Wciąż nie znamy miejsca pochówku prawie 4 tysięcy ofiar zbrodni katyńskiej
Fakty są bezsporne. W lesie w podkijowskiej Bykowni specjaliści Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa odnaleźli groby zbiorowe ze szczątkami Polaków zamordowanych przez NKWD wiosną 1940 r. Świadczą o tym liczne odnalezione przedmioty polskiej proweniencji, m.in. fragmenty umundurowania wojskowego z guzikami z wizerunkiem godła RP, polskie monety, medaliki, a nawet tabliczka z wygrawerowanym nazwiskiem prawdopodobnie jednej z ofiar.
Straszny las
O tym, że w Bykowni - miejscu ukrycia przez kijowskie NKWD zwłok swoich ofiar z lat 1937-1938, a także późniejszych - znajdują się groby Polaków, wiedzieliśmy od dawna. Dopiero jednak w tym roku, po wielu trudnych rozmowachi zabiegach ze strony ROPWiM, mogliśmy przystąpić do odkrywania strasznej tajemnicy lasu kryjącego szczątki dziesiątek tysięcy ofiar reżimu komunistycznego różnych narodowości. Spoczywają tu także Polacy, którzy w latach 1937-1938 padli ofiarą stalinowskich czystek, a nade wszystko obywatele RP, którzy trafili do sowieckich więzień i aresztów z terenów polskich zajętych po 17 września 1939 r. przez Związek Sowiecki.
W Bykowni spoczywają obywatele RP zamordowani na podstawie decyzji Biura Politycznego Komitetu Centralnego WKP(b) Związku Sowieckiego z 5 marca 1940 r. Tej samej, na mocy której NKWD dokonało mordu na oficerach Wojska Polskiego i polskich policjantach, których szczątki spoczywają w Katyniu, Miednoje i Charkowie. Dokładnej liczby nie znamy, choć wiemy, iż są to osoby, których nazwiska (w liczbie 3435) widnieją na ujawnionej kilka lat temu tzw. ukraińskiej liście katyńskiej. To zaledwie część z listy 7305 poszukiwanych ofiar zbrodni katyńskiej, o których mówią sowieckie dokumenty. Bez wątpienia Bykownia to po Katyniu, Miednoje i Charkowie, gdzie pobudowano polskie cmentarze wojenne, kolejne miejsce związane ze zbrodnią katyńską.
Elita II RP
Wśród zamordowanych są oficerowie i podoficerowie Wojska Polskiego, Korpusu Ochrony Pogranicza, funkcjonariusze Policji Państwowej, Straży Więziennej i Straży Granicznej, przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, urzędnicy administracji publicznej, rządowej i samorządowej, osoby cywilne, przedstawiciele różnych grup społecznych i zawodowych, w tym kobiety. Wszyscy byli elitą niepodległej RP. Znaleźli się w aresztach i więzieniach NKWD utworzonych przez administrację sowiecką na anektowanych we wrześniu 1939 r. Kresach Wschodnich. Rozkazem szefa NKWD Ławrentija Berii (nr 00350 o rozładowaniu więzień NKWD zachodnich obwodów USRR i BSRR z 22 marca 1940 r.) zostali deportowani do więzień centralnych obwodów USRR w Kijowie, Charkowie i Chersoniu i tam zamordowani wiosną 1940 r. O losach Polaków, którzy trafili do Charkowa i Kijowa, wiemy dość dużo. O tych, którzy znaleźli się w Chersoniu, nie wiemy niemal nic.
Prace prowadzone przez specjalistówROPWiM potrwają do końca września. Są możliwe dzięki wyjątkowo dobrej współpracy Polaków i Ukraińców, wspólnie odkrywających tajemnicę lasu w Bykowni. Dla świadomych swych korzeni Ukraińców, podobnie jak dla Polaków, to miejsce stanowi jeszcze jeden symbol martyrologii i dowód okrucieństwa systemu komunistycznego. Wyniki wspólnych prac posłużą do godnego upamiętnienia ofiar NKWD, o co apelował Jan Paweł II, modląc się nad ich grobami w Bykowni w czerwcu 2001 r. Spełnią się zapewne także oczekiwania rodzin ofiar zbrodni skupionych w ruchu Rodzin Katyńskich, od lat zabiegających o budowę cmentarzy w miejscach spoczynku szczątków ich bliskich.
Odkrycia dokonane w ostatnich dniach w Bykowni napawają optymizmem. Dokumentujemy "ukraiński ślad Katynia". Wciąż jednak nie wyjaśniony pozostaje los około 4 tys. obywateli polskich, którzy wiosną 1940 r. trafili z więzień i aresztów zachodniej Białorusi do więzienia NKWD w Mińsku i tam zostali zamordowani. Nie znamy nazwisk tych ludzi. Nie wiemy, czy Kuropaty na obrzeżach Mińska są miejscem ich ostatniego spoczynku. O białoruskiej liście katyńskiej wiemy najmniej także dlatego, że na Białorusi nie możemy prowadzić prac, a archiwa na ten temat nadal milczą.
Straszny las
O tym, że w Bykowni - miejscu ukrycia przez kijowskie NKWD zwłok swoich ofiar z lat 1937-1938, a także późniejszych - znajdują się groby Polaków, wiedzieliśmy od dawna. Dopiero jednak w tym roku, po wielu trudnych rozmowachi zabiegach ze strony ROPWiM, mogliśmy przystąpić do odkrywania strasznej tajemnicy lasu kryjącego szczątki dziesiątek tysięcy ofiar reżimu komunistycznego różnych narodowości. Spoczywają tu także Polacy, którzy w latach 1937-1938 padli ofiarą stalinowskich czystek, a nade wszystko obywatele RP, którzy trafili do sowieckich więzień i aresztów z terenów polskich zajętych po 17 września 1939 r. przez Związek Sowiecki.
W Bykowni spoczywają obywatele RP zamordowani na podstawie decyzji Biura Politycznego Komitetu Centralnego WKP(b) Związku Sowieckiego z 5 marca 1940 r. Tej samej, na mocy której NKWD dokonało mordu na oficerach Wojska Polskiego i polskich policjantach, których szczątki spoczywają w Katyniu, Miednoje i Charkowie. Dokładnej liczby nie znamy, choć wiemy, iż są to osoby, których nazwiska (w liczbie 3435) widnieją na ujawnionej kilka lat temu tzw. ukraińskiej liście katyńskiej. To zaledwie część z listy 7305 poszukiwanych ofiar zbrodni katyńskiej, o których mówią sowieckie dokumenty. Bez wątpienia Bykownia to po Katyniu, Miednoje i Charkowie, gdzie pobudowano polskie cmentarze wojenne, kolejne miejsce związane ze zbrodnią katyńską.
Elita II RP
Wśród zamordowanych są oficerowie i podoficerowie Wojska Polskiego, Korpusu Ochrony Pogranicza, funkcjonariusze Policji Państwowej, Straży Więziennej i Straży Granicznej, przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, urzędnicy administracji publicznej, rządowej i samorządowej, osoby cywilne, przedstawiciele różnych grup społecznych i zawodowych, w tym kobiety. Wszyscy byli elitą niepodległej RP. Znaleźli się w aresztach i więzieniach NKWD utworzonych przez administrację sowiecką na anektowanych we wrześniu 1939 r. Kresach Wschodnich. Rozkazem szefa NKWD Ławrentija Berii (nr 00350 o rozładowaniu więzień NKWD zachodnich obwodów USRR i BSRR z 22 marca 1940 r.) zostali deportowani do więzień centralnych obwodów USRR w Kijowie, Charkowie i Chersoniu i tam zamordowani wiosną 1940 r. O losach Polaków, którzy trafili do Charkowa i Kijowa, wiemy dość dużo. O tych, którzy znaleźli się w Chersoniu, nie wiemy niemal nic.
Prace prowadzone przez specjalistówROPWiM potrwają do końca września. Są możliwe dzięki wyjątkowo dobrej współpracy Polaków i Ukraińców, wspólnie odkrywających tajemnicę lasu w Bykowni. Dla świadomych swych korzeni Ukraińców, podobnie jak dla Polaków, to miejsce stanowi jeszcze jeden symbol martyrologii i dowód okrucieństwa systemu komunistycznego. Wyniki wspólnych prac posłużą do godnego upamiętnienia ofiar NKWD, o co apelował Jan Paweł II, modląc się nad ich grobami w Bykowni w czerwcu 2001 r. Spełnią się zapewne także oczekiwania rodzin ofiar zbrodni skupionych w ruchu Rodzin Katyńskich, od lat zabiegających o budowę cmentarzy w miejscach spoczynku szczątków ich bliskich.
Odkrycia dokonane w ostatnich dniach w Bykowni napawają optymizmem. Dokumentujemy "ukraiński ślad Katynia". Wciąż jednak nie wyjaśniony pozostaje los około 4 tys. obywateli polskich, którzy wiosną 1940 r. trafili z więzień i aresztów zachodniej Białorusi do więzienia NKWD w Mińsku i tam zostali zamordowani. Nie znamy nazwisk tych ludzi. Nie wiemy, czy Kuropaty na obrzeżach Mińska są miejscem ich ostatniego spoczynku. O białoruskiej liście katyńskiej wiemy najmniej także dlatego, że na Białorusi nie możemy prowadzić prac, a archiwa na ten temat nadal milczą.
Więcej możesz przeczytać w 33/34/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.