Monopolotelewizje kablowe nas łupią!
"Całe miasto kabluje" - brzmi hasło reklamowe jednego z warszawskich operatorów. I rzeczywiście. Liczba skarg składanych na telewizje kablowe do Federacji Konsumentów w ostatnim roku wzrosła dwukrotnie. Przynajmniej jedna trzecia z 1,1 mld zł, które w formie opłat pobierają co roku operatorzy telewizji kablowych, to haracz ściągany przez monopolistów. W Warszawie, Krakowie, Gdyni i innych większych miastach firmy podzieliły rynek, by nie wchodzić sobie w drogę. Sytuację można uzdrowić tylko w jeden sposób - zmienić prawo tak, by obecni monopoliści musieli udostępniać konkurencji łącza po cenie kosztów.
Dekodowanie klientów
Prym w obdzieraniu klientów ze skóry wiedzie Aster City. W styczniu 2003 r. pakiet Antena kosztował 39 zł, w lipcu już 74,99 zł. - Ceny naszych usług są podobne jak u konkurencji - uważa Janusz Arciszewski, prezes zarządu Aster City. Nie przekonuje to Zygmunta Kołodziejczyka, mieszkańca SM Bródno w Warszawie, który wykupił abonament na zestaw Basic. W lipcu dostał rachunek na 47,99 zł. Pod koniec miesiąca przyszło pismo z podwyżką do 50,55 zł. Rachunek z sierpnia opiewał już na 52,99 zł. - Nasze ceny nie wynikają z tego, że nie mamy konkurencji - są nią przecież inni operatorzy telewizji kablowych oraz platformy cyfrowe - przekonuje Arciszewski. Sąd Najwyższy jest innego zdania. 24 czerwca 2003 r. stwierdził, że telewizje cyfrowe i satelitarne są wyraźnie droższe od "kablówek", a zatem nie walczą o tego samego klienta. Dodał także, że rynkiem operatorów są poszczególne osiedla i spółdzielnie mieszkaniowe. Tam klienci są skazani na jednego operatora.
Firmie nie wystarczają należne opłaty, ściąga także wyimaginowane. Mirosław Olszta, mieszkaniec warszawskiej SM im. gen. Sowińskiego, w 2000 r. zdecydował się na korzystanie w promocji z płatnej telewizji HBO, przekonany przez akwizytora Aster City. Po trzech miesiącach odwiózł dekoder i wziął pokwitowanie. W 2002 r. otrzymał pismo z Aster City z żądaniem zwrotu dekodera i zapłacenia kary 1000 zł wraz z odsetkami ustawowymi za dwa lata. Olszta zadzwonił do firmy z informacją, że oddał już dekoder i ma pokwitowanie. Ciekawe, ilu klientów Aster City zdążyło przez dwa lata wyrzucić odpowiednie potwierdzenie?
Sto złotych za nic
Na stołecznym monopoliście wzorują się firmy z całej Polski. Sieć telewizyjna UPC (milion klientów) zaoferowała abonentom poszerzenie oferty dostępnych programów. Koszt operacji wyceniła na 99 zł. W ramach promocji obniżała tę cenę, podkreślając, jak wiele można dzięki temu zaoszczędzić. Sprawę zbadał UOKiK. Okazało się, że w związku ze zwiększeniem liczby programów firma nie poniosła żadnych kosztów. Prezes UOKiK zagroził spółce, że skieruje sprawę do sądu antymonopolowego. W efekcie UPC obniżyła cenę do 1 zł.
W Lublinie UPC przejęła sieć Polska Telewizja Kablowa. W Spółdzielni Mieszkaniowej Czuby klienci płacili za programy telewizji publicznej 2,20 zł miesięcznie, podpisali umowy na 20 lat, a cena mogła wzrosnąć tylko wtedy, jeśli się zmieni kurs dolara. UPC wprowadziła do pakietu TVN i Polsat (za które nic nie płaci), podwyższyła opłatę do 6 zł (czyli o 170 proc.!) i zażądała od mieszkańców podpisania nowych umów. Nieposłusznym odcinano połączenie.
SpóŁdzielnie dorzucają swoje trzy grosze
Lokalne monopole operatorów kablowych zawyżają ceny o połowę - wynika z badań Consumers Research w USA. Jeden program w abonamencie monopolisty kosztuje w USA 55 centów. Tam gdzie o klientów stara się więcej niż jedna firma, cena nie przekracza 37 centów. Podobny mechanizm można zaobserwować w nielicznych oazach konkurencji w Polsce. Polska Telewizja Kablowa (obecnie UPC) pobierała w dzielnicach Gdańska, w których była monopolistą, 34,95 zł miesięcznie. Tam gdzie działał także Szel-Sat, tylko 17,49 zł.
To, że firmy oferujące telewizję kablową pobierają haracz, jest skutkiem zaniedbań i niefrasobliwości państwa. Nie stworzono warunków do uczciwej konkurencji. Urzędnicy mieli prawo do uznaniowego decydowania o liczbie operatorów w poszczególnych miejscowościach. Swoje trzy grosze dorzuciły spółdzielnie mieszkaniowe. Zarządy bezprawnie podpisywały umowy na wyłączność z jedną telewizją kablową, pozwalając rosnąć monopolistom w siłę. - Nowym firmom trudno byłoby teraz wygrać z potentatami - uważa Andrzej Piotrowski, ekspert ds. telekomunikacji z Centrum im. Adama Smitha. Z największymi kosztami wiąże się okablowanie. To, które istnieje, jest własnością operatorów telewizji kablowych, a oni nie mają obowiązku go udostępniać. Jest tylko jeden sposób, by skończyć z pobieraniem haraczu. - Prawo powinno zmuszać kablówki do dzierżawienia infrastruktury po cenie kosztów - proponuje Piotrowski. W podobny sposób na świecie walczy się z monopolami między innymi na rynku telekomunikacyjnym i energetycznym. Gdy Polacy dostaną prawo wyboru, wystawią kablówkom słony rachunek - przeniosą się do tańszej konkurencji.
Dekodowanie klientów
Prym w obdzieraniu klientów ze skóry wiedzie Aster City. W styczniu 2003 r. pakiet Antena kosztował 39 zł, w lipcu już 74,99 zł. - Ceny naszych usług są podobne jak u konkurencji - uważa Janusz Arciszewski, prezes zarządu Aster City. Nie przekonuje to Zygmunta Kołodziejczyka, mieszkańca SM Bródno w Warszawie, który wykupił abonament na zestaw Basic. W lipcu dostał rachunek na 47,99 zł. Pod koniec miesiąca przyszło pismo z podwyżką do 50,55 zł. Rachunek z sierpnia opiewał już na 52,99 zł. - Nasze ceny nie wynikają z tego, że nie mamy konkurencji - są nią przecież inni operatorzy telewizji kablowych oraz platformy cyfrowe - przekonuje Arciszewski. Sąd Najwyższy jest innego zdania. 24 czerwca 2003 r. stwierdził, że telewizje cyfrowe i satelitarne są wyraźnie droższe od "kablówek", a zatem nie walczą o tego samego klienta. Dodał także, że rynkiem operatorów są poszczególne osiedla i spółdzielnie mieszkaniowe. Tam klienci są skazani na jednego operatora.
Firmie nie wystarczają należne opłaty, ściąga także wyimaginowane. Mirosław Olszta, mieszkaniec warszawskiej SM im. gen. Sowińskiego, w 2000 r. zdecydował się na korzystanie w promocji z płatnej telewizji HBO, przekonany przez akwizytora Aster City. Po trzech miesiącach odwiózł dekoder i wziął pokwitowanie. W 2002 r. otrzymał pismo z Aster City z żądaniem zwrotu dekodera i zapłacenia kary 1000 zł wraz z odsetkami ustawowymi za dwa lata. Olszta zadzwonił do firmy z informacją, że oddał już dekoder i ma pokwitowanie. Ciekawe, ilu klientów Aster City zdążyło przez dwa lata wyrzucić odpowiednie potwierdzenie?
Sto złotych za nic
Na stołecznym monopoliście wzorują się firmy z całej Polski. Sieć telewizyjna UPC (milion klientów) zaoferowała abonentom poszerzenie oferty dostępnych programów. Koszt operacji wyceniła na 99 zł. W ramach promocji obniżała tę cenę, podkreślając, jak wiele można dzięki temu zaoszczędzić. Sprawę zbadał UOKiK. Okazało się, że w związku ze zwiększeniem liczby programów firma nie poniosła żadnych kosztów. Prezes UOKiK zagroził spółce, że skieruje sprawę do sądu antymonopolowego. W efekcie UPC obniżyła cenę do 1 zł.
W Lublinie UPC przejęła sieć Polska Telewizja Kablowa. W Spółdzielni Mieszkaniowej Czuby klienci płacili za programy telewizji publicznej 2,20 zł miesięcznie, podpisali umowy na 20 lat, a cena mogła wzrosnąć tylko wtedy, jeśli się zmieni kurs dolara. UPC wprowadziła do pakietu TVN i Polsat (za które nic nie płaci), podwyższyła opłatę do 6 zł (czyli o 170 proc.!) i zażądała od mieszkańców podpisania nowych umów. Nieposłusznym odcinano połączenie.
SpóŁdzielnie dorzucają swoje trzy grosze
Lokalne monopole operatorów kablowych zawyżają ceny o połowę - wynika z badań Consumers Research w USA. Jeden program w abonamencie monopolisty kosztuje w USA 55 centów. Tam gdzie o klientów stara się więcej niż jedna firma, cena nie przekracza 37 centów. Podobny mechanizm można zaobserwować w nielicznych oazach konkurencji w Polsce. Polska Telewizja Kablowa (obecnie UPC) pobierała w dzielnicach Gdańska, w których była monopolistą, 34,95 zł miesięcznie. Tam gdzie działał także Szel-Sat, tylko 17,49 zł.
To, że firmy oferujące telewizję kablową pobierają haracz, jest skutkiem zaniedbań i niefrasobliwości państwa. Nie stworzono warunków do uczciwej konkurencji. Urzędnicy mieli prawo do uznaniowego decydowania o liczbie operatorów w poszczególnych miejscowościach. Swoje trzy grosze dorzuciły spółdzielnie mieszkaniowe. Zarządy bezprawnie podpisywały umowy na wyłączność z jedną telewizją kablową, pozwalając rosnąć monopolistom w siłę. - Nowym firmom trudno byłoby teraz wygrać z potentatami - uważa Andrzej Piotrowski, ekspert ds. telekomunikacji z Centrum im. Adama Smitha. Z największymi kosztami wiąże się okablowanie. To, które istnieje, jest własnością operatorów telewizji kablowych, a oni nie mają obowiązku go udostępniać. Jest tylko jeden sposób, by skończyć z pobieraniem haraczu. - Prawo powinno zmuszać kablówki do dzierżawienia infrastruktury po cenie kosztów - proponuje Piotrowski. W podobny sposób na świecie walczy się z monopolami między innymi na rynku telekomunikacyjnym i energetycznym. Gdy Polacy dostaną prawo wyboru, wystawią kablówkom słony rachunek - przeniosą się do tańszej konkurencji.
Więcej możesz przeczytać w 39/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.