100 tysięcy Polek chce poprawić swój wygląd
Bizneswoman, prawniczki, nauczycielki, szefowe ochrony, policjantki, sportsmenki. Mają od 18 do 57 lat i chcą być atrakcyjniejsze. Zgłosiło się ich aż 100 tysięcy. Dzięki programowi telewizji Polsat "Chcę być piękna" (emisję przewidziano na wiosnę) zamierzają podnieść swoją wartość. Bo piękno i atrakcyjność to takie same wartości rynkowe jak wiedza czy umiejętności. Tym można tłumaczyć rekord zgłoszeń w historii polskiej telewizji. Dla porównania: do pierwszej edycji pierwszego w kraju reality show - "Big Brother" - zgłosiło się dziesięciokrotnie mniej chętnych. Na naszych oczach spełnia się marzenie Jamesa Watsona, amerykańskiego biologa, laureata Nagrody Nobla. Nie tylko nie widzi on niczego złego w tym, by "wszystkie dziewczynki były ładne", ale uważa, że "byłoby wspaniale, gdyby wszyscy ludzie byli ładni". Bycie pięknym stało się tak samo pożądaną wartością jak bycie mądrym czy kreatywnym.
"Piękno to cud nad cudami. Tylko ludzie płytcy nie oceniają po wyglądzie" - pisał w 1891 r. Oscar Wilde w "Portrecie Doriana Graya". A jeszcze wcześniej brytyjska pisarka George Eliot (Mary Ann Evans) twierdziła, że "nie możemy czekać na piękno, musimy tworzyć je sami". To mogłoby być motto dla uczestniczek programu "Chcę być piękna". Tylko 500 spośród 100 tysięcy ma szansę znaleźć się w finałowej trzydziestce, która na oczach widzów poprawi swoją urodę dzięki zabiegom chirurgów plastycznych, stomatologów, stylistów, fryzjerów, trenerów fitness czy dietetyków. Efekty tego upiększania będzie można zobaczyć po sześciu tygodniach.
Piękno sukcesu
Sto tysięcy Polek, które chcą być atrakcyjniejsze, wiedzą, że piękne ciało umożliwi im znalezienie lepszej pracy bądź awans. Że mogą liczyć na związek z partnerem mającym większy prestiż i silniejszą pozycję zawodową. Że częściej będą utożsamiane z sukcesem. Że znacznie więcej osób niż dotychczas uzna je za inteligentne i mające wysokie kompetencje. Że będą postrzegane jako bardziej pociągające seksualnie. O tym, że piękno jest dobre, a szerzej, że jest dobrem, pisali już Platon i Arystoteles, byli o tym przekonani Plotyn, św. Augustyn i św. Tomasz z Akwinu. Piękno było wręcz atrybutem boskości. Do niedawna na zabiegi upiększające mogli sobie pozwolić tylko ludzie dobrze sytuowani, dlatego poddawały się im głównie celebrities (aktorzy, piosenkarki, rockmani czy modelki). Teraz te zabiegi stały się dostępne dla zwykłych ludzi. W USA w połowie lat 90. operacja powiększenia piersi kosztowała 12 tys. dolarów, teraz - 500 dolarów. To sprawiło, że dziś ponad 70Ęproc. osób poddających się zabiegom upiększającym ma niskie albo przeciętne dochody. Dzięki temu na przykład w Brazylii operacja plastyczna jest jednym z popularniejszych prezentów z okazji pierwszej komunii. Także w Chinach na wielką skalę przeprowadzane są operacje plastyczne, głównie nastoletnich dziewczynek. Wybiera się tam nawet miss skalpela, czyli najpiękniejszą kobietę po zabiegach chirurgii plastycznej. Do programu "Chcę być piękna" zgłosiły się kobiety z wielkich miast, ale też z zabitych dechami wsi. Są wśród nich zarówno osoby świetnie wykształcone i zajmujące kierownicze stanowiska, jak i ekspedientki czy bezrobotne z ukończoną podstawówką. Reżyser programu Krzysztof Landsberg mówi, że największe szanse na finał mają te kobiety, które poprawienie urody traktują jako element własnego rozwoju. Ale to problem, bo tak myśli większość kandydatek. 50-letnia Anna Szwedkowicz z Warszawy ukończyła Szkołę Główną Handlową. Pracuje jako główna księgowa w prywatnej firmie. Zgłosiła się do programu, aby atrakcyjniej wyglądać, ale też zapisała się na kurs aktywizacji zawodowej kobiet, uczy się języka angielskiego, obsługi programów komputerowych, gry na gitarze. Poprawa urody jest dla niej częścią pomysłu na to, by mieć większą wartość na rynku. Podobnie myśli 32-letnia Anna Mierzejewska, ekonomistka. Oprócz zmiany wyglądu planuje podyplomowe studia, poprawę znajomości rosyjskiego i angielskiego. Uważa, że to nie tylko pozwoli jej założyć własną firmę, ale i odnieść sukces w biznesie. Z kolei 25-letnia Marta Ortyl, absolwentka prawa na KUL i podyplomowych studiów z prawa unijnego, uważa, że lepszy wygląd pomoże jej w staraniu się o pracę w Wielkiej Brytanii albo Irlandii.
- Nowy wygląd spowoduje, że odzyskam wiarę w swoje możliwości - twierdzi startująca do programu "Chcę być piękna" 45-letnia warszawianka Grażyna Brzozowska. Z kolei 38-letnia Ewa Swoboda z Krakowa, która niedawno straciła pracę w firmie ochroniarskiej, liczy na to, że przyszła szczuplejsza sylwetka i wybielone zęby pomogą jej znaleźć pracę, w dodatku lepszą od poprzedniej. 22-letniej byłej ekspedientce Jadwidze Krzyżanowskiej mniejszy nos i większe piersi mają pomóc zarówno w zdobyciu nowej pracy, jak i kontynuowaniu nauki. Bo będzie nie tylko atrakcyjniejsza, ale też pewniejsza siebie. Magdalena Godlewska uważa, że gdy się odchudzi, zyska poczucie własnej wartości i kobiecości.
Botoks łagodności
- Operacje plastyczne zaczynają być traktowane jako element samodoskonalenia się - na równi z dbaniem o zdrowie, rozwojem intelektualnym czy duchowym - mówi prof. Antonina Ostrowska, socjolog medycyny z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. - Żyjemy w społeczeństwie podwyższonego ryzyka, potrzebujemy więc jak najwięcej atutów, by to ryzyko zminimalizować. Dlatego doskonalimy się, uczymy, ćwiczymy, zdrowo odżywiamy, a ostatecznie także upiększamy - dodaje doc. Jan Hartman z Katedry Filozofii i Bioetyki Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Wspólną cechą wielu kandydatek do programu "Chcę być piękna" jest przekonanie, że odmieniony wygląd zapewni im życiowy i zawodowy sukces. To zresztą myślenie reprezentatywne dla niemal całego społeczeństwa: według niedawnych badań CBOS, aż 92 proc. Polaków twierdzi, że dobry wygląd decyduje o powodzeniu w życiu, szczególnie zawodowym. Jest charakterystyczne, że najbardziej są tego świadome osoby z wyższym wykształceniem. Dlatego aż 70Ęproc. absolwentów szkół wyższych chciałoby poprawić swój wygląd. Nic dziwnego, że w kolejce na zabieg u Andrzeja Sankowskiego (do niego trafią finalistki programu "Chcę być piękna") dwa lata temu czekało się dwa tygodnie, a obecnie już nawet pół roku.
W latach 70. XX wieku w Kalifornii więźniów, którzy przeszli resocjalizację i mieli zakończyć odbywanie kary, podzielono na dwie grupy. Jedną z nich poddano różnego rodzaju zabiegom upiększającym (kosmetycznym i plastycznym). Okazało się, że więźniowie, którym poprawiono urodę, znacznie lepiej radzili sobie w życiu po wyjściu z zakładu karnego - szybciej znajdowali pracę, awansowali, zakładali rodziny. Bo atrakcyjniejszy wygląd sprawia, że w oczach innych stajemy się sympatyczniejsi, łagodniejsi, szlachetniejsi. Wynika to m.in. z tego, że wiele pozytywnych cech wewnętrznych danej osoby przypisujemy cechom młodej twarzy. Twarz osoby starej przeważnie utożsamiamy z większą kłótliwością czy skłonnością do złości, nawet gdy ta osoba ma pogodne usposobienie. W wypadku kobiet przypisywanie im złych cech na podstawie wyglądu twarzy znika na przykład po wstrzyknięciu botoksu, paraliżującego m.in. mięśnie marszczące brwi. Efektem zmian górnej części twarzy jest bardziej otwarte, przyjaźniejsze spojrzenie. Jak pisał już Diderot, "twarz młodej kobiety jest niewinna i naiwna".
Być jak Madonna
Zdecydowana większość uczestniczek castingów do programu "Chcę być piękna" traktuje zmianę wyglądu jak inwestycję. Atrakcyjniejszy wygląd zapewni im lepszą ocenę w oczach innych, a co za tym idzie - także wyższą samoocenę. A osoby o wyższej samoocenie i lepiej odbierane przez innych szybciej awansują, łatwiej odnoszą sukcesy. Dobrze to widać na przykładzie gwiazd. Rekordzistka pod względem liczby operacji plastycznych aktorka i piosenkarka Cher przyznaje, że gdyby nie poprawiany wielokrotnie wygląd, nie miałaby szans w wieku 55 lat stać się idolką młodzieży. I to bez względu na to, jak przebojowy potencjał miałyby jej płyty. Zabiegi upiększające Madonny (choćby wstrzykiwanie botoksu) pomogły tej 48-letniej artystce odzyskać w tym sezonie tytuł królowej dyskotek. Niewyglądające młodo gwiazdy musiałyby zapomnieć o nagrywaniu muzyki tanecznej i - by utrzymać się na rynku - zmienić segment rynku. Także polska piosenkarka Kayah przyznaje, że równie ważna jak 10-letnie doświadczenie muzyczne przed nagraniem debiutanckiej płyty była operacja zmniejszenia nosa. Poprawiła jej samopoczucie na tyle, że zaczęła nagrywać klubowe przeboje.
Wyznania i pozytywne doświadczenia gwiazd show-biznesu, które poddały się zabiegom upiększającym, najbardziej pomogły wzrostowi społecznej akceptacji dla operacji plastycznych. Kiedy do zabiegów przyznały się dobrze wyglądające przed nimi aktorki, m.in. Drew Barrymore, Angelina Jolie czy Meg Ryan, wiele Amerykanek postanowiło pójść ich śladem. W Polsce podobną rolę odegrały Kayah, Anna Powierza, Doda czy Mandaryna. Z kolei Izabella Skrybant-Dziewiątkowska z Tercetu Egzotycznego czy dziennikarka Zofia Czernicka zachęciły do zabiegów upiększających kobiety po pięćdziesiątce i sześćdziesiątce.
Pokolenie chirurgicznie upiększonych
- Jeszcze sto lat temu chirurgia plastyczna była uważana za przejaw skrajnej próżności. Twierdzono, że lekarze wykonujący takie zabiegi naruszają Hipokratesowską zasadę "po pierwsze - nie szkodzić". Dziś chirurdzy plastyczni są traktowani jako niosący pomoc - podkreśla Elizabeth Haiken, autorka książki "Zazdroszcząc Wenus: historia chirurgii kosmetycznej". Obecnie zabiegi kosmetyczne za normalne uważa prawie 60 proc. Amerykanów, a jedna czwarta myśli o tym, aby oddać się w ręce chirurga plastycznego. W 1999 r. w USA przeprowadzono 4,6 mln inwazyjnych zabiegów kosmetycznych. Do czasu pojawienia się reality show o operacjach plastycznych ich liczba w Ameryce wzrastała rocznie o 10 proc. Po wejściu na antenę tych programów, jak wykazały badania amerykańskiego Związku Chirurgów Plastycznych, liczba zabiegów zaczęła wzrastać o 20 proc., by w 2004 r. osiągnąć 12 mln. Można więc już mówić o całym pokoleniu upiększonych chirurgicznie.
W książce "Koniec człowieka" Francis Fukuyama zapowiedział, że z czasem operacje plastyczne poprawiające wygląd nie będą potrzebne. Zostaną zastąpione przez możliwości modyfikowania kodu DNA dzieci będących jeszcze w łonie matki - w ten sposób wszystkie będą się od razu rodzić piękne. Fukuyama wezwał rządy, aby objęły kontrolą tego typu praktyki, bowiem w innym wypadku dostęp do nich będą mieli tylko najbogatsi.
Oznaki płodności
Upiększamy się, bo atrakcyjny wygląd stał się nie tylko kanonem kultury, ale też podnosi naszą biologiczną wartość. Kształt sylwetki, cera czy rysy twarzy są u kobiety dowodem płodności. Wydatne usta mają na przykład zwykle kobiety o wysokim poziomie estrogenów, co podkreśla ich wielki seksapil, ale też płodność właśnie. Za wartościowe z biologicznego (czytaj: rozrodczego) punktu widzenia uznawane są na przykład kobiety kwiaty: szczupłe, o wąskiej talii, krągłych biodrach i długich nogach. Taki wygląd jest traktowany jako atrakcyjny i wartościowy praktycznie od pięciu tysięcy lat. W starożytnej Grecji dziewczyny ściskały talię, by cieszyć się większym szacunkiem. Z kolei Egipcjanki starannie maskowały objawy starzenia, stosując na przykład różne środki przeciwdziałające rozstępom skóry. W średniowiecznej Europie najbardziej cenione były wysokie, szczupłe blondynki o jasnej cerze, smukłej szyi i wąskich dłoniach. Żeby się upodobnić do pożądanego ideału, kobiety farbowały włosy, stosowały środki rozjaśniające cerę czy maskujące znamiona i przebarwienia skóry. Na początku XX wieku panie przestały nosić gorsety tuszujące obfite kształty, więc zaczęły dbać o to, by mieć zgrabne, szczupłe nogi, płaskie brzuchy, jędrne pośladki. Jeśli nie pomagały dieta i ćwiczenia, korzystano z pomocy skalpela. Bo pierwsze w Europie operacje plastyczne w dzisiejszym sensie przeprowadzano już na początku XX wieku.
Polskie mity
W Polsce, w badaniu TNS OBOP, tylko 13 proc. kobiet przyznało, że są gotowe na zabiegi odsysania tłuszczu, zmniejszenia nosa czy poddanie się liftingowi twarzy. Ten odsetek wydaje się mocno zaniżony, głównie dlatego, że operacje upiększające to jeszcze u nas temat tabu albo otoczony mitami. - Dominują obiegowe prawdy życiowe, że na przykład "nie kocha się kogoś za wygląd, tylko za wnętrze". Niedopuszczalna jest także na przykład krytyka wyglądu i higieny ludzi starszych ze względu na rzekome "prawa wieku" - zauważa doc. Jan Hartman. Dlatego w Polsce, w przeciwieństwie do takich krajów jak Włochy czy Hiszpania, o defektach urody najbliższych nie wypada mówić. Kobiety, które poddadzą się operacjom plastycznym w programie "Chcę być piękna", muszą przełamać wstyd przed przyznaniem, że nie odpowiada im ich wygląd, czyli że czują się brzydkie. I muszą to zrobić przed wielką widownią. Dlatego, jak mówi reżyser programu Krzysztof Landsberg, do finału zaproszone zostaną tylko najbardziej zdeterminowane i silne psychicznie kobiety. Takie jak 48-letnia Barbara Lidkowska z Łódzkiego, oficer Państwowej Straży Pożarnej. - Myślę, że po zabiegu szybciej i z większymi szansami ułożę sobie życie. - Oczywiście, starałabym się to zrobić także bez pomocy chirurga, ale skoro to zwiększa moje szanse, to dlaczego nie skorzystać - mówi Barbara Lidkowska.
"Piękno to cud nad cudami. Tylko ludzie płytcy nie oceniają po wyglądzie" - pisał w 1891 r. Oscar Wilde w "Portrecie Doriana Graya". A jeszcze wcześniej brytyjska pisarka George Eliot (Mary Ann Evans) twierdziła, że "nie możemy czekać na piękno, musimy tworzyć je sami". To mogłoby być motto dla uczestniczek programu "Chcę być piękna". Tylko 500 spośród 100 tysięcy ma szansę znaleźć się w finałowej trzydziestce, która na oczach widzów poprawi swoją urodę dzięki zabiegom chirurgów plastycznych, stomatologów, stylistów, fryzjerów, trenerów fitness czy dietetyków. Efekty tego upiększania będzie można zobaczyć po sześciu tygodniach.
Piękno sukcesu
Sto tysięcy Polek, które chcą być atrakcyjniejsze, wiedzą, że piękne ciało umożliwi im znalezienie lepszej pracy bądź awans. Że mogą liczyć na związek z partnerem mającym większy prestiż i silniejszą pozycję zawodową. Że częściej będą utożsamiane z sukcesem. Że znacznie więcej osób niż dotychczas uzna je za inteligentne i mające wysokie kompetencje. Że będą postrzegane jako bardziej pociągające seksualnie. O tym, że piękno jest dobre, a szerzej, że jest dobrem, pisali już Platon i Arystoteles, byli o tym przekonani Plotyn, św. Augustyn i św. Tomasz z Akwinu. Piękno było wręcz atrybutem boskości. Do niedawna na zabiegi upiększające mogli sobie pozwolić tylko ludzie dobrze sytuowani, dlatego poddawały się im głównie celebrities (aktorzy, piosenkarki, rockmani czy modelki). Teraz te zabiegi stały się dostępne dla zwykłych ludzi. W USA w połowie lat 90. operacja powiększenia piersi kosztowała 12 tys. dolarów, teraz - 500 dolarów. To sprawiło, że dziś ponad 70Ęproc. osób poddających się zabiegom upiększającym ma niskie albo przeciętne dochody. Dzięki temu na przykład w Brazylii operacja plastyczna jest jednym z popularniejszych prezentów z okazji pierwszej komunii. Także w Chinach na wielką skalę przeprowadzane są operacje plastyczne, głównie nastoletnich dziewczynek. Wybiera się tam nawet miss skalpela, czyli najpiękniejszą kobietę po zabiegach chirurgii plastycznej. Do programu "Chcę być piękna" zgłosiły się kobiety z wielkich miast, ale też z zabitych dechami wsi. Są wśród nich zarówno osoby świetnie wykształcone i zajmujące kierownicze stanowiska, jak i ekspedientki czy bezrobotne z ukończoną podstawówką. Reżyser programu Krzysztof Landsberg mówi, że największe szanse na finał mają te kobiety, które poprawienie urody traktują jako element własnego rozwoju. Ale to problem, bo tak myśli większość kandydatek. 50-letnia Anna Szwedkowicz z Warszawy ukończyła Szkołę Główną Handlową. Pracuje jako główna księgowa w prywatnej firmie. Zgłosiła się do programu, aby atrakcyjniej wyglądać, ale też zapisała się na kurs aktywizacji zawodowej kobiet, uczy się języka angielskiego, obsługi programów komputerowych, gry na gitarze. Poprawa urody jest dla niej częścią pomysłu na to, by mieć większą wartość na rynku. Podobnie myśli 32-letnia Anna Mierzejewska, ekonomistka. Oprócz zmiany wyglądu planuje podyplomowe studia, poprawę znajomości rosyjskiego i angielskiego. Uważa, że to nie tylko pozwoli jej założyć własną firmę, ale i odnieść sukces w biznesie. Z kolei 25-letnia Marta Ortyl, absolwentka prawa na KUL i podyplomowych studiów z prawa unijnego, uważa, że lepszy wygląd pomoże jej w staraniu się o pracę w Wielkiej Brytanii albo Irlandii.
- Nowy wygląd spowoduje, że odzyskam wiarę w swoje możliwości - twierdzi startująca do programu "Chcę być piękna" 45-letnia warszawianka Grażyna Brzozowska. Z kolei 38-letnia Ewa Swoboda z Krakowa, która niedawno straciła pracę w firmie ochroniarskiej, liczy na to, że przyszła szczuplejsza sylwetka i wybielone zęby pomogą jej znaleźć pracę, w dodatku lepszą od poprzedniej. 22-letniej byłej ekspedientce Jadwidze Krzyżanowskiej mniejszy nos i większe piersi mają pomóc zarówno w zdobyciu nowej pracy, jak i kontynuowaniu nauki. Bo będzie nie tylko atrakcyjniejsza, ale też pewniejsza siebie. Magdalena Godlewska uważa, że gdy się odchudzi, zyska poczucie własnej wartości i kobiecości.
Botoks łagodności
- Operacje plastyczne zaczynają być traktowane jako element samodoskonalenia się - na równi z dbaniem o zdrowie, rozwojem intelektualnym czy duchowym - mówi prof. Antonina Ostrowska, socjolog medycyny z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. - Żyjemy w społeczeństwie podwyższonego ryzyka, potrzebujemy więc jak najwięcej atutów, by to ryzyko zminimalizować. Dlatego doskonalimy się, uczymy, ćwiczymy, zdrowo odżywiamy, a ostatecznie także upiększamy - dodaje doc. Jan Hartman z Katedry Filozofii i Bioetyki Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Wspólną cechą wielu kandydatek do programu "Chcę być piękna" jest przekonanie, że odmieniony wygląd zapewni im życiowy i zawodowy sukces. To zresztą myślenie reprezentatywne dla niemal całego społeczeństwa: według niedawnych badań CBOS, aż 92 proc. Polaków twierdzi, że dobry wygląd decyduje o powodzeniu w życiu, szczególnie zawodowym. Jest charakterystyczne, że najbardziej są tego świadome osoby z wyższym wykształceniem. Dlatego aż 70Ęproc. absolwentów szkół wyższych chciałoby poprawić swój wygląd. Nic dziwnego, że w kolejce na zabieg u Andrzeja Sankowskiego (do niego trafią finalistki programu "Chcę być piękna") dwa lata temu czekało się dwa tygodnie, a obecnie już nawet pół roku.
W latach 70. XX wieku w Kalifornii więźniów, którzy przeszli resocjalizację i mieli zakończyć odbywanie kary, podzielono na dwie grupy. Jedną z nich poddano różnego rodzaju zabiegom upiększającym (kosmetycznym i plastycznym). Okazało się, że więźniowie, którym poprawiono urodę, znacznie lepiej radzili sobie w życiu po wyjściu z zakładu karnego - szybciej znajdowali pracę, awansowali, zakładali rodziny. Bo atrakcyjniejszy wygląd sprawia, że w oczach innych stajemy się sympatyczniejsi, łagodniejsi, szlachetniejsi. Wynika to m.in. z tego, że wiele pozytywnych cech wewnętrznych danej osoby przypisujemy cechom młodej twarzy. Twarz osoby starej przeważnie utożsamiamy z większą kłótliwością czy skłonnością do złości, nawet gdy ta osoba ma pogodne usposobienie. W wypadku kobiet przypisywanie im złych cech na podstawie wyglądu twarzy znika na przykład po wstrzyknięciu botoksu, paraliżującego m.in. mięśnie marszczące brwi. Efektem zmian górnej części twarzy jest bardziej otwarte, przyjaźniejsze spojrzenie. Jak pisał już Diderot, "twarz młodej kobiety jest niewinna i naiwna".
Być jak Madonna
Zdecydowana większość uczestniczek castingów do programu "Chcę być piękna" traktuje zmianę wyglądu jak inwestycję. Atrakcyjniejszy wygląd zapewni im lepszą ocenę w oczach innych, a co za tym idzie - także wyższą samoocenę. A osoby o wyższej samoocenie i lepiej odbierane przez innych szybciej awansują, łatwiej odnoszą sukcesy. Dobrze to widać na przykładzie gwiazd. Rekordzistka pod względem liczby operacji plastycznych aktorka i piosenkarka Cher przyznaje, że gdyby nie poprawiany wielokrotnie wygląd, nie miałaby szans w wieku 55 lat stać się idolką młodzieży. I to bez względu na to, jak przebojowy potencjał miałyby jej płyty. Zabiegi upiększające Madonny (choćby wstrzykiwanie botoksu) pomogły tej 48-letniej artystce odzyskać w tym sezonie tytuł królowej dyskotek. Niewyglądające młodo gwiazdy musiałyby zapomnieć o nagrywaniu muzyki tanecznej i - by utrzymać się na rynku - zmienić segment rynku. Także polska piosenkarka Kayah przyznaje, że równie ważna jak 10-letnie doświadczenie muzyczne przed nagraniem debiutanckiej płyty była operacja zmniejszenia nosa. Poprawiła jej samopoczucie na tyle, że zaczęła nagrywać klubowe przeboje.
Wyznania i pozytywne doświadczenia gwiazd show-biznesu, które poddały się zabiegom upiększającym, najbardziej pomogły wzrostowi społecznej akceptacji dla operacji plastycznych. Kiedy do zabiegów przyznały się dobrze wyglądające przed nimi aktorki, m.in. Drew Barrymore, Angelina Jolie czy Meg Ryan, wiele Amerykanek postanowiło pójść ich śladem. W Polsce podobną rolę odegrały Kayah, Anna Powierza, Doda czy Mandaryna. Z kolei Izabella Skrybant-Dziewiątkowska z Tercetu Egzotycznego czy dziennikarka Zofia Czernicka zachęciły do zabiegów upiększających kobiety po pięćdziesiątce i sześćdziesiątce.
Pokolenie chirurgicznie upiększonych
- Jeszcze sto lat temu chirurgia plastyczna była uważana za przejaw skrajnej próżności. Twierdzono, że lekarze wykonujący takie zabiegi naruszają Hipokratesowską zasadę "po pierwsze - nie szkodzić". Dziś chirurdzy plastyczni są traktowani jako niosący pomoc - podkreśla Elizabeth Haiken, autorka książki "Zazdroszcząc Wenus: historia chirurgii kosmetycznej". Obecnie zabiegi kosmetyczne za normalne uważa prawie 60 proc. Amerykanów, a jedna czwarta myśli o tym, aby oddać się w ręce chirurga plastycznego. W 1999 r. w USA przeprowadzono 4,6 mln inwazyjnych zabiegów kosmetycznych. Do czasu pojawienia się reality show o operacjach plastycznych ich liczba w Ameryce wzrastała rocznie o 10 proc. Po wejściu na antenę tych programów, jak wykazały badania amerykańskiego Związku Chirurgów Plastycznych, liczba zabiegów zaczęła wzrastać o 20 proc., by w 2004 r. osiągnąć 12 mln. Można więc już mówić o całym pokoleniu upiększonych chirurgicznie.
W książce "Koniec człowieka" Francis Fukuyama zapowiedział, że z czasem operacje plastyczne poprawiające wygląd nie będą potrzebne. Zostaną zastąpione przez możliwości modyfikowania kodu DNA dzieci będących jeszcze w łonie matki - w ten sposób wszystkie będą się od razu rodzić piękne. Fukuyama wezwał rządy, aby objęły kontrolą tego typu praktyki, bowiem w innym wypadku dostęp do nich będą mieli tylko najbogatsi.
Oznaki płodności
Upiększamy się, bo atrakcyjny wygląd stał się nie tylko kanonem kultury, ale też podnosi naszą biologiczną wartość. Kształt sylwetki, cera czy rysy twarzy są u kobiety dowodem płodności. Wydatne usta mają na przykład zwykle kobiety o wysokim poziomie estrogenów, co podkreśla ich wielki seksapil, ale też płodność właśnie. Za wartościowe z biologicznego (czytaj: rozrodczego) punktu widzenia uznawane są na przykład kobiety kwiaty: szczupłe, o wąskiej talii, krągłych biodrach i długich nogach. Taki wygląd jest traktowany jako atrakcyjny i wartościowy praktycznie od pięciu tysięcy lat. W starożytnej Grecji dziewczyny ściskały talię, by cieszyć się większym szacunkiem. Z kolei Egipcjanki starannie maskowały objawy starzenia, stosując na przykład różne środki przeciwdziałające rozstępom skóry. W średniowiecznej Europie najbardziej cenione były wysokie, szczupłe blondynki o jasnej cerze, smukłej szyi i wąskich dłoniach. Żeby się upodobnić do pożądanego ideału, kobiety farbowały włosy, stosowały środki rozjaśniające cerę czy maskujące znamiona i przebarwienia skóry. Na początku XX wieku panie przestały nosić gorsety tuszujące obfite kształty, więc zaczęły dbać o to, by mieć zgrabne, szczupłe nogi, płaskie brzuchy, jędrne pośladki. Jeśli nie pomagały dieta i ćwiczenia, korzystano z pomocy skalpela. Bo pierwsze w Europie operacje plastyczne w dzisiejszym sensie przeprowadzano już na początku XX wieku.
Polskie mity
W Polsce, w badaniu TNS OBOP, tylko 13 proc. kobiet przyznało, że są gotowe na zabiegi odsysania tłuszczu, zmniejszenia nosa czy poddanie się liftingowi twarzy. Ten odsetek wydaje się mocno zaniżony, głównie dlatego, że operacje upiększające to jeszcze u nas temat tabu albo otoczony mitami. - Dominują obiegowe prawdy życiowe, że na przykład "nie kocha się kogoś za wygląd, tylko za wnętrze". Niedopuszczalna jest także na przykład krytyka wyglądu i higieny ludzi starszych ze względu na rzekome "prawa wieku" - zauważa doc. Jan Hartman. Dlatego w Polsce, w przeciwieństwie do takich krajów jak Włochy czy Hiszpania, o defektach urody najbliższych nie wypada mówić. Kobiety, które poddadzą się operacjom plastycznym w programie "Chcę być piękna", muszą przełamać wstyd przed przyznaniem, że nie odpowiada im ich wygląd, czyli że czują się brzydkie. I muszą to zrobić przed wielką widownią. Dlatego, jak mówi reżyser programu Krzysztof Landsberg, do finału zaproszone zostaną tylko najbardziej zdeterminowane i silne psychicznie kobiety. Takie jak 48-letnia Barbara Lidkowska z Łódzkiego, oficer Państwowej Straży Pożarnej. - Myślę, że po zabiegu szybciej i z większymi szansami ułożę sobie życie. - Oczywiście, starałabym się to zrobić także bez pomocy chirurga, ale skoro to zwiększa moje szanse, to dlaczego nie skorzystać - mówi Barbara Lidkowska.
Show piękności |
---|
Program "Chcę być piękna" jest polską wersją holenderskiego hitu "Make Me Beautiful". Pod koniec 2002 r. amerykańska telewizja ABC przygotowała pierwszą edycję programu "Extreme Makeover" - pokazano w nim przemianę zaledwie trzech osób. Program okazał się sukcesem, więc w kolejnych edycjach brało udział po kilkanaście osób. Powodzenie "Extreme Makeover" sprawiło, że inne telewizje zaczęły tworzyć jego klony, m.in. "The Swan". Pojawiały się też mutacje - MTV emitowała "I Want a Famous Face", gdzie chirurdzy plastyczni upodabniali zwykłych ludzi do gwiazd, na przykład Angeliny Jolie. Telewizja E! uruchomiła z kolei program "Doctor 90210", który pokazywał pracę i życie codzienne dr. Roberta Reya, hollywoodzkiego chirurga kosmetycznego. Discovery wyemitowała zaś serial dokumentalny o fenomenie operacji plastycznych. Reality show pokazujące operacje plastyczne cieszą się wielką popularnością w Niemczech, Holandii, Wielkiej Brytanii, Chinach. W Brazylii, uznawanej za światowe centrum operacji plastycznych, program ukazujący osoby przed zabiegami upiększającymi i po nich był emitowany codziennie i cieszył się podobną popularnością jak w Polsce "Teleexpress". |
Pionierskie liftingi |
---|
VI w. p.n.e. - rekonstrukcje nosa, uszu i ust w Indiach X w. - zmniejszanie rozmiaru stóp kobiet w Chinach XI w. - opisy operacji opadających powiek i ginekomastii w literaturze tureckiej XVIII w. - rekonstrukcje nosów u brytyjskich kolonizatorów w Indiach przez przeszczep skóry z policzków i czoła ok. 1900 r. - pionierskie liftingi twarzy roztworem ołowiu i arszeniku (często kończyły się zgonem) w Wielkiej Brytanii lata 20. XX w. - operacje usuwania żeber w celu uzyskania tzw. talii osy (m.in. Pola Negri) 1921 r. - otwarcie pierwszej kliniki upiększającej przez ojca chrzestnego chirurgów plastycznych Ameryki, warszawiaka Jacka Maliniaka lata 60. XX w. - moda na stosowanie silikonowych implantów 1988 r. - publiczna premiera nowego wyglądu Cher, ikony chirurgii plastycznej 2000 r. - wynalezienie botoksu 2004 r. - pierwsze operacje odmładzające głos |
Więcej możesz przeczytać w 5/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.