Obie strony układu okrągłostołowego wyczerpały swoje możliwości: został Lepper, czyli złość i nienawiść
Nic na polskiej scenie politycznej się nie układa. Nie widać szans na to, by mog-ła powstać jakaś w miarę sprawna i zdolna do rządzenia koalicja. Dominujące partie są zantagonizowane i raczej podkreślają wzajemny dystans polityczny i ideologiczny, niż wskazują na jednoczące je cele czy choćby style uprawiania polityki. Brak też politycznych autorytetów, które spajałyby różne obozy polityczne. Nawet niekwestionowany do niedawna lider sondaży Aleksander Kwaśniewski nie tylko kiepsko jest przyjmowany przez poszczególne partie, ale od kilku miesięcy traci uznanie, jakim się cieszył. Jeszcze nigdy nie miał tak niskich notowań. Po raz pierwszy więcej niż połowa badanych uważa, że źle wypełnia misję prezydenta. Nie sądzę, by w jego zbożnym dziele mogła go wesprzeć żona. Kwaśniewski został sam i na niewiele zda się jego talent do prowadzenia lekkich, dowcipnych rozmów, zwanych po amerykańsku small talk.
Ostatnie wyniki sondaży pokazują, że jest źle, a nawet bardzo źle. Samoobrona od kilku miesięcy energicznie zdobywa nowych zwolenników. Kurczą się wpływy zarówno Platformy Obywatelskiej, jak i Prawa i Sprawiedliwości. Lewica zanika i nic nie jest w stanie zatrzymać procesu erozji SLD. Nikt nie ma nawet minimalnego zaufania do polityków sojuszu. Niemal wszyscy (poza Oleksym) liderzy socjaldemokracji są postrzegani negatywnie. Rekordzistą jest premier Miller, którego kariera polityczna, zdaniem respondentów, już się skończyła. Koalicja SLD-UP musi się rozwiązać, bo inaczej SLD nie wprowadzi nawet jednego posła do Sejmu. Z Unii Pracy już nic nie będzie. Marek Pol i Izabela Jaruga-Nowacka powinni rozpocząć poszukiwanie nowej roboty.
Lepper pod ścianą
Zawsze można się pocieszać: Samoobrona idzie w górę (dyskusyjna jest wysokość poparcia; poszczególne pracownie podają różne wyniki: PBS mówi o 29-procentowym poparciu, KRC i Pentor - 22-procentowym), ale nie oznacza to, że jej możliwości wzrostu są duże. Lepper ma więcej przeciwników niż zwolenników. Zapewne może zyskać jeszcze kilka procent głosów, ale w końcu napotka zdecydowany i nie do przebicia mur niechęci. Ma poparcie rolników i - co ciekawe - licznych drobnych przedsiębiorców. W grupie robotników czy kadry urzędniczej nie może już jednak liczyć na wiele głosów. Wielkie miasta, inteligencja są zdecydowanie przeciw niemu. Jego możliwa wygrana parlamentarna nie przełoży się na szansę powołania rządu. Nawet przy poparciu PSL, które zwykło popierać wszystko co silne, nie wyjdzie z tego stabilny układ polityczny. Poza tym wydaje się, że ludzie głosują na Samoobronę powodowani złością i rozpaczą. Poparcie dla Leppera to krzyk oburzenia, a nie wybór nadziei. To głos na "nie" przeciw SLD, bezrobociu, korupcji, nepotyzmowi, przeciw skutkom transformacji ustrojowej. Ci sami ludzie, którzy chcą poprzeć w wyborach Samoobronę, zarazem nie wierzą w to, że jest ona w stanie zaprowadzić jakiś ład w Polsce czy naprawić państwo. Bardziej wierzymy Unii Europejskiej niż Lepperowi, który w unię nie wierzy.
Mocna słaba prawica
Koalicja PO i PiS jest mocna i słaba zarazem. Jej słabość to wzajemne złe doświadczenia; poza tym ma nadal niewystarczające do rządzenia poparcie polityczne. PO i PiS razem mogą ugrać tyle, ile miała AWS w 1997 r. Co prawda Tusk i Rokita cieszą się sporym uznaniem, ich negatywny elektorat nie jest zbyt liczny, ale to raczej nie wystarczy do odbudowania silnej pozycji koalicji. Platforma traci głosy, które być może odpływają do SDPL, bo nie do PiS. Mimo wszelkich rzekomych podobieństw PO i PiS wyborcy zdecydowanie te partie rozróżniają. Poza tym partia braci Kaczyńskich nie jest w stanie wyjść ze swojej dość zamkniętej niszy i przekroczyć bariery 12-procentowego poparcia.
Partia ocalenia lewicy - Socjaldemokracja Polska - istnieje, ale jej notowania są coraz gorsze. Twór to nader nieokreślony, choć, jak wskazują badania, ma dość mocnego lidera. Marszałek Borowski cieszy się, jak na Polskę, znacznym poparciem. Zresztą nowa lewica zamilkła i znieruchomiała, jakby sam wysiłek narodzin zbyt nadwerężył wymęczone dusze lewicowych tuzów. Z kolei LPR jest skłócona ze wszystkimi, a poza tym nie jest znana jej polityczna przyszłość. Równie dobrze może się rozpaść, a nawet gdyby zyskała 7-9 proc. głosów, to nikt nie zechce jej zaprosić do jakiejś szerokiej koalicji. Narodowcom pozostają tylko buńczuczne deklaracje posła Giertycha.
Rzeczpospolita nierządna
Będzie źle, jeśli obecny układ zechce trwać przy władzy, ale przyspieszone wybory niewiele pomogą. Po ewentualnych, bardzo przyspieszonych wyborach (lato 2004 r.) urodzi się Sejm podzielony, od początku skłócony i niezdolny do funkcjonowania. Nikt tej gry wygrać nie może, a to oznacza, że wszyscy lub niemal wszyscy przegramy. A skądinąd wiemy, że im większe będzie obrzydzenie i wrogość w stosunku do polityki, im mniejsze będzie ona dawać nadzieje na stabilność, tym głośniej zabrzmi wołanie o rządy silnej ręki albo tym szybciej nastąpi ucieczka społeczeństwa od uczestnictwa w życiu politycznym i udziału w wyborach.
Leszek Miller nie tylko zatopił swoją partię, nie tylko ją podzielił, ale, co gorsza, zdestabilizował państwo i doprowadził do kompletnego rozbicia sceny politycznej. Wyborcy dali się na niego nabrać. Zapewne teraz będą bardziej niechętni wszystkim politykom i obietnicom wyborczym. Najbliższe wybory najprawdopodobniej okażą się wyborami wyłącznie czy przede wszystkim na "nie". Jedni będą głosować na PO, by nie dopuścić do władzy Leppera, a inni wskażą na Leppera, by w ten sposób pokazać tym z lewa i z prawa, jak ich nienawidzą. Wyborcy PiS będą głosować przeciw postkomunistom, a LPR - przeciw Żydom. Wyleją się nagromadzone niechęci, żale, pretensje. A i tak najwięcej będzie takich, którzy do wyborów nie pójdą, bo już w nic nie wierzą i nie widzą dla siebie nadziei ani w rządach Leppera, ani Rokity.
Polsce grozi przedłużający się stan nierządności, konfrontacyjny styl uprawiania polityki i towarzyszący temu proces psucia państwa i pogarszania wskaźników makroekonomicznych. Niezależnie od tego, kto przyjdzie do władzy, przy tak ograniczonym poparciu nie podoła problemom. Niestabilność znowu będzie skutkować narastaniem agresji i zniecierpliwieniem. Będziemy winić za swój los wszystkich: polityków, Unię Europejską, komunistów, Samoobronę, liberałów. I nic z tego nie wyniknie.
Polacy nie zwariowali
Nasz brzydki spektakl polityczny nie świadczy wcale o tym, że Polacy zwariowali, że mają jakieś aberracyjne opinie, że wiecznie chcą niemożliwego. Gdy analizuje się poglądy obywateli na demokrację czy gospodarkę rynkową, okazuje się, że większość opowiada się za rządami prawa, za swobodami gospodarczymi, godzi się z nieuchronnymi nierównościami społecznymi, domaga silnego i sprawnego państwa. Chora, i to ciężko, wydaje się polska polityka, mniej nasze poglądy na świat. Wyborcy czują się bezradni i utracili do cna zaufanie do kolejnych formacji politycznych. AWS pogrzebała piękną tradycję "Solidarności". SLD pogrzebał lewicę i postkomunizm. Dwie strony układu okrągłostołowego wyczerpały swoje możliwości. Została tylko złość i nienawiść, której symbolem jest Lepper.
Wydaje się, że zdążamy do katastrofy, której - choćby przed nią ostrzegano - nikt już nie zdoła zatrzymać. Być może dopiero kiedy otrzemy się o jakąś wielką klęskę, kiedy dotkną nas rządy wodza Samoobrony i jego kliki, gdy zaczną się walić podstawy systemu finansowego państwa, zaczniemy - politycy i obywatele - myśleć racjonalnie. Być może wówczas zaczną się wyłaniać jakieś siły rozsądku i realnej odnowy.
Paweł Śpiewak
Więcej możesz przeczytać w 16/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.