Robert Korzeniowski chce wychodzić wielkie pieniądze telewizji publicznej i polskiemu sportowi Korzeniowski na prezydenta!" - krzyknął w Atenach po ostatnim występie mistrza chodu Jacek Gmoch, attaché polskiej misji olimpijskiej. I przez chwilę w polskim obozie w stolicy Grecji całkiem poważnie zastanawiano się, czy kiedyś Korzeń nie wprowadzi się do Pałacu Prezydenckiego. Przez ostatnie tygodnie przetoczyła się przez Polskę swoista korzeniada. O Korzeniowskim mówiono jako o zbawcy polskiego sportu, supermenedżerze i jednej z najbardziej wpływowych osobistości w kraju. Z wyśmiewanej wcześniej konkurencji lekkoatletycznej (nazywanej kaczym chodem lub marszem kręcidupków) Korzeniowski uczynił w Polsce królewską dyscyplinę, za granicą kojarzoną niemal wyłącznie z naszym krajem. Ale trudno się temu dziwić, jeśli ktoś zdobywa cztery złote medale olimpijskie. Trudno się też dziwić, że po jego ostatnim występie pojawiły się dziesiątki propozycji wykorzystania jego mocy Midasa.
Numer jeden polskiego sportu
Mistrza chodu najpierw typowano na prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego, a w najgorszym razie na wiceministra edukacji i sportu. Potem obsadzano go w roli przewodniczącego Polskiej Konfederacji Sportu albo prezesa Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Mówiono nawet, że specjalnie dla Korzeniowskiego zostanie utworzone ministerstwo sportu. Tymczasem najprawdopodobniej Robert Korzeniowski od połowy października zajmie stanowisko szefa redakcji sportowej Telewizji Polskiej. I będzie na nim osobą znacznie bardziej wpływową niż w urzędach. Ktoś inny byłby tylko szefem sportu w publicznej telewizji, Korzeniowski ma szansę być najbardziej wpływową osobą w polskim sporcie.
Jako szef sportu w telewizji publicznej Korzeniowski będzie miał wpływ zarówno na działalność Polskiego Komitetu Olimpijskiego, jak i Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Obu tym organizacjom zależy bowiem na ścisłej współpracy z publiczną telewizją, bo to najlepsze narzędzie promocji olimpizmu i lekkoatletyki. Kierując redakcją sportową TVP, mistrz chodu będzie de facto głównym rozgrywającym w kwestiach polityki i strategii PKOl i PZLA.
Korzeniowski będzie miał przede wszystkim wpływ na dopływ pieniędzy do polskiego sportu. Jako zawodnik udowodnił, że potrafi zarabiać pieniądze - jego majątek szacuje się na 2 mln dolarów. Tylko na kontrakcie z Elite Cafe zarabiał około pół miliona złotych rocznie. Ćwierć miliona wziął za reklamę Amplico Life. Do tego dochodzą wpływy z założonej w 2001 r. firmy Walker, produkującej stroje sportowe, a wkrótce również buty, w tym specjalistyczne do chodu. Pieczę nad finansami chodziarza sprawuje krakowska firma Korzeniowski Sport i Promocja, nadzorowana przez żonę Roberta - Agnieszkę.
W interesach pomógł Korzeniowskiemu 51-letni Jacek Kazimierski, specjalista marketingu. Korzeń nawiązał z nim współpracę (sponsoring) tuż po zdobyciu pierwszego złotego medalu w Atlancie w 1996 r. Wówczas Kazimierski był dyrektorem sprzedaży w firmie San (produkującej herbatniki), teraz zarządza marketingiem w firmie Elite Cafe, która opiekuje się najlepszymi polskimi lekkoatletami.
Jak Korzeniowski będzie leczył polski sport?
Korzeniowski - wraz z Kazimierskim - wpadł trzy lata temu na pomysł stworzenia grupy lekkoatletycznej Elite Cafe. W przyszłości miała ona przejąć władzę w PZLA i to stało się główną przyczyną konfliktów między sportowcami sponsorowanymi przez Elite Cafe a szefową związku Ireną Szewińską. - Osiem lat temu popierałem Irenę Szewińską jako kandydatkę na prezesa PZLA i nie wstydzę się tego. Ale czas pokazał, że to był błąd, bo osiem lat prezesury Szewińskiej to czas zmarnowany - mówi Robert Korzeniowski. Zmarnowany dla polskiej lekkoatletyki, bo sam Korzeniowski miał od związku wszystko, czego potrzebował. - Rządzący PZLA popełnili grzech pychy: wydawało im się, że się na wszystkim znają, więc nie potrzebują fachowców, przede wszystkim od zarabiania pieniędzy. Tymczasem to tacy ludzie jak Kazimierski mają pomysł na nowoczesny sport - przekonuje multimedalista. I otwarcie mówi, że będzie popierał kandydaturę Kazimierskiego na szefa PZLA podczas styczniowych wyborów.
Program uzdrowienia lekkoatletyki przygotowany przez grupę Elite Cafe, zwany PRO-LA, polega na tym, że to "związek jest dla sportowców, a nie odwrotnie". Ale najważniejszy jest w nim system pozyskiwania pieniędzy od sponsorów. Korzeniowski chce uczynić ze sportu jedną z lokomotyw publicznej telewizji. Będzie ona transmitowała najważniejsze zawody lekkoatletyczne, a transmisje będą obudowane reklamami. O ich pozyskiwanie Korzeniowskiemu będzie łatwiej niż komukolwiek innemu. Przy okazji ci sami reklamodawcy i sponsorzy mają łożyć na lekkoatletykę. Na początek będą to robić firmy, które dotychczas były związane jedynie z naszym superchodziarzem, czyli obok Elite Cafe także towarzystwo ubezpieczeniowe Amplico Life AIG, Citroen, Plus GSM, LOT i prawdopodobnie McDonald's, z którą to firmą Korzeń miał ogólnoświatowy kontrakt na promowanie w fast foodach zdrowej żywności, na przykład sałatek warzywnych.
Jest więc niemal pewne, że w programie TVP stałe miejsce znajdą popierane przez Korzeniowskiego w przeszłości imprezy masowe, takie jak Na Rynek Marsz, Cracovia Maraton czy Bieg o Złotą Wazę Ursynowa. W zawodach tych znakomicie można bowiem wypromować firmy, które wcześniej sponsorowały naszego superchodziarza.
Działacz XXI wieku
Robert Korzeniowski jest skazany na sukces także dlatego, że ma dobre notowania praktycznie we wszystkich politycznych ugrupowaniach. Nie kryje, że pozostaje w znakomitych stosunkach z prezydentem RP Aleksandrem Kwaśniewskim, ale też z liderami Platformy Obywatelskiej. Korzeniowski może liczyć na poparcie polityków także dlatego, że jest typem działacza XXI wieku, czyli właściwie antydziałacza. Nie jest uwikłany w układy z przeszłości, a jednocześnie stawia na takie narzędzia, jak sponsoring, marketing i public relations. Korzeniowski jest więc właściwie skazany na sukces, co oznacza, że po zejściu z bieżni jeszcze niejedno wychodzi.
Mistrza chodu najpierw typowano na prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego, a w najgorszym razie na wiceministra edukacji i sportu. Potem obsadzano go w roli przewodniczącego Polskiej Konfederacji Sportu albo prezesa Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Mówiono nawet, że specjalnie dla Korzeniowskiego zostanie utworzone ministerstwo sportu. Tymczasem najprawdopodobniej Robert Korzeniowski od połowy października zajmie stanowisko szefa redakcji sportowej Telewizji Polskiej. I będzie na nim osobą znacznie bardziej wpływową niż w urzędach. Ktoś inny byłby tylko szefem sportu w publicznej telewizji, Korzeniowski ma szansę być najbardziej wpływową osobą w polskim sporcie.
Jako szef sportu w telewizji publicznej Korzeniowski będzie miał wpływ zarówno na działalność Polskiego Komitetu Olimpijskiego, jak i Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Obu tym organizacjom zależy bowiem na ścisłej współpracy z publiczną telewizją, bo to najlepsze narzędzie promocji olimpizmu i lekkoatletyki. Kierując redakcją sportową TVP, mistrz chodu będzie de facto głównym rozgrywającym w kwestiach polityki i strategii PKOl i PZLA.
Korzeniowski będzie miał przede wszystkim wpływ na dopływ pieniędzy do polskiego sportu. Jako zawodnik udowodnił, że potrafi zarabiać pieniądze - jego majątek szacuje się na 2 mln dolarów. Tylko na kontrakcie z Elite Cafe zarabiał około pół miliona złotych rocznie. Ćwierć miliona wziął za reklamę Amplico Life. Do tego dochodzą wpływy z założonej w 2001 r. firmy Walker, produkującej stroje sportowe, a wkrótce również buty, w tym specjalistyczne do chodu. Pieczę nad finansami chodziarza sprawuje krakowska firma Korzeniowski Sport i Promocja, nadzorowana przez żonę Roberta - Agnieszkę.
W interesach pomógł Korzeniowskiemu 51-letni Jacek Kazimierski, specjalista marketingu. Korzeń nawiązał z nim współpracę (sponsoring) tuż po zdobyciu pierwszego złotego medalu w Atlancie w 1996 r. Wówczas Kazimierski był dyrektorem sprzedaży w firmie San (produkującej herbatniki), teraz zarządza marketingiem w firmie Elite Cafe, która opiekuje się najlepszymi polskimi lekkoatletami.
Jak Korzeniowski będzie leczył polski sport?
Korzeniowski - wraz z Kazimierskim - wpadł trzy lata temu na pomysł stworzenia grupy lekkoatletycznej Elite Cafe. W przyszłości miała ona przejąć władzę w PZLA i to stało się główną przyczyną konfliktów między sportowcami sponsorowanymi przez Elite Cafe a szefową związku Ireną Szewińską. - Osiem lat temu popierałem Irenę Szewińską jako kandydatkę na prezesa PZLA i nie wstydzę się tego. Ale czas pokazał, że to był błąd, bo osiem lat prezesury Szewińskiej to czas zmarnowany - mówi Robert Korzeniowski. Zmarnowany dla polskiej lekkoatletyki, bo sam Korzeniowski miał od związku wszystko, czego potrzebował. - Rządzący PZLA popełnili grzech pychy: wydawało im się, że się na wszystkim znają, więc nie potrzebują fachowców, przede wszystkim od zarabiania pieniędzy. Tymczasem to tacy ludzie jak Kazimierski mają pomysł na nowoczesny sport - przekonuje multimedalista. I otwarcie mówi, że będzie popierał kandydaturę Kazimierskiego na szefa PZLA podczas styczniowych wyborów.
Program uzdrowienia lekkoatletyki przygotowany przez grupę Elite Cafe, zwany PRO-LA, polega na tym, że to "związek jest dla sportowców, a nie odwrotnie". Ale najważniejszy jest w nim system pozyskiwania pieniędzy od sponsorów. Korzeniowski chce uczynić ze sportu jedną z lokomotyw publicznej telewizji. Będzie ona transmitowała najważniejsze zawody lekkoatletyczne, a transmisje będą obudowane reklamami. O ich pozyskiwanie Korzeniowskiemu będzie łatwiej niż komukolwiek innemu. Przy okazji ci sami reklamodawcy i sponsorzy mają łożyć na lekkoatletykę. Na początek będą to robić firmy, które dotychczas były związane jedynie z naszym superchodziarzem, czyli obok Elite Cafe także towarzystwo ubezpieczeniowe Amplico Life AIG, Citroen, Plus GSM, LOT i prawdopodobnie McDonald's, z którą to firmą Korzeń miał ogólnoświatowy kontrakt na promowanie w fast foodach zdrowej żywności, na przykład sałatek warzywnych.
Jest więc niemal pewne, że w programie TVP stałe miejsce znajdą popierane przez Korzeniowskiego w przeszłości imprezy masowe, takie jak Na Rynek Marsz, Cracovia Maraton czy Bieg o Złotą Wazę Ursynowa. W zawodach tych znakomicie można bowiem wypromować firmy, które wcześniej sponsorowały naszego superchodziarza.
Działacz XXI wieku
Robert Korzeniowski jest skazany na sukces także dlatego, że ma dobre notowania praktycznie we wszystkich politycznych ugrupowaniach. Nie kryje, że pozostaje w znakomitych stosunkach z prezydentem RP Aleksandrem Kwaśniewskim, ale też z liderami Platformy Obywatelskiej. Korzeniowski może liczyć na poparcie polityków także dlatego, że jest typem działacza XXI wieku, czyli właściwie antydziałacza. Nie jest uwikłany w układy z przeszłości, a jednocześnie stawia na takie narzędzia, jak sponsoring, marketing i public relations. Korzeniowski jest więc właściwie skazany na sukces, co oznacza, że po zejściu z bieżni jeszcze niejedno wychodzi.
Więcej możesz przeczytać w 39/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.