W targi sztuki erotycznej zamienił się tegoroczny festiwal w Salzburgu
Zaczęło się od awantury o Erektusa - fontannę w postaci sikającego chłopca z członkiem we wzwodzie, postawionej na reprezentacyjnym placu Salzburga. Ledwie go usunięto, odbyła się premiera "Uprowadzenia z Seraju", w którym bohaterowie Mozarta wychodzą przed kurtynę nago i całują w tyłek swojego oprawcę. W dodatku członkowie męskiego chóru ściągają spodnie. Vitellia w "Łaskawości Tytusa" przez dwie godziny ubierała się i rozbierała, namiętnie pieszcząc się z Sestem, także granym przez kobietę. Z kolei "Opowieści Hoffmanna" Offenbacha ozdobiła m.in. gejowska orgia. Książę Karol i jego przyjaciółka Camilla Parker-Bowles, którzy przybyli na inaugurację imprezy, nie spodziewali się, że otwierają festiwal sztuki erotycznej. Nawet skandale obyczajowe są jednak w Salzburgu przygotowane tak profesjonalnie, że nie sposób ich nie docenić.
Koncert helikopterowy
Latem Europa ma dwie stolice kulturalne: Salzburg i Edynburg. W Szkocji przez wiele tygodni króluje teatr, w austriackim mieście najważniejsza jest muzyka. Przez lipiec i sierpień odbywa się tu kilkadziesiąt przedstawień dramatycznych (rywalizują o Pióro Maxa Reinhardta, pomysłodawcy imprezy, którą zainaugurowano w latach 20.), ale najważniejsze są opery i koncerty. Imprezom muzycznym towarzyszą wystawy. Wielkim powodzeniem cieszyły się w tym roku kolorowe rzeźby Jeana Dubuffeta i zbiór grafik trzech mistrzów: Picassa, Dalego oraz Chagalla.
Największy tłok panował w malutkiej sali ekskluzywnego Arthotelu, w którym swoje zdjęcia prezentowała wdowa po Johnie Lennonie - Yoko Ono. Sławna Japonka okazała się równie kiepskim fotografem jak piosenkarką. Sepiowane portrety Yoko i jej modeli mógłby wykonać każdy, ale magia nazwiska robi swoje. Snobistyczna publiczność lubi wiedzieć, za co płaci, i dlatego pojawili się też Placido Domingo i primadonna Angela Gheorghiu. Niespodziewanie cały splendor skradły im cztery helikoptery, uświetniające otwarcie nowego hangaru na lotnisku. Futurystyczna szklana hala została oddana do użytku przy dźwiękach "Kwartetu helikopterowego" papieża awangardy Karlheinza Stockhausena. W utworze tym kwartetowi smyczkowemu towarzyszy warkot śmigłowców.
Stopniem dziwactwa zbliżyły się do koncertu Stockhausena dwa inne - na jednym wykonano dzieła Aleksandra Skriabina, zgodnie z intencją kompozytora przy barwnym ekranie, na którym wyświetlano kolory odpowiadające kolejnym dźwiękom. Z kolei w ramach "Satiemanii" przez 12 godzin grano dzieła ekscentrycznego Erika Satiego, autora "Trzech utworów w formie gruszki na fortepian". Teatralną nagrodę Pióro Reinhardta (z czekiem na 10 tys. euro) zdobył 38-letni Arvis Hermanis z Łotwy za reżyserię "Rewizora" Gogola. Fala ze Wschodu objawiła się jednak dopiero w operze.
Donna Anna
- Występ na festiwalu w Salzburgu nobilituje i cieszę się, że właśnie tu odbywa się promocja mojej pierwszej płyty - mówi "Wprost" Anna Nietriebko, najmodniejsza młoda gwiazda tego sezonu, wyróżniająca się nie tylko świetnym głosem, ale i urodą. Rosjance się udało. Została szybko zauważona w rodzinnym Petersburgu. Jeszcze kilka lat temu zmywała podłogi w tamtejszym Teatrze Maryjskim, by móc co wieczór za darmo oglądać przedstawienia. Sopran koloraturowy pięknej Anny znany jest już od Londynu po San Francisco, a festiwalowe występy w "Don Giovannim" Mozarta uznano za sensacyjne. Przy pomruku zachwytu męskiej części widowni Nietriebko pojawiła się jako Donna Anna w halce i na wysokich obcasach. - Nie udało mi się w Salzburgu spokojnie zrobić zakupów, bo moje zdjęcie wisi niemal w każdej witrynie - mówi Nietriebko, oblegana przez wielbicieli. Obok Rosjanki najbardziej podobały się Vesselina Kasarova z Bułgarii, Litwinka Elina Garanca i Słowaczka Lubica Vargicová. Wszystkie młode, ponętne i obdarzone wspaniałymi głosami, są już artystkami XXI wieku. U nas takich po prostu nie ma i dlatego honoru polskich śpiewaczek broni Teresa Żylis-Gara, występująca w Salzburgu w latach 1968-1978.
Byle do jubileuszu
Tegoroczne upały dały się we znaki wszystkim, bo trzy festiwalowe teatry nie mają klimatyzacji. Na szczęście jeden z nich - Kleines Festspielhaus - będzie wkrótce remontowany. Zostanie otwarty w 2006 r. jako Dom Mozarta. Wnętrze przypominające szpetną szafę z orzechowego drewna zmieni się w luksusowy teatr ze szkła w szkarłacie i bieli.
Za trzy lata przypada 250. rocznica urodzin cudownego dziecka z Salzburga i z tej okazji na festiwalu zostaną pokazane wszystkie jego opery
- m.in. w odkrywczych inscenizacjach Martina Kuseja. Tym samym przełamany zostanie wreszcie monopol Warszawskiej Opery Kameralnej na pokazywanie dzieł wszystkich Mozarta. I dobrze, bo brzydkie i słabo zaśpiewane nie przedstawiają żadnej wartości poza tym, że można je obejrzeć w komplecie. Ale po co nam lepsze, skoro Warszawa nie Salzburg, a Polacy nie Austriacy i wciąż prezentują pierwszy stopień umuzykalnienia: rozróżniają tylko, czy się gra, czy nie.
Koncert helikopterowy
Latem Europa ma dwie stolice kulturalne: Salzburg i Edynburg. W Szkocji przez wiele tygodni króluje teatr, w austriackim mieście najważniejsza jest muzyka. Przez lipiec i sierpień odbywa się tu kilkadziesiąt przedstawień dramatycznych (rywalizują o Pióro Maxa Reinhardta, pomysłodawcy imprezy, którą zainaugurowano w latach 20.), ale najważniejsze są opery i koncerty. Imprezom muzycznym towarzyszą wystawy. Wielkim powodzeniem cieszyły się w tym roku kolorowe rzeźby Jeana Dubuffeta i zbiór grafik trzech mistrzów: Picassa, Dalego oraz Chagalla.
Największy tłok panował w malutkiej sali ekskluzywnego Arthotelu, w którym swoje zdjęcia prezentowała wdowa po Johnie Lennonie - Yoko Ono. Sławna Japonka okazała się równie kiepskim fotografem jak piosenkarką. Sepiowane portrety Yoko i jej modeli mógłby wykonać każdy, ale magia nazwiska robi swoje. Snobistyczna publiczność lubi wiedzieć, za co płaci, i dlatego pojawili się też Placido Domingo i primadonna Angela Gheorghiu. Niespodziewanie cały splendor skradły im cztery helikoptery, uświetniające otwarcie nowego hangaru na lotnisku. Futurystyczna szklana hala została oddana do użytku przy dźwiękach "Kwartetu helikopterowego" papieża awangardy Karlheinza Stockhausena. W utworze tym kwartetowi smyczkowemu towarzyszy warkot śmigłowców.
Stopniem dziwactwa zbliżyły się do koncertu Stockhausena dwa inne - na jednym wykonano dzieła Aleksandra Skriabina, zgodnie z intencją kompozytora przy barwnym ekranie, na którym wyświetlano kolory odpowiadające kolejnym dźwiękom. Z kolei w ramach "Satiemanii" przez 12 godzin grano dzieła ekscentrycznego Erika Satiego, autora "Trzech utworów w formie gruszki na fortepian". Teatralną nagrodę Pióro Reinhardta (z czekiem na 10 tys. euro) zdobył 38-letni Arvis Hermanis z Łotwy za reżyserię "Rewizora" Gogola. Fala ze Wschodu objawiła się jednak dopiero w operze.
Donna Anna
- Występ na festiwalu w Salzburgu nobilituje i cieszę się, że właśnie tu odbywa się promocja mojej pierwszej płyty - mówi "Wprost" Anna Nietriebko, najmodniejsza młoda gwiazda tego sezonu, wyróżniająca się nie tylko świetnym głosem, ale i urodą. Rosjance się udało. Została szybko zauważona w rodzinnym Petersburgu. Jeszcze kilka lat temu zmywała podłogi w tamtejszym Teatrze Maryjskim, by móc co wieczór za darmo oglądać przedstawienia. Sopran koloraturowy pięknej Anny znany jest już od Londynu po San Francisco, a festiwalowe występy w "Don Giovannim" Mozarta uznano za sensacyjne. Przy pomruku zachwytu męskiej części widowni Nietriebko pojawiła się jako Donna Anna w halce i na wysokich obcasach. - Nie udało mi się w Salzburgu spokojnie zrobić zakupów, bo moje zdjęcie wisi niemal w każdej witrynie - mówi Nietriebko, oblegana przez wielbicieli. Obok Rosjanki najbardziej podobały się Vesselina Kasarova z Bułgarii, Litwinka Elina Garanca i Słowaczka Lubica Vargicová. Wszystkie młode, ponętne i obdarzone wspaniałymi głosami, są już artystkami XXI wieku. U nas takich po prostu nie ma i dlatego honoru polskich śpiewaczek broni Teresa Żylis-Gara, występująca w Salzburgu w latach 1968-1978.
Byle do jubileuszu
Tegoroczne upały dały się we znaki wszystkim, bo trzy festiwalowe teatry nie mają klimatyzacji. Na szczęście jeden z nich - Kleines Festspielhaus - będzie wkrótce remontowany. Zostanie otwarty w 2006 r. jako Dom Mozarta. Wnętrze przypominające szpetną szafę z orzechowego drewna zmieni się w luksusowy teatr ze szkła w szkarłacie i bieli.
Za trzy lata przypada 250. rocznica urodzin cudownego dziecka z Salzburga i z tej okazji na festiwalu zostaną pokazane wszystkie jego opery
- m.in. w odkrywczych inscenizacjach Martina Kuseja. Tym samym przełamany zostanie wreszcie monopol Warszawskiej Opery Kameralnej na pokazywanie dzieł wszystkich Mozarta. I dobrze, bo brzydkie i słabo zaśpiewane nie przedstawiają żadnej wartości poza tym, że można je obejrzeć w komplecie. Ale po co nam lepsze, skoro Warszawa nie Salzburg, a Polacy nie Austriacy i wciąż prezentują pierwszy stopień umuzykalnienia: rozróżniają tylko, czy się gra, czy nie.
Więcej możesz przeczytać w 36/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.