Komisja śledcza chce upolować żonę prezydenta, więc sugeruje, że jest ona zamieszana w nieczyste interesy Sejmowa komisja śledcza ds. Orlenu postanowiła skontrolować przepływy finansowe w fundacji Jolanty Kwaśniewskiej. Fundację Porozumienie bez Barier żona prezydenta założyła w 1997 r. Pomaga ona ludziom niepełnosprawnym i pokrzywdzonym przez los, m.in. finansuje budowę dziecięcej kliniki onkologicznej w Gdańsku. Ta inwestycja została wsparta przez Orlen, dlatego komisja zainteresowała się fundacją. Owa argumentacja pozostawia wiele do życzenia. Jeśli nawet założyć, że komisja chce jedynie zbadać wpłaty Orlenu na rzecz fundacji Jolanty Kwaśniewskiej, to rodzi się pytanie, dlaczego tego nie uczyniła, studiując dostępną jej w całości dokumentację firmy.
Ustawa o komisji śledczej wręcz nakazuje takie postępowanie, stwierdzając wyraźnie, że ze swoich uprawnień komisja korzysta w sposób nie naruszający dóbr osobistych osób trzecich. W tym wypadku dobro osobiste Jolanty Kwaśniewskiej naruszone zostało w rażący sposób. Kierowana przez nią fundacja stanęła pod pręgierzem podejrzenia, że jest zamieszana w nieczyste interesy finansowe. Otwarcie zasugerowali to niektórzy członkowie komisji śledczej, puszczając do opinii publicznej oko wielkie jak młyński kamień.
Z próbą dorobienia gęby pani prezydentowej może być tak jak z polowaniem za pomocą bumerangu. Fałszywy rzut może się zakończyć ugodzeniem myśliwego, a nie ofiary. Owszem, ludzie są wyczuleni na przejawy nieuczciwości na szczytach władzy i zapewne na to liczą posłowie, którzy chcą przypisać podobne zachowania Jolancie Kwaśniewskiej, ale ludzie cenią też tego, kto dociera na samą górę i wykorzystuje swoje możliwości w celu pomagania innym. Miliony Polaków tak postrzegają panią prezydentową, o czym świadczą badania opinii publicznej.
Oskarżyciele z komisji śledczej będą biedni, kiedy się okaże, że ich insynuacje nie znajdują żadnego uzasadnienia. Niczym nie wytłumaczą swojego postępowania, bo nawet najbardziej naiwni obserwatorzy utwierdzą się w przekonaniu, że w tej awanturze chodziło wyłącznie o zdyskredytowanie żony prezydenta. I to za działalność godną najwyższej pochwały.
Co bardziej przezorni autorzy zarzutów już zastrzegają się, że całemu zamieszaniu nie są winni oni, lecz sama Jolanta Kwaśniewska, bo zdobywając środki na rzecz fundacji, wykorzystuje pozycję pierwszej damy. W myśl tej filozofii lepiej nic nie robić, niż pomagać potrzebującym.
Trudno uwierzyć, by normalni ludzie zaakceptowali takie poglądy. Jeśli więc podejrzenia kierowane pod adresem żony prezydenta okażą się bezpodstawne, położenie oskarżycieli będzie trudne do pozazdroszczenia. Pozostanie im tylko publiczne przyznanie się do błędu, na co zapewne się nie zdobędą, do końca robiąc wodę z mózgu najbardziej zacietrzewionym.
Z próbą dorobienia gęby pani prezydentowej może być tak jak z polowaniem za pomocą bumerangu. Fałszywy rzut może się zakończyć ugodzeniem myśliwego, a nie ofiary. Owszem, ludzie są wyczuleni na przejawy nieuczciwości na szczytach władzy i zapewne na to liczą posłowie, którzy chcą przypisać podobne zachowania Jolancie Kwaśniewskiej, ale ludzie cenią też tego, kto dociera na samą górę i wykorzystuje swoje możliwości w celu pomagania innym. Miliony Polaków tak postrzegają panią prezydentową, o czym świadczą badania opinii publicznej.
Oskarżyciele z komisji śledczej będą biedni, kiedy się okaże, że ich insynuacje nie znajdują żadnego uzasadnienia. Niczym nie wytłumaczą swojego postępowania, bo nawet najbardziej naiwni obserwatorzy utwierdzą się w przekonaniu, że w tej awanturze chodziło wyłącznie o zdyskredytowanie żony prezydenta. I to za działalność godną najwyższej pochwały.
Co bardziej przezorni autorzy zarzutów już zastrzegają się, że całemu zamieszaniu nie są winni oni, lecz sama Jolanta Kwaśniewska, bo zdobywając środki na rzecz fundacji, wykorzystuje pozycję pierwszej damy. W myśl tej filozofii lepiej nic nie robić, niż pomagać potrzebującym.
Trudno uwierzyć, by normalni ludzie zaakceptowali takie poglądy. Jeśli więc podejrzenia kierowane pod adresem żony prezydenta okażą się bezpodstawne, położenie oskarżycieli będzie trudne do pozazdroszczenia. Pozostanie im tylko publiczne przyznanie się do błędu, na co zapewne się nie zdobędą, do końca robiąc wodę z mózgu najbardziej zacietrzewionym.
Więcej możesz przeczytać w 39/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.