Z Niemców nie sposób się śmiać. Można im najwyżej współczuć
NNapoczątek wyznanie. Piszę ten felieton, siedząc w kradzionym samochodzie na przejściu granicznym w Kołbaskowie. Na sobie mam spodnie Goleo, z głośników sączy się muzyka grupy Modern Talking, a bagażnik jest pełen ziemniaków. Może i powinienem się wstydzić, że w roli wyznaczonej przez niemieckich satyryków czuję się jak ryba w wódczanym rurociągu. Jeżeli jednak jest mi wstyd, to tylko z powodu ambasadora RP Marka Prawdy, który w dowcipach z portalu "Die Welt" dostrzegł zagrożenie wymagające złożenia oficjalnego protestu. Wiadomo, że prawda zasadniczo kłóci się ze stereotypami, ale bez przesady. Jakże smutna byłaby europejska debata publiczna, gdybyśmy od czasu do czasu nie uruchamiali w niej narodowych uprzedzeń. A że niemieckie kawały o Polakach są zupełnie nieśmieszne? W gruncie rzeczy liczy się co innego. Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie sturmbannf?hrera - jak mawiał Hermann Brunner do młodego G?ntera Grassa, kiedy ten zgłaszał akces do Waffen-SS.
"Na pytanie, "co wolno satyrze?, odpowiada się w Polsce: "lepiej nic?" - piszą autorzy rubryki "Glasauge" i mają rację. Najwyższy czas zmienić ten stan rzeczy. Sam chętnie poświęciłbym Niemcom jakąś zabójczą satyrę, ale mam z tym kłopot. Zwykle śmiejemy się bowiem z narodów, które mają jakieś właściwości. Łatwo wykpić wieczne kłopoty Rosjan ze znalezieniem "rosyjskiej idei", podobnie jak pretensjonalność Francuzów, imperializm Anglików czy pompatyczny patriotyzm Amerykanów. A z czego śmiać się w wypadku naszych zachodnich sąsiadów? W galerii europejskich narodów Niemcy pełnią funkcję metra z S?vres. Jak nikt inny korzystają z dobrodziejstw demokracji: rzetelnie pracują, dużo zarabiają, a w wolnych chwilach zajmują się seksturystyką, piłką nożną i motoryzacją. Od biedy moglibyśmy próbować rozśmieszyć ich dowcipami typu: "Wiecie, jak powstały Niemcy? Otóż siedział sobie Pan Bóg nad rzeką Odrą i mocząc w niej nogi, lepił z gliny piękną Polskę. A to, co mu nie wyszło, wyrzucał za siebie". Sęk w tym, że oni nic z nich nie zrozumieją, bo nie znają się na metafizyce.
Das ist ein Problem! Dawniej Niemcy słynęły z wybitnych poetów, muzyków i filozofów, a dziś są krajem muzeów, galerii i firmowanych przez różne instytucje projektów kulturalnych, których ogromna liczba nijak nie przekłada się na oryginalne osiągnięcia twórcze. To raczej mozolne zabezpieczanie śladów minionego niż kreowanie wartościowych nowości. Nasi sąsiedzi szczycą się wprawdzie duetem równie znanych, co wiekowych prozaików G?nter Grass & Martin Walser, co pewien czas ich życiem intelektualnym wstrząsa jakiś skandal, najczęściej sprowokowany przez papieża krytyki literackiej Marcela Reich-Ranickiego, ale na tym koniec.
W sumie trudno się dziwić tej niechęci do sfery duchowej, skoro to właśnie z germańskiego ducha zrodził się nazizm. Wiedząc do czego są zdolni, Niemcy przesiedli się po prostu z Pegaza do mercedesa, a ich śmiech z innych narodów jest formą kompensacji utraconej wrażliwości. Dlatego nie sposób się z nich śmiać. Można im najwyżej współczuć i udawać, że ich materialistyczne dowcipy wprawiają nas w doskonały humor. Ponieważ "Die Welt" należy do koncernu Axela Springera, który - jak wiadomo - ma swoją gazetę również w Polsce, proponuję otworzyć w "Der Dzienniku", a jeszcze lepiej w dodatku "Die Europa" stały kącik satyryczny poświęcony naszej ojczyźnie. Z pewnością byłby do duży krok w kierunku normalizacji polsko-niemieckich stosunków.
Koniecznie też trzeba zakazać publicznych występów Steffenowi Möllerowi z serialu "M jak miłość", który dla Niemców musi być postacią niewygodną, gdyż notorycznie deformuje niemieckie poczucie humoru, zawyżając jego poziom. Poza tym wydał książkę pod skandalicznym tytułem "Polska da się lubić", co może skomplikować nasze dobrosąsiedzkie relacje.
A zatem do dzieła. Śmiejmy się z niemieckich dowcipów o Polsce i dorzucajmy własne. Bociany, ziemniaki i wierzby płaczące... Zasób rekwizytów mamy imponujący. Oczywiście ani słowa o Marksie, Hitlerze i masońskich wpływach na niemiecką kulturę. Starajmy się raczej określać naszych sąsiadów wnukami Goethego. Info dla Niemców: Goethe - najwybitniejszy niemiecki poeta okresu romantyzmu i jeden z najbardziej znaczących w skali światowej dramaturg, prozaik, uczony, mąż stanu i wolnomularz. Oops! Sorry za tego wolnomularza, ale zasugerowałem się notką w Wikipedii. Powinno być: myśliciel.
Ilustracja: D. Krupa

Das ist ein Problem! Dawniej Niemcy słynęły z wybitnych poetów, muzyków i filozofów, a dziś są krajem muzeów, galerii i firmowanych przez różne instytucje projektów kulturalnych, których ogromna liczba nijak nie przekłada się na oryginalne osiągnięcia twórcze. To raczej mozolne zabezpieczanie śladów minionego niż kreowanie wartościowych nowości. Nasi sąsiedzi szczycą się wprawdzie duetem równie znanych, co wiekowych prozaików G?nter Grass & Martin Walser, co pewien czas ich życiem intelektualnym wstrząsa jakiś skandal, najczęściej sprowokowany przez papieża krytyki literackiej Marcela Reich-Ranickiego, ale na tym koniec.
W sumie trudno się dziwić tej niechęci do sfery duchowej, skoro to właśnie z germańskiego ducha zrodził się nazizm. Wiedząc do czego są zdolni, Niemcy przesiedli się po prostu z Pegaza do mercedesa, a ich śmiech z innych narodów jest formą kompensacji utraconej wrażliwości. Dlatego nie sposób się z nich śmiać. Można im najwyżej współczuć i udawać, że ich materialistyczne dowcipy wprawiają nas w doskonały humor. Ponieważ "Die Welt" należy do koncernu Axela Springera, który - jak wiadomo - ma swoją gazetę również w Polsce, proponuję otworzyć w "Der Dzienniku", a jeszcze lepiej w dodatku "Die Europa" stały kącik satyryczny poświęcony naszej ojczyźnie. Z pewnością byłby do duży krok w kierunku normalizacji polsko-niemieckich stosunków.
Koniecznie też trzeba zakazać publicznych występów Steffenowi Möllerowi z serialu "M jak miłość", który dla Niemców musi być postacią niewygodną, gdyż notorycznie deformuje niemieckie poczucie humoru, zawyżając jego poziom. Poza tym wydał książkę pod skandalicznym tytułem "Polska da się lubić", co może skomplikować nasze dobrosąsiedzkie relacje.
A zatem do dzieła. Śmiejmy się z niemieckich dowcipów o Polsce i dorzucajmy własne. Bociany, ziemniaki i wierzby płaczące... Zasób rekwizytów mamy imponujący. Oczywiście ani słowa o Marksie, Hitlerze i masońskich wpływach na niemiecką kulturę. Starajmy się raczej określać naszych sąsiadów wnukami Goethego. Info dla Niemców: Goethe - najwybitniejszy niemiecki poeta okresu romantyzmu i jeden z najbardziej znaczących w skali światowej dramaturg, prozaik, uczony, mąż stanu i wolnomularz. Oops! Sorry za tego wolnomularza, ale zasugerowałem się notką w Wikipedii. Powinno być: myśliciel.
Ilustracja: D. Krupa
Więcej możesz przeczytać w 46/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.