Na nowej granicy Europy. Wprost i The Times
Wielu Bałtów wierzy, że naziści byli wyzwolicielami, a kolaboranci i mordercy Żydów patriotami
Jak bardzo przez lata komunizmu oddaliły się od siebie państwa pękniętego kontynentu? W przededniu rozszerzenia Unii Europejskiej Piotr Cywiński z "Wprost" i Roger Boyes z "The Times" wyruszyli na trasę od Tallina do Warny, przez rosyjski Kaliningrad, Estonię, Łotwę, Litwę, Białoruś, Ukrainę, Rumunię, Mołdawię i Bułgarię - wzdłuż nowej granicy Europy. Poniżej czwarty z ich reportaży.
Unia to bandycki związek bogatych rabusiów! Liczyliśmy, że Polacy zagłosują inaczej. Niestety... - Aivars Garda odwraca głowę jakby z obrzydzeniem. Wierzy, że "mądrzy Łotysze odrzucą członkostwo w UE", i zapewnia: - Z nami nie pójdzie tak łatwo.
Na domu przy Lubanas iela 6 w Rydze nie ma żadnego szyldu. - Kto chce, ten trafi - mówi Garda. Twórca głośnej ultranacjonalistycznej organizacji - Łotewskiego Frontu Narodowego - nie chce, by zwracano uwagę na jego biuro. - Już nam bombę podłożyli, mamy telefony z pogróżkami, wielu by chciało, żebyśmy nie istnieli. A my istniejemy - śmieje się. - Ceni pan Hitlera - zagadujemy, rzucając okiem na "Mein Kampf" stojącą na regale obok książki "Łotwa bez homoseksualistów" i dzieł Nostradamusa. - Nie, bo on chciał panować nad światem - odpowiada, udzielając nam osobliwej lekcji historii.
Łotwa dla Łotyszy!
- Tak, łotewscy żołnierze w niemieckich mundurach byli patriotami, bo walczyli o niepodległość. Tak, Łotysze z Waffen SS są bohaterami - odpowiada zdecydowanie na nasze pytania. - Nie, ze zbrodniami na Żydach to nie tak: wtedy nie było państwa łotewskiego, więc nie można obwiniać narodu za coś, czego nie zrobił. Naród Izraela też nie bierze na siebie winy za czyny Żydów z NKWD czy KGB - wyłuszcza Garda. Szef frontowców "generalnie nie popiera żadnych mordów": - Równie negatywnie oceniam Holocaust dokonany przez Niemców czy zbrodnie Rosjan na Polakach w Katyniu i gdzie indziej. Zresztą formalnie nikt łotewskich esesmanów o żadną zbrodnię nie oskarżył i nie orzekł winy - kończy.
Łotewski Front Narodowy to "ruch społeczny popierany niemal przez wszystkich Łotyszy" - twierdzi jego 35-letni lider. Łotwa będzie Łotwą dopiero wtedy, gdy zostaną wysiedleni "wszyscy okupanci od 1941 do 1991 r., ich rodziny i potomstwo". Dziś "tonie w powodzi Rosjan". Co to znaczy, unia przekona się, gdy staną się jej obywatelami. Gdyby Bruksela była mądra, pomogłaby zbudować dla nich osiedla w Rosji. - Każdy naród ma prawo walczyć o swoją tożsamość. Jeśli nie można metodami pokojowymi, trzeba sięgnąć po inne - grozi.
Retoryka Gardy jest porażająca. - Jeśli chce się rozprawiać o polityce, trzeba najpierw wyjaśnić sobie pojęcie terroryzmu - poucza. Czy powstańcy warszawscy byli terrorystami? - Dla nich też byliście "polnische Banditen" - mówi. - Dziś Polacy sami stali się okupantami w Iraku, u boku Amerykanów i Anglików. Garda i jego dwustuosobowa kadra odrzucają przystąpienie do unii i nie ustaną w walce o Łotwę dla Łotyszy. - Do unii chce wstąpić tylko 15 proc. Łotyszy. Razem z okupantami żyje na Łotwie 2,4 mln ludzi. Nas, Łotyszy, jest 1,3 mln, z czego 400 tys. to nie pytani o zdanie renciści, a 700 tys. - mieszkańcy wsi - wylicza. Unię popiera jedynie reszta: urzędnicy aparatu władzy liczący na lepsze stanowiska i część ogłupionej młodzieży. - Dziś jeszcze rządzący nas ignorują, ale zobaczycie jutro...
W czarnych uniformach do unii?
"Lepiej siedzieć z Rosjanami przy stole, niż pozwolić im w kuchni doprawiać zupę" - mawiał Winston Churchill. Prof. Mavrik Vulfson, ekspert w dziedzinie polityki międzynarodowej, wie, czego się można po nich spodziewać. I po Niemcach też. Jest łotewskim Żydem. Życiorys profesora jest pogmatwany jak losy Łotyszy. Uczył się w niemieckiej szkole, służył w Armii Czerwonej, był deputowanym Rady Najwyższej ZSRR, orędownikiem wolnej Łotwy, potem jej parlamentarzystą i ambasadorem. Jedni nazwali go sowietofilem, drudzy - "tym, który całuje Niemców". Dziś Vulfson jest na emeryturze. Odnajdujemy go na daczy w Gaui. Między herbatą z termosu i ogórkami profesor wykłada: - Problem Łotyszy, Litwinów i Estończyków polega na tym, że ciągle musieli wybierać mniejsze zło. On sam "ma wiele zrozumienia dla Niemców, narodu wielkiej kultury, który pchnęła do okrucieństwa hitlerowska ideologia", tak samo jak dla Łotyszy walczących w szeregach SS. - Oni też mają swoje racje. Vulfson wie, bo nieraz rozmawiał o tym z "zaprzyjaźnionym esesmanem Nikolajsem Romanovskisem".
Tematem naszej rozmowy jest patriotyzm po łotewsku. Do niedawna hitlerowscy weterani z dumą paradowali w swych czarnych uniformach ulicami Rygi. Gdyby nie nacisk zagranicy, weszliby w nich do Unii Europejskiej. Łotewska jednostka SS powstała w 1943 r. W jej szeregach znaleźli się ci, którzy mordowali Żydów przed wkroczeniem Niemców i później, już pod ich okiem. 16 marca 1943 r. łotewscy esesmani stoczyli swą pierwszą walkę z Rosjanami. W czerwcu 1998 r. łotewscy politycy ustanowili w rocznicę tej daty oficjalny Dzień Żołnierza. - U siebie czują się bezpieczni - mówi łowca nazistów Efraim Zuroff, szef Centrum Szymona Wiesenthala w Jerozolimie. - Zebranie dowodów nie jest tak trudne jak przebijanie muru milczenia na Łotwie i Litwie - skarży się Zuroff. Przekonujemy się o tym sami. Mimo wstawiennictwa prof. Vulfsona Nikolajs Romanovskis, były pułkownik, dziś rzecznik łotewskich kombatantów SS, jest dla nas nieosiągalny. Decydujemy się wrócić na Litwę, do odległego od Rygi o niespełna 200 kilometrów Kowna i złożyć wizytę jednemu z oskarżonych o zbrodnie. Tym razem bez zapowiadania się.
Pieśń na stercie trupów
My wiemy, natomiast 82-letni Alfonsans Îaldokas, otwierając nam drzwi, nie wie, że jest jednym z 32 Bałtów posądzanych o mordowanie Żydów. W chwili naszego przyjazdu jego akta trafiły do prokuratury. - Chcielibyśmy porozmawiać o wydarzeniach sprzed 50 lat i o patriotyzmie... - zaczynamy rozmowę. Îaldokas ma doskonałą, lecz wybiórczą pamięć. Z detalami opowiada, jak organizował się Litewski Front Aktywistów, jak został gefrajterem, co zrobili Rosjanie, a co Niemcy. Jedynie we wspomnieniach dotyczących niektórych spraw są "białe plamy". Po 1941 r. na Litwie zlikwidowano wszystkie 223 gminy żydowskie. Wymordowano 200 tys. Żydów. W 42 miejscach pogromów dokonano przed wkroczeniem Niemców. Według materiałów oddanych prokuratorowi, siedzący obok nas człowiek z siwą czupryną uczestniczył w masakrach. Gdy podejmujemy ten temat, atmosfera się zagęszcza. Îaldokas myli zaimki osobowe. Raz mówi "oni", to znów "Litwini", wreszcie: - My tylko zabezpieczaliśmy tereny egzekucji...
Po zajęciu Litwy przez Armię Czerwoną w czerwcu 1940 r. wywieziono na Syberię 18 tys. Litwinów. Gdy w Kownie pojawili się żołnierze Wehrmachtu, witano ich kwiatami. Litewski Front Aktywistów działał od czerwca 1941 r. Sterowali nim z Berlina uchodźcy pod dyktando kancelarii III Rzeszy. Po wymarszu Rosjan, przed wkroczeniem Niemców aktywiści ogłosili niepodległość kraju. Centrum Wiesenthala nie ma wątpliwości, że na ich rękach jest żydowska krew. Fotograf wojenny, świadek z rzezi w Kownie, zrelacjonował: "Żydów wyprowadzano pojedynczo. Pewien Litwin zabijał ich, waląc żelazną sztangą po głowach. Później chwycił harmonię, wszedł na górę kilkudziesięciu trupów i grał litewskie pieśni, a przechodnie śpiewali razem z nim...".
- Sprawcy zbrodni są starcami i zapewne nie odbędą kar - komentuje Efraim Zuroff. - Minimum, jakiego należy żądać w przededniu powrotu państw bałtyckich do Europy, to przyznanie się do winy, publiczne przeprosiny, postawienie przed sądem pierwszego sprawcy i rzetelne nauczanie historii. Kraje, które nie są zdolne do konfrontacji z bolesną prawdą, gdzie ludzie wciąż wierzą, że naziści byli wyzwolicielami, a kolaboranci bohaterami narodowymi, nie zasługują na włączenie do cywilizowanego świata, bo ich nie przetrawiona przeszłość rodzi obawy o przyszłość unii...
Jak bardzo przez lata komunizmu oddaliły się od siebie państwa pękniętego kontynentu? W przededniu rozszerzenia Unii Europejskiej Piotr Cywiński z "Wprost" i Roger Boyes z "The Times" wyruszyli na trasę od Tallina do Warny, przez rosyjski Kaliningrad, Estonię, Łotwę, Litwę, Białoruś, Ukrainę, Rumunię, Mołdawię i Bułgarię - wzdłuż nowej granicy Europy. Poniżej czwarty z ich reportaży.
Unia to bandycki związek bogatych rabusiów! Liczyliśmy, że Polacy zagłosują inaczej. Niestety... - Aivars Garda odwraca głowę jakby z obrzydzeniem. Wierzy, że "mądrzy Łotysze odrzucą członkostwo w UE", i zapewnia: - Z nami nie pójdzie tak łatwo.
Na domu przy Lubanas iela 6 w Rydze nie ma żadnego szyldu. - Kto chce, ten trafi - mówi Garda. Twórca głośnej ultranacjonalistycznej organizacji - Łotewskiego Frontu Narodowego - nie chce, by zwracano uwagę na jego biuro. - Już nam bombę podłożyli, mamy telefony z pogróżkami, wielu by chciało, żebyśmy nie istnieli. A my istniejemy - śmieje się. - Ceni pan Hitlera - zagadujemy, rzucając okiem na "Mein Kampf" stojącą na regale obok książki "Łotwa bez homoseksualistów" i dzieł Nostradamusa. - Nie, bo on chciał panować nad światem - odpowiada, udzielając nam osobliwej lekcji historii.
Łotwa dla Łotyszy!
- Tak, łotewscy żołnierze w niemieckich mundurach byli patriotami, bo walczyli o niepodległość. Tak, Łotysze z Waffen SS są bohaterami - odpowiada zdecydowanie na nasze pytania. - Nie, ze zbrodniami na Żydach to nie tak: wtedy nie było państwa łotewskiego, więc nie można obwiniać narodu za coś, czego nie zrobił. Naród Izraela też nie bierze na siebie winy za czyny Żydów z NKWD czy KGB - wyłuszcza Garda. Szef frontowców "generalnie nie popiera żadnych mordów": - Równie negatywnie oceniam Holocaust dokonany przez Niemców czy zbrodnie Rosjan na Polakach w Katyniu i gdzie indziej. Zresztą formalnie nikt łotewskich esesmanów o żadną zbrodnię nie oskarżył i nie orzekł winy - kończy.
Łotewski Front Narodowy to "ruch społeczny popierany niemal przez wszystkich Łotyszy" - twierdzi jego 35-letni lider. Łotwa będzie Łotwą dopiero wtedy, gdy zostaną wysiedleni "wszyscy okupanci od 1941 do 1991 r., ich rodziny i potomstwo". Dziś "tonie w powodzi Rosjan". Co to znaczy, unia przekona się, gdy staną się jej obywatelami. Gdyby Bruksela była mądra, pomogłaby zbudować dla nich osiedla w Rosji. - Każdy naród ma prawo walczyć o swoją tożsamość. Jeśli nie można metodami pokojowymi, trzeba sięgnąć po inne - grozi.
Retoryka Gardy jest porażająca. - Jeśli chce się rozprawiać o polityce, trzeba najpierw wyjaśnić sobie pojęcie terroryzmu - poucza. Czy powstańcy warszawscy byli terrorystami? - Dla nich też byliście "polnische Banditen" - mówi. - Dziś Polacy sami stali się okupantami w Iraku, u boku Amerykanów i Anglików. Garda i jego dwustuosobowa kadra odrzucają przystąpienie do unii i nie ustaną w walce o Łotwę dla Łotyszy. - Do unii chce wstąpić tylko 15 proc. Łotyszy. Razem z okupantami żyje na Łotwie 2,4 mln ludzi. Nas, Łotyszy, jest 1,3 mln, z czego 400 tys. to nie pytani o zdanie renciści, a 700 tys. - mieszkańcy wsi - wylicza. Unię popiera jedynie reszta: urzędnicy aparatu władzy liczący na lepsze stanowiska i część ogłupionej młodzieży. - Dziś jeszcze rządzący nas ignorują, ale zobaczycie jutro...
W czarnych uniformach do unii?
"Lepiej siedzieć z Rosjanami przy stole, niż pozwolić im w kuchni doprawiać zupę" - mawiał Winston Churchill. Prof. Mavrik Vulfson, ekspert w dziedzinie polityki międzynarodowej, wie, czego się można po nich spodziewać. I po Niemcach też. Jest łotewskim Żydem. Życiorys profesora jest pogmatwany jak losy Łotyszy. Uczył się w niemieckiej szkole, służył w Armii Czerwonej, był deputowanym Rady Najwyższej ZSRR, orędownikiem wolnej Łotwy, potem jej parlamentarzystą i ambasadorem. Jedni nazwali go sowietofilem, drudzy - "tym, który całuje Niemców". Dziś Vulfson jest na emeryturze. Odnajdujemy go na daczy w Gaui. Między herbatą z termosu i ogórkami profesor wykłada: - Problem Łotyszy, Litwinów i Estończyków polega na tym, że ciągle musieli wybierać mniejsze zło. On sam "ma wiele zrozumienia dla Niemców, narodu wielkiej kultury, który pchnęła do okrucieństwa hitlerowska ideologia", tak samo jak dla Łotyszy walczących w szeregach SS. - Oni też mają swoje racje. Vulfson wie, bo nieraz rozmawiał o tym z "zaprzyjaźnionym esesmanem Nikolajsem Romanovskisem".
Tematem naszej rozmowy jest patriotyzm po łotewsku. Do niedawna hitlerowscy weterani z dumą paradowali w swych czarnych uniformach ulicami Rygi. Gdyby nie nacisk zagranicy, weszliby w nich do Unii Europejskiej. Łotewska jednostka SS powstała w 1943 r. W jej szeregach znaleźli się ci, którzy mordowali Żydów przed wkroczeniem Niemców i później, już pod ich okiem. 16 marca 1943 r. łotewscy esesmani stoczyli swą pierwszą walkę z Rosjanami. W czerwcu 1998 r. łotewscy politycy ustanowili w rocznicę tej daty oficjalny Dzień Żołnierza. - U siebie czują się bezpieczni - mówi łowca nazistów Efraim Zuroff, szef Centrum Szymona Wiesenthala w Jerozolimie. - Zebranie dowodów nie jest tak trudne jak przebijanie muru milczenia na Łotwie i Litwie - skarży się Zuroff. Przekonujemy się o tym sami. Mimo wstawiennictwa prof. Vulfsona Nikolajs Romanovskis, były pułkownik, dziś rzecznik łotewskich kombatantów SS, jest dla nas nieosiągalny. Decydujemy się wrócić na Litwę, do odległego od Rygi o niespełna 200 kilometrów Kowna i złożyć wizytę jednemu z oskarżonych o zbrodnie. Tym razem bez zapowiadania się.
Pieśń na stercie trupów
My wiemy, natomiast 82-letni Alfonsans Îaldokas, otwierając nam drzwi, nie wie, że jest jednym z 32 Bałtów posądzanych o mordowanie Żydów. W chwili naszego przyjazdu jego akta trafiły do prokuratury. - Chcielibyśmy porozmawiać o wydarzeniach sprzed 50 lat i o patriotyzmie... - zaczynamy rozmowę. Îaldokas ma doskonałą, lecz wybiórczą pamięć. Z detalami opowiada, jak organizował się Litewski Front Aktywistów, jak został gefrajterem, co zrobili Rosjanie, a co Niemcy. Jedynie we wspomnieniach dotyczących niektórych spraw są "białe plamy". Po 1941 r. na Litwie zlikwidowano wszystkie 223 gminy żydowskie. Wymordowano 200 tys. Żydów. W 42 miejscach pogromów dokonano przed wkroczeniem Niemców. Według materiałów oddanych prokuratorowi, siedzący obok nas człowiek z siwą czupryną uczestniczył w masakrach. Gdy podejmujemy ten temat, atmosfera się zagęszcza. Îaldokas myli zaimki osobowe. Raz mówi "oni", to znów "Litwini", wreszcie: - My tylko zabezpieczaliśmy tereny egzekucji...
Po zajęciu Litwy przez Armię Czerwoną w czerwcu 1940 r. wywieziono na Syberię 18 tys. Litwinów. Gdy w Kownie pojawili się żołnierze Wehrmachtu, witano ich kwiatami. Litewski Front Aktywistów działał od czerwca 1941 r. Sterowali nim z Berlina uchodźcy pod dyktando kancelarii III Rzeszy. Po wymarszu Rosjan, przed wkroczeniem Niemców aktywiści ogłosili niepodległość kraju. Centrum Wiesenthala nie ma wątpliwości, że na ich rękach jest żydowska krew. Fotograf wojenny, świadek z rzezi w Kownie, zrelacjonował: "Żydów wyprowadzano pojedynczo. Pewien Litwin zabijał ich, waląc żelazną sztangą po głowach. Później chwycił harmonię, wszedł na górę kilkudziesięciu trupów i grał litewskie pieśni, a przechodnie śpiewali razem z nim...".
- Sprawcy zbrodni są starcami i zapewne nie odbędą kar - komentuje Efraim Zuroff. - Minimum, jakiego należy żądać w przededniu powrotu państw bałtyckich do Europy, to przyznanie się do winy, publiczne przeprosiny, postawienie przed sądem pierwszego sprawcy i rzetelne nauczanie historii. Kraje, które nie są zdolne do konfrontacji z bolesną prawdą, gdzie ludzie wciąż wierzą, że naziści byli wyzwolicielami, a kolaboranci bohaterami narodowymi, nie zasługują na włączenie do cywilizowanego świata, bo ich nie przetrawiona przeszłość rodzi obawy o przyszłość unii...
Więcej możesz przeczytać w 39/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.