Jak doniosła prasa, w Łodzi sprzedają Jezusa Chrystusa jako kartonik zapachowy do samochodu Posezonowe obniżki cen mieszają się z ogólnym obniżaniem lotów. Drogie symbole okazują się nagle bardzo tanie. Zdaniem właścicieli lombardów, w dzisiejszych czasach każdą rzecz uważaną do niedawna za świętą można dowolnie przehandlować. Dobrze handluje się dawnymi symbolami komunizmu. Czerwone flagi, portrety Lenina, gipsowe statuetki Marksa to wszystko bardzo poszukiwane gadżety.
Relikwie dawnego systemu służą często jako wystrój ekscentrycznych knajp. Puby urządzane w stylu PRL stają się bardzo modne podobnie jak noszenie ludowych odznak. Wódka ze śledziem, flaki czy bigos inaczej smakują, gdy nad głową dynda konsumentowi okazały wizerunek sierap i młota lub obraz olejny "Szturm na Pałac Zimowy". Szczytem szpanu jest ubranie się w stylu z epoki. Przypięcie sobie medalu "Budowniczy PRL" lub nałożenie T-shirtu z napisem "Żytnia wódka" to dziś nie tylko dowód poczucia humoru, ale także oznaka dobrego smaku. Moda na czerwone pamiątki to nie jest żadna nostalgia za Peerelem - jak chcieliby niektórzy politycy. W Polsce ma to charakter karnawałowego balu przebierańców. Inaczej jest w NRD, gdzie - jak wykazują badania - wielu wschodnich Niemców rzeczywiście marzy o powrocie Honeckera i żałuje, że rozwalono mur w Berlinie.
PRL odeszła w przeszłość i teraz może się stać jedynie inspiracją dla artysty, który projektuje wnętrze modnego pubu. Mijający czas sprzyja handlowaniu także symbolami drugiej strony. Oto dowiadujemy się, że żona autora logo "Solidarności" chce opylić kolekcjonerowi z Zachodu plakat z pierwszą odbitką. Niebawem pewnie wielu stoczniowców będzie usiłowało sprzedać zdjęcie rentgenowskie z pierwszą swoją odbitką na nerach (co to im została po pałach zomowców). Przebojem w londyńskich pubach jest wódka o nazwie Solidarność. Angielską gorzałę zdobi drogi wielu Polakom charakterystyczny niedbały napis z flagą wyrastającą z literki N. Nie jest to, niestety, sprytny pomysł kierownictwa związku, lecz jedynie inicjatywa lokalnych biznesmenów, którym logo i nazwa, a także słynne hasło "Nie ma wolności bez "Solidarności" bardzo się spodobało. Teraz angielska młodzież, uchlewając się wódką Solidarność, wykrzykuje po angielsku hasła, które dwadzieścia lat temu krzyczano po polsku na strajkach i barykadach.
Hurtowo wyprzedaje się nie tylko symbole polityczne, ale także religijne. Jak doniosła prasa, w Łodzi sprzedają Jezusa Chrystusa jako kartonik zapachowy do samochodu. Jan Paweł II to częsta inspiracja twórców koszmarnych, kiczowatych talerzyków, portrecików z muszelkami czy ozdoba breloczków do samochodu. Skoro ważne symbole są tylko przykrywką do prywatnych interesów, skoro przodujący w rankingach kontrowersyjności ksiądz Henryk Jankowski chciał wykorzystać papieża w swojej błahej (i marnej przecież) sprawie, to nie ma się co później dziwić, że jakiś pacykarz robi z Matki Boskiej popielniczkę. Symbole można nie tylko sprzedawać, ale także się pod nie podszywać. Jeśli posłanka Samoobrony pani Hojarska może gardłować o ideałach Sierpnia na wiecach pod kościołem św. Brygidy, to wszystko jest możliwe.
Zarówno komunizm, jak i ci, co z nim walczyli, obrośli w liczne barwne znaki mitotwórcze. Ponieważ żyjemy w innej epoce, symbole te są już tak puste jak butelka po mleku. Pamiątki po PRL funkcjonują jako swoisty Disneyland. Tylko więc czekać, kiedy powstanie pierwsza knajpa w stylu "Solidarnościowym". Z pewnością z miejsca stanie się hitem sezonu gastronomicznego. Cóż takiego mogłoby w niej być? Opaski strajkowe zamiast biletów na dyskoteki. Pomieszczenie chilloutowe z leżankami ze styropianu. Zamiast fliperów stałyby drukarki bębnowe, na których każdy mógłby sobie zrobić dowolną ulotkę i pochlapać się farbą drukarską. W barze, oczywiście na eksponowanym miejscu, portrety Wałęsy, Bujaka, Gwiazdy i Walentynowicz, a w ofercie angielska wódka Solidarność. Na kaca podawano by specjalnego drinka Solidarność Walcząca, a na zagrychę kotlet schabowy z przypiekaną policyjną pałą o nazwie Stan Wojenny. W sierpniu obowiązkowo promocje dla weteranów. Na telebimach zamiast teledysków Vivy czy MTV leciałby non stop "Człowiek z żelaza" Wajdy lub "Przypadek" Kieślowskiego. Dobrze byłoby się jeszcze zatroszczyć o Kącik im. Rulewskiego, w którym każdy mógłby każdemu wybić ząb. W polskiej polityce jest ostatnio gorąco jak w piekarni. Być może dlatego symbole sprzedają się jak świeże bułeczki.
PRL odeszła w przeszłość i teraz może się stać jedynie inspiracją dla artysty, który projektuje wnętrze modnego pubu. Mijający czas sprzyja handlowaniu także symbolami drugiej strony. Oto dowiadujemy się, że żona autora logo "Solidarności" chce opylić kolekcjonerowi z Zachodu plakat z pierwszą odbitką. Niebawem pewnie wielu stoczniowców będzie usiłowało sprzedać zdjęcie rentgenowskie z pierwszą swoją odbitką na nerach (co to im została po pałach zomowców). Przebojem w londyńskich pubach jest wódka o nazwie Solidarność. Angielską gorzałę zdobi drogi wielu Polakom charakterystyczny niedbały napis z flagą wyrastającą z literki N. Nie jest to, niestety, sprytny pomysł kierownictwa związku, lecz jedynie inicjatywa lokalnych biznesmenów, którym logo i nazwa, a także słynne hasło "Nie ma wolności bez "Solidarności" bardzo się spodobało. Teraz angielska młodzież, uchlewając się wódką Solidarność, wykrzykuje po angielsku hasła, które dwadzieścia lat temu krzyczano po polsku na strajkach i barykadach.
Hurtowo wyprzedaje się nie tylko symbole polityczne, ale także religijne. Jak doniosła prasa, w Łodzi sprzedają Jezusa Chrystusa jako kartonik zapachowy do samochodu. Jan Paweł II to częsta inspiracja twórców koszmarnych, kiczowatych talerzyków, portrecików z muszelkami czy ozdoba breloczków do samochodu. Skoro ważne symbole są tylko przykrywką do prywatnych interesów, skoro przodujący w rankingach kontrowersyjności ksiądz Henryk Jankowski chciał wykorzystać papieża w swojej błahej (i marnej przecież) sprawie, to nie ma się co później dziwić, że jakiś pacykarz robi z Matki Boskiej popielniczkę. Symbole można nie tylko sprzedawać, ale także się pod nie podszywać. Jeśli posłanka Samoobrony pani Hojarska może gardłować o ideałach Sierpnia na wiecach pod kościołem św. Brygidy, to wszystko jest możliwe.
Zarówno komunizm, jak i ci, co z nim walczyli, obrośli w liczne barwne znaki mitotwórcze. Ponieważ żyjemy w innej epoce, symbole te są już tak puste jak butelka po mleku. Pamiątki po PRL funkcjonują jako swoisty Disneyland. Tylko więc czekać, kiedy powstanie pierwsza knajpa w stylu "Solidarnościowym". Z pewnością z miejsca stanie się hitem sezonu gastronomicznego. Cóż takiego mogłoby w niej być? Opaski strajkowe zamiast biletów na dyskoteki. Pomieszczenie chilloutowe z leżankami ze styropianu. Zamiast fliperów stałyby drukarki bębnowe, na których każdy mógłby sobie zrobić dowolną ulotkę i pochlapać się farbą drukarską. W barze, oczywiście na eksponowanym miejscu, portrety Wałęsy, Bujaka, Gwiazdy i Walentynowicz, a w ofercie angielska wódka Solidarność. Na kaca podawano by specjalnego drinka Solidarność Walcząca, a na zagrychę kotlet schabowy z przypiekaną policyjną pałą o nazwie Stan Wojenny. W sierpniu obowiązkowo promocje dla weteranów. Na telebimach zamiast teledysków Vivy czy MTV leciałby non stop "Człowiek z żelaza" Wajdy lub "Przypadek" Kieślowskiego. Dobrze byłoby się jeszcze zatroszczyć o Kącik im. Rulewskiego, w którym każdy mógłby każdemu wybić ząb. W polskiej polityce jest ostatnio gorąco jak w piekarni. Być może dlatego symbole sprzedają się jak świeże bułeczki.
Więcej możesz przeczytać w 42/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.