Bez żadnych zobowiązań ze strony Niemiec polski rząd zgodzi się w tym tygodniu oddać zbiory Pruskiej Biblioteki Państwowej, tzw. Berlinkę - liczącą dziesiątki tysięcy książek z XVIII, XIX i XX wieku oraz setki tysięcy manuskryptów niemieckich pisarzy, poetów, polityków i kompozytorów. Zobowiążemy się do przekazania Niemcom Berlinki w zamian za mglistą obietnicę poparcia naszego stanowiska w kwestii traktatu z Nicei. Jak dowiedzieliśmy się w naszym MSZ, strona polska zobowiąże się oddać Berlinkę podczas spotkania premiera Leszka Millera i kanclerza Gerharda Schrödera, które w tym tygodniu odbywa się w Gelsenkirchen w Nadrenii Północnej-Westfalii. Jeśli zwrócimy Berlinkę w zamian za poparcie Niemiec podczas październikowej konferencji w Rzymie dotyczącej systemu głosowania w Unii Europejskiej, bezpowrotnie stracimy szansę odzyskania zagrabionych podczas wojny polskich dóbr kultury. Tymczasem wartości Berlinki nie da się porównać z wartością nawet części tych dzieł.
Dyplomatyczne samobójstwo
Pytani przez nas prawnicy nie mają wątpliwości, że jeśli oddamy Berlinkę, pożegnamy się z naszymi zabytkami bezprawnie przetrzymywanymi w Niemczech. Jak zauważa prof. Jan Sandorski z Katedry Prawa Międzynarodowego Publicznego UAM w Poznaniu, w sprawach zwrotu dóbr kultury na szali negocjacyjnej powinny być stawiane jedynie kwestie zabytków, a nie polityki.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych oficjalnie zaprzecza, że Berlinka będzie w Gelsenkirchen przedmiotem handlu. - Odzyskanie polskich dóbr kultury jest tak ważną sprawą, że nie ma tu miejsca na pochopne decyzje czy zwyczajne targi. Na pewno nie będzie poruszana kwestia prostej wymiany Berlinki za poparcie nas przez Niemcy w kwestii nicejskiej - zapewnia Ryszard Wojtal z Departamentu Europy MSZ. Skoro nie będzie "prostej wymiany", to znaczy, że będzie nieprosta?
Naciski na Polskę, czynione głównie kanałami dyplomatycznymi i poprzez publiczne dyskusje na ten temat, trwają już od kilku lat. Jednocześnie torpedowane są, a raczej przemilczane, polskie starania o zwrot naszych dóbr. To ostatnie przychodzi tym łatwiej, że w niemieckim społeczeństwie wiedza na temat zbrodni dokonanych na Polsce i jej kulturze jest niemal zerowa. Na przykład w oficjalnym raporcie rządu RFN z 1997 r. liczba zniszczonych zabytkowych obiektów ruchomych w naszym kraju wynosi zaledwie 35 tys., chociaż w rzeczywistości tylko liczba obrazów przekracza 60 tys. - Minimalizowanie strat Polski służy udowodnieniu, że są one porównywalne - czy wręcz takie same - do szkód poczynionych na ziemiach zajętych przez Polskę wskutek traktatu w Poczdamie. Służy to też tezie, że bezzasadne jest, czy też będzie w przyszłości, dochodzenie przez polskie władze odszkodowań z tego tytułu - tłumaczy prof. Jan Pruszyński, znawca prawa międzynarodowego z Polskiej Akademii Nauk.
Kompromis polityczny, czyli rejterada
Przygotowywany handel Berlinką to nie pierwszy nasz błąd dyplomatyczny w tej sprawie. Przed dwoma laty prezydent Aleksander Kwaśniewski zapowiedział "gotowość do zwrotu zasobów pruskiej biblioteki", co wywołało ostry spór z władzami Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie przechowywana jest Berlinka, a jednocześnie spowodowało usztywnienie stanowiska Niemców. Prof. Jan Pruszyński w swej dwutomowej pracy "Dziedzictwo kultury polskiej" określa stanowisko polskiego MSZ jako "chwiejne". Gani także Centrum Stosunków Międzynarodowych, finansowane ze środków niemieckich (jego prezesem jest Janusz Reiter, były ambasador RP w Niemczech), które w jednym ze swoich dezyderatów poucza polski rząd, aby "ze względu na delikatność materii pójść na pewne kompromisy polityczne".
W sukurs Niemcom przyszła Grupa Kopernika utworzona w 1999 r. przez intelektualistów z Niemiec i Polski (m.in. dziennikarza Klausa Bachmanna, dyrektora Niemieckiego Instytutu Polskiego w Darmstadt Dietera Bingena, publicystę "Polityki" Adama Krzemińskiego, prezesa szczecińskiego Instytutu Niemiec i Europy Północnej Kazimierza Wóycickiego). W 2000 r. grupa ogłosiła memorandum nawołujące do tego, aby będącą własnością państwa polskiego Berlinkę przejęła Pruska Fundacja Kulturalna w stolicy Niemiec.
Berlinka za złudzenia
Według opracowań historyków sztuki, polskie straty wojenne w kulturze wynoszą od 10 mld dolarów do 30 mld dolarów i przewyższają szkody jakiegokolwiek innego okupowanego kraju. Jedynie dzięki zachodnim aliantom Polska odzyskała tuż po wojnie około 34 tys. zabytków, które były przechowywane w tzw. Collecting Points w strefach okupacyjnych. Od byłej NRD próbowaliśmy w 1953 r. wytargować kilkaset dzieł sztuki: w geście dobrej woli rząd PRL przekazał wschodnim Niemcom ponad sto obrazów z poniemieckich, śląskich kolekcji. W zamian otrzymaliśmy mikroskop elektronowy.
Warto przypomnieć, że w grabieniu dóbr polskiej kultury uczestniczyły elity kulturalne i naukowe Niemiec. Na liście grabieżców znajdujemy m.in. profesorów Heinricha Harmjanza, Paula Carstensa, Dagoberta Freya i Hansa Schleifa. To oni wytypowali najwartościowsze zabytki polskie do zniszczenia, gdyż - jak mawiał Joseph Goebbels - "naród, któremu odbierze się kulturę, przestanie być wkrótce narodem". - Dlaczego nie uzależnić oddania pruskiego księgozbioru od gestu władz RFN, czyli przekazania Polsce zbiorów publicznych dzieł sztuki i zabytków, które przynajmniej w części rekompensowałyby straty i wyrównały zniszczenia dokonane przez III Rzeszę? Zasobność niemieckich muzeów pozwala przecież na tego typu zastępczą restytucję - mówi prof. Jan Pruszyński. Polski rząd ma, niestety, inne plany - chce przehandlować Berlinkę za złudzenia.
Pruska Biblioteka PaŃstwowa |
---|
Preußische Stastsbibliothek (Pruska Biblioteka Państwowa) liczy dziesiątki tysięcy książek z XVIII, XIX i XX wieku, setki tysięcy manuskryptów niemieckich pisarzy, poetów, polityków i kompozytorów: Bacha, Mozarta, Beethovena, Schumanna, Goethego, Schillera, Herdera, Aleksandra von Humboldta i Hoffmanna von Fallerslebena (autora tekstu niemieckiego hymnu). Na początku 1945 r., w obawie przed zniszczeniem w czasie bombardowań Berlina, zbiory PBP Niemcy wywieźli na Śląsk i tu już zostały. W świetle prawa międzynarodowego Berlinka jest tzw. dobrem opuszczonym i jako takie przeszła na własność państwa polskiego. Historycy sztuki i prawnicy nie mają wątpliwości, że Berlinka jest przykładem dóbr spełniających wszelkie warunki restytucji zastępczej, co oznacza, że może być wymieniona na dobra zagarnięte przez Niemców. |
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.