Dogasają dyskusje wokół odpowiedzialności Europejczyków za Holocaust, Amerykanów zaś za segregację rasową czy wojnę w Wietnamie. Problemy, które porusza Hannah Arendt, pozornie należą dziś do przeszłości. Pozornie, bowiem każda z tych kwestii ma wiele elementów uniwersalnych, które powrócą w przyszłości, choć w innej, być może mniej drastycznej formie. Arendt nie tyle potępia zło, ile stara się dotrzeć do jego przyczyn, do uwarunkowań prowadzących do wynaturzeń życia społecznego. Jej obsesją jest kwestia jednostkowej odpowiedzialności za zbrodnie. Przez wiele lat analizowała poglądy jednego z architektów Holocaustu Adolfa Eichmanna, który postawiony przed izraelskim wymiarem sprawiedliwości zupełnie nie zdawał sobie sprawy z ogromu zła, jakie wyrządził. Uważał się po prostu za trybik w wielkiej machinie, całkowicie zależny od decyzji "góry". To wygodny punkt widzenia. Amerykańska filozof stara się również zrozumieć, dlaczego papieże czasu nazizmu zrobili tak niewiele, by zapobiec prześladowaniom Żydów czy Polaków. Do pewnego stopnia rozumie ich, choć nie rozgrzesza. Podobnie jak tych Amerykanów, którzy wewnętrznie buntowali się przeciwko dyskryminacji czarnoskórych, ale uznali, że lepiej swoich poglądów nie ujawniać. Eseje i wykłady Arendt zmuszają do dyskusji - i z autorką, i z własnym sumieniem.
Artur Górski
Hannah Arendt, "Odpowiedzialność i władza sądzenia", Prószyński i S-ka
Więcej możesz przeczytać w 46/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.