Marek Kotański nie zaliczył testu łosia, ale zaliczył test życia
Dzieci" i przyjaciele Marka Kotańskiego zbiorą się 28 września na koncercie "Dzień Kotana" na placu Defilad w Warszawie. Honorowy patronat nad imprezą, której organizatorem jest Radio dla Ciebie, objął Aleksander Kwaśniewski. Patronem medialnym będzie m.in. tygodnik "Wprost". W "Dniu Kotana" weźmie udział więcej artystów niż podczas występów galowych w Opolu. Koncert poprowadzi Zbigniew Hołdys, założyciel i były lider Perfectu, a wystąpią m.in. Kayah, Natalia Kukulska, Seweryn Krajewski, zespoły Budka Suflera, Rezerwat, Big Cyc, Blue Cafe oraz IRA.
Matka Teresa z Warszawy
Był połączeniem Matki Teresy z Kalkuty, porucznika Halskiego z serialu "Ekstradycja" i Martina Luthera Kinga - twierdzą przyjaciele Marka Kotańskiego. Kiedy zginął, mówiono, że nie zaliczył wprawdzie testu łosia, ale zaliczył test życia. Ksiądz Arkadiusz Nowak, doradca ministra zdrowia ds. zapobiegania narkomanii, podkreśla, że twórca Monaru miał odwagę łamać kolejne tabu: lęk przed narkomanami, bezdomnymi czy zarażonymi wirusem HIV. Gdy zaczynał działać, był lewicowym liberałem, kilka lat przed śmiercią stał się liberalnym konserwatystą. Był pierwszym w PRL i największym w III RP bankierem kapitału społecznego: uczył rodaków pracy dla wspólnego dobra - jak kiedyś księża Piotr Wawrzyniak, Augustyn Szamarzewski i Wacław Bliziński, jak pisarz i pedagog Janusz Korczak. W różnych inicjatywach Kotańskiego uczestniczyło prawie 5 mln Polaków.
"Dzień Kotana" odbędzie się pod hasłem "Żyj bez narkotyków". Podczas koncertu będzie można kupić kartki z podobizną założyciela Monaru. Specjalnie na tę okazję Mennica Państwowa będzie bić monety "1 Kotan - dobry człowiek". Zebrane pieniądze zostaną przeznaczone na remont dworu w Żelaźnie niedaleko Kłodzka. Powstanie tam ośrodek dla dzieci mających problemy z narkotykami, prowadzących żywot bezprizornych.
Imperium dobra
- Marek nie bał się niepowodzeń i ośmieszenia. Podejmował ryzyko, jeśli tylko wierzył, że jego działania przyniosą poprawę losu osobom najbardziej poszkodowanym - mówi ojciec Hubert Matusiewicz, wicedyrektor Caritas Polska, współpracownik Kotańskiego. Jego zdaniem, szef Monaru realizował w Polsce wezwanie Jana Pawła II, aby "być głosem tych, którzy o swoje prawa nie są w stanie się upomnieć". Już na początku lat 60. Marek Kotański, wówczas student psychologii na Uniwersytecie Warszawskim, opiekował się tzw. trudną młodzieżą. Na trzecim roku studiów pracował jako terapeuta w szpitalu psychiatrycznym, a potem w izbie wytrzeźwień. W połowie lat 70. wpadł na pomysł stworzenia ruchu Monar - ośrodków terapii narkomanów. Pierwszy ośrodek powstał w Głoskowie - wraz z terapeutami zamieszkała tam grupa pacjentów leczonych z narkomanii w szpitalu w Garwolinie. Przez lata Kotański próbował wyrwać Polaków z antyspołecznikowskiej apatii. Mówił potem, że dla siebie zostawił rolę "kierującego ruchem". Robił to, co w USA jest standardem - organizował tysiące ludzi do obywatelskiej samopomocy.
Kotański wzorował Monar na dziele Charlesa Dedericha, zmarłego przed pięciu laty twórcy pierwszej społeczności terapeutycznej. W 1958 r. w Santa Monica w Kalifornii założył on organizację Synanon. Początkowo była to grupka alkoholików i osób nieprzystosowanych społecznie. Dziś to potężna fundacja działająca w Stanach Zjednoczonych i Europie. Pacjenci domów Dedericha sami je prowadzili, a o wszystkich swoich problemach mówili w obecności innych członków wspólnoty - jak na spotkaniach klubów AA.
Kotański wzorował się też na Domach Nadziei tworzonych przez Amerykanina Kena Schmidta. On, podobnie jak Kotański, był tylko "kierującym ruchem" - zakładał kolejne wspólnoty terapeutyczne, które rządziły się same. Łącznie powstało 1546 domów, w których pracuje ponad 120 tys. lekarzy i terapeutów pomagających ponad milionowi osób rocznie. Schmidt doceniał siłę mediów i to głównie dzięki nim mógł zdobywać środki na kolejne domy. Twórca Monaru naśladował też ojca Pierre'a, 91-letniego obecnie kapucyna, który w tym roku wygrał plebiscyt na najpopularniejszego Francuza, zorganizowany przez magazyn "Journal de Dimanche". Już w latach 50. ojciec Pierre założył w Neuilly-Plaisance pierwszy dom opieki dla bezdomnych. Francuskie media nazwały kapucyna paryskim królem kloszardów. To ojciec Pierre zainspirował nieżyjącego już komika Coluche'a, by zorganizował sieć jadłodajni dla bezdomnych. Jego "restauracje serca" wydawały 8,5 mln obiadów rocznie. Marek Kotański nie tylko czerpał pomysły z Zachodu, ale też był inspiracją, na przykład dla rumuńskiego duchownego prawosławnego Nicolae Tanase, który wraz z żoną Marią prowadzi wioski dla sierot i samotnych matek.
Zarażeni wirusem Kotana
W latach 80., kiedy polskie społeczeństwo znajdowało się w stadium skrajnej apatii, Kotański zaczął mobilizować tysiące ludzi, organizując ich w Łańcuch Czystych Serc. Przekonywał młodzież, by lekarstwem na apatię i beznadzieję nie były dla nich narkotyki. Na początku lat 90. postanowił przełamać niechęć Polaków do nosicieli wirusa HIV. Toczył wtedy boje z mieszkańcami miejscowości, którzy gotowi byli raczej podpalać domy dla nosicieli, niż zgodzić się na ich obecność. W 1994 r. stworzył Markot - sieć ośrodków pomocy bezdomnym (obecnie 65 placówek w całej Polsce). W ośrodkach Markotu i Monaru przebywa na stałe 10 tys. osób. Zimą do centrów pomocy zgłasza się 100 tys. ludzi. Bodaj ważniejsze od doraźnej pomocy jest zachęcenie około miliona osób do pracy na rzecz innych. Żartują oni, że zostali zarażeni nieuleczalnym wirusem Kotana.
Kotańskiemu często zarzucano, że gwiazdorstwo brało w nim górę nad służbą. Tyle że twórca Monaru robił to rozmyślnie, bo tylko gwiazda mogła liczyć na poważne traktowanie przez decydentów. Kotański odszedł, ale zostawił następców - Jerzego Owsiaka, Janinę Ochojską, księdza Arkadiusza Nowaka, siostrę Małgorzatę Chmielewską. "Dzień Kotana" ma im pomóc kontynuować dzieło pierwszego polskiego bankiera kapitału społecznego.
Matka Teresa z Warszawy
Był połączeniem Matki Teresy z Kalkuty, porucznika Halskiego z serialu "Ekstradycja" i Martina Luthera Kinga - twierdzą przyjaciele Marka Kotańskiego. Kiedy zginął, mówiono, że nie zaliczył wprawdzie testu łosia, ale zaliczył test życia. Ksiądz Arkadiusz Nowak, doradca ministra zdrowia ds. zapobiegania narkomanii, podkreśla, że twórca Monaru miał odwagę łamać kolejne tabu: lęk przed narkomanami, bezdomnymi czy zarażonymi wirusem HIV. Gdy zaczynał działać, był lewicowym liberałem, kilka lat przed śmiercią stał się liberalnym konserwatystą. Był pierwszym w PRL i największym w III RP bankierem kapitału społecznego: uczył rodaków pracy dla wspólnego dobra - jak kiedyś księża Piotr Wawrzyniak, Augustyn Szamarzewski i Wacław Bliziński, jak pisarz i pedagog Janusz Korczak. W różnych inicjatywach Kotańskiego uczestniczyło prawie 5 mln Polaków.
"Dzień Kotana" odbędzie się pod hasłem "Żyj bez narkotyków". Podczas koncertu będzie można kupić kartki z podobizną założyciela Monaru. Specjalnie na tę okazję Mennica Państwowa będzie bić monety "1 Kotan - dobry człowiek". Zebrane pieniądze zostaną przeznaczone na remont dworu w Żelaźnie niedaleko Kłodzka. Powstanie tam ośrodek dla dzieci mających problemy z narkotykami, prowadzących żywot bezprizornych.
Imperium dobra
- Marek nie bał się niepowodzeń i ośmieszenia. Podejmował ryzyko, jeśli tylko wierzył, że jego działania przyniosą poprawę losu osobom najbardziej poszkodowanym - mówi ojciec Hubert Matusiewicz, wicedyrektor Caritas Polska, współpracownik Kotańskiego. Jego zdaniem, szef Monaru realizował w Polsce wezwanie Jana Pawła II, aby "być głosem tych, którzy o swoje prawa nie są w stanie się upomnieć". Już na początku lat 60. Marek Kotański, wówczas student psychologii na Uniwersytecie Warszawskim, opiekował się tzw. trudną młodzieżą. Na trzecim roku studiów pracował jako terapeuta w szpitalu psychiatrycznym, a potem w izbie wytrzeźwień. W połowie lat 70. wpadł na pomysł stworzenia ruchu Monar - ośrodków terapii narkomanów. Pierwszy ośrodek powstał w Głoskowie - wraz z terapeutami zamieszkała tam grupa pacjentów leczonych z narkomanii w szpitalu w Garwolinie. Przez lata Kotański próbował wyrwać Polaków z antyspołecznikowskiej apatii. Mówił potem, że dla siebie zostawił rolę "kierującego ruchem". Robił to, co w USA jest standardem - organizował tysiące ludzi do obywatelskiej samopomocy.
Kotański wzorował Monar na dziele Charlesa Dedericha, zmarłego przed pięciu laty twórcy pierwszej społeczności terapeutycznej. W 1958 r. w Santa Monica w Kalifornii założył on organizację Synanon. Początkowo była to grupka alkoholików i osób nieprzystosowanych społecznie. Dziś to potężna fundacja działająca w Stanach Zjednoczonych i Europie. Pacjenci domów Dedericha sami je prowadzili, a o wszystkich swoich problemach mówili w obecności innych członków wspólnoty - jak na spotkaniach klubów AA.
Kotański wzorował się też na Domach Nadziei tworzonych przez Amerykanina Kena Schmidta. On, podobnie jak Kotański, był tylko "kierującym ruchem" - zakładał kolejne wspólnoty terapeutyczne, które rządziły się same. Łącznie powstało 1546 domów, w których pracuje ponad 120 tys. lekarzy i terapeutów pomagających ponad milionowi osób rocznie. Schmidt doceniał siłę mediów i to głównie dzięki nim mógł zdobywać środki na kolejne domy. Twórca Monaru naśladował też ojca Pierre'a, 91-letniego obecnie kapucyna, który w tym roku wygrał plebiscyt na najpopularniejszego Francuza, zorganizowany przez magazyn "Journal de Dimanche". Już w latach 50. ojciec Pierre założył w Neuilly-Plaisance pierwszy dom opieki dla bezdomnych. Francuskie media nazwały kapucyna paryskim królem kloszardów. To ojciec Pierre zainspirował nieżyjącego już komika Coluche'a, by zorganizował sieć jadłodajni dla bezdomnych. Jego "restauracje serca" wydawały 8,5 mln obiadów rocznie. Marek Kotański nie tylko czerpał pomysły z Zachodu, ale też był inspiracją, na przykład dla rumuńskiego duchownego prawosławnego Nicolae Tanase, który wraz z żoną Marią prowadzi wioski dla sierot i samotnych matek.
Zarażeni wirusem Kotana
W latach 80., kiedy polskie społeczeństwo znajdowało się w stadium skrajnej apatii, Kotański zaczął mobilizować tysiące ludzi, organizując ich w Łańcuch Czystych Serc. Przekonywał młodzież, by lekarstwem na apatię i beznadzieję nie były dla nich narkotyki. Na początku lat 90. postanowił przełamać niechęć Polaków do nosicieli wirusa HIV. Toczył wtedy boje z mieszkańcami miejscowości, którzy gotowi byli raczej podpalać domy dla nosicieli, niż zgodzić się na ich obecność. W 1994 r. stworzył Markot - sieć ośrodków pomocy bezdomnym (obecnie 65 placówek w całej Polsce). W ośrodkach Markotu i Monaru przebywa na stałe 10 tys. osób. Zimą do centrów pomocy zgłasza się 100 tys. ludzi. Bodaj ważniejsze od doraźnej pomocy jest zachęcenie około miliona osób do pracy na rzecz innych. Żartują oni, że zostali zarażeni nieuleczalnym wirusem Kotana.
Kotańskiemu często zarzucano, że gwiazdorstwo brało w nim górę nad służbą. Tyle że twórca Monaru robił to rozmyślnie, bo tylko gwiazda mogła liczyć na poważne traktowanie przez decydentów. Kotański odszedł, ale zostawił następców - Jerzego Owsiaka, Janinę Ochojską, księdza Arkadiusza Nowaka, siostrę Małgorzatę Chmielewską. "Dzień Kotana" ma im pomóc kontynuować dzieło pierwszego polskiego bankiera kapitału społecznego.
Więcej możesz przeczytać w 39/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.