Całą klasę polityczną Polacy poddaliby bezlitosnemu ostracyzmowi
Sąd skorupkowy był w starożytnych Atenach ważnym elementem demokratycznego systemu sprawowania władzy. W czasach największej świetności ateńskiej demokracji, czyli w V wieku przed naszą erą, odbywał się każdego roku, jeśli tylko walne zgromadzenie obywateli stwierdziło taką potrzebę. Każdy z członków zgromadzenia podawał nazwisko polityka, którego uważał za zagrożenie dla demokracji. Pisano na glinianych skorupkach, w języku greckim: óstrakon - stąd całą czynność nazwano óstrakismos, czyli ostracyzmem. Osoba, której nazwisko zostało wyryte na co najmniej sześciu tysiącach tabliczek, musiała się udać na wygnanie, z którego wolno jej było powrócić dopiero po dziesięciu latach.
Tak wygnano z Aten wielu głośnych polityków - od największych kanalii po najwybitniejszych mężów stanu. Werdykty były okrutne. Wystarczało przekonanie głosujących, że człowiek jest niebezpieczny dla "równości demokratycznej".
Gdyby dzisiaj Polacy mogli dokonać podobnego sądu, pewnie umieściliby na swoich tabliczkach całą "klasę polityczną". Dowodzą tego badania opinii publicznej. Nieprzypadkowo przecież rekordy niepopularności bije Sejm. Liderzy partii poprawiają sobie samopoczucie tłumaczeniem, że o fatalnej reputacji parlamentu przesądzają opinie o ich przeciwnikach. Można to między bajki włożyć. Spada zaufanie do wszystkich. Coraz marniejszym notowaniom rządzącej lewicy wcale nie towarzyszy szybowanie notowań opozycyjnej prawicy.
Najświeższym dowodem bezlitosnego ostracyzmu jest ranking prezydencki "Polityki", w którym Jolanta Kwaśniewska zdeklasowała wszystkich pretendentów kojarzonych z jakimikolwiek barwami politycznymi. Owo Waterloo partyjnych liderów tłumaczyć należy narastającą awersją Polaków do całej tej zbiorowości, bez rozróżniania, kto w rządzie, a kto w opozycji.
Mają zwłaszcza o czym myśleć politycy Prawa i Sprawiedliwości, do tej pory najwyraźniej przekonani, że najlepszą strategią prezydencką Lecha Kaczyńskiego jest dyskredytowanie jego potencjalnych konkurentów. Ofiarą takiego postępowania PiS stał się ostatnio Marek Borowski. Potraktowano go jak przestępcę z powodu zwykłego nieporozumienia, które można było wyjaśnić jednym telefonem albo krótką wymianą zdań na posiedzeniu Konwentu Seniorów. Prezydencki ranking "Polityki" uświadamia, że nie ma co dalej rzucać błotem w konkurenta, bo zniecierpliwiony naród podda ostracyzmowi obie strony tej operacji. A wyborczy sąd skorupkowy się zbliża.
Tak wygnano z Aten wielu głośnych polityków - od największych kanalii po najwybitniejszych mężów stanu. Werdykty były okrutne. Wystarczało przekonanie głosujących, że człowiek jest niebezpieczny dla "równości demokratycznej".
Gdyby dzisiaj Polacy mogli dokonać podobnego sądu, pewnie umieściliby na swoich tabliczkach całą "klasę polityczną". Dowodzą tego badania opinii publicznej. Nieprzypadkowo przecież rekordy niepopularności bije Sejm. Liderzy partii poprawiają sobie samopoczucie tłumaczeniem, że o fatalnej reputacji parlamentu przesądzają opinie o ich przeciwnikach. Można to między bajki włożyć. Spada zaufanie do wszystkich. Coraz marniejszym notowaniom rządzącej lewicy wcale nie towarzyszy szybowanie notowań opozycyjnej prawicy.
Najświeższym dowodem bezlitosnego ostracyzmu jest ranking prezydencki "Polityki", w którym Jolanta Kwaśniewska zdeklasowała wszystkich pretendentów kojarzonych z jakimikolwiek barwami politycznymi. Owo Waterloo partyjnych liderów tłumaczyć należy narastającą awersją Polaków do całej tej zbiorowości, bez rozróżniania, kto w rządzie, a kto w opozycji.
Mają zwłaszcza o czym myśleć politycy Prawa i Sprawiedliwości, do tej pory najwyraźniej przekonani, że najlepszą strategią prezydencką Lecha Kaczyńskiego jest dyskredytowanie jego potencjalnych konkurentów. Ofiarą takiego postępowania PiS stał się ostatnio Marek Borowski. Potraktowano go jak przestępcę z powodu zwykłego nieporozumienia, które można było wyjaśnić jednym telefonem albo krótką wymianą zdań na posiedzeniu Konwentu Seniorów. Prezydencki ranking "Polityki" uświadamia, że nie ma co dalej rzucać błotem w konkurenta, bo zniecierpliwiony naród podda ostracyzmowi obie strony tej operacji. A wyborczy sąd skorupkowy się zbliża.
Więcej możesz przeczytać w 39/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.