Polska się romanizuje nie tylko z powodu pielgrzymki papieża. Chwilami możemy się czuć wręcz jak na Sycylii
Nowy Rzym niespodziewanie powstaje wcale nie w Moskwie, lecz w Polsce. Wydarzeniem, które przyciągnie uwagę nie tylko naszych mediów, będzie bez wątpienia pielgrzymka Benedykta XVI do Polski. Po ubiegłorocznej - ale wynikającej jeszcze z kalendarza Jana Pawła II - wyprawie do Kolonii to pierwsza zagraniczna pielgrzymka nowego papieża.
Benedykt XVI był najbliższym współpracownikiem papieża Polaka, ale jawi się jako jego zupełne przeciwieństwo. Jan Paweł II był charyzmatycznym i medialnym gwiazdorem porywającym tłumy na całym świecie. Jego następca to błyskotliwy teolog tłumaczący, jak być chrześcijaninem w XXI wieku. Styl Jana Pawła II był barokiem przyciągającym do Kościoła miliony Meksykanów, Filipińczyków czy Nigeryjczyków. Styl Benedykta XVI można porównać do architektury romańskiej z czasów chrystianizacji Europy. Bo też zadaniem papieża będzie rechrystianizacja kolebki chrześcijaństwa.
Z polskiego trzeciego Rzymu papież zacznie zwoływać krucjatę, która wyruszy na Europę, by przywrócić zlaicyzowanemu kontynentowi wartości podstawowe. "O ile Jan Paweł II kładł nacisk na podkreślenie powszechności Kościoła, o tyle Benedykt XVI zwraca uwagę na osobisty wymiar wiary, bo w ten sposób można trafić do ludzi Zachodu" - pisze Cezary Gmyz w artykule okładkowym "Papież protestant". Niemiecki papież jest również bliższy niż ktokolwiek przed nim zażegnaniu pierwszego wielkiego podziału w chrześcijaństwie: między katolicyzmem a prawosławiem, o czym przekonuje Andrzej Grajewski ("Zbieracze kamieni"). Moskwa głosząca, że to ona jest trzecim - i lepszym - Rzymem, zdaje się zgadzać na dialog z nowym papieżem. Dobrze poinformowana gazeta "Izwiestia" sugeruje nawet, że jeszcze w tym roku dojdzie do spotkania patriarchy Aleksego II z Benedyktem XVI. Głównym problemem będzie miejsce spotkania. Ani Rzym pierwszy, ani trzeci (Moskwa), ani trzeci i pół, czyli Warszawa, raczej nie wchodzą w grę.
Romanizacja Polski przejawia się nie tylko w papieskiej pielgrzymce. Chwilami możemy się czuć wręcz jak na Sycylii. Gdy kolejni ministrowie odpowiedzialni za bezpieczeństwo zapewniali nas, że w Polsce nie ma mafii, uznawali za dowód prawdziwości tego twierdzenia brak związków zorganizowanej przestępczości ze światem polityki. Ujawnienie szajki działającej w Ministerstwie Finansów, jak zauważają dziennikarze "Wprost", "ministerstwie najważniejszym dla interesów państwa" ("Mafia ministerialna"), ostatecznie oddala ten argument. Mafijna piramida miała się dobrze, sięgając od szeregowych rzezimieszków po szczyty władzy, a żywiła się między innymi pieniędzmi z afery paliwowej i hazardu. Klasyka żywcem przeniesiona z Włoch sprzed czasów sędziego Falcone.
Jeśli obyczajem Rzymian postanowimy ponieść nasze prawa i zwyczaje za granicę, to warto się zapoznać z poradnikiem polskiego MSZ ("Bezpiecznik turysty"), bo gdzieniegdzie wylewny tubylec załatwi nam sprawnie deportację po wyjęciu legitymacji miejscowej bezpieki.
Po powrocie szybko znajdziemy się znów w realiach nadwiślańskiego Rzymu. W końcu Marek Borowski będący w marzeniach polskiej lewicy neo-Kwaśniewskim nawołuje, by "powtórzyć model włoski" i zniszczyć nienawistną władzę poprzez medialną wojnę i akcje protestu ("Demokracja lewoskrętna"). Wojna medialna będzie odrobinę trudniejsza, bo nasz redakcyjny kolega Bronisław Wildstein, który został prezesem publicznej telewizji (najserdeczniejsze gratulacje!), nie podziela - jak wynika z jego artykułu, którym żegna się z czytelnikami "Wprost" ("Marks XXI wieku") - lewoskrętnych fascynacji. I choć wkraczając do gmachów na Woronicza, może się czuć jak chrześcijanin wypchnięty na arenę Koloseum, to nie jest przynajmniej osamotniony. Bo lewicowe nawoływania do kopiowania modelu włoskiego mogą się skończyć, jak zapowiada minister sprawiedliwości ("Ziobrominator"), podobnie jak w wypadku Pana Twardowskiego, który usłyszał: "Ta karczma Rzym się nazywa, kładę areszt na waszeci".
Benedykt XVI był najbliższym współpracownikiem papieża Polaka, ale jawi się jako jego zupełne przeciwieństwo. Jan Paweł II był charyzmatycznym i medialnym gwiazdorem porywającym tłumy na całym świecie. Jego następca to błyskotliwy teolog tłumaczący, jak być chrześcijaninem w XXI wieku. Styl Jana Pawła II był barokiem przyciągającym do Kościoła miliony Meksykanów, Filipińczyków czy Nigeryjczyków. Styl Benedykta XVI można porównać do architektury romańskiej z czasów chrystianizacji Europy. Bo też zadaniem papieża będzie rechrystianizacja kolebki chrześcijaństwa.
Z polskiego trzeciego Rzymu papież zacznie zwoływać krucjatę, która wyruszy na Europę, by przywrócić zlaicyzowanemu kontynentowi wartości podstawowe. "O ile Jan Paweł II kładł nacisk na podkreślenie powszechności Kościoła, o tyle Benedykt XVI zwraca uwagę na osobisty wymiar wiary, bo w ten sposób można trafić do ludzi Zachodu" - pisze Cezary Gmyz w artykule okładkowym "Papież protestant". Niemiecki papież jest również bliższy niż ktokolwiek przed nim zażegnaniu pierwszego wielkiego podziału w chrześcijaństwie: między katolicyzmem a prawosławiem, o czym przekonuje Andrzej Grajewski ("Zbieracze kamieni"). Moskwa głosząca, że to ona jest trzecim - i lepszym - Rzymem, zdaje się zgadzać na dialog z nowym papieżem. Dobrze poinformowana gazeta "Izwiestia" sugeruje nawet, że jeszcze w tym roku dojdzie do spotkania patriarchy Aleksego II z Benedyktem XVI. Głównym problemem będzie miejsce spotkania. Ani Rzym pierwszy, ani trzeci (Moskwa), ani trzeci i pół, czyli Warszawa, raczej nie wchodzą w grę.
Romanizacja Polski przejawia się nie tylko w papieskiej pielgrzymce. Chwilami możemy się czuć wręcz jak na Sycylii. Gdy kolejni ministrowie odpowiedzialni za bezpieczeństwo zapewniali nas, że w Polsce nie ma mafii, uznawali za dowód prawdziwości tego twierdzenia brak związków zorganizowanej przestępczości ze światem polityki. Ujawnienie szajki działającej w Ministerstwie Finansów, jak zauważają dziennikarze "Wprost", "ministerstwie najważniejszym dla interesów państwa" ("Mafia ministerialna"), ostatecznie oddala ten argument. Mafijna piramida miała się dobrze, sięgając od szeregowych rzezimieszków po szczyty władzy, a żywiła się między innymi pieniędzmi z afery paliwowej i hazardu. Klasyka żywcem przeniesiona z Włoch sprzed czasów sędziego Falcone.
Jeśli obyczajem Rzymian postanowimy ponieść nasze prawa i zwyczaje za granicę, to warto się zapoznać z poradnikiem polskiego MSZ ("Bezpiecznik turysty"), bo gdzieniegdzie wylewny tubylec załatwi nam sprawnie deportację po wyjęciu legitymacji miejscowej bezpieki.
Po powrocie szybko znajdziemy się znów w realiach nadwiślańskiego Rzymu. W końcu Marek Borowski będący w marzeniach polskiej lewicy neo-Kwaśniewskim nawołuje, by "powtórzyć model włoski" i zniszczyć nienawistną władzę poprzez medialną wojnę i akcje protestu ("Demokracja lewoskrętna"). Wojna medialna będzie odrobinę trudniejsza, bo nasz redakcyjny kolega Bronisław Wildstein, który został prezesem publicznej telewizji (najserdeczniejsze gratulacje!), nie podziela - jak wynika z jego artykułu, którym żegna się z czytelnikami "Wprost" ("Marks XXI wieku") - lewoskrętnych fascynacji. I choć wkraczając do gmachów na Woronicza, może się czuć jak chrześcijanin wypchnięty na arenę Koloseum, to nie jest przynajmniej osamotniony. Bo lewicowe nawoływania do kopiowania modelu włoskiego mogą się skończyć, jak zapowiada minister sprawiedliwości ("Ziobrominator"), podobnie jak w wypadku Pana Twardowskiego, który usłyszał: "Ta karczma Rzym się nazywa, kładę areszt na waszeci".
Więcej możesz przeczytać w 21/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.