Drogi Robercie! Lato już się powoli kończy, robi się zimno, w telewizji zapowiedziano na dzisiejszą noc pierwsze w tym roku przymrozki, a także lody (te do lizania).
Może to nie jest najbardziej aktualny temat, ale wpadł mi właśnie w ręce miesięcznik branżowy "Nowości gastronomiczne" (z czerwca tego roku), a w nim ciekawe wyniki badań OBOP dotyczące lodożerstwa w Polsce.
Nie zaskoczyło mnie bynajmniej, że aż 70 proc. Polaków jada lody co najmniej raz na dwa tygodnie, ale już znacznie mniej oczywiste wydało mi się, że w lokalach czy na ulicy spożywa je zaledwie 14 proc. Reszta kupuje lody w sklepie (najczęściej osiedlowym) i wcina w zaciszu domowym.
Najzabawniej wypadły pomiary motywacji konsumenckich. Głównym bodźcem do zafundowania sobie lodów jest chęć sprawienia sobie przyjemności, wielu też podaje jako częsty powód znudzenie (59 proc.) albo zdenerwowanie (36 proc.), ale zdumiewające, że aż 80 proc. rodaków deklaruje, iż często liże lody z głodu! Niestety, nie podano, jaki odsetek obywateli Rzeczpospolitej opycha się lodami z zimna.
Myślę, że przed nauką stoi jeszcze wiele fascynujących pytań. Czy nie uważasz, Przyjacielu, że warto przebadać, jaka część naszego społeczeństwa gasi pragnienie likierem miętowym? Albo becherovką? Czy nie dręczą Cię po nocach wątpliwości co do stopnia rozpowszechnienia obyczaju kąpieli w zupie jabłkowej z makaronem? Czy nie przeżywasz intelektualnych katuszy z braku danych o stopniu upartyjnienia amatorów pączków maczanych w tabasco?
Radzieccy uczeni ogłosili kiedyś po żmudnych badaniach, że cukier w herbacie rozpuszcza się szybciej, gdy miesza się łyżeczką w poprzek szklanki, a nie tradycyjną metodą - ruchem okrężnym. Sam, co prawda, herbaty ani kawy, ani w ogóle żadnego płynu nie słodzę, lecz wiadomość ta niezwykle poszerzyła moją wiedzę o świecie!
Łączę ukłony
Bikont Poszerzony o Wiedzę na temat Jedzenia Lodów z Głodu
Piotrusiu!
Wyniki cytowanych przez Ciebie badań powinni wziąć sobie do serca Francuzi, bowiem rzecz cała wyraźnie pokazuje, jak głęboko niesłuszne było pozbawienie głowy królowej Marii Antoniny. Jej radę, by głodni poddani z braku chleba jed-li ciastka, potraktowano jako szczyt cynizmu i rozpasania, a tymczasem monarchini miała rację - statystyczny człowiek po słodycze sięga z głodu!
Jeśli wierzyć statystyce, prawie w ogóle głodny nie bywam, bowiem lody jem incydentalnie. I tylko niektóre ich odmiany. Do dziś wspominam te jedzone na Węgrzech, pochodzące z malutkiej cukierni, a mające smak tokaja aszú. W sercu noszę kilka wizyt w wiedeńskiej lodziarni Tichego, gdzie raczyłem się lodami zrobionymi z burgunda i lodowymi knedlami z morelami. Pamiętam smak kawowych bambino, a w kraju kupuję czasami waniliowe z prawdziwą wanilią (nie etylowaniliną) i zjadam je na deser z truskawkami oraz kilkoma kroplami aceto balsamico tradizionale di Modena. Podczas wakacji lody jadłem dwa razy - raz pistacjowe, raz cytrynowe. Za każdym razem tego żałowałem. Wolę sorbety podawane pomiędzy obfitymi daniami dla odświeżenia podniebienia. Na przykład sorbet cytrynowy z limonek, polany odrobiną wódki lub ginu, potrafi cudownie przygotować organizm do kolejnych wyzwań.
A statystyką, drogi Przyjacielu, nie należy się przejmować. Według niej sporo rodaków widzi w Andrzeju Lepperze męża stanu i kandydata na prezydenta. Gdyby w to wierzyć, nieodwołalnie stracilibyśmy apetyt.
Twój statystykosceptyk RM
Nie zaskoczyło mnie bynajmniej, że aż 70 proc. Polaków jada lody co najmniej raz na dwa tygodnie, ale już znacznie mniej oczywiste wydało mi się, że w lokalach czy na ulicy spożywa je zaledwie 14 proc. Reszta kupuje lody w sklepie (najczęściej osiedlowym) i wcina w zaciszu domowym.
Najzabawniej wypadły pomiary motywacji konsumenckich. Głównym bodźcem do zafundowania sobie lodów jest chęć sprawienia sobie przyjemności, wielu też podaje jako częsty powód znudzenie (59 proc.) albo zdenerwowanie (36 proc.), ale zdumiewające, że aż 80 proc. rodaków deklaruje, iż często liże lody z głodu! Niestety, nie podano, jaki odsetek obywateli Rzeczpospolitej opycha się lodami z zimna.
Myślę, że przed nauką stoi jeszcze wiele fascynujących pytań. Czy nie uważasz, Przyjacielu, że warto przebadać, jaka część naszego społeczeństwa gasi pragnienie likierem miętowym? Albo becherovką? Czy nie dręczą Cię po nocach wątpliwości co do stopnia rozpowszechnienia obyczaju kąpieli w zupie jabłkowej z makaronem? Czy nie przeżywasz intelektualnych katuszy z braku danych o stopniu upartyjnienia amatorów pączków maczanych w tabasco?
Radzieccy uczeni ogłosili kiedyś po żmudnych badaniach, że cukier w herbacie rozpuszcza się szybciej, gdy miesza się łyżeczką w poprzek szklanki, a nie tradycyjną metodą - ruchem okrężnym. Sam, co prawda, herbaty ani kawy, ani w ogóle żadnego płynu nie słodzę, lecz wiadomość ta niezwykle poszerzyła moją wiedzę o świecie!
Łączę ukłony
Bikont Poszerzony o Wiedzę na temat Jedzenia Lodów z Głodu
Piotrusiu!
Wyniki cytowanych przez Ciebie badań powinni wziąć sobie do serca Francuzi, bowiem rzecz cała wyraźnie pokazuje, jak głęboko niesłuszne było pozbawienie głowy królowej Marii Antoniny. Jej radę, by głodni poddani z braku chleba jed-li ciastka, potraktowano jako szczyt cynizmu i rozpasania, a tymczasem monarchini miała rację - statystyczny człowiek po słodycze sięga z głodu!
Jeśli wierzyć statystyce, prawie w ogóle głodny nie bywam, bowiem lody jem incydentalnie. I tylko niektóre ich odmiany. Do dziś wspominam te jedzone na Węgrzech, pochodzące z malutkiej cukierni, a mające smak tokaja aszú. W sercu noszę kilka wizyt w wiedeńskiej lodziarni Tichego, gdzie raczyłem się lodami zrobionymi z burgunda i lodowymi knedlami z morelami. Pamiętam smak kawowych bambino, a w kraju kupuję czasami waniliowe z prawdziwą wanilią (nie etylowaniliną) i zjadam je na deser z truskawkami oraz kilkoma kroplami aceto balsamico tradizionale di Modena. Podczas wakacji lody jadłem dwa razy - raz pistacjowe, raz cytrynowe. Za każdym razem tego żałowałem. Wolę sorbety podawane pomiędzy obfitymi daniami dla odświeżenia podniebienia. Na przykład sorbet cytrynowy z limonek, polany odrobiną wódki lub ginu, potrafi cudownie przygotować organizm do kolejnych wyzwań.
A statystyką, drogi Przyjacielu, nie należy się przejmować. Według niej sporo rodaków widzi w Andrzeju Lepperze męża stanu i kandydata na prezydenta. Gdyby w to wierzyć, nieodwołalnie stracilibyśmy apetyt.
Twój statystykosceptyk RM
Sorbet gruszkowy |
---|
Obrane i pozbawione gniazd nasiennych gruszki skropić sokiem z cytryny. Wodę zagotować z cukrem, dodać gruszki - gotować razem 10 minut. Zdjąć z ognia, zmiksować, dodać rum, ostudzić i wsadzić na minimum trzy godziny do zamrażalnika. Wyjąć, spulchnić łyżką, nakładać na talerzyki łyżeczką do lodów. Cudownie jest polać sorbet odrobiną węgierskiego, czeskiego, austriackiego, francuskiego lub jakiegokolwiek destylatu gruszkowego (nie do dostania w Polsce). Jeśli ktoś go ma, warto i rum zastąpić gruszkowicą. |
Więcej możesz przeczytać w 39/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.