- Czy Rokita żyje z absolwentką kursu KGB?
Szef ABW Andrzej Barcikowski oskarża mnie, że jestem agentem KGB! To podłość! - oburza się Nelly Rokita, żona lidera Platformy Obywatelskiej. - Ja tylko powtarzałem, że są takie plotki - broni się Barcikowski.
Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzej Barcikowski ostrzegł Jana Rokitę, że jego żona może być agentem KGB! Panowie spotkali się 6 kwietnia. - Barcikowski powiedział mężowi, że jakiś jego agent chwali się, iż był ze mną w Związku Radzieckim na szkoleniu szpiegów KGB. Dodał, że nie jest pewien, czy to prawda, ale musi Janka o tym poinformować - opowiada Nelly Rokita.
Andrzej Barcikowski przyznaje, że rozmawiał z liderem PO. - Powiedziałem tylko, że przyszedł do mnie pewien poseł i poinformował o tej plotce. Sam w to nie wierzę. Plotek o tym, że posłowie lub ich małżonkowie są agentami, trafia do mnie mnóstwo - zapewnia szef ABW.
Jan Rokita sprawy nie chce komentować. Jego żona wystosowała list do Barcikowskiego. "Jestem głęboko oburzona stawianymi mi zarzutami i formą ich wyjaśniania. Każdy inny sposób ponad formalno-proceduralne działania - a szczególnie rozpowszechnianie tych oszczerstw w rozmowach towarzyskich - mógłby wskazywać na prowokacyjny charakter całej sprawy" - czytamy w liście. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że rodzina Nelly Rokity jest ofiarą prześladowań w ZSRR. Jej brat przesiedział tam w więzieniu trzy lata, a wszystkich, jako Niemców, zmuszono w 1977 r. do emigracji. Do ZSRR przyjechała znowu po 1990 roku. - Po rozmowie męża z Barcikowskim zaczęłam się zastanawiać, czy ktoś mnie kiedykolwiek werbował, ale nigdy nic takiego się nie działo. A to, co robi Barcikowski, ten sposób działania organu państwa to bezczelność, na to nie ma słów! - mówi Nelly Rokita.
(IGO, JJ, RMA) - TRZY SZYBKIE
Pisanek brak
Rozmowa z KAZIMIERZEM MIJALEM, szefem kancelarii Bieruta
- Jak ostatni polski komunista spędza Wielkanoc?
- Jak zwykłą niedzielę. W sobotę byłem u znajomych na kolacji, a poza tym siedzę w domu, czytam, oglądam telewizję. Pisanek nie mam, ale jak mi ktoś składa życzenia, to też mu życzę pomyślności. Bo wiecie, ja jestem niewierzący.
- Żadnych wielkanocnych tradycji?
- Ja patrzę z punktu widzenia naukowego, a Marks nigdzie nie mówił, żeby z religią walczyć, więc ateizmu nie demonstruję. Jak byłem szefem kancelarii Bieruta i ministrem, to w pokoju matki wisiał obraz Matki Boskiej i różaniec. Towarzysze się dziwili.
- Synowie nie są komunistami, a pan poglądów nie zmienił?
- Ależ towarzyszu, nie mam żadnych wątpliwości, że komunizm zwycięży. Marks to naukowo udowodnił.
Rozmawiał Robert Mazurek - Michnik odchodzi?
Szefowie Agory uważają, że Adam Michnik powinien ustąpić ze stanowiska redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" - dowiedzieliśmy się nieoficjalnie.
Podobnego zdania jest część współpracowników Michnika z kierownictwa dziennika. - To kompletny nonsens - zaprzecza Wanda Rapaczyńska, prezes Agory. Według naszych informacji, zarząd firmy uważa, że naczelny gazety przestał być jej atutem, a stał się balastem. Wpływ na to miała jego postawa podczas sprawy Rywina. Michnik obrażał się na sejmową komisję śledczą, sztorcował sąd, wrzeszczał na dziennikarzy stawiających mu trudne pytania. Fatalnie kontrastowało to z kampanią reklamową "Gazety Wyborczej", w której główne role grali właśnie Michnik i hasło "Nam nie jest wszystko jedno".
Konflikt między zarządem Agory a Michnikiem narasta od dawna. Jesienią ubiegłego roku naczelny "Wyborczej" zaatakował na antenie radia TOK FM (należącego do Agory) rozmawiającą z nim dziennikarkę. Kiedy ochłonął, próbował zablokować ponowną emisję wywiadu. Sprzeciwiła się temu Rapaczyńska.
Usunięcie Michnika ze stanowiska nie jest jednak łatwe. Kiedy gazeta wchodziła na giełdę, jej szef zrezygnował z przyznanych mu akcji, ale zagwarantował sobie bardzo silną pozycję. Można go tylko namówić do ustąpienia. W rozmowie z "Wprost" prezes Rapaczyńska stwierdziła, że pogłoski o jej konflikcie z Michnikiem to nonsens. - Nie wiem, kto kolportuje te plotki, ale nie mają nic wspólnego z rzeczywistością - zapewniła.
(IGO) - Diabeł Dylan
Bob Dylan najwyraźniej przestał wierzyć w swój muzyczny talent. Autor "Knockin' on Heaven's Door" (młodszych czytelników uświadamiamy, że tego utworu nie skomponowało Guns n' Roses) uznał, że tantiemy ze sprzedaży płyt i gaże za koncerty nie wystarczą mu do godnego życia, i zgodził się wystąpić w telewizyjnej reklamówce bielizny. Ustylizowany na diabła 63-letni Dylan uśmiecha się w niej lubieżnie do ponętnej modelki ubranej właściwie tylko w anielskie skrzydła. W tle słychać "Love Sick", oczywiście autorstwa Dylana.
(WAK) - Kwaśniewska wchodzi do gry
Jolanta Kwaśniewska rozpoczęła kampanię wyborczą. Nieformalnie, bo tylko - ni stąd, ni zowąd - wystąpiła w programie "Oblicza mediów". Towarzyszył temu skandal, bo do programu pierwsza dama zaprosiła się sama. Inicjatywę Pałacu Prezydenckiego ochoczo podjął odchodzący dyrektor telewizyjnej Jedynki Sławomir Zieliński. Pani prezydentowa nie wystąpiła ani jako polityk, ani jako najbardziej promowana w pismach kobiecych dama, lecz jako osoba krzywdzona przez dziennikarzy. Kwaśniewska nie powiedziała, czy będzie kandydować, choć uczestnicy programu twierdzili, że sprawiała wrażenie, jakby właśnie zainaugurowała kampanię wyborczą. Po programie nie zobaczyliśmy nazwisk jego autorów. Oficjalnie dlatego, że brakowało czasu, nieoficjalnie - bo nikt nie chciał się pod tym podpisać.
(RMA) - Związkowiec milioner
Dożyliśmy ciekawych czasów. Nie dość, że związkowcy zostają prezesami wielkich korporacji, to jeszcze okazują się milionerami. Nowy prezes KGHM Polska Miedź, 59-letni Wiktor Błądek, powiatowy radny SLD z Lubina, przyznał się, że zaoszczędził 2,3 mln zł, 22 tys. dolarów i 10,8 tys. euro. Akcjonariusz KGHM (1310 akcji) ma też dom wartości 300 tys. zł i działkę wartą kolejne 100 tys. zł. Jednak największa pasja prezesa związkowca to luksusowe auta. Ma w czym wybierać, bo w garażach trzyma audi A8 i dwa mercedesy. W 2002 r. (to ostatnie dane) zarobił, bagatela, 1,123 mln zł. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Błądek przez dwie kadencje reprezentował w radzie nadzorczej KGHM załogę z rekomendacji Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego. Gdy wybrano go na prezesa KGHM, oświadczył: "Nie powinno się sprzedawać kury, która znosi złote jajka", mając na myśli prywatyzację spółki. Wiedział, co mówi.
(JJ) - BOHATER TYGODNIA ROLANDAS PAKSAS
Pieśń o Rolandzie" wspomina rycerzy Karola Wielkiego walczących z Saracenami, którzy chcieli podbić Europę. "Pieśń o Rolandasie" opowiada o współczesnej Litwie dającej odpór mafii, która próbuje przejąć kontrolę nad tym krajem. Obie pieśni kończą się smutno. Roland ginie (fizycznie) w potyczce z okrutnymi Maurami. Rolandas Paksas umiera (politycznie) odwołany z urzędu prezydenta przez parlament.
Roland był postacią tragiczną, ale szlachetną. Paksas jest tylko tragiczny. Ten były zawodowy pilot radziecki pojawił się w polityce dopiero w 1997 roku, mając 41 lat. Zrobił karierę w amerykańskim stylu: był merem Wilna, dwa razy szefem rządu. Gdy rok temu stawał do wyborów prezydenckich, uważano go jednak za niezbyt poważnego konkurenta urzędującego prezydenta. Paksas wygrał - wystarczyło, że rzucił kilka haseł o walce z korupcją oraz o zwalczaniu bezrobocia.
W październiku ubiegłego roku wyszło na jaw, że za sukcesem Paksasa stał Jurij Borisow, biznesmen podejrzewany o współpracę z mafią oraz rosyjskimi służbami specjalnymi. Sfinansował on kampanię Paksasa, a potem zażądał spłaty długu. Sponsor w ekspresowym tempie uzyskał obywatelstwo litewskie, a w końcu został doradcą prezydenta.
Wpływ Borisowa na Paksasa zaczął zagrażać bezpieczeństwu państwa - uznała grupa parlamentarzystów, którzy rozpoczęli proces im-peachmentu. W ubiegłym tygodniu Paksas został pozbawiony prezydentury. To pierwszy tego typu wypadek w Europie Środkowej i Wschodniej.
Agaton Koziński - Lecznicze robactwo
Robaki korzystnie wpływają na zdrowie. Eksperymenty prowadzone w USA dowiodły, że jaja pasożytów Trichuris suis, powszechnych u świń, a praktycznie nieszkodliwych dla ludzi, są skutecznym lekarstwem na choroby zapalne jelita grubego. Niemiecka firma BioCure zamierza wprowadzić nietypowy lek na rynek europejski, gdy tylko upora się z problemem przechowywania jaj w formie przydatnej do spożycia (na razie muszą być przygotowywane dla każdego pacjenta w laboratorium). Już dziś w Wielkiej Brytanii można dostać na receptę żywe larwy much, które służą do oczyszczania zainfekowanych ran. Lekarze twierdzą, że robactwo jest skuteczne (zjada tylko martwą tkankę), bezpieczne i tanie. Terapia nie jest nowa, bo stosowano ją już w czasie I wojny światowej. Czekamy, aż do łask wróci staropolska metoda opatrywania ran chlebem i pajęczyną bądź sikania na nie.
(JAS) - Złotym zębom "nie"
Koniec ze złotymi zębami w Turkmenii. Rewolucję obyczajową w tej środkowoazjatyckiej postsowieckiej republice zarządził jej prezydent Saparmurat Nijazow. Zaczęło się od rady, której turkmenbasza udzielił w telewizji pewnej uczennicy. "Nie obraź się, wyglądasz wspaniale ze złotymi zębami, ale dużo lepiej prezentowałabyś się z białymi" - oświadczył. Następnie polecił ministrowi zdrowia (jest dentystą), aby zajął się wymianą niewłaściwego uzębienia. Nijazow słynie z ekscentrycznych i absurdalnych rozporządzeń. Prezydent zakazał już słuchania radia w samochodzie, zabronił studentom noszenia tzw. kozich bródek i długich włosów (pod groźbą wyrzucenia z uniwersytetu), a operę i balet uznał za nieużyteczne. Turkmeni nie pałali szczególną miłością do baletu, ale zakaz noszenia złotych zębów dotknie wielu z nich. Młodzi ludzie wciąż wstawiają sobie metalowe koronki, nawet jeśli ich naturalne zęby są w doskonałym stanie.
(MK) - Komedia wyborcza
Uczynię was szczęśliwymi na własne podobieństwo" - taki slogan stał się mottem kampanii wyborczej aktora komediowego Michaiła Jewdokimowa. Komediant zapragnął zostać gubernatorem Kraju Ałtajskiego na Syberii. I udało mu się. Jewdokimow grał dotychczas głównie w prostackich komediach, ale zwycięstwo miał w kieszeni, gdyż został wyznaczony na gubernatora przez samego Władimira Putina. Prezydent Rosji podczas pobytu w daczy aktora zaproponował mu ubieganie się o urząd. Gubernator przekonuje, że swoje obowiązki będzie wykonywał z powagą, a polityczne doświadczenie i wiedza nie mają tu żadnego znaczenia. Jak zapewnia, zainspirował go kolega po fachu Arnold Schwarzenegger.
(KARO) - Premier malowany
Każdy powinien dostać w życiu drugą szansę - z tego założenia wyszedł Einars Repse, do niedawna premier Łotwy. Gdy w lutym w atmosferze skandalu podawał się do dymisji, wydawało się, że na dłużej zniknie z życia publicznego. Tymczasem na początku kwietnia otworzył wystawę swoich prac malarskich. Dominowały pejzaże, nie zabrakło też aktów i martwych natur. Zanim Repse zajął się polityką, studiował nauki ścisłe, potem był prezesem Banku Łotwy. Teraz prawdopodobnie poświęci się malarstwu.
(WAK) - Demokracja rozczarowanych
Pokój jest wart odrobiny nieprawości" - stwierdziła kiedyś Oriana Fallaci. Czy demokracja jest również warta odrobiny niedemokratyczności? Czy w imię zaprowadzania demokracji można łamać jej zasady? Niestety, przykłady dyktatorów i szubrawców pokazują, że wiele grzechów przeciwko demokracji popełniano pod demokratycznymi sztandarami. W "Obietnicach demokracji" Pawła Śpiewaka (komentatora "Wprost") ważniejsze od tego, co demokracja nam gwarantuje, jest to, w czym nas rozczarowuje, a wręcz to, czego nam nigdy nie da. Wiedząc to, pozbywamy się złudzeń. Tę refleksję w 1947 r. zapoczątkował Winston Churchill, który twierdził, że demokracja jest najgorszą formą rządu, tyle że wszystkie inne są jeszcze gorsze. Prof. Śpiewak pisze o tym z perspektywy apogeum demokracji, jakim były późne lata 90. Były, lecz nie są, bo demokrację też można zepsuć, czego przykłady widzimy na każdym kroku, by wspomnieć przede wszystkim zamach z 11 września. O demokracji czasem mówi się jako o tratwie, która wprawdzie nie tonie, ale ci, którzy się na niej znaleźli, mają wiecznie mokre stopy. - SZUM MEDIALNY
GoŁota kontra Kolonko- "Fakt". Jak co tydzień wgłębiam się w raport Frytki na temat wydarzeń w "Barze". Autorka tym razem przybliża nam postać Dody, czyli Doroty Rabczewskiej, dziewczyny Radka Majdana z Wisły Kraków. "Dorota i Radek razem nagrali teledysk jej zespołu Virgin. - Piosenka 'Jaga' mówi o zajebistych dupach, które wiedzą, czego chcą. Fajne dupy, czyli takie jak ja!" - opowiada Doda, a dzięki "Faktowi" coś z tej opowieści kapie i dla nas. Raport Frytki jest pięknie ilustrowany. Wulgarna blondyna łapie się za biust upierścienionymi dłońmi i wywala przekłuty kolczykiem jęzor. W każdym razie słowo "dupa" bez wątpienia pasuje do tego stwora. Licho wie, czy to Frytka, czy Doda, bo są niemal identyczne. Urocze jest to, że blond pukle bohaterki "Baru" wjeżdżają na wywiad, w którym aktor Paweł Wawrzecki opowiada o tym, jak ze śmiercią matki radziła sobie jego córka. Miejmy nadzieję, że dziewczyna nie czyta "Faktu".
- "Trybuna" dzielnie broni Anity Błochowiak. Redaktor Piotr Skura ze smutkiem zauważa, że autorka raportu wyzwoliła w politykach i mediach niezwykłą agresję. Chętnie - i z podejrzaną jak na obrońcę ekscytacją - cytuje sformułowania typu "autorka najgłupszych pytań w komisji", "stek bzdur", "żałosny bełkot", "hańba". Wspomina też coś o "pionowych korytarzach" i "skarpetkach homoseksualistów". Skura pławi się we wrogich epitetach, nurza w groźnych komentarzach, z lubością przytacza co złośliwsze fragmenty. I tak cały tekst. Aż człowiek zaczyna wierzyć, że ta Błochowiak to jakaś postać z kreskówki. Nagle kończy tekst stwierdzeniem: "Nikt nie udowodnił Błochowiak, że nie ma racji". Cóż, Skurze nie udał się zabieg odwrotny. A posłanka SLD powinna się modlić, żeby redaktor "Trybuny" już nigdy jej przed nikim nie bronił. Następnym razem może z tego nie wyjść żywa.
- W "Gazecie Wyborczej" młody krytyk filmowy Paweł T. Felis zachwala czytelnikom polskie kino offowe. Postuluje, by produkcjami młodych twórców zainteresowali się dystrybutorzy i przedstawili je szerokiej publiczności. "Niezależność nie może być gettem dla artystów. Jeśli offowi reżyserzy szansę dostaną, mogą ją dobrze wykorzystać. Obyśmy mogli się o tym przekonać". Ten szlachetny pomysł ma jedną wadę - jest niewykonalny. Trzeba by zalegalizować w Polsce narkotyki, by przeciętny - a nawet ździebko powyżej przeciętnej - widz dobrowolnie poszedł na film offowy. Zresztą podejrzewam, że nawet ujarani i nieprzeciętni woleliby wydać parę złotych na "Władcę pierścieni: Następne pokolenie".
- W telewizyjnych "Wiadomościach" Mariusz Max Kolonko serwuje ociekający potem reportaż o przygotowaniach Andrzeja Gołoty do pojedynku o mistrzostwo świata. W Endrju zapatrzeni są w Chicago wszyscy: duzi i mali, biali i czarni. Ale nawet Gołota nie może przyćmić gwiazdy Mariusza Maksa, który czasem mówi z amerykańskim akcentem, a czasem nie. O bokserze mówił akurat po amerykańsku. Ciekawe, czy to coś oznacza?
Igor Zalewski
Więcej możesz przeczytać w 16/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.