Posłowie SLD będą musieli potwierdzić gwarancję bezkarności, udzieloną Rywinowi przez grupę trzymającą władzę
Koalicja złożona z trzech posłów SLD, posła Samoobrony i posła Kopczyńskiego przegłosowała w komisji śledczej wersję sprawozdania w oczywisty sposób sprzeczną z najważniejszymi ustaleniami dowodowymi poczynionymi w ciągu czternastu miesięcy pracy komisji. Teraz uczestnicy porozumienia wypierają się go ze wszystkich sił i wmawiają opinii publicznej, że ich zaskakująco zgodne działanie było wyłącznie kwestią przypadku.
Historyka to nie dziwi, bo nie takie zapewnienia, składane na przekór bezlitosnej wymowie faktów, już słyszał. Na przykład politycy radzieccy przez kilkadziesiąt lat negowali zawarcie tajnego paktu z III Rzeszą i twierdzili, że wkroczenie 17 września 1939 r. na tereny walczącej z Hitlerem Polski było absolutnie spontaniczne i w ogóle nie uzgodnione z Berlinem. Autorzy tej bzdury szli w zaparte do tego stopnia, że negowali prawdziwość oficjalnej dokumentacji niemieckiej, przejętej i opublikowanej przez aliantów. Dokumentacja nie jest tu zresztą najważniejsza, bo najtajniejsze nawet pakty najlepiej demaskuje ich publiczne skonsumowanie przez partnerów. Właśnie takie jak zupełnie nieoczekiwana zgodność posłów SLD i Samoobrony zademonstrowana w sprawie Rywina.
Poza niechlubnym zanegowaniem oczywistych faktów autorom lepperowsko-eseldowskiego "sukcesu" w komisji śledczej pozostaje jeszcze jedna bariera do sforsowania. Muszą przekonać swoich stu kilkudziesięciu kolegów posłów do podpisania się pod obrażającą inteligencję i poczucie przyzwoitości interpretacją afery Rywina. Wyżej już poprzeczki posłom SLD nie można było postawić. Swoim zachowaniem będą musieli potwierdzić gwarancję bezkarności udzieloną Lwu Rywinowi przez grupę trzymającą władzę w momencie wysyłania go do Agory. To przecież oczywiste, że bez takiego zapewnienia ów supersprytny człowiek nie podjąłby się tak ryzykownej misji. Nie milczałby też do tej pory, gdyby nie wiedział, że lepiej pogodzić się z niewielkim wyrokiem, niż powiedzieć prawdę o możnych protektorach gwarantujących mu bezkarność.
Jak w tej sytuacji zachowają się posłowie SLD? Grupa trzymająca władzę już raz wystawiła na szwank ich dobre imię, chcąc zainkasować od Agory za głosowanie w Sejmie 17,5 mln dolarów. Na szczęście, do głosowania nie doszło i posłom lewicy udało się uniknąć mimowolnego podżyrowania łapówki. Dzisiaj oferuje im się jeszcze bardziej upadlającą rolę. W sytuacji kiedy kto tylko chciał, mógł sobie wyrobić zdanie o rzeczywistym, korupcyjnym wymiarze tej afery, posłowie SLD, znowu pewnie wsparci przez Samoobronę, mają wystąpić w obronie Rywina. Tak jakby rzeczywiście chciał wziąć łapówkę dla całej formacji, a nie dla siebie i kilku wspólników tego przestępczego przedsięwzięcia. Głośne były kiedyś słowa Leszka Millera o przygwożdżeniu osinowym kołkiem mocodawców Rywina. Trudno się oprzeć wrażeniu, że posłowie głosujący za absurdalnym sprawozdaniem ugodzą osinowym kołkiem w samo serce SLD.
Historyka to nie dziwi, bo nie takie zapewnienia, składane na przekór bezlitosnej wymowie faktów, już słyszał. Na przykład politycy radzieccy przez kilkadziesiąt lat negowali zawarcie tajnego paktu z III Rzeszą i twierdzili, że wkroczenie 17 września 1939 r. na tereny walczącej z Hitlerem Polski było absolutnie spontaniczne i w ogóle nie uzgodnione z Berlinem. Autorzy tej bzdury szli w zaparte do tego stopnia, że negowali prawdziwość oficjalnej dokumentacji niemieckiej, przejętej i opublikowanej przez aliantów. Dokumentacja nie jest tu zresztą najważniejsza, bo najtajniejsze nawet pakty najlepiej demaskuje ich publiczne skonsumowanie przez partnerów. Właśnie takie jak zupełnie nieoczekiwana zgodność posłów SLD i Samoobrony zademonstrowana w sprawie Rywina.
Poza niechlubnym zanegowaniem oczywistych faktów autorom lepperowsko-eseldowskiego "sukcesu" w komisji śledczej pozostaje jeszcze jedna bariera do sforsowania. Muszą przekonać swoich stu kilkudziesięciu kolegów posłów do podpisania się pod obrażającą inteligencję i poczucie przyzwoitości interpretacją afery Rywina. Wyżej już poprzeczki posłom SLD nie można było postawić. Swoim zachowaniem będą musieli potwierdzić gwarancję bezkarności udzieloną Lwu Rywinowi przez grupę trzymającą władzę w momencie wysyłania go do Agory. To przecież oczywiste, że bez takiego zapewnienia ów supersprytny człowiek nie podjąłby się tak ryzykownej misji. Nie milczałby też do tej pory, gdyby nie wiedział, że lepiej pogodzić się z niewielkim wyrokiem, niż powiedzieć prawdę o możnych protektorach gwarantujących mu bezkarność.
Jak w tej sytuacji zachowają się posłowie SLD? Grupa trzymająca władzę już raz wystawiła na szwank ich dobre imię, chcąc zainkasować od Agory za głosowanie w Sejmie 17,5 mln dolarów. Na szczęście, do głosowania nie doszło i posłom lewicy udało się uniknąć mimowolnego podżyrowania łapówki. Dzisiaj oferuje im się jeszcze bardziej upadlającą rolę. W sytuacji kiedy kto tylko chciał, mógł sobie wyrobić zdanie o rzeczywistym, korupcyjnym wymiarze tej afery, posłowie SLD, znowu pewnie wsparci przez Samoobronę, mają wystąpić w obronie Rywina. Tak jakby rzeczywiście chciał wziąć łapówkę dla całej formacji, a nie dla siebie i kilku wspólników tego przestępczego przedsięwzięcia. Głośne były kiedyś słowa Leszka Millera o przygwożdżeniu osinowym kołkiem mocodawców Rywina. Trudno się oprzeć wrażeniu, że posłowie głosujący za absurdalnym sprawozdaniem ugodzą osinowym kołkiem w samo serce SLD.
Więcej możesz przeczytać w 16/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.