkowym, tylko, o zgrozo, Margaret Thatcher. Może by tak Gilowska...
Sól ziemi czarnej
Co się stanie, gdy rząd przeciwstawi się górnikom? Będą strajki. Polecą pewnie szyby w jakimś ministerstwie. A rządzące ugrupowania w najbliższych wyborach z kretesem przegrają na Śląsku. Czy istnieje jednak inne rozwiązanie niż likwidacja nierentownych kopalń? Nie ma. Im szybciej to uświadomimy górnikom, tym lepiej.
Na Śląsk od lat pielgrzymowali politycy znajdujący się w danym momencie w opozycji, mówiący górnikom, że są jak "sól ziemi czarnej" i tylko nieudolność rządzących sprawia, że nie powodzi im się jak za Gierka, a może nawet lepiej. Wmawiali ludziom, że wystarczy zmienić rządzących i będzie cudownie. Każdy lubi, gdy mu się prawi komplementy. I nie lubi, jak mu się każe zmieniać przyzwyczajenia, jak się od niego wymaga i oczekuje "nie wiadomo czego".
Zacznę więc też od komplementu. Dziękuję górnikom za obalenie komunizmu. Gdyby nie oni, musiałbym pisywać nie w Polsce i co innego. Z mojej wierszówki trudno jest jednak ciągle dokładać do nierentownych kopalń. Zwłaszcza że w kolejce czekają nauczyciele, kolejarze, lekarze, pielęgniarki, rolnicy i Bóg jeden wie kto jeszcze. Liczba złotówek, jakie rząd - nawet pod wodzą Leszka Millera i Marka Pola - może wyrwać kapitalistom, by dać górnikom, nauczycielom, lekarzom czy pielęgniarkom, nie jest nieograniczona. Więcej już nie da się wyciągnąć bez względu na to, co mówią niektórzy politycy. Chyba że znowu wprowadzimy komunizm. Wtedy przez rok lub dwa można będzie zabrać trochę więcej, ale po kilku latach komuniści znowu będą musieli zacząć strzelać do górników.
Poświęcić kompanię, żeby uratować armię
Podobno słowa potrafią ranić bardziej niż karabin. Chyba jednak lepiej strzelać słowem niż z karabinu. Ktoś więc musi powiedzieć górnikom, że każda złotówka więcej na górnictwo, to złotówka mniej na szkolnictwo. To także złotówka mniej na lecznictwo ważne dla ich schorowanych nierzadko rodziców i dla nich samych. Już nie ma komu więcej zabrać. Prawdziwy minister czy menedżer musi czasem się zachować jak generał na wojnie. Poświęcić kompanię, żeby uratować armię. Czasem trzeba zlikwidować oddział przedsiębiorstwa czy którąś jej fabrykę, by firma mogła przetrwać. Na Śląsku trzeba zamknąć niektóre kopalnie, żeby inne mogły funkcjonować. Dla zwalnianych z pracy górników może się znaleźć praca - w usługach, w handlu.
Thatcher, Thatcher!
Jak tlenu potrzebujemy zwiększenia tempa wzrostu gospodarczego. Tego nie uda się osiągnąć, jeśli potencjalni inwestorzy będą się bali, że jeśli postawią fabrykę i zatrudnią górników, to ci zaczną stawiać wygórowane żądania płacowe. Nie da się tego także osiągnąć przy wysokich podatkach, które mają płacić ci inwestorzy, aby rządzący mogli w nieskończoność dopłacać do nierentownych kopalń i gospodarstw rolnych. Górnicy domagają się wyższych odpraw, bo ich wysokość porównują do kosztów utrzymania. Te koszty biorą się przecież do pewnego stopnia także z wysokich podatków znajdujących się w cenach towarów i usług kupowanych przez górnicze rodziny, a płaconych po to, żeby... utrzymać nierentowne kopalnie i gospodarstwa rolne.
Koło się w ten sposób zamyka. Nikomu nie przyjdzie jednak do głowy, by je przerwać, żeby zamiast wyższych odpraw zacząć się domagać obniżenia podatków i wprowadzenia mechanizmów rynkowych, które spowodują spadek cen. Wtedy odprawy będą bardziej satysfakcjonujące. Brytyjskim górnikom powodzi się obecnie lepiej niż w latach siedemdziesiątych, podobnie jak całej brytyjskiej gospodarce. I nie zawdzięczają tego przywódcom związkowym, tylko, o zgrozo, Margaret Thatcher. Może by tak Gilowska...
Więcej możesz przeczytać w 36/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.