Roman Jagieliński (taki facet z dziwnymi wąsami, widać ze wsi) zapowiada stworzenie klubu parlamentarnego. Co prawda ludzie, którzy mają z nim ten klub utworzyć, zapowiadają, że go nie utworzą. No cóż, bidny Jagieliński myślał, że zostanie ministrem rolnictwa w rządzie Millera, ale nie został. Teraz roi mu się stworzenie klubu, ale go pewnie nie stworzy. To może wziąłby się do papieroplastyki?
Kto miałby iść do Jagielińskiego? Rozłamowcy z Samoobrony, ale oni właśnie nie chcą. Poza tym Jan Klimek ze Stronnictwa Demokratycznego (obecnie SLD). Ale nawet Klimek stwierdził, że jego decyzja "nie będzie pochopna i podjęta w najbliższym czasie". Poza tym Klimek stwierdził, że nie chce "uchodzić za człowieka niepoważnego i przechodzić z klubu do klubu". Człowieku, toż tysiące młodych ludzi robi tak w każdy piątkowy wieczór. Wyluzuj trochę.
Prezydent Aleksander Kwaśniewski nie bierze udziału w stłuczkach z żoną, bo ma ważniejsze sprawy na głowie. Ostatnio na przykład pojechał na Litwę, z tamtejszym prezydentem poparł papieża i opowiedział się za wprowadzeniem do konstytucji odniesienia do chrześcijaństwa. Jak tak dalej pójdzie, to Kwaśniewskiemu uda się zlikwidować odwieczny podział na to, co boskie i cesarskie.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego uspokoiŁa opinię publiczną oświadczeniem, że nie zamierza przeprosić niejakiego Kalwasa z NIK, zatrzymanego bardzo profesjonalnie przez kilka oddziałów agencji. Oważ stwierdziła, że było to "normalne rutynowe zatrzymanie, bez związku z polityką". I nawet byśmy uwierzyli, gdyby nie to, że szef agencji nazywa się Barcikowski. Jakoś, kurde, osobnikom o tym nazwisku kompletnie nie ufamy.
CzŁonkom SLD w organizacji kujawsko-pomorskiej źle się kojarzy słowo "weryfikacja", a z weryfikacją pojechali do tego regionu liderzy sojuszu. "To raczej odnowienie partii, a taki proces w formacjach socjaldemokratycznych na świecie przeprowadza się rokrocznie" - uspokajał szef regionu, niejaki Łuczak Krystian. U socjaldemokratów być może. Ale u komunistów kończy się to albo Kołymą, albo walką z odchyleniem prawicowym, albo wysyłaniem Żydów do Syjamu. Teraz mogą wystrzeliwać na Marsa, bo akurat jest blisko.
W Sejmie pytano premiera Millera, czy padł ofiarą prowokacji, kiedy mówił jakiś czas temu o związkach Platformy Obywatelskiej z "Pruszkowem". "Oświadczam, że nie padłem ofiarą żadnej prowokacji. Publikacji 'Życia Warszawy' nie otrzymałem od żadnych służb, przeczytałem ją w dostępnej na rynku gazecie. Umiem czytać i - co więcej - umiem to czynić samodzielnie" - zapewnił Miller. Lewica zawsze była dobra w walce z analfabetyzmem.
Rząd tak obniży podatki, że wszyscy zapłacimy więcej, tylko najbogatsi przedsiębiorcy zapłacą trochę mniej. Typowa zagrywka lewicy: chcą odwrócić nienawiść klasy robotniczej od rządu ku kapitalistom. Spryciarze.
Szalejący ostatnio dziennikarze wykryli, że szef warszawskiego SLD Jan Wieteska ma stałą przepustkę do MSWiA - nie bardzo wiadomo po jakie licho. Sądziliśmy, że działacz sojuszu wpada po prostu czasem do Janika na szybką setę (pardon, na ćwiartkę, o ile znamy ministra), ale nasze domysły okazały się bzdurne. Wieteska zapewnia, że jego przepustka uprawnia tylko do wjazdu na parking, ale nie do wizyt w budynku. Po prostu oszczędza na parkowaniu.
Seksualna retoryka Leszka Millera spowodowała, że działaczy SLD zaczęliśmy traktować jak niezłych zwyrodnialców. Ostatnio jednak premier wydaje się mniej jurny i bardziej sflaczały niż kiedyś. Jeżeli ma jakieś kłopoty, powinien pogadać z Wieteską. Ten bowiem w wywiadzie przepustkowym dla "Gazety Stołecznej" odkrył swoją tajemnicę: "To był automat przedłużający" - stwierdził. Panie Janie, gdzie to można kupić?
Wielka jest władza marszałka Sejmu. Marek Borowski wziął i wyrzucił do kosza ustawę o biopaliwach. Wszystko przez to, że jakaś pani z Sejmu źle coś zapisała, a senatorowie uparli się i nie chcieli tego zmienić. Ciekawe, czy marszałek jest na tyle wszechmocny, by sprawić, żeby ten Sejm przyjął choć jedną sensowną ustawę (albo chociaż seksowną). Panie marszałku, pan pokaże, co pan potrafi.
Kto miałby iść do Jagielińskiego? Rozłamowcy z Samoobrony, ale oni właśnie nie chcą. Poza tym Jan Klimek ze Stronnictwa Demokratycznego (obecnie SLD). Ale nawet Klimek stwierdził, że jego decyzja "nie będzie pochopna i podjęta w najbliższym czasie". Poza tym Klimek stwierdził, że nie chce "uchodzić za człowieka niepoważnego i przechodzić z klubu do klubu". Człowieku, toż tysiące młodych ludzi robi tak w każdy piątkowy wieczór. Wyluzuj trochę.
Prezydent Aleksander Kwaśniewski nie bierze udziału w stłuczkach z żoną, bo ma ważniejsze sprawy na głowie. Ostatnio na przykład pojechał na Litwę, z tamtejszym prezydentem poparł papieża i opowiedział się za wprowadzeniem do konstytucji odniesienia do chrześcijaństwa. Jak tak dalej pójdzie, to Kwaśniewskiemu uda się zlikwidować odwieczny podział na to, co boskie i cesarskie.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego uspokoiŁa opinię publiczną oświadczeniem, że nie zamierza przeprosić niejakiego Kalwasa z NIK, zatrzymanego bardzo profesjonalnie przez kilka oddziałów agencji. Oważ stwierdziła, że było to "normalne rutynowe zatrzymanie, bez związku z polityką". I nawet byśmy uwierzyli, gdyby nie to, że szef agencji nazywa się Barcikowski. Jakoś, kurde, osobnikom o tym nazwisku kompletnie nie ufamy.
CzŁonkom SLD w organizacji kujawsko-pomorskiej źle się kojarzy słowo "weryfikacja", a z weryfikacją pojechali do tego regionu liderzy sojuszu. "To raczej odnowienie partii, a taki proces w formacjach socjaldemokratycznych na świecie przeprowadza się rokrocznie" - uspokajał szef regionu, niejaki Łuczak Krystian. U socjaldemokratów być może. Ale u komunistów kończy się to albo Kołymą, albo walką z odchyleniem prawicowym, albo wysyłaniem Żydów do Syjamu. Teraz mogą wystrzeliwać na Marsa, bo akurat jest blisko.
W Sejmie pytano premiera Millera, czy padł ofiarą prowokacji, kiedy mówił jakiś czas temu o związkach Platformy Obywatelskiej z "Pruszkowem". "Oświadczam, że nie padłem ofiarą żadnej prowokacji. Publikacji 'Życia Warszawy' nie otrzymałem od żadnych służb, przeczytałem ją w dostępnej na rynku gazecie. Umiem czytać i - co więcej - umiem to czynić samodzielnie" - zapewnił Miller. Lewica zawsze była dobra w walce z analfabetyzmem.
Rząd tak obniży podatki, że wszyscy zapłacimy więcej, tylko najbogatsi przedsiębiorcy zapłacą trochę mniej. Typowa zagrywka lewicy: chcą odwrócić nienawiść klasy robotniczej od rządu ku kapitalistom. Spryciarze.
Szalejący ostatnio dziennikarze wykryli, że szef warszawskiego SLD Jan Wieteska ma stałą przepustkę do MSWiA - nie bardzo wiadomo po jakie licho. Sądziliśmy, że działacz sojuszu wpada po prostu czasem do Janika na szybką setę (pardon, na ćwiartkę, o ile znamy ministra), ale nasze domysły okazały się bzdurne. Wieteska zapewnia, że jego przepustka uprawnia tylko do wjazdu na parking, ale nie do wizyt w budynku. Po prostu oszczędza na parkowaniu.
Seksualna retoryka Leszka Millera spowodowała, że działaczy SLD zaczęliśmy traktować jak niezłych zwyrodnialców. Ostatnio jednak premier wydaje się mniej jurny i bardziej sflaczały niż kiedyś. Jeżeli ma jakieś kłopoty, powinien pogadać z Wieteską. Ten bowiem w wywiadzie przepustkowym dla "Gazety Stołecznej" odkrył swoją tajemnicę: "To był automat przedłużający" - stwierdził. Panie Janie, gdzie to można kupić?
Wielka jest władza marszałka Sejmu. Marek Borowski wziął i wyrzucił do kosza ustawę o biopaliwach. Wszystko przez to, że jakaś pani z Sejmu źle coś zapisała, a senatorowie uparli się i nie chcieli tego zmienić. Ciekawe, czy marszałek jest na tyle wszechmocny, by sprawić, żeby ten Sejm przyjął choć jedną sensowną ustawę (albo chociaż seksowną). Panie marszałku, pan pokaże, co pan potrafi.
Więcej możesz przeczytać w 36/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.