Korzenie polskiej inteligencji od ponad stu lat tkwią w Zecie Znak "Z" dla młodzieży, jeszcze tej po sześćdziesiątce, oznacza Zorro, obrońcę uciśnionych, i jego przygody. Przygody polskiego Zetu pozostają niemal całkowitą tajemnicą historyczną, prawie kompletnie obcą pamięci publicznej. Prawda, że i w latach 1918--1939 niewielu o nim słyszało. Do obyczajów Zetu należało nie chwalić się przynależnością. Bolesław Wierzbiański dowiedział się, że jego brat jest w Zecie, dopiero zostawszy po latach członkiem władz... Nie był Zet masonerią ani towarzystwem wzajemnej adoracji. Prof. Tadeusz W. Nowacki, 90-letni dziś, główny autor i współredaktor - razem z drugim niespożytym ostatnim zetowcem, 91-letnim prof. Zbigniewem Czeczotem-Gawrakiem - jedynej książki o Zecie, nazwał go patriotycznym zakonem. Ich "ZET w walce o niepodległość i budowę państwa. Szkice i wspomnienia" jest w rzeczywistości książką o korzeniach XX-wiecznej inteligencji polskiej.
Konstruktywiści
Zet był to swoisty zakon konstruktywistów, choć właśnie oni przed pierwszą wojną światową (w 1908 r.) najwcześniej zawiązali swą konspirację wojskową - Polski Związek Wojskowy. Zawiązali go równocześnie ze Związkiem Walki Czynnej Piłsudskiego; w jego słynnej Pierwszej Kadrowej, która wyszła do wojny w 1914 r., zetowców było około połowy.
Teraz największa sensacja: Zet to były największe polskie nazwiska, od Stefana Żeromskiego, Eugeniusza Kwiatkowskiego czy Melchiora Wańkowicza aż po takie postacie, jak autor "Kamieni na szaniec" Aleksander Kamiński oraz generałowie Stefan Rowecki (Grot) i Antoni Chruściel (Monter). To były rozmaite bezcenne inicjatywy i służące im organizacje. Uchowało się szczęśliwie 3 tysiące stron maszynopisu pracy Stefana Szwedowskiego o dziejach Zetu, nie wydanego maszynopisu , a także inne bezcenne źródła i wspomnienia, które pozwalają odtwarzać te dzieje. Natomiast w nie znanym do dziś miejscu na terenie Uniwersytetu Warszawskiego lub w którymś murze Szwedowski w czasie okupacji niemieckiej ukrył archiwum Zetu. Znikły w owej skrytce, oby nie na zawsze, statuty samego Zetu, statuty rozmaitych organizacji, które tworzyli zetowcy dla różnych szczegółowych zadań w różnych okresach. Od Regulaminu Drużyn Polowych i Ligi Bojkotowej sprzed pierwszej wojny światowej po międzywojenny Związek Obrony Kresów Zachodnich (późniejszy Polski Związek Zachodni) czy też Światpol - Światowy Związek Polaków z Zagranicy; także - protokoły zjazdów i korespondencje władz Zetu.
Ojciec Zetu
Ojcem Zetu był Zygmunt Miłkowski. Jego nazwisko dziś nikomu poza historykami nic nie mówi. Dawni pożeracze książek pamiętają co najwyżej romantyczno-awanturnicze opowieści w stylu Dumasa pióra Tomasza Teodora Jeża - o walkach niepodległościowych Słowian bałkańskich. Miłkowski to był właśnie Jeż. Tymi czytadłami przypominał polskiej inteligencji, że z dążenia do niepodległości zrezygnować nie wolno.
Po roku 1866, kiedy armia carska dobiła ostatnie oddziały powstańcze, a zabór rosyjski powoli dźwigał się z ran i strat, nie w głowie była komukolwiek niepodległość. Żeromski wspominał z czasów młodości wręcz modę na rusofilizm. Dopiero z początkiem lat 80. XIX stulecia budziła Polskę trylogia Sienkiewicza. W zaborze pruskim walkę wydał polskości żelazny kanclerz Otto von Bismarck. Spółki zarobkowe, ruch ekonomicznego oporu dzielnie sobie radziły, ale wszelki polski ruch oświatowy, więc i dostęp do trylogii, co krok paraliżowano. Tylko Galicja pod rządami Franciszka Józefa cieszyła się po 1868 r. pełnym samorządem, pełnymi prawami języka polskiego; polscy premierzy kierowali kolejnymi rządami u boku cesarza. Ale same już słowa o niepodległości zdawały się zagrażać uzyskanym swobodom.
Miłkowski, niezmordowany konspirator, sam jest materiałem na powieść. Emisariusz polski na Bałkanach i Bliskim Wschodzie w roku 1863 formował tam polskie oddziały. Po powstaniu został na emigracji; nigdy nie zrezygnował. Dla rewolucjonistów - nacjonalista, dla konserwatystów - wywrotowiec, stworzył Skarb Narodowy gromadzący środki na działalność narodową. Ligę Polską powołał do życia w Szwajcarii w sierpniu 1887 r. I to on zainicjował Związek Młodzieży Polskiej, później w konspiracyjnym skrócie - Zet. Chciał najpierw poruszyć młodzież. Pierwsze organizacyjne zebranie odbyło się w Warszawie 28 listopada 1886 r., a w styczniu 1887 r. pierwszy zjazd - w Krakowie.
Ewolucjoniści
Zet to nie było ugrupowanie rewolucyjne, choć szykowało się do walki zbrojnej. Zet myślał o tym, co będzie do zrobienia w Polsce niepodległej - nawet jeśli przyszłoby czekać dziesiątki lat. Temu sposobowi myślenia zawdzięczała Polska wejście w niepodległość z kadrą znakomitych fachowców w każdej dziedzinie życia publicznego.
Celem była niepodległość i demokracja. Statut żądał od Zetu "budzenia wiary w siły własne społeczeństwa", żądał "walki z biernością i uległością polityczną", żądał "pracy nad uświadomieniem obywatelskim i uspołecznieniem wszystkich warstw narodu", "pracy nad poprawieniem bytu materialnego i duchowego ludu polskiego oraz przygotowaniem ludu, aby wziął czynny udział w życiu politycznym".
Do czasu Ligę Polską wzmacniał dopływ ludzi z Zetu. Jednakże po sześciu latach, kiedy część zetowców zasiliła Polską Partię Socjalistyczną, pierwszą polską partię, i to z programem niepodległościowym, były zetowiec, 29-letni Roman Dmowski dokonał rozłamu w warszawskiej Lidze Polskiej, a jego Liga Narodowa zerwała faktycznie z Miłkowskim. Rok później Miłkowski Ligę Polską rozwiązał. Nie mógł się pogodzić z nacjonalizmem Dmowskiego. Chciał równouprawnienia wszystkich obywateli, wykluczał antysemityzm i walkę z Ukraińcami, chciał federacji z ukraińskim żywiołem narodowym na mocy obopólnego porozumienia. Kiedy Liga Narodowa zrezygnowała z hasła niepodległości na rzecz programu ugody z Rosją, 84-letni Miłkowski zerwał z nią w 1908 r. całkowicie. Zet już w 1905 r. chciał z nią zerwać; w 1907 r. rozstał się z nią ostatecznie. Nie zerwali związków z Zetem byli zetowcy z PPS-Frakcji Rewolucyjnej, zwolennicy Piłsudskiego - ani przyszły wielki chemik Ignacy Mościcki, który za młodu chciał po prostu produkować lepsze bomby do zamachów, ani Stanisław Wojciechowski, wieloletni partner Piłsudskiego w wydawaniu podziemnego "Robotnika", pionier i nauczyciel spółdzielczości, wspierany w tym przez innego zetowca Stefana Żeromskiego.
Koła braterskie
Zet rozwijał się w kraju i za granicą, wszędzie gdzie tylko studiowali młodzi Polacy, a studiowało ich rocznie za granicą kilkuset. Równie dobrze w Kijowie, Petersburgu i Moskwie, jak i na Zachodzie. Podstawowe komórki nazywały się kołami braterskimi, stąd i członkowie najściślejszej konspiracji byli braćmi zetowymi. We współpracy z nimi działali towarzysze oraz koledzy zetowi, członkowie grup zetowych. Niższe stopnie nie wiedziały nawet o istnieniu wyższych! Koledzy zetowi znali co najwyżej jednego z braci, który z nimi utrzymywał kontakty. Ten tryb konspiracji gwarantował pełną anonimowość wyższych stopni, dzięki czemu ochrana nigdy Zetu nie zdołała wykryć. Konspiracyjna dyskrecja przetrwała, co charakterystyczne, w obyczajach Zetu; ale też do Zetu nikt się nie zapisywał. To Zet obserwował kandydata, czasem bardzo długo, nim zaproponował mu akces.
Zetowcy tworzyli nowe organizacje do różnych społecznych zadań, byli w nich czynni; pobudzali ich życie, dyskretnie sterując, by nie traciły poczucia celów. To zetowcy stworzyli polskie harcerstwo!
Ducha Zetu najskuteczniej kształtował w skali kraju Żeromski, nie żadne pisma organizacyjne. "Syzyfowe prace", wydrukowane w 1898 r. poza zaborem rosyjskim i nielegalnie kolportowane, jego "Siłaczka" czy "Ludzie bezdomni", cała twórczość Żeromskiego uczyła idei zetowych - pracy nad rozwojem własnym i rozwojem Polski, pracy z jej przyszłymi obywatelami, no i gotowości do walki zbrojnej.
Zet oświatowy
Zet objął i szkoły średnie; powstawały w nich koła słynnego Petu. Prowadził organizacje rzemieślnicze i wiejskie. Każde zaś koło szkolne współdziałało z jakimś Kołem Oświaty Ludowej: członkowie podczas wakacji uczyli dzieci wiejskie i młodzież wiejską, obsługiwali ruchome biblioteczki, kolportowali nielegalne gazety i książki. Kielecki uczeń Stefan Żeromski uczył miejscowych robotników historii, pisał teksty prelekcji na ich zebrania. Starsi zetowcy utrzymywali kontakty ze szkołami, które pokończyli.
Nie sposób wymienić wszystkich inicjatyw i organizacji zetowych. A zetowcami byli z jednej strony tacy uczeni światowej miary, jak Franciszek Bujak, Czesław Znamierowski i Florian Znaniecki, z drugiej - nauczyciele, którzy wykształcili pokolenia przyszłych bohaterów drugiej wojny światowej, z Szarymi Szeregami włącznie. Niestety, w życiu politycznym Polski niepodległej zetowcy sprawdzali się słabo; mówiono, że czyste ręce nie pasują do polityki, ale ja sądzę, że po prostu brakowało im doświadczenia i umiejętności. Co też jest jakąś przestrogą...
Do dziś jednak nie zdajemy sobie sprawy, ile Zetu zawiera moralne tudzież intelektualne dziedzictwo II Rzeczypospolitej. Dopiero powoli Zet odkrywamy - tak solidnie był zakonspirowany.
Zet był to swoisty zakon konstruktywistów, choć właśnie oni przed pierwszą wojną światową (w 1908 r.) najwcześniej zawiązali swą konspirację wojskową - Polski Związek Wojskowy. Zawiązali go równocześnie ze Związkiem Walki Czynnej Piłsudskiego; w jego słynnej Pierwszej Kadrowej, która wyszła do wojny w 1914 r., zetowców było około połowy.
Teraz największa sensacja: Zet to były największe polskie nazwiska, od Stefana Żeromskiego, Eugeniusza Kwiatkowskiego czy Melchiora Wańkowicza aż po takie postacie, jak autor "Kamieni na szaniec" Aleksander Kamiński oraz generałowie Stefan Rowecki (Grot) i Antoni Chruściel (Monter). To były rozmaite bezcenne inicjatywy i służące im organizacje. Uchowało się szczęśliwie 3 tysiące stron maszynopisu pracy Stefana Szwedowskiego o dziejach Zetu, nie wydanego maszynopisu , a także inne bezcenne źródła i wspomnienia, które pozwalają odtwarzać te dzieje. Natomiast w nie znanym do dziś miejscu na terenie Uniwersytetu Warszawskiego lub w którymś murze Szwedowski w czasie okupacji niemieckiej ukrył archiwum Zetu. Znikły w owej skrytce, oby nie na zawsze, statuty samego Zetu, statuty rozmaitych organizacji, które tworzyli zetowcy dla różnych szczegółowych zadań w różnych okresach. Od Regulaminu Drużyn Polowych i Ligi Bojkotowej sprzed pierwszej wojny światowej po międzywojenny Związek Obrony Kresów Zachodnich (późniejszy Polski Związek Zachodni) czy też Światpol - Światowy Związek Polaków z Zagranicy; także - protokoły zjazdów i korespondencje władz Zetu.
Ojciec Zetu
Ojcem Zetu był Zygmunt Miłkowski. Jego nazwisko dziś nikomu poza historykami nic nie mówi. Dawni pożeracze książek pamiętają co najwyżej romantyczno-awanturnicze opowieści w stylu Dumasa pióra Tomasza Teodora Jeża - o walkach niepodległościowych Słowian bałkańskich. Miłkowski to był właśnie Jeż. Tymi czytadłami przypominał polskiej inteligencji, że z dążenia do niepodległości zrezygnować nie wolno.
Po roku 1866, kiedy armia carska dobiła ostatnie oddziały powstańcze, a zabór rosyjski powoli dźwigał się z ran i strat, nie w głowie była komukolwiek niepodległość. Żeromski wspominał z czasów młodości wręcz modę na rusofilizm. Dopiero z początkiem lat 80. XIX stulecia budziła Polskę trylogia Sienkiewicza. W zaborze pruskim walkę wydał polskości żelazny kanclerz Otto von Bismarck. Spółki zarobkowe, ruch ekonomicznego oporu dzielnie sobie radziły, ale wszelki polski ruch oświatowy, więc i dostęp do trylogii, co krok paraliżowano. Tylko Galicja pod rządami Franciszka Józefa cieszyła się po 1868 r. pełnym samorządem, pełnymi prawami języka polskiego; polscy premierzy kierowali kolejnymi rządami u boku cesarza. Ale same już słowa o niepodległości zdawały się zagrażać uzyskanym swobodom.
Miłkowski, niezmordowany konspirator, sam jest materiałem na powieść. Emisariusz polski na Bałkanach i Bliskim Wschodzie w roku 1863 formował tam polskie oddziały. Po powstaniu został na emigracji; nigdy nie zrezygnował. Dla rewolucjonistów - nacjonalista, dla konserwatystów - wywrotowiec, stworzył Skarb Narodowy gromadzący środki na działalność narodową. Ligę Polską powołał do życia w Szwajcarii w sierpniu 1887 r. I to on zainicjował Związek Młodzieży Polskiej, później w konspiracyjnym skrócie - Zet. Chciał najpierw poruszyć młodzież. Pierwsze organizacyjne zebranie odbyło się w Warszawie 28 listopada 1886 r., a w styczniu 1887 r. pierwszy zjazd - w Krakowie.
Ewolucjoniści
Zet to nie było ugrupowanie rewolucyjne, choć szykowało się do walki zbrojnej. Zet myślał o tym, co będzie do zrobienia w Polsce niepodległej - nawet jeśli przyszłoby czekać dziesiątki lat. Temu sposobowi myślenia zawdzięczała Polska wejście w niepodległość z kadrą znakomitych fachowców w każdej dziedzinie życia publicznego.
Celem była niepodległość i demokracja. Statut żądał od Zetu "budzenia wiary w siły własne społeczeństwa", żądał "walki z biernością i uległością polityczną", żądał "pracy nad uświadomieniem obywatelskim i uspołecznieniem wszystkich warstw narodu", "pracy nad poprawieniem bytu materialnego i duchowego ludu polskiego oraz przygotowaniem ludu, aby wziął czynny udział w życiu politycznym".
Do czasu Ligę Polską wzmacniał dopływ ludzi z Zetu. Jednakże po sześciu latach, kiedy część zetowców zasiliła Polską Partię Socjalistyczną, pierwszą polską partię, i to z programem niepodległościowym, były zetowiec, 29-letni Roman Dmowski dokonał rozłamu w warszawskiej Lidze Polskiej, a jego Liga Narodowa zerwała faktycznie z Miłkowskim. Rok później Miłkowski Ligę Polską rozwiązał. Nie mógł się pogodzić z nacjonalizmem Dmowskiego. Chciał równouprawnienia wszystkich obywateli, wykluczał antysemityzm i walkę z Ukraińcami, chciał federacji z ukraińskim żywiołem narodowym na mocy obopólnego porozumienia. Kiedy Liga Narodowa zrezygnowała z hasła niepodległości na rzecz programu ugody z Rosją, 84-letni Miłkowski zerwał z nią w 1908 r. całkowicie. Zet już w 1905 r. chciał z nią zerwać; w 1907 r. rozstał się z nią ostatecznie. Nie zerwali związków z Zetem byli zetowcy z PPS-Frakcji Rewolucyjnej, zwolennicy Piłsudskiego - ani przyszły wielki chemik Ignacy Mościcki, który za młodu chciał po prostu produkować lepsze bomby do zamachów, ani Stanisław Wojciechowski, wieloletni partner Piłsudskiego w wydawaniu podziemnego "Robotnika", pionier i nauczyciel spółdzielczości, wspierany w tym przez innego zetowca Stefana Żeromskiego.
Koła braterskie
Zet rozwijał się w kraju i za granicą, wszędzie gdzie tylko studiowali młodzi Polacy, a studiowało ich rocznie za granicą kilkuset. Równie dobrze w Kijowie, Petersburgu i Moskwie, jak i na Zachodzie. Podstawowe komórki nazywały się kołami braterskimi, stąd i członkowie najściślejszej konspiracji byli braćmi zetowymi. We współpracy z nimi działali towarzysze oraz koledzy zetowi, członkowie grup zetowych. Niższe stopnie nie wiedziały nawet o istnieniu wyższych! Koledzy zetowi znali co najwyżej jednego z braci, który z nimi utrzymywał kontakty. Ten tryb konspiracji gwarantował pełną anonimowość wyższych stopni, dzięki czemu ochrana nigdy Zetu nie zdołała wykryć. Konspiracyjna dyskrecja przetrwała, co charakterystyczne, w obyczajach Zetu; ale też do Zetu nikt się nie zapisywał. To Zet obserwował kandydata, czasem bardzo długo, nim zaproponował mu akces.
Zetowcy tworzyli nowe organizacje do różnych społecznych zadań, byli w nich czynni; pobudzali ich życie, dyskretnie sterując, by nie traciły poczucia celów. To zetowcy stworzyli polskie harcerstwo!
Ducha Zetu najskuteczniej kształtował w skali kraju Żeromski, nie żadne pisma organizacyjne. "Syzyfowe prace", wydrukowane w 1898 r. poza zaborem rosyjskim i nielegalnie kolportowane, jego "Siłaczka" czy "Ludzie bezdomni", cała twórczość Żeromskiego uczyła idei zetowych - pracy nad rozwojem własnym i rozwojem Polski, pracy z jej przyszłymi obywatelami, no i gotowości do walki zbrojnej.
Zet oświatowy
Zet objął i szkoły średnie; powstawały w nich koła słynnego Petu. Prowadził organizacje rzemieślnicze i wiejskie. Każde zaś koło szkolne współdziałało z jakimś Kołem Oświaty Ludowej: członkowie podczas wakacji uczyli dzieci wiejskie i młodzież wiejską, obsługiwali ruchome biblioteczki, kolportowali nielegalne gazety i książki. Kielecki uczeń Stefan Żeromski uczył miejscowych robotników historii, pisał teksty prelekcji na ich zebrania. Starsi zetowcy utrzymywali kontakty ze szkołami, które pokończyli.
Nie sposób wymienić wszystkich inicjatyw i organizacji zetowych. A zetowcami byli z jednej strony tacy uczeni światowej miary, jak Franciszek Bujak, Czesław Znamierowski i Florian Znaniecki, z drugiej - nauczyciele, którzy wykształcili pokolenia przyszłych bohaterów drugiej wojny światowej, z Szarymi Szeregami włącznie. Niestety, w życiu politycznym Polski niepodległej zetowcy sprawdzali się słabo; mówiono, że czyste ręce nie pasują do polityki, ale ja sądzę, że po prostu brakowało im doświadczenia i umiejętności. Co też jest jakąś przestrogą...
Do dziś jednak nie zdajemy sobie sprawy, ile Zetu zawiera moralne tudzież intelektualne dziedzictwo II Rzeczypospolitej. Dopiero powoli Zet odkrywamy - tak solidnie był zakonspirowany.
LUDZIE ZETU |
---|
Stefan Grot-Rowecki Stanisław Wojciechowski Aleksander Kamiński Antoni Chruściel "Monter" Eugeniusz Kwiatkowski Stefan Żeromski Ignacy Mościcki Florian Witold Znaniecki Melchior Wańkowicz |
Więcej możesz przeczytać w 39/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.