Im głębiej demokracja w Polsce zapuszcza korzenie, tym bliższe stają się sobie narody polski i żydowski Przez lata większość Izraelczyków nie miała możliwości odwiedzić Polski. PRL nie tylko bojkotowała państwo żydowskie po wojnie sześciodniowej, ale też celowo zaostrzyła stosunki między Polakami i Żydami (i nie tylko Żydami izraelskimi). Musiało minąć ponad 20 lat, by polsko-żydowskie stosunki zaczęły się zmieniać. Najbardziej przyczyniła się do tego inicjatywa pod nazwą Marsz Żywych. Ten pomysł powstał w 1988 r., czyli pod koniec istnienia PRL i w przeddzień wznowienia stosunków dyplomatycznych między Polską a Izraelem. Marsz Żywych zainicjował deputowany do Knesetu Abraham Hirschsohn. W pierwszym marszu uczestniczyły tysiące młodych Żydów z Izraela i z całego świata. Dołączyli do nich ministrowie izraelskiego rządu, z ministrem edukacji Icchakiem Navonem, który wcześniej był prezydentem państwa, z deputowanymi do Knesetu i działaczami społecznymi. Marsz Żywych miał wyrazić ból wobec tragedii, która wydarzyła się na ziemiach polskich w niemieckich obozach śmierci. Izraelczycy przyjechali, by opłakiwać tych, którzy zginęli, a jednocześnie pokazać wszystkim, że wbrew tragedii życie toczy się nadal, a Izrael stał się niepodległym państwem zdolnym bronić swoich obywateli.
Czyn pamięci Żydów i Polaków
Po 1967 r. w Izraelu odczuwano krzywdę, jaką był bojkot naszego państwa przez władze PRL. Trudno się więc dziwić, że pierwszy marsz był w jakimś sensie protestem przeciwko takiemu traktowaniu Izraela przez ówczesną Polskę. Gdyby była ona krajem demokratycznym, a jej obywatele - tak jak obecnie - w ogromnej większości przyjaźni Izraelowi, marsz odbyłby się pewnie w Berlinie na ruinach Reichstagu bądź w obozie koncentracyjnym Dachau. W ostatnich latach marsz wygląda już inaczej i wynika to głównie ze zmian, jakie zaszły w Polsce, a one z kolei wywołały przemiany w nastawieniu Izraelczyków do Polski i Polaków. Od jakiegoś czasu w marszach biorą udział tysiące Polaków, zwłaszcza młodych, prezydenci, premierzy, posłowie, samorządowcy, duchowieństwo, intelektualiści. Marsz jest teraz wspólnym czynem pamięci Żydów i Polaków - przeciwko złu faszyzmu, złu ksenofobii, rasizmowi i nacjonalizmowi.
Oświęcim stał się symbolem ogólnoeuropejskim i międzynarodowym; nieprzypadkowo dzień wyzwolenia Auschwitz (23 stycznia) jest Dniem Pamięci Zagłady w całej Europie. Jest niezmiernie ważne, że liczba Polaków uczestniczących w marszu ciągle rośnie. Równie ważne jest to, że delegacje z Izraela przyjeżdżają do Polski w ciągu całego roku. I nie chodzi tylko o młodzież, ale również na przykład o oficerów izraelskiej armii czy dzieci i wnuki ocalałych. Organizują oni spotkania z polską młodzieżą i z Wojskiem Polskim, prowadzą wzruszające dyskusje.
Tkanina pamięci i solidarności
W polskich szkołach i na uniwersytetach odbywają się konkursy wiedzy o Izraelu, Żydach, Zagładzie, życiu Żydów w Polsce. Polska młodzież pisze scenariusze, referaty, tworzy obrazy i rzeźby - generalnie interesuje się żydowskimi tematami. Setki młodych Polaków należą do Towarzystwa im. Janusza Korczaka czy towarzystwa Antyschematy. Właśnie towarzystwo Antyschematy (kieruje nim Jerzy Fornalik, a wspiera je Fundacja Haliny Sroczyńskiej) zajmuje się porządkowaniem żydowskich cmentarzy w Polsce. Niedawno członków towarzystwa gościła Szkoła Sztuk Pięknych w Jerozolimie, byli oni w Knesecie, listy do nich skierowali prezydent i premier Izraela.
Polska młodzież co roku organizuje wzruszające obchody dnia pamięci Janusza Korczaka - na terenie obozu zagłady w Treblince, gdzie zamordowano Korczaka i jego podopiecznych. W dziesiątkach polskich miast odbywają się spotkania młodzieży polskiej i izraelskiej, m.in. w Kołobrzegu, Kaliszu, Radomiu, Wałbrzychu, Kielcach czy Warszawie. Tak się tka wzorzysta tkanina naszych stosunków - pod znakiem wspólnej pamięci i solidarności.
Śmiercią nakazali nam żyć
Im głębiej demokracja w Polsce zapuszcza korzenie, tym bliższe stają się sobie narody polski i żydowski, tym bardziej rozumieją swoje cierpienie. Za kamień węgielny swojej dyplomatycznej misji w Polsce uważałem wzmocnienie stosunków między naszymi narodami. Nie możemy się łudzić, że w Polsce nie ma już antysemitów, tak jak złudzeniem byłoby twierdzenie, że nie ma antypolskich uczuć w środowisku żydowskim. Ale to się szybko i pozytywnie zmienia.
Warto przypomnieć zdanie z tradycji żydowskiej: "Swoją śmiercią nakazali nam żyć". To zdanie podkreśla ciągłość narodu i tradycji żydowskiej - wbrew cierpieniom i śmierci, która stała się częścią naszego losu
Po 1967 r. w Izraelu odczuwano krzywdę, jaką był bojkot naszego państwa przez władze PRL. Trudno się więc dziwić, że pierwszy marsz był w jakimś sensie protestem przeciwko takiemu traktowaniu Izraela przez ówczesną Polskę. Gdyby była ona krajem demokratycznym, a jej obywatele - tak jak obecnie - w ogromnej większości przyjaźni Izraelowi, marsz odbyłby się pewnie w Berlinie na ruinach Reichstagu bądź w obozie koncentracyjnym Dachau. W ostatnich latach marsz wygląda już inaczej i wynika to głównie ze zmian, jakie zaszły w Polsce, a one z kolei wywołały przemiany w nastawieniu Izraelczyków do Polski i Polaków. Od jakiegoś czasu w marszach biorą udział tysiące Polaków, zwłaszcza młodych, prezydenci, premierzy, posłowie, samorządowcy, duchowieństwo, intelektualiści. Marsz jest teraz wspólnym czynem pamięci Żydów i Polaków - przeciwko złu faszyzmu, złu ksenofobii, rasizmowi i nacjonalizmowi.
Oświęcim stał się symbolem ogólnoeuropejskim i międzynarodowym; nieprzypadkowo dzień wyzwolenia Auschwitz (23 stycznia) jest Dniem Pamięci Zagłady w całej Europie. Jest niezmiernie ważne, że liczba Polaków uczestniczących w marszu ciągle rośnie. Równie ważne jest to, że delegacje z Izraela przyjeżdżają do Polski w ciągu całego roku. I nie chodzi tylko o młodzież, ale również na przykład o oficerów izraelskiej armii czy dzieci i wnuki ocalałych. Organizują oni spotkania z polską młodzieżą i z Wojskiem Polskim, prowadzą wzruszające dyskusje.
Tkanina pamięci i solidarności
W polskich szkołach i na uniwersytetach odbywają się konkursy wiedzy o Izraelu, Żydach, Zagładzie, życiu Żydów w Polsce. Polska młodzież pisze scenariusze, referaty, tworzy obrazy i rzeźby - generalnie interesuje się żydowskimi tematami. Setki młodych Polaków należą do Towarzystwa im. Janusza Korczaka czy towarzystwa Antyschematy. Właśnie towarzystwo Antyschematy (kieruje nim Jerzy Fornalik, a wspiera je Fundacja Haliny Sroczyńskiej) zajmuje się porządkowaniem żydowskich cmentarzy w Polsce. Niedawno członków towarzystwa gościła Szkoła Sztuk Pięknych w Jerozolimie, byli oni w Knesecie, listy do nich skierowali prezydent i premier Izraela.
Polska młodzież co roku organizuje wzruszające obchody dnia pamięci Janusza Korczaka - na terenie obozu zagłady w Treblince, gdzie zamordowano Korczaka i jego podopiecznych. W dziesiątkach polskich miast odbywają się spotkania młodzieży polskiej i izraelskiej, m.in. w Kołobrzegu, Kaliszu, Radomiu, Wałbrzychu, Kielcach czy Warszawie. Tak się tka wzorzysta tkanina naszych stosunków - pod znakiem wspólnej pamięci i solidarności.
Śmiercią nakazali nam żyć
Im głębiej demokracja w Polsce zapuszcza korzenie, tym bliższe stają się sobie narody polski i żydowski, tym bardziej rozumieją swoje cierpienie. Za kamień węgielny swojej dyplomatycznej misji w Polsce uważałem wzmocnienie stosunków między naszymi narodami. Nie możemy się łudzić, że w Polsce nie ma już antysemitów, tak jak złudzeniem byłoby twierdzenie, że nie ma antypolskich uczuć w środowisku żydowskim. Ale to się szybko i pozytywnie zmienia.
Warto przypomnieć zdanie z tradycji żydowskiej: "Swoją śmiercią nakazali nam żyć". To zdanie podkreśla ciągłość narodu i tradycji żydowskiej - wbrew cierpieniom i śmierci, która stała się częścią naszego losu
Więcej możesz przeczytać w 39/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.