W lipcu 2015 r. do X Wydziału Gospodarczego Sądu Rejonowego w Warszawie tymczasowy nadzorca sądowy (TNS) Tycjan Saltarski składa sprawozdanie. Wcześniej przez dwa miesiące badał stan finansów firmy Atlantic, producenta bielizny. Na podstawie jego wyliczeń sąd ma ustalić formę upadłości, jakiej zostanie poddana wielokrotnie wyróżniana i jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich marek. Według ówczesnych reguł postępowania upadłościowe były prowadzone albo w trybie likwidacji, albo układu. W obu chodzi o to samo – spłatę zadłużenia wierzycielom – ale każda ma inny skutek dla dłużnika. Pierwszy model, jak sama nazwa wskazuje, kończy się dla firmy likwidacją. Wcześniej syndyk sprzedaje jej majątek. W drugiej opcji firma zawiera układ z wierzycielami. Ustalana jest restrukturyzacja zadłużenia, nowy harmonogram spłaty etc. Firma nadal funkcjonuje, pod nadzorem sądu, i po spłaceniu wierzycieli pozostaje na rynku.
Radykalne różnice
W sprawozdaniu z lipca 2015 r. Saltarski wycenia zadłużenie firmy Atlantic na ok. 83 mln zł. Kwota ta jest radykalnie inna niż ta opracowana przez księgowych Atlantica. Ci wyliczyli, że zobowiązania spółki są o 26 mln zł mniejsze i wynoszą ok. 57 mln zł. To dlatego prawnicy firmy proszą sąd o powołanie niezależnego biegłego do wyceny zobowiązań. Sąd potrzebuje jedynie dziesięć minut, by wniosek odrzucić. Miesiąc później jest już po sprawie. Pod koniec sierpnia 2015 r. sędziowie decydują, że Atlantic zostanie poddany likwidacji. Syndykiem zostaje Saltarski. Rok później w sporządzonej liście wierzytelności zanotuje, że wierzyciele zgłosili się do niego po około… 57 mln zł długu, czyli tyle, ile wynosiły wyliczenia Atlantica. Prezes spółki Wojciech Morawski nie ma wątpliwości, że zawyżenie wyliczeń przez Saltarskiego zamknęło drogę do upadłości układowej, a tym samym możliwości pozostania na rynku. – Podkreślam, że zdecydowana część naszych wierzycieli była zainteresowana układem – mówi Morawski. Zapytaliśmy Saltarskiego, z czego wynika różnica w jego wyliczeniach. „Nie wszyscy wierzyciele zgłaszają do postępowania upadłościowego swoje wierzytelności, zatem suma listy wierzytelności nie jest tożsama z zapisami w księgach. Ponadto część zgłoszonych wierzytelności z różnych względów nie została uznana” – napisał nam w e-mailu. Morawski twierdzi co innego. – Lista wierzycieli i ich długów sporządzona przez nas w 2015 r., i przez syndyka rok później, jest tożsama. Pytanie, skąd wziął kwoty, które przedstawił sądowi w 2015 r. – zastanawia się prezes.
To profesjonalista
Sąd okręgowy broni działań Saltarskiego, którego wcześniej ustanowił tymczasowym nadzorcą sądowym: „Osoba powołana na tymczasowego nadzorcę sądowego jest profesjonalistą oraz posiada wymaganą wiedzę specjalistyczną z zakresu szacunkowej wyceny przedsiębiorstw w ramach postępowania o ogłoszenie upadłości” – napisała nam Samodzielna Sekcja Prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie. W e-mailu czytamy dalej, że „rozbieżności między twierdzeniami strony (dłużnika), składanymi dowodami, wstępną wyceną dokonaną przez tymczasowego nadzorcę sądowego oraz wyceną dokonaną po ogłoszeniu upadłości są naturalne i występują w każdym postępowaniu”. Warto zwrócić uwagę, że w tym przypadku rozbieżności pomiędzy oceną zadłużenia, którą Saltarski przygotował jako tymczasowy nadzorca, a wyceną zgłoszonych mu jako syndykowi wierzytelności wyniosła przeszło 50 proc. Prawnicy Atlantica wnieśli zażalenia zarówno na ogłoszoną przez sąd upadłość spółki, jak i na fakt, że sąd nie powołał biegłego. Obie skargi zostały odrzucone.
Zwłoka czy siła wyższa
Kłopoty firmy rozpoczęły się w 2014 r. wraz z wybuchem konfliktu ukraińsko-rosyjskiego. To do tych krajów trafiało 60 proc. asortymentu spółki. Po wybuchu wojny rynek ukraiński zapadł się ze względu na gwałtowny wzrost kursu dolara, a w związku z nałożonymi na Rosję sankcjami gospodarczymi spółka nie mogła sprzedawać swoich produktów także do tego kraju. Atlantic rozpoczyna działania restrukturyzacyjne. Udziałowcy dokonują pożyczek i poręczeń z majątku osobistego na kwotę 15 mln zł. To jednak nie wystarcza. Spółka ma coraz poważniejsze problemy finansowe. Zalega ze spłatą raty leasingu. Bank BNP Paribas wypowiada jej umowę, domagając się spłaty nie tylko zaległej raty, ale też dodatkowych zobowiązań. Wypowiedzenie ma jeszcze jedną konsekwencję, firma musi odprowadzić do urzędu skarbowego blisko 5 mln zł. Atlantic występuje do fiskusa o odroczenie, ale ten rozpoczyna egzekucję podatku bez względu na okoliczności. I to jest moment przełomowy, który otworzył drogę do upadłości spółki, ale zdaniem jej zarządu bank wypowiedział umowę bezskutecznie i ta wciąż obowiązuje. To dlatego, że wypowiedzenia umowy dokonano z powołaniem się na zwłokę w płatności. Tyle że zgodnie z prawną definicją „zwłoka” oznacza opóźnienie w płatności zawinione przez płatnika. Prawnicy Atlantica przekonują, że ta sytuacja nie dotyczy spółki, bo o opóźnieniu w zapłacie zadecydował konflikt militarny na pograniczu ukraińsko-rosyjskim. Zwracają uwagę, że skuteczności wypowiedzenia umowy nie zbadał też syndyk Saltarski.
Wbrew logice
We wniosku o zatrzymanie likwidacji masy upadłości skierowanym w listopadzie do warszawskiego sądu kancelaria Staroń & Partners wskazuje, że syndyk wykazał się rażącym brakiem staranności. „Dotychczasowe prowadzenie przez Syndyka likwidacji majątku upadłego w sposób sprzeczny z przepisami, z zasadami logiki oraz uszczuplając zaspokojenie wierzycieli innych niż bank, nie uzasadnia prowadzenia w ten sposób postępowania w ciągu dalszym” – można przeczytać w piśmie, które otrzymał sędzia Cezary Zalewski. Zwracają uwagę, że w sytuacji, w której uznano by, że bank wypowiedział umowę nieskutecznie, faktyczne zadłużenie spółki spadłoby do poziomu ok. 33,5 mln. To oznacza, że byłoby niższe o 50 mln zł od pierwszej wyceny zadłużenia, którą Saltarski przeprowadził w lipcu 2015 r. Tak (w pewnym skrócie) wyglądają kulisy likwidacji polskiej marki z ponaddwudziestoletnią tradycją. Firmy, która zatrudniała 400 osób, była rozpoznawalna nie tylko w kraju i skutecznie konkurowała z markami zagranicznymi. Atlantic przed miesiącem złożył do sądu wniosek o zmianę sposobu przeprowadzenia upadłości – z likwidacji na rozwiązanie układowe. Gdyby sąd przychylił się do ich propozycji, marka miałaby szansę powrócić na rynek.
© Wszelkie prawa zastrzeżone
SPROSTOWANIE
W artykule autorstwa red. Artura Grabek pod tytułem „Topienie Atlantica” opublikowanym w dniu 25.12.2016 (na stronie internetowej) oraz na str. 68-69 papierowej wersji „Wprost” nr 1/2017 z dnia 8.01.2017 podano nieprawdziwe i niepełne informacje wymagające sprostowania tj:
- Nieprawdą jest, że T.Saltarski wycenił zadłużenie ATLANTIC na ok. 83 mln zł. W/w. podał 65 mln jako długi Atlantic z ksiąg na 30.06.2015 oraz 18 mln jako nieujęte w księgach.
- Wzmianka o kwocie 57 mln zł wraz z komentarzem „wycena zobowiązań ATLANTIC S.A. z 11.08.2015 wg Atlantic S.A.” zawiera nieprawdziwą informację. Podany stan nie dotyczy zobowiązań na dzień 11.08.2015.
- Sugestie o zbieżności długów na liście z wyliczeniami Atlantic wprowadzają w błąd. Wyliczenia z Atlantic z 11.08.2015 dotyczą stanu na dzień 28.05.2015 i nie obejmują zobowiązań do dnia ogłoszenia upadłości. Nie mogą zatem być zestawiane z danymi z listy wierzytelności.
- Nieprawdą jest, że kwota 57 mln podana przez ATLANTIC miałyby określać stan na 11.08.2015. W dniu 5.08.2015 ATLANTIC zgłosiła, że jej długi określone na ok.65 mln zostały zaniżone o ok. 6,5mln. Zł.
-
Artykuł zawiera jednostronną relację i nie zawiera komentarza Syndyka do twierdzeń prawników Atlantic. Syndyk zadał istnienie i wysokość długów na liście, a Atlantic nie zaskarżyła listy do Sędziego-komisarza.
Tycjan Saltarski
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.