"Z zimną krwią", dzieło życia Trumana Capote'a, stało się przyczyną jego upadku
Pięć nominacji do Oscara, w tym trzy w najważniejszych kategoriach: najlepszy film, reżyser, wybitna kreacja Philipa Seymoura Hoffmana. To wstępna ocena jakości ekranowej biografii pisarza Trumana Capote'a. Zrealizował ją debiutant Bennett Miller na podstawie książki Geralda Clarke'a z 1988 r. Ale to nie koniec zainteresowania postacią znakomitego stylisty, pupila nowojorskich salonów lat 60. i 70., który największy sukces odniósł książką "Z zimną krwią". Jesienią tego roku na ekrany wejdzie kolejny poświęcony Capote'owi film - "Have You Heard?" Douglasa McGratha. Scenariusz oparto na tomie wywiadów George'a Plimptona "Truman Capote: In Which Various Friends, Enemies, Acquaintances and Detractors Recall His Turbulent Career" (1997).
Oba filmy skupiają się na tym samym epizodzie z życia pisarza: powstawaniu - między 1959 r. a 1966 r. - książki "Z zimną krwią". Gdy ukazała się drukiem, jej dwaj główni bohaterowie, Perry Smith i Richard Hickock, już nie żyli. Obaj zostali straceni za zabójstwo czworga członków farmerskiej rodziny Clutterów z Holcomb w stanie Kansas. "Z zimną krwią" nie była zwykłą książką - literacką fikcją, do jakiej przyzwyczajony był ówczesny czytelnik - lecz pionierską literacką dramatyzacją autentycznej zbrodni. Była efektem prywatnego śledztwa pisarza, przeprowadzonego na miejscu zdarzenia i niekończących się rozmów z sąsiadami Clutterów, przedstawicielami prawa, ale przede wszystkim z samymi zabójcami.
Nowe dziennikarstwo
Capote chciał poprzez pryzmat prowincjonalnej tragedii ukazać rozziew między spokojną, pracowitą i konserwatywną Ameryką a Ameryką włóczęgów, bezprawia i przemocy. Jego talent i kunszt narracyjny sprawiły jednak, że przerzucił most między osobnymi dotychczas światami dziennikarstwa i literatury. Data publikacji "Z zimną krwią" jest powszechnie uważana za moment narodzin w USA tzw. nowego dziennikarstwa (The New Journalism), określanego też mianem dziennikarstwa literackiego lub literaturą faktu. Międzynarodowy sukces Capote'a, zwielokrotniony powodzeniem wybitnej ekranizacji jego książki przez Richarda Brooksa w 1967 r., otworzył drogę do kariery tysiącom mniej lub bardziej utalentowanych autorów, w tym tak znaczącym postaciom, jak Norman Mailer ("Armie nocy", "Pieśń kata"), Gerold Frank ("Dusiciel z Bostonu"), Tom Wolfe ("Próba kwasu w elektrycznej oranżadzie", "Fajerwerki próżności"), Carl Bernstein i Bob Woodward z dziennika "The Washington Post" ("Wszyscy ludzie prezydenta") czy arcyprowokator Hunter S. Thompson ("Hell's Angels"). Twierdzenie, że dziś każdy dziennikarz, reportażysta czy pisarz parający się literaturą faktu jest w jakimś stopniu dłużnikiem Capote'a, jest truizmem.
Efeb z południa
Dzień w listopadzie 1959 r., kiedy Capote przeczytał w "New York Timesie" wzmiankę o morderstwach w Kansas i udał się do naczelnego tygodnika "The New Yorker" z propozycją napisania reportażu z miejsca zbrodni, okazał się przełomem w życiu pisarza. Niczym najczulszy sejsmograf od kilku miesięcy odnotowywał on z rosnącym niepokojem spadek zainteresowania jego osobą po sukcesie "Śniadania u Tiffany'ego". Za dwa lata tę powieść miał przenieść na ekran Blake Edwards, zaś rola Holly Golightly miała się stać wizytówką aktorską Audrey Hepburn. Dziś zdania na temat tego, czy Capote rzeczywiście był wybitnym pisarzem, za jakiego uważano go w tamtych czasach, są podzielone. Był on z pewnością jednym z najznakomitszych stylistów w amerykańskiej literaturze. Dobór słów i sposób ich aranżacji przypomina konstrukcję muzycznych fraz, które z niezrównaną precyzją oddają wszelkie emocjonalne niuanse i budują specyficzne dla jego powieści i opowiadań klimaty melancholii, nostalgii, erotyzmu i magii.
Była to jak raz literatura skrojona na miarę magazynów w rodzaju "Harper's Bazaar", "Esquire", "The New Yorker" i wykwintnej nowojorskiej socjety. Nie dziwi, że otworzyła ona na oścież drzwi swych salonów na Manhattanie dla tego egzaltowanego, wychowanego na głębokim południu autora. Capote swą kapryśną elegancją, dowcipem i błyskotliwością, ale też rzadką w tamtych czasach odwagą, z jaką przyznawał się do swych homoseksualnych skłonności, zdawał się być reinkarnacją Oscara Wilde'a. Był urodzonym aktorem, doskonale świadomym potęgi autokreacji. Był też pierwszym pisarzem, który stał się celebrity w dzisiejszym tego pojęcia znaczeniu. Jego podobizna pojawiała się na okładkach popularnych magazynów równie często jak portrety gwiazd filmowych. Należał do wąskiego grona stałych gości telewizyjnych talk--show z prestiżowym "The Tonight Show" Johnny'ego Carsona na czele. Capote był uzależniony od sławy i sukcesu i gdy postanowił wyruszyć do Holcomb, był gotów - jak sam mówił - modlić się do Boga lub sprzedać duszę diabłu, by przywieźć stamtąd coś, co rzuci całą Amerykę na kolana. Nie przewidział jednak, iż dzieło jego życia stanie się zarazem przyczyną jego upadku.
Wysłuchana modlitwa
Przy nieocenionej pomocy przyjaciółki z południa Nelle Harper Lee (późniejszej laureatki nagrody Pulitzera za powieść "Zabić drozda") Capote'owi udało się oczarować mieszkańców stanu Kansas i zdobyć zaufanie zwłaszcza jednego z morderców - Perry'ego Smitha. Do literackiego folkloru należy dziś opowieść o tym, z jaką nieskrywaną niechęcią pisarz odnosił się do wszelkich składanych przez obronę apelacji i jak wymigiwał się od zabierania głosu w obronie skazańców. Drżał na samą myśl, że zamiana kary śmierci na dożywotnie więzienie pozbawiłaby "Z zimną krwią" wymarzonej, dramatycznej puenty. Capote mógł być żądnym sławy manipulatorem, ale łączenie dwóch przeciwstawnych ról w jednym spektaklu (współczującego powiernika intymnych sekretów za dnia i cynicznego zdrajcy w nocy, gdy pisał kolejne rozdziały książki) przerosło nawet jego aktorskie możliwości. Jak dalece wszystko wymknęło się spod kontroli, okazało się, gdy na koniec musiał zagrać jeszcze jedną, już zupełnie niechcianą rolę: świadka egzekucji obu morderców.
Tworząc wzorzec nowego gatunku łączącego dziennikarstwo z literaturą, Capote odkrył jego moralne i etyczne dylematy, którymi we współczesnym świecie - gdzie śmierć jest masowo przerabiana na newsy i widowiska dla milionowej gawiedzi - nikt już sobie nie zawraca głowy. Za czasów autora "Z zimną krwią" obowiązywały jednak inne standardy zawodowe i nic dziwnego, że co surowsi krytycy Capote'a potępili jego metody zdobywania informacji wedle zasady cel uświęca środki jako amoralne. Sam pisarz przyznał, że praca nad tą książką "wypatroszyła go do szpiku kości". I rzeczywiście, potem już niczego godnego uwagi nie napisał. Planował powieść w duchu Prousta, która miała nosić ironiczny tytuł "Answered Prayers" (Wysłuchane modlitwy), zaczerpnięty z powiedzenia świętej Teresy: "Więcej łez zostało przelanych z powodu wysłuchanych modlitw niż nie wysłuchanych". Ta jednak nigdy nie została ukończona.
Odepchnięty przez salony za swą patologiczną skłonność do plotkowania, coraz bardziej uzależniony od alkoholu i prochów Capote przed swą śmiercią w 1984 r. (w wieku 59 lat) miał dość czasu, by doświadczyć wszelkich upokorzeń, jakie są udziałem upadającej celebrity.
Oba filmy skupiają się na tym samym epizodzie z życia pisarza: powstawaniu - między 1959 r. a 1966 r. - książki "Z zimną krwią". Gdy ukazała się drukiem, jej dwaj główni bohaterowie, Perry Smith i Richard Hickock, już nie żyli. Obaj zostali straceni za zabójstwo czworga członków farmerskiej rodziny Clutterów z Holcomb w stanie Kansas. "Z zimną krwią" nie była zwykłą książką - literacką fikcją, do jakiej przyzwyczajony był ówczesny czytelnik - lecz pionierską literacką dramatyzacją autentycznej zbrodni. Była efektem prywatnego śledztwa pisarza, przeprowadzonego na miejscu zdarzenia i niekończących się rozmów z sąsiadami Clutterów, przedstawicielami prawa, ale przede wszystkim z samymi zabójcami.
Nowe dziennikarstwo
Capote chciał poprzez pryzmat prowincjonalnej tragedii ukazać rozziew między spokojną, pracowitą i konserwatywną Ameryką a Ameryką włóczęgów, bezprawia i przemocy. Jego talent i kunszt narracyjny sprawiły jednak, że przerzucił most między osobnymi dotychczas światami dziennikarstwa i literatury. Data publikacji "Z zimną krwią" jest powszechnie uważana za moment narodzin w USA tzw. nowego dziennikarstwa (The New Journalism), określanego też mianem dziennikarstwa literackiego lub literaturą faktu. Międzynarodowy sukces Capote'a, zwielokrotniony powodzeniem wybitnej ekranizacji jego książki przez Richarda Brooksa w 1967 r., otworzył drogę do kariery tysiącom mniej lub bardziej utalentowanych autorów, w tym tak znaczącym postaciom, jak Norman Mailer ("Armie nocy", "Pieśń kata"), Gerold Frank ("Dusiciel z Bostonu"), Tom Wolfe ("Próba kwasu w elektrycznej oranżadzie", "Fajerwerki próżności"), Carl Bernstein i Bob Woodward z dziennika "The Washington Post" ("Wszyscy ludzie prezydenta") czy arcyprowokator Hunter S. Thompson ("Hell's Angels"). Twierdzenie, że dziś każdy dziennikarz, reportażysta czy pisarz parający się literaturą faktu jest w jakimś stopniu dłużnikiem Capote'a, jest truizmem.
Efeb z południa
Dzień w listopadzie 1959 r., kiedy Capote przeczytał w "New York Timesie" wzmiankę o morderstwach w Kansas i udał się do naczelnego tygodnika "The New Yorker" z propozycją napisania reportażu z miejsca zbrodni, okazał się przełomem w życiu pisarza. Niczym najczulszy sejsmograf od kilku miesięcy odnotowywał on z rosnącym niepokojem spadek zainteresowania jego osobą po sukcesie "Śniadania u Tiffany'ego". Za dwa lata tę powieść miał przenieść na ekran Blake Edwards, zaś rola Holly Golightly miała się stać wizytówką aktorską Audrey Hepburn. Dziś zdania na temat tego, czy Capote rzeczywiście był wybitnym pisarzem, za jakiego uważano go w tamtych czasach, są podzielone. Był on z pewnością jednym z najznakomitszych stylistów w amerykańskiej literaturze. Dobór słów i sposób ich aranżacji przypomina konstrukcję muzycznych fraz, które z niezrównaną precyzją oddają wszelkie emocjonalne niuanse i budują specyficzne dla jego powieści i opowiadań klimaty melancholii, nostalgii, erotyzmu i magii.
Była to jak raz literatura skrojona na miarę magazynów w rodzaju "Harper's Bazaar", "Esquire", "The New Yorker" i wykwintnej nowojorskiej socjety. Nie dziwi, że otworzyła ona na oścież drzwi swych salonów na Manhattanie dla tego egzaltowanego, wychowanego na głębokim południu autora. Capote swą kapryśną elegancją, dowcipem i błyskotliwością, ale też rzadką w tamtych czasach odwagą, z jaką przyznawał się do swych homoseksualnych skłonności, zdawał się być reinkarnacją Oscara Wilde'a. Był urodzonym aktorem, doskonale świadomym potęgi autokreacji. Był też pierwszym pisarzem, który stał się celebrity w dzisiejszym tego pojęcia znaczeniu. Jego podobizna pojawiała się na okładkach popularnych magazynów równie często jak portrety gwiazd filmowych. Należał do wąskiego grona stałych gości telewizyjnych talk--show z prestiżowym "The Tonight Show" Johnny'ego Carsona na czele. Capote był uzależniony od sławy i sukcesu i gdy postanowił wyruszyć do Holcomb, był gotów - jak sam mówił - modlić się do Boga lub sprzedać duszę diabłu, by przywieźć stamtąd coś, co rzuci całą Amerykę na kolana. Nie przewidział jednak, iż dzieło jego życia stanie się zarazem przyczyną jego upadku.
Wysłuchana modlitwa
Przy nieocenionej pomocy przyjaciółki z południa Nelle Harper Lee (późniejszej laureatki nagrody Pulitzera za powieść "Zabić drozda") Capote'owi udało się oczarować mieszkańców stanu Kansas i zdobyć zaufanie zwłaszcza jednego z morderców - Perry'ego Smitha. Do literackiego folkloru należy dziś opowieść o tym, z jaką nieskrywaną niechęcią pisarz odnosił się do wszelkich składanych przez obronę apelacji i jak wymigiwał się od zabierania głosu w obronie skazańców. Drżał na samą myśl, że zamiana kary śmierci na dożywotnie więzienie pozbawiłaby "Z zimną krwią" wymarzonej, dramatycznej puenty. Capote mógł być żądnym sławy manipulatorem, ale łączenie dwóch przeciwstawnych ról w jednym spektaklu (współczującego powiernika intymnych sekretów za dnia i cynicznego zdrajcy w nocy, gdy pisał kolejne rozdziały książki) przerosło nawet jego aktorskie możliwości. Jak dalece wszystko wymknęło się spod kontroli, okazało się, gdy na koniec musiał zagrać jeszcze jedną, już zupełnie niechcianą rolę: świadka egzekucji obu morderców.
Tworząc wzorzec nowego gatunku łączącego dziennikarstwo z literaturą, Capote odkrył jego moralne i etyczne dylematy, którymi we współczesnym świecie - gdzie śmierć jest masowo przerabiana na newsy i widowiska dla milionowej gawiedzi - nikt już sobie nie zawraca głowy. Za czasów autora "Z zimną krwią" obowiązywały jednak inne standardy zawodowe i nic dziwnego, że co surowsi krytycy Capote'a potępili jego metody zdobywania informacji wedle zasady cel uświęca środki jako amoralne. Sam pisarz przyznał, że praca nad tą książką "wypatroszyła go do szpiku kości". I rzeczywiście, potem już niczego godnego uwagi nie napisał. Planował powieść w duchu Prousta, która miała nosić ironiczny tytuł "Answered Prayers" (Wysłuchane modlitwy), zaczerpnięty z powiedzenia świętej Teresy: "Więcej łez zostało przelanych z powodu wysłuchanych modlitw niż nie wysłuchanych". Ta jednak nigdy nie została ukończona.
Odepchnięty przez salony za swą patologiczną skłonność do plotkowania, coraz bardziej uzależniony od alkoholu i prochów Capote przed swą śmiercią w 1984 r. (w wieku 59 lat) miał dość czasu, by doświadczyć wszelkich upokorzeń, jakie są udziałem upadającej celebrity.
Więcej możesz przeczytać w 7/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.