Singer nie mógł i nie chciał zaakceptować Polski bez Żydów Mimo że 56 lat spędził w USA, pozostał pisarzem na wskroś warszawskim. Proza Isaaca Bashevisa Singera wyrastała z wielokulturowości przedwojennej stolicy Polski. Jego książki często zaludnia warszawski margines rodem z powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Nic dziwnego, że Festiwal Kultury Żydowskiej (14-17 października) nosi nazwę Warszawa Singera. Pretekstem do jego zorganizowania jest setna rocznica urodzin noblisty. "Nalewki były zabudowane rzędem cztero- i pięciopiętrowych budynków pokrytych szyldami w językach: rosyjskim, polskim i jidysz. Świat handlu - koszule i trzcina, bawełna i guziki, parasolki i jedwab, czekolada i plusz, kapelusze i nici, biżuteria i tałesy. (...) Żydzi w spłowiałych płaszczach i ciężkich butach krzątali się wokół swych furmanek obwieszonych drewnianymi cebrzykami i latarniami". Tak Singer opisywał przedwojenną Warszawę, która wtedy - po Nowym Jorku - była największym skupiskiem Żydów na świecie. Biografistka Singera Agata Tuszyńska zauważa: "W jego twórczości jeden krok dzielił synagogę od seksu".
Kazirodztwo, zoofilia, homoseksualizm - Singer opisywał wszelkie odmiany erotyzmu, niekoniecznie akceptowanego. Właśnie dlatego dla wielu Żydów przyznanie mu Nagrody Nobla było obrazą. Ale Singer pisał o życiu, a nie żydowskich męczennikach. Krytykę swojej twórczości po prostu lekceważył. "Wszyscy wielcy pisarze są oskarżani o to, że przedstawiają własny naród w nie dość jasnym świetle. A dobrzy ludzie są nudni. Nawet dobrzy ludzie nie chcą czytać o dobrych ludziach" - replikował. Pisał w jidysz i gdyby nie Nagroda Nobla i liczne tłumaczenia, pozostałby po prostu jednym z wielu opowiadaczy, jacy od wieków krążyli po żydowskich sztetlach.
Festiwal radości
- Kultura żydowska to nie tylko Holocaust. Ona jest pogodna i radosna. I taka jest też twórczość Singera. Chcemy przywołać klimat tej wspaniałej przedwojennej Warszawy, która żyje już tylko w jego książkach - mówi "Wprost" Gołda Tencer, pomysłodawczyni Festiwalu Kultury Żydowskiej - Warszawa Singera. Imprezę rozpocznie premierowy spektakl Teatru Żydowskiego w reżyserii Szymona Szurmieja. Wybrano "Dybuka", bo Singer był zakochany w duchach i zjawach.
W programie festiwalu - oprócz sesji naukowej poświęconej twórczości pisarza i językowi jidysz - przewidziano imprezy plenerowe, wystawy plastyczne, kabarety, koncerty, uczty kulinarne i liczne warsztaty. Największą atrakcją będzie to, że na dwa dni ulica Próżna (wkrótce ma przejść gruntowną renowację) zamieni się w przedwojenną żydowską uliczkę. 16 października kilkanaście nieczynnych już sklepików zostanie przeobrażonych m.in. w fonotekę, winiarnię, piekarnię, kuźnię czy salon wróżki. Maciej Kuroń przygotuje dla publiczności czulent, a wokół ma się roznosić zapach obwarzanków i waty na patyku. Przewidziano nawet żydowskie karaoke!
Na koncercie w synagodze Nożyków będzie można wysłuchać światowej sławy kantora Benziona Millera, a podczas "Nocy chasydów" - zespołów klezmerskich. Niezwykle modnej dziś kabale będzie poświęcony specjalny wykład dr. Talego Loewenthala. Natomiast w niedzielny wieczór ulica Krochmalna, gdzie przed wojną mieszkał Singer, wypełni się głosami m.in. Maryli Rodowicz, Justyny Steczkowskiej, Bohdana Łazuki czy Hanny Banaszak.
Kobieciarz z Krochmalnej
Po otrzymaniu Nagrody Nobla Singer stał się w USA sławny niczym hollywoodzkie gwiazdy. Jednak wcześniej był jedynie bratem znanego pisarza Israela Joszuy Singera. Trzy lata po przybyciu do Ameryki nie miał grosza przy duszy i kilkakrotnie myślał o samobójstwie. W liście do byłej kochanki i matki jego jedynego syna, pisał: "Raz na zawsze zrezygnowałem z mrzonki, że można się wzbogacić z pisania beletrystyki".
Nie był ani przystojny, ani elegancki, ale kobiety lgnęły do niego jak muchy do lepu. Przed 35. rokiem życia, zanim poznał Almę Haimann, był przeciwnikiem małżeństwa. Singer po ślubie nadal miewał romanse, ale ostatecznie zawsze wracał do żony. Jako jedyna potrafiła wytrzymać z tym kapryśnym skąpcem, który publicznie zamieniał się w elokwentnego dowcipnisia.
Singer twierdził, że jest typowym Żydem z Krochmalnej. "Na chwilę znalazłem się w pałacach sztokholmskich, ściskałem ręce książąt i królów, ale w duszy pozostałem biedakiem, jednym z małomiasteczkowych nędzarzy" - przekonywał syna. W religijnym domu nie wolno mu było czytać świeckich książek, dlatego jako nastolatek wspinał się na drzewa, gdzie czytał m.in. Spinozę, Tołstoja, Maupassanta. Powtarzał, że nawet jeśli jego książek nikt nie będzie czytał, on będzie nadal pisał. "Wolę jedną czytelniczkę z Harlemu niż stu inteligentów z [uniwersytetu] Columbii" - przekonywał. Bo uważał, że pisarz ma dawać czytelnikom przyjemność, a nie prawić im morały. "Literatura, która zanudza czytelnika, nie ma prawa bytu. Literatura jest źródłem radości"- powiedział, odbierając Nobla w październiku 1978 r.
Demony i dybuki
Nieposkromione namiętności kipiące w jego prozie przysporzyły Singerowi zastępy przeciwników. Literaturoznawcy odsądzali tego syna rabina od czci i wiary, zarzucając mu kreślenie nieprawdziwego obrazu żydowskiej społeczności, pełnego taniego mistycyzmu i zabobonów. "To jest brudne. Świat, który przedstawia, niewiele ma wspólnego z rzeczywistością" - oburzał się prof. Heszel Klepfisz. Z kolei judaista Allan Nadler z Drew University zarzuca mu antysemityzm i pornograficzne treści, które urągają pamięci ocalonych z Holocaustu. "Gardzę nim i przykro mi, że Ameryka czci tego bluźnierczego bufona" - tak na łamach "New York Timesa" protestowała ostatnio Inna Grade, wdowa po innym żydowskim pisarzu.
Podczas, gdy w USA Singer zarówno zachwyca, jak i odrzuca, w Warszawie ma łączyć zwolenników i przeciwników. Tak ma być co roku w rocznicę urodzin pisarza, który po opuszczeniu Polski w 1935 r. nigdy tu nie wrócił. Po prostu Polski bez Żydów nie mógł i nie chciał zaakceptować. Jednak do śmierci z sentymentem wspominał kraj, a zwłaszcza Warszawę. - On patrzył na Broadway, ale widział Marszałkowską - wspomina syn pisarza, tłumacz jego prozy i gość warszawskiego festiwalu.
Festiwal radości
- Kultura żydowska to nie tylko Holocaust. Ona jest pogodna i radosna. I taka jest też twórczość Singera. Chcemy przywołać klimat tej wspaniałej przedwojennej Warszawy, która żyje już tylko w jego książkach - mówi "Wprost" Gołda Tencer, pomysłodawczyni Festiwalu Kultury Żydowskiej - Warszawa Singera. Imprezę rozpocznie premierowy spektakl Teatru Żydowskiego w reżyserii Szymona Szurmieja. Wybrano "Dybuka", bo Singer był zakochany w duchach i zjawach.
W programie festiwalu - oprócz sesji naukowej poświęconej twórczości pisarza i językowi jidysz - przewidziano imprezy plenerowe, wystawy plastyczne, kabarety, koncerty, uczty kulinarne i liczne warsztaty. Największą atrakcją będzie to, że na dwa dni ulica Próżna (wkrótce ma przejść gruntowną renowację) zamieni się w przedwojenną żydowską uliczkę. 16 października kilkanaście nieczynnych już sklepików zostanie przeobrażonych m.in. w fonotekę, winiarnię, piekarnię, kuźnię czy salon wróżki. Maciej Kuroń przygotuje dla publiczności czulent, a wokół ma się roznosić zapach obwarzanków i waty na patyku. Przewidziano nawet żydowskie karaoke!
Na koncercie w synagodze Nożyków będzie można wysłuchać światowej sławy kantora Benziona Millera, a podczas "Nocy chasydów" - zespołów klezmerskich. Niezwykle modnej dziś kabale będzie poświęcony specjalny wykład dr. Talego Loewenthala. Natomiast w niedzielny wieczór ulica Krochmalna, gdzie przed wojną mieszkał Singer, wypełni się głosami m.in. Maryli Rodowicz, Justyny Steczkowskiej, Bohdana Łazuki czy Hanny Banaszak.
Kobieciarz z Krochmalnej
Po otrzymaniu Nagrody Nobla Singer stał się w USA sławny niczym hollywoodzkie gwiazdy. Jednak wcześniej był jedynie bratem znanego pisarza Israela Joszuy Singera. Trzy lata po przybyciu do Ameryki nie miał grosza przy duszy i kilkakrotnie myślał o samobójstwie. W liście do byłej kochanki i matki jego jedynego syna, pisał: "Raz na zawsze zrezygnowałem z mrzonki, że można się wzbogacić z pisania beletrystyki".
Nie był ani przystojny, ani elegancki, ale kobiety lgnęły do niego jak muchy do lepu. Przed 35. rokiem życia, zanim poznał Almę Haimann, był przeciwnikiem małżeństwa. Singer po ślubie nadal miewał romanse, ale ostatecznie zawsze wracał do żony. Jako jedyna potrafiła wytrzymać z tym kapryśnym skąpcem, który publicznie zamieniał się w elokwentnego dowcipnisia.
Singer twierdził, że jest typowym Żydem z Krochmalnej. "Na chwilę znalazłem się w pałacach sztokholmskich, ściskałem ręce książąt i królów, ale w duszy pozostałem biedakiem, jednym z małomiasteczkowych nędzarzy" - przekonywał syna. W religijnym domu nie wolno mu było czytać świeckich książek, dlatego jako nastolatek wspinał się na drzewa, gdzie czytał m.in. Spinozę, Tołstoja, Maupassanta. Powtarzał, że nawet jeśli jego książek nikt nie będzie czytał, on będzie nadal pisał. "Wolę jedną czytelniczkę z Harlemu niż stu inteligentów z [uniwersytetu] Columbii" - przekonywał. Bo uważał, że pisarz ma dawać czytelnikom przyjemność, a nie prawić im morały. "Literatura, która zanudza czytelnika, nie ma prawa bytu. Literatura jest źródłem radości"- powiedział, odbierając Nobla w październiku 1978 r.
Demony i dybuki
Nieposkromione namiętności kipiące w jego prozie przysporzyły Singerowi zastępy przeciwników. Literaturoznawcy odsądzali tego syna rabina od czci i wiary, zarzucając mu kreślenie nieprawdziwego obrazu żydowskiej społeczności, pełnego taniego mistycyzmu i zabobonów. "To jest brudne. Świat, który przedstawia, niewiele ma wspólnego z rzeczywistością" - oburzał się prof. Heszel Klepfisz. Z kolei judaista Allan Nadler z Drew University zarzuca mu antysemityzm i pornograficzne treści, które urągają pamięci ocalonych z Holocaustu. "Gardzę nim i przykro mi, że Ameryka czci tego bluźnierczego bufona" - tak na łamach "New York Timesa" protestowała ostatnio Inna Grade, wdowa po innym żydowskim pisarzu.
Podczas, gdy w USA Singer zarówno zachwyca, jak i odrzuca, w Warszawie ma łączyć zwolenników i przeciwników. Tak ma być co roku w rocznicę urodzin pisarza, który po opuszczeniu Polski w 1935 r. nigdy tu nie wrócił. Po prostu Polski bez Żydów nie mógł i nie chciał zaakceptować. Jednak do śmierci z sentymentem wspominał kraj, a zwłaszcza Warszawę. - On patrzył na Broadway, ale widział Marszałkowską - wspomina syn pisarza, tłumacz jego prozy i gość warszawskiego festiwalu.
Więcej możesz przeczytać w 42/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.