Obie Koree prężą atomowe muskuły To nie był grzyb nuklearny. - Na razie... To był zaledwie test, jaki Phenian przeprowadził na reszcie świata - uważa Robert Gallucci, który 10 lat temu był szefem negocjatorów starających się zapobiec budowie bomby atomowej przez Koreę Północną, komentując eksplozję, jaką odnotowały ośrodki sejsmologiczne w czwartek 9 września o czwartej nad ranem czasu polskiego. Satelity skierowane na Koreę Północną, jak poinformował anonimowy przedstawiciel Seulu, zarejestrowały pojawienie się tuż przy granicy z Chinami "dziwnej chmury o charakterystycznym kształcie grzyba, typowej dla wybuchu jądrowego". Eksperci z Korei Południowej oraz zastrzegający anonimowość przedstawiciele Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) natychmiast zwrócili uwagę, że w pobliżu miejsca eksplozji mogą się znajdować laboratoria, w których są prowadzone badania nad bronią nuklearną. "The New York Times" podał, że materiały wywiadowcze, jakie otrzymał ostatnio Biały Dom, mogą wskazywać na przygotowania Phenianu do przeprowadzenia pierwszej próby atomowej. Również data eksplozji zdawała się nieprzypadkowa: 9 września minęła 56. rocznica powstania Korei Północnej.
Grzyb przedatomowy
- Wybuch od dawna był planowany. W ramach projektu hydroenergetycznego wysadzono w powietrze górę - oświadczył trzy dni po eksplozji Pek Nam Sun, szef dyplomacji KRLD. Jednocześnie zapowiedział, że umożliwi dyplomatom z Zachodu odwiedzenie miejsca, gdzie do niedawna była góra, by przekonali się, że wybuch nie miał nic wspólnego z eksperymentami atomowymi
Południowokoreańskiemu wywiadowi udało się potwierdzić, że tłumaczenia o wielkich robotach ziemnych mogą być prawdziwe, ale nie ulega wątpliwości, że ani czas wysadzania góry, ani trzy dni milczenia władz Korei Północnej po wybuchu nie były przypadkowe. - Mimo że nie były to próby z bronią atomową, Phenian dał do zrozumienia, że przestaje się liczyć z kimkolwiek - uważa Ralph Cossa, szef Pacific Forum CSIS.
Kryzys związany z północnokoreańskim programem nuklearnym trwa od października 2002 r., gdy Waszyngton ogłosił, że Phenian wznowił program wzbogacania uranu. Było to złamanie umowy z 1994 r. Waszyngton i Tokio, w zamian za zamrożenie programu atomowego, obiecały wówczas Koreańczykom dostawy oleju opałowego i stworzyły konsorcjum KEDO, które miało wybudować dwie elektrownie atomowe w Korei Północnej. Jak przyznała w ubiegłym tygodniu Madeleine Albright, była sekretarz stanu USA, okazało się, że Koreańczycy oszukiwali, a ich ambicje, by zbudować bombę, wcale nie wygasły. W 1994 r. CIA twierdziła, że Phenian może mieć jeden lub dwa ładunki nuklearne. Dziś eksperci podejrzewają, że Korea Północna może ich mieć nawet osiem.
Problem miały zażegnać rozpoczęte rok temu sześciostronne negocjacje z udziałem przedstawicieli Chin, Rosji, USA, Japonii oraz obu Korei. Okazało się, że Koreańczycy z północy wykorzystali je propagandowo, a następnie trzasnęli drzwiami, odchodząc od stołu rozmów. - Nie ma szans na ich wznowienie, póki będą areną bezustannego krytykowania nas - oświadczył bezczelnie Ri Yong Ho, ambasador Korei Północnej w Wielkiej Brytanii.
Czwarta tura negocjacji miała się zacząć pod koniec sierpnia, ale Phenian odwołał ją w ostatniej chwili, jednocześnie zamrażając stosunki z Koreą Południową. Rządowa agencja KCNA obwieściła, że jest to odpowiedź na to, iż Seul kilka dni wcześniej pomógł 478 uchodźcom w ucieczce z komunistycznego raju. Jednocześnie stosunki z Pekinem, jedynym realnym sojusznikiem reżimu Kim Dzong Ila, są co najmniej chłodne. Gdy rok temu Koreańczycy oświadczyli, że nie będą uczestniczyć w sześciostronnych rozmowach, Chińczycy na trzy dni zakręcili im kurek w jedynym działającym rurociągu. - Wiadomość była czytelna. Pekin zażądał respektowania standardów międzynarodowego zachowania - uważa Kosuke Takahashi z "The Asia Times". "The New York Times", powołując się na trzy sporządzone w ostatnich miesiącach amerykańskie analizy wywiadowcze, podał w ubiegłym miesiącu, że nałożone prawie dwa lata temu sankcje ekonomiczne, zamrożenie pomocy humanitarnej, izolacja międzynarodowa oraz negocjacje nie tylko nie zatrzymały koreańskich badań nad bronią atomową, ale nawet ich nie spowolniły. Gazeta, cytując jeden z raportów, poinformowała, że Phenian w najbliższym czasie może wyprodukować osiem kolejnych ładunków nuklearnych
Wyborczy poker Kima
"Bush to ludzki śmieć i faszystowski despota porównywalny tylko z Hitlerem. Temu imbecylowi zależy jedynie na zniszczeniu Korei Północnej. Nie możemy liczyć, że jeśli on będzie uczestnikiem rozmów sześciostronnych, uda nam się osiągnąć jakikolwiek kompromis" - obwieściła agencja KCNA. Była to reakcja na wypowiedź prezydenta Busha, który pytany o komentarz w sprawie odwołania przez Phenian kolejnej tury rozmówców, nazwał Kim Dzong Ila tyranem i wezwał go do porzucenia ambicji nuklearnych. - To tylko wygląda na pełną emocji pyskówkę - uważa Ralph Cossa, dodając, że w rzeczywistości obrzucenie błotem Busha to efekt chłodnej kalkulacji.
Podobnie jak większość znawców regionu Cossa twierdzi, że Phenian z podjęciem negocjacji chce poczekać do wyborów prezydenckich w USA, bo liczy, że wygra je John Kerry, a wówczas zmieni się polityka Białego Domu. - Phenian zaczął grę na zwłokę i najpewniej w najbliższym miesiącu nie usiądzie do stołu rokowań - mówi wiceminister Lee Soo-hyuck, główny negocjator Korei Południowej. - Na tych kalkulacjach Kim może się jednak srogo przeliczyć. - Po wyborach, jeśli wygra je obecny prezydent, polityka może się tylko zaostrzyć. John Kerry też raczej nie złagodzi stanowiska. Tymczasem, próbując się dogadać teraz, gdy Bushowi zależy na kompromisie, który można wpisać na listę sukcesów, Koreańczycy mogliby uzyskać lepsze warunki - uważa Cheong Seong-chang, analityk z seulskiego Sejong Institute.
Tylko że Phenian w ubiegłym tygodniu mógł się jedynie utwierdzić w przekonaniu, że rezygnacja z programu atomowego nie jest dobrym pomysłem. Pod bokiem wyrasta mu bowiem nuklearny rywal. Korea Południowa oficjalnie przyznała, że jej naukowcy prowadzili tajne eksperymenty, w których w 1982 r. udało się pozyskać pluton, a w 2000 r. wzbogacić uran. Cho Chang-beom, ambasador tego kraju przy ONZ w Wiedniu, zastrzegł jednocześnie, że "eksperymenty prowadziła niewielka grupa zdegenerowanych naukowców bez wiedzy i autoryzacji rządu". - Jedni mogą nazwać to wypadkiem, inni przypadkiem - tłumaczył Cho w MAEA. Eksperci agencji powątpiewają, by była to prawda. - Do tych eksperymentów zbyt długo i szczegółowo się przygotowywano, by był to zwykły wypadek - mówi pragnący zachować anonimowość przedstawiciel MAEA. Mohamed ElBaradei, szef agencji, zapowiedział, że pełny raport powstanie do końca października.
Ładunki nuklearne w rękach szalonego satrapy z Phenianu mogą się szybko rozmnożyć, a perspektywa konfliktu atomowego dwóch Korei zaczyna być realna.
- Wybuch od dawna był planowany. W ramach projektu hydroenergetycznego wysadzono w powietrze górę - oświadczył trzy dni po eksplozji Pek Nam Sun, szef dyplomacji KRLD. Jednocześnie zapowiedział, że umożliwi dyplomatom z Zachodu odwiedzenie miejsca, gdzie do niedawna była góra, by przekonali się, że wybuch nie miał nic wspólnego z eksperymentami atomowymi
Południowokoreańskiemu wywiadowi udało się potwierdzić, że tłumaczenia o wielkich robotach ziemnych mogą być prawdziwe, ale nie ulega wątpliwości, że ani czas wysadzania góry, ani trzy dni milczenia władz Korei Północnej po wybuchu nie były przypadkowe. - Mimo że nie były to próby z bronią atomową, Phenian dał do zrozumienia, że przestaje się liczyć z kimkolwiek - uważa Ralph Cossa, szef Pacific Forum CSIS.
Kryzys związany z północnokoreańskim programem nuklearnym trwa od października 2002 r., gdy Waszyngton ogłosił, że Phenian wznowił program wzbogacania uranu. Było to złamanie umowy z 1994 r. Waszyngton i Tokio, w zamian za zamrożenie programu atomowego, obiecały wówczas Koreańczykom dostawy oleju opałowego i stworzyły konsorcjum KEDO, które miało wybudować dwie elektrownie atomowe w Korei Północnej. Jak przyznała w ubiegłym tygodniu Madeleine Albright, była sekretarz stanu USA, okazało się, że Koreańczycy oszukiwali, a ich ambicje, by zbudować bombę, wcale nie wygasły. W 1994 r. CIA twierdziła, że Phenian może mieć jeden lub dwa ładunki nuklearne. Dziś eksperci podejrzewają, że Korea Północna może ich mieć nawet osiem.
Problem miały zażegnać rozpoczęte rok temu sześciostronne negocjacje z udziałem przedstawicieli Chin, Rosji, USA, Japonii oraz obu Korei. Okazało się, że Koreańczycy z północy wykorzystali je propagandowo, a następnie trzasnęli drzwiami, odchodząc od stołu rozmów. - Nie ma szans na ich wznowienie, póki będą areną bezustannego krytykowania nas - oświadczył bezczelnie Ri Yong Ho, ambasador Korei Północnej w Wielkiej Brytanii.
Czwarta tura negocjacji miała się zacząć pod koniec sierpnia, ale Phenian odwołał ją w ostatniej chwili, jednocześnie zamrażając stosunki z Koreą Południową. Rządowa agencja KCNA obwieściła, że jest to odpowiedź na to, iż Seul kilka dni wcześniej pomógł 478 uchodźcom w ucieczce z komunistycznego raju. Jednocześnie stosunki z Pekinem, jedynym realnym sojusznikiem reżimu Kim Dzong Ila, są co najmniej chłodne. Gdy rok temu Koreańczycy oświadczyli, że nie będą uczestniczyć w sześciostronnych rozmowach, Chińczycy na trzy dni zakręcili im kurek w jedynym działającym rurociągu. - Wiadomość była czytelna. Pekin zażądał respektowania standardów międzynarodowego zachowania - uważa Kosuke Takahashi z "The Asia Times". "The New York Times", powołując się na trzy sporządzone w ostatnich miesiącach amerykańskie analizy wywiadowcze, podał w ubiegłym miesiącu, że nałożone prawie dwa lata temu sankcje ekonomiczne, zamrożenie pomocy humanitarnej, izolacja międzynarodowa oraz negocjacje nie tylko nie zatrzymały koreańskich badań nad bronią atomową, ale nawet ich nie spowolniły. Gazeta, cytując jeden z raportów, poinformowała, że Phenian w najbliższym czasie może wyprodukować osiem kolejnych ładunków nuklearnych
Wyborczy poker Kima
"Bush to ludzki śmieć i faszystowski despota porównywalny tylko z Hitlerem. Temu imbecylowi zależy jedynie na zniszczeniu Korei Północnej. Nie możemy liczyć, że jeśli on będzie uczestnikiem rozmów sześciostronnych, uda nam się osiągnąć jakikolwiek kompromis" - obwieściła agencja KCNA. Była to reakcja na wypowiedź prezydenta Busha, który pytany o komentarz w sprawie odwołania przez Phenian kolejnej tury rozmówców, nazwał Kim Dzong Ila tyranem i wezwał go do porzucenia ambicji nuklearnych. - To tylko wygląda na pełną emocji pyskówkę - uważa Ralph Cossa, dodając, że w rzeczywistości obrzucenie błotem Busha to efekt chłodnej kalkulacji.
Podobnie jak większość znawców regionu Cossa twierdzi, że Phenian z podjęciem negocjacji chce poczekać do wyborów prezydenckich w USA, bo liczy, że wygra je John Kerry, a wówczas zmieni się polityka Białego Domu. - Phenian zaczął grę na zwłokę i najpewniej w najbliższym miesiącu nie usiądzie do stołu rokowań - mówi wiceminister Lee Soo-hyuck, główny negocjator Korei Południowej. - Na tych kalkulacjach Kim może się jednak srogo przeliczyć. - Po wyborach, jeśli wygra je obecny prezydent, polityka może się tylko zaostrzyć. John Kerry też raczej nie złagodzi stanowiska. Tymczasem, próbując się dogadać teraz, gdy Bushowi zależy na kompromisie, który można wpisać na listę sukcesów, Koreańczycy mogliby uzyskać lepsze warunki - uważa Cheong Seong-chang, analityk z seulskiego Sejong Institute.
Tylko że Phenian w ubiegłym tygodniu mógł się jedynie utwierdzić w przekonaniu, że rezygnacja z programu atomowego nie jest dobrym pomysłem. Pod bokiem wyrasta mu bowiem nuklearny rywal. Korea Południowa oficjalnie przyznała, że jej naukowcy prowadzili tajne eksperymenty, w których w 1982 r. udało się pozyskać pluton, a w 2000 r. wzbogacić uran. Cho Chang-beom, ambasador tego kraju przy ONZ w Wiedniu, zastrzegł jednocześnie, że "eksperymenty prowadziła niewielka grupa zdegenerowanych naukowców bez wiedzy i autoryzacji rządu". - Jedni mogą nazwać to wypadkiem, inni przypadkiem - tłumaczył Cho w MAEA. Eksperci agencji powątpiewają, by była to prawda. - Do tych eksperymentów zbyt długo i szczegółowo się przygotowywano, by był to zwykły wypadek - mówi pragnący zachować anonimowość przedstawiciel MAEA. Mohamed ElBaradei, szef agencji, zapowiedział, że pełny raport powstanie do końca października.
Ładunki nuklearne w rękach szalonego satrapy z Phenianu mogą się szybko rozmnożyć, a perspektywa konfliktu atomowego dwóch Korei zaczyna być realna.
Północnokoreański program jądrowy |
---|
1992 Phenian oficjalnie zgadza się na kontrole MAEA, ale uniemożliwia inspektorom wstęp do miejsc, gdzie prawdopodobnie trwały prace nad bronią jądrową 1993 Korea Północna po raz pierwszy na kilka tygodni wypowiada układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT); może mieć - według ocen CIA - jedną lub dwie bomby nuklearne 1994 Umiera Kim Ir Sen. Zastępuje go jego syn Kim Dzong Il, który wkrótce zgadza się zamrozić program nuklearny w zamian za dwa cywilne reaktory plutonowe (na tzw. lekką wodę) i dostawy oleju opałowego, warte 5 mld dolarów 1999 Wystrzelony z terytorium KRLD pocisk rakietowy przelatuje nad Japonią i wpada do Pacyfiku. Phenian utrzymuje, że przenosił satelitę komunikacyjnego 2002 Prezydent USA George W. Bush zalicza Koreę Północną do "osi zła" i wstrzymuje dostawy paliwa do tego kraju. KRLD odpowiada, że to równoznaczne z wypowiedzeniem wojny, wyrzuca inspektorów MAEA i uruchamia reaktor w Jongbion 2003 styczeń Korea Północna ponownie występuje z NPT lipiec Phenian deklaruje, że wyprodukował wystarczającą ilość wzbogaconego plutonu do produkcji bomb sierpień Pierwsza faza sześciostronnych rozmów październik Phenian informuje, że gotów jest wyprodukować sześć bomb atomowych grudzień Po katastrofalnej fali głodu Phenian oferuje zamrożenie programu nuklearnego w zamian za pomoc USA 2004 styczeń Phenian zezwala inspektorom na wizytę w Jongbion maj MAEA zaczyna śledztwo w sprawie sprzedawania Libii przez KRLD materiałów rozszczepialnych czerwiec Zaczyna się trzecia runda rozmów; Waszyngton zgłasza gotowość ustępstw, Koreańczycy odrzucają ofertę |
Więcej możesz przeczytać w 39/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.