Anglojęzyczna Al-Dżazira chce zasypać podziały między cywilizacją zachodnią a światem islamu
Swoje dziesięciolecie arabska telewizja Al--Dżazira prowokacyjnie świętowała podczas chrześcijańskiego święta Wszystkich Świętych. Wtedy to we włoskiej Piacenzy zabrzmiał "Wschód" - symfonia libańskiego kompozytora Marcela Khalifé, utwór wykonany przez włoską orkiestrę symfoniczną. Gala odbyła się w atmosferze protestów prawicowych aktywistów Ligii Północnej i Forza Italia, które uznały to wydarzenie za prowokację. Dziennik "Corriere della Sera" pisał, że Al-Dżazira jest we Włoszech postrzegana jako piąta kolumna Al-Kaidy. Gazeta nie omieszkała przypomnieć, że to właśnie ta telewizja rozpętała niedawno nagonkę na Benedykta XVI po jego wykładzie w Ratyzbonie.
Rewolucja satelitarna
Jedna z najbardziej popularnych telewizji świata arabskiego (tygodniowo ogląda ją 40 mln widzów) powstała po niepowodzeniu medialnego przedsięwzięcia, które w połowie lat 90. planowała przeprowadzić BBC wraz z grupą saudyjskich inwestorów. Zostawionych na lodzie dziennikarzy zaprosił do Kataru emir tego państwa, szejk Hamad bin Khalifa Al-Thani. Zaproponował im odpowiednie fundusze i obiecał nie ingerować w redakcyjne decyzje. Tak 1 listopada 1996 r. pojawiła się w eterze satelitarna Al-Dżazira. Znana całemu światu przede wszystkim z emitowania taśm z nagraniami Osamy bin Ladena, relacjonowania palestyńskiej intifady z 2000 r., inwazji na Afganistan, wojny w Iraku i konfliktu w Libanie. Telewizja, oskarżana wielokrotnie przez administrację amerykańską o sympatyzowanie z islamskimi radykałami, w ciągu 10 lat swego istnienia przeżyła rewolucję programową. Zmieniła styl przekazywania wiadomości, stworzyła własny kodeks zasad, stara się uchronić od jednostronnego pokazywania i komentowania wydarzeń. Dzięki temu zdobyła silną pozycję na rynku medialnym i zyskała jeszcze większy wpływ na kształtowanie opinii publicznej.
Al-Dżazira szczyci się tym, że nie stosuje cenzury i nie ugina się pod żadnymi zewnętrznymi naciskami. Jej hasło programowe brzmi "The Opinion and the Other Opinion" (opinia i jej przeciwieństwo), a jedną z głównych zasad jest "promowanie prawa do wiedzy". Dzięki temu telewizja ta złamała panującą dotychczas w arabskich mediach regułę niepodejmowania tematów tabu (m.in. poligamii, roli kobiet, kryzysu islamu itp.), jak również zasadę bojkotowania przedstawicieli Izraela. Fenomen Al-Dżaziry tak podsumowuje dla "Wprost" Lawrence Pintak, były korespondent telewizji CBS News, który obecnie kieruje kairskim Centrum Adhama na rzecz Elektronicznego Dziennikarstwa: "Nagle pojawił się kanał mówiący i pokazujący wprost sprawy, o których wcześniej nikt ani nie powiedział, ani ich nie pokazał. Zaczęto poruszać w telewizji kwestie, które do tej pory były jedynie wspominane za zamkniętymi drzwiami". Arabista prof. Janusz Danecki, mówi, że "działalność Al-Dżaziry jest dużą lekcją demokracji dla społeczeństwa arabskiego. Ludzie mogą na żywo wypowiadać swoje opinie bez obawy, że ich zdanie zostanie ocenzurowane". Zdaniem Marka Lyncha, autora książki "Voices of the New Arab Public: Iraq, Al-Jazeera, and Middle East Politics Today", działalność Al-Dżaziry znacznie silniej oddziałuje na arabskie społeczeństwa niż amerykańskie zabiegi dotyczące demokratyzacji Bliskiego Wschodu.
Teraz Al-Dżazira próbuje pójść za ciosem - właśnie uruchamia swą anglojęzyczną wersję: Al-Dżazirę International (AJI), a w 007 r. planuje wydawać własną gazetę.
Na celowniku rządów
Administracja George'a Busha od dawna zarzuca Al-Dżazirze stronniczość i propagowanie fundamentalistycznych haseł, zwłaszcza od wybuchu wojny irackiej. Ustępujący właśnie sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld oskarżył stację "o brak równowagi i notoryczne atakowanie wizerunku USA". Tymczasem - jak podkreśla Lawrence Pintak - "Al-Dżazira pokazywała materiały filmowe, które zaprzeczały amerykańskim zapewnieniom, że [w Afganistanie i Iraku] nie giną cywile". Stacja do tego stopnia zalazła Amerykanom za skórę, że zbombardowali jej biura regionalne w Kabulu i Bagdadzie, a w 2004 r. zakazali działalności na terenie Iraku. Natomiast w listopadzie 2005 r. prasa brytyjska ujawniła treść tajnej rozmowy, podczas której George Bush miał poinformować Tony'ego Blaira o zamiarze zbombardowania siedziby stacji w Dausze.
Dziennikarze Al-Dżaziry atakują nie tylko administrację amerykańską i okupację Iraku, ale też działalność bliskowschodnich autorytarnych reżimów. I ta cecha wyróżnia tę telewizję na tle jej arabskich konkurentów. W 2002 r., po tym jak Al-Dżazira wyemitowała krytyczną debatę na temat rodziny królewskiej, Arabia Saudyjska odwołała swego ambasadora w Dausze. Innym państwem, które zamknęło swą katarską ambasadę i zabroniło emisji Al-Dżaziry, jest Tunezja. W sumie w czasie 10-letniej historii Al-Dżazira była zakazana w 18 arabskich krajach. Co ciekawe, jednym z bliskowschodnich państw, które nigdy nie zabroniło swym obywatelom oglądania tej stacji, jest Izrael.
Sukces Al-Dżaziry sprowokował inne kraje arabskie do uruchomienia własnych kanałów informacyjnych. Obecnie największą jej konkurentką jest założona w 2003 r. przez Arabię Saudyjską Al-Arabija. Kanały te rywalizują między sobą o największą oglądalność na Bliskim Wschodzie. W tamtejszych sondażach palma pierwszeństwa coraz częściej przypada Al-Arabiji. Dzieje się tak, gdyż w przeciwieństwie do Al-Dżaziry można ją bez problemu oglądać w większości państw arabskich.
Stany Zjednoczone także postanowiły włączyć się do walki o arabską widownię. Od 2004 r. Kongres USA finansuje działalność Al-Hurry. Jej celem jest promowanie właściwego - zdaniem Waszyngtonu - wizerunku USA na Bliskim Wschodzie. Dotychczas działanie tej telewizji nie przyniosło jednak efektu, a jej oglądalność jest marginalna.
Wizja i misja
Anglojęzyczna Al-Dżazira International od połowy listopada zaczyna nadawać programy z czterech centrów regionalnych (Dauha, Kuala Lumpur, Londyn i Waszyngton). Ambicje nowej stacji odzwierciedla jej międzynarodowa ekipa. Dyrektorem nowego kanału został Nigel Parsons, były dyrektor sprzedaży APTN - telewizyjnej odnogi agencji prasowej Associated Press. Członkami jego redakcyjnego zespołu są m.in. takie sławy, jak sir David Frost (jest jedynym dziennikarzem na świecie, któremu udało się przeprowadzić wywiad z sześcioma kolejnymi angielskimi premierami i siedmioma amerykańskimi prezydentami), Shiulie Ghosh z ITN, Darren Jordon i Rageh Omaar z BBC, Shahnaz Pakravan z BBC World, Barbara Serra z Five News.
Wyjątkowość Al-Dżaziry International polega także na tym, że jest to pierwszy kanał na świecie, który będzie nadawać swoje programy całkowicie w wysokojakościowym formacie high definition. Szef obu stacji Wahad Khanfar choć zastrzega, że w sprawach redakcyjnych będą one od siebie całkowicie niezależne, to dodaje, że będzie je charakteryzować dotychczasowy "etos Al-Dżaziry", czyli "odwaga, krytyczne podejście do poczynań władzy, udzielanie prawa głosu tym, którzy go nie mają". Dzięki wierności tym zasadom kanał zamierza od pierwszego dnia nadawania pozyskać ponadczterdziestomilionową widownię ze wszystkich kontynentów.
Część społeczności arabskiej, która wyemigrowała za granicę, od dawna nie ma już kontaktu z językiem ojczystym i nie rozumie nadawanej w literackim języku arabskim Al-Dżaziry. W dodatku ludziom tym w nowych krajach zamieszkania często brakuje przekazu medialnego, z którym mogliby się identyfikować. Lukę tę z powodzeniem może zapełnić Al-Dżazira International. Większość amerykańskich dostawców telewizji satelitarnych nie zamierza na razie podpisywać z nią umowy, głównie z powodu złej famy jej starszej siostry w USA. AJI ma jednak szansę pozyskać nową, szeroką widownię na terenie Dalekiego Wschodu i Indii. Na tych rynkach niemal od razu może ona otwarcie zagrozić pozycji CNN czy BBC World. Kierownictwo stacji deklaruje, że jej celem jest zostanie rzecznikiem krajów rozwijających się (czy też szeroko pojętego Południa), tym bardziej że - jak stwierdza Wahad Khanfar - "Południe nie jest odpowiednio dobrze reprezentowane w międzynarodowych mediach, których większość wywodzi się z Zachodu". Koncentrując się na problemach Południa i przedstawiając świat Zachodu z perspektywy krajów rozwijających się, anglojęzyczna Al-Dżazira ma zamiar pozyskiwać także widownię europejską. A ostatecznie przyczynić się do zasypania podziału między cywilizacją zachodnią a światem islamu. Tak jak wcześniej udało im się ożywić uśpioną opinię publiczną w krajach arabskich.
Rewolucja satelitarna
Jedna z najbardziej popularnych telewizji świata arabskiego (tygodniowo ogląda ją 40 mln widzów) powstała po niepowodzeniu medialnego przedsięwzięcia, które w połowie lat 90. planowała przeprowadzić BBC wraz z grupą saudyjskich inwestorów. Zostawionych na lodzie dziennikarzy zaprosił do Kataru emir tego państwa, szejk Hamad bin Khalifa Al-Thani. Zaproponował im odpowiednie fundusze i obiecał nie ingerować w redakcyjne decyzje. Tak 1 listopada 1996 r. pojawiła się w eterze satelitarna Al-Dżazira. Znana całemu światu przede wszystkim z emitowania taśm z nagraniami Osamy bin Ladena, relacjonowania palestyńskiej intifady z 2000 r., inwazji na Afganistan, wojny w Iraku i konfliktu w Libanie. Telewizja, oskarżana wielokrotnie przez administrację amerykańską o sympatyzowanie z islamskimi radykałami, w ciągu 10 lat swego istnienia przeżyła rewolucję programową. Zmieniła styl przekazywania wiadomości, stworzyła własny kodeks zasad, stara się uchronić od jednostronnego pokazywania i komentowania wydarzeń. Dzięki temu zdobyła silną pozycję na rynku medialnym i zyskała jeszcze większy wpływ na kształtowanie opinii publicznej.
Al-Dżazira szczyci się tym, że nie stosuje cenzury i nie ugina się pod żadnymi zewnętrznymi naciskami. Jej hasło programowe brzmi "The Opinion and the Other Opinion" (opinia i jej przeciwieństwo), a jedną z głównych zasad jest "promowanie prawa do wiedzy". Dzięki temu telewizja ta złamała panującą dotychczas w arabskich mediach regułę niepodejmowania tematów tabu (m.in. poligamii, roli kobiet, kryzysu islamu itp.), jak również zasadę bojkotowania przedstawicieli Izraela. Fenomen Al-Dżaziry tak podsumowuje dla "Wprost" Lawrence Pintak, były korespondent telewizji CBS News, który obecnie kieruje kairskim Centrum Adhama na rzecz Elektronicznego Dziennikarstwa: "Nagle pojawił się kanał mówiący i pokazujący wprost sprawy, o których wcześniej nikt ani nie powiedział, ani ich nie pokazał. Zaczęto poruszać w telewizji kwestie, które do tej pory były jedynie wspominane za zamkniętymi drzwiami". Arabista prof. Janusz Danecki, mówi, że "działalność Al-Dżaziry jest dużą lekcją demokracji dla społeczeństwa arabskiego. Ludzie mogą na żywo wypowiadać swoje opinie bez obawy, że ich zdanie zostanie ocenzurowane". Zdaniem Marka Lyncha, autora książki "Voices of the New Arab Public: Iraq, Al-Jazeera, and Middle East Politics Today", działalność Al-Dżaziry znacznie silniej oddziałuje na arabskie społeczeństwa niż amerykańskie zabiegi dotyczące demokratyzacji Bliskiego Wschodu.
Teraz Al-Dżazira próbuje pójść za ciosem - właśnie uruchamia swą anglojęzyczną wersję: Al-Dżazirę International (AJI), a w 007 r. planuje wydawać własną gazetę.
Na celowniku rządów
Administracja George'a Busha od dawna zarzuca Al-Dżazirze stronniczość i propagowanie fundamentalistycznych haseł, zwłaszcza od wybuchu wojny irackiej. Ustępujący właśnie sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld oskarżył stację "o brak równowagi i notoryczne atakowanie wizerunku USA". Tymczasem - jak podkreśla Lawrence Pintak - "Al-Dżazira pokazywała materiały filmowe, które zaprzeczały amerykańskim zapewnieniom, że [w Afganistanie i Iraku] nie giną cywile". Stacja do tego stopnia zalazła Amerykanom za skórę, że zbombardowali jej biura regionalne w Kabulu i Bagdadzie, a w 2004 r. zakazali działalności na terenie Iraku. Natomiast w listopadzie 2005 r. prasa brytyjska ujawniła treść tajnej rozmowy, podczas której George Bush miał poinformować Tony'ego Blaira o zamiarze zbombardowania siedziby stacji w Dausze.
Dziennikarze Al-Dżaziry atakują nie tylko administrację amerykańską i okupację Iraku, ale też działalność bliskowschodnich autorytarnych reżimów. I ta cecha wyróżnia tę telewizję na tle jej arabskich konkurentów. W 2002 r., po tym jak Al-Dżazira wyemitowała krytyczną debatę na temat rodziny królewskiej, Arabia Saudyjska odwołała swego ambasadora w Dausze. Innym państwem, które zamknęło swą katarską ambasadę i zabroniło emisji Al-Dżaziry, jest Tunezja. W sumie w czasie 10-letniej historii Al-Dżazira była zakazana w 18 arabskich krajach. Co ciekawe, jednym z bliskowschodnich państw, które nigdy nie zabroniło swym obywatelom oglądania tej stacji, jest Izrael.
Sukces Al-Dżaziry sprowokował inne kraje arabskie do uruchomienia własnych kanałów informacyjnych. Obecnie największą jej konkurentką jest założona w 2003 r. przez Arabię Saudyjską Al-Arabija. Kanały te rywalizują między sobą o największą oglądalność na Bliskim Wschodzie. W tamtejszych sondażach palma pierwszeństwa coraz częściej przypada Al-Arabiji. Dzieje się tak, gdyż w przeciwieństwie do Al-Dżaziry można ją bez problemu oglądać w większości państw arabskich.
Stany Zjednoczone także postanowiły włączyć się do walki o arabską widownię. Od 2004 r. Kongres USA finansuje działalność Al-Hurry. Jej celem jest promowanie właściwego - zdaniem Waszyngtonu - wizerunku USA na Bliskim Wschodzie. Dotychczas działanie tej telewizji nie przyniosło jednak efektu, a jej oglądalność jest marginalna.
Wizja i misja
Anglojęzyczna Al-Dżazira International od połowy listopada zaczyna nadawać programy z czterech centrów regionalnych (Dauha, Kuala Lumpur, Londyn i Waszyngton). Ambicje nowej stacji odzwierciedla jej międzynarodowa ekipa. Dyrektorem nowego kanału został Nigel Parsons, były dyrektor sprzedaży APTN - telewizyjnej odnogi agencji prasowej Associated Press. Członkami jego redakcyjnego zespołu są m.in. takie sławy, jak sir David Frost (jest jedynym dziennikarzem na świecie, któremu udało się przeprowadzić wywiad z sześcioma kolejnymi angielskimi premierami i siedmioma amerykańskimi prezydentami), Shiulie Ghosh z ITN, Darren Jordon i Rageh Omaar z BBC, Shahnaz Pakravan z BBC World, Barbara Serra z Five News.
Wyjątkowość Al-Dżaziry International polega także na tym, że jest to pierwszy kanał na świecie, który będzie nadawać swoje programy całkowicie w wysokojakościowym formacie high definition. Szef obu stacji Wahad Khanfar choć zastrzega, że w sprawach redakcyjnych będą one od siebie całkowicie niezależne, to dodaje, że będzie je charakteryzować dotychczasowy "etos Al-Dżaziry", czyli "odwaga, krytyczne podejście do poczynań władzy, udzielanie prawa głosu tym, którzy go nie mają". Dzięki wierności tym zasadom kanał zamierza od pierwszego dnia nadawania pozyskać ponadczterdziestomilionową widownię ze wszystkich kontynentów.
Część społeczności arabskiej, która wyemigrowała za granicę, od dawna nie ma już kontaktu z językiem ojczystym i nie rozumie nadawanej w literackim języku arabskim Al-Dżaziry. W dodatku ludziom tym w nowych krajach zamieszkania często brakuje przekazu medialnego, z którym mogliby się identyfikować. Lukę tę z powodzeniem może zapełnić Al-Dżazira International. Większość amerykańskich dostawców telewizji satelitarnych nie zamierza na razie podpisywać z nią umowy, głównie z powodu złej famy jej starszej siostry w USA. AJI ma jednak szansę pozyskać nową, szeroką widownię na terenie Dalekiego Wschodu i Indii. Na tych rynkach niemal od razu może ona otwarcie zagrozić pozycji CNN czy BBC World. Kierownictwo stacji deklaruje, że jej celem jest zostanie rzecznikiem krajów rozwijających się (czy też szeroko pojętego Południa), tym bardziej że - jak stwierdza Wahad Khanfar - "Południe nie jest odpowiednio dobrze reprezentowane w międzynarodowych mediach, których większość wywodzi się z Zachodu". Koncentrując się na problemach Południa i przedstawiając świat Zachodu z perspektywy krajów rozwijających się, anglojęzyczna Al-Dżazira ma zamiar pozyskiwać także widownię europejską. A ostatecznie przyczynić się do zasypania podziału między cywilizacją zachodnią a światem islamu. Tak jak wcześniej udało im się ożywić uśpioną opinię publiczną w krajach arabskich.
Więcej możesz przeczytać w 46/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.