Zaczyna się ważny rok dla Polski. Moja diagnoza pozostaje niezmienna: potrzebujemy sprawnych polityków u steru, bo wyzwań i w kraju, i poza jego granicami nie brakuje, czasy są bardzo niespokojne. Zagrożenie ze strony Rosji, kryzys z uchodźcami i zawirowania w Unii Europejskiej, potrzeba budowy silnej gospodarki i wykorzystania, a nie marnowania przedsiębiorczości Polaków na walkę z głupimi przepisami – to tylko niektóre z problemów. Piszemy o nich więcej w noworocznym wydaniu „Wprost”. Sądzę, że dla przyszłości naszego kraju fundamentalna jest odpowiedź na dwa ważne pytania, w gruncie rzeczy osobiste. Oba mają ten sam początek. Jakie znaczenie w moim życiu ma odgrywać: po pierwsze, polityka i politycy, po drugie, państwo. Warto poświęcić chwilę na refleksję, jesteśmy w ważnym momencie takiego właśnie wyboru. Ja od polityków oczekuję, że będą wykonywać swoją robotę, za którą biorą od nas, podatników, pieniądze. Nie muszą przesiadywać od rana do wieczora w telewizji, toczyć kwiecistych (albo żenujących) dyskusji, ale wykonywać swoje zadania, z uchwalaniem dobrych przepisów na czele. Oczywiście spór, w tym o wartości, jest wpisany w działalność polityczną, my, wyborcy, mamy przecież różne poglądy. Ale niech ten spór nie będzie prowadzony w taki sposób, który podburza ludzi i skłania do wychodzenia na ulice. Po to mamy naszych reprezentantów i opłacane z budżetu państwa partie, żebyśmy nie musieli tracić nerwów. Polityka dzieli, nie tylko zresztą Polaków, sprawia, że stajemy się wrogami. Niepotrzebnie.
Na domiar złego temperatura niektórych sporów jest nieproporcjonalna do ich wagi. Część problemów jest wyolbrzymiana, a inne, ważne, spychane na margines, jak kwestia zagrożenia Polski przez Rosję. Inna sprawa, że zdystansowanemu podejściu do polityki nie sprzyja system wyborczy. Jesteśmy zaskakiwani inicjatywami polityków. Lepszy byłby klarowny system, w którym zawieraliby oni czytelny kontrakt z wyborcami, dotyczący ich planów. Tymczasem nie dość, że obietnice bywają traktowane z pobłażaniem („to tylko kampania wyborcza”), to politycy z różnych opcji kwitują część swoich działań: mamy mandat, bo zostaliśmy wybrani. Nie macie, jeśli daleko idących działań nie zapowiadaliście w kampanii, a teraz ich nie konsultujecie. Warto też odpowiedzieć sobie na drugie pytanie: jakiego państwa chcemy, jak daleko ingerującego w nasze życie? Moja odpowiedź: silnego tam, gdzie to niezbędne, i dającego swobodę obywatelom we wszystkich pozostałych kwestiach. Mam poczucie, że za rządów PO i PSL państwo było za słabe, za to teraz wahadło wychyla się nadmiernie w drugą stronę. „Państwo polskie istnieje teoretycznie, praktycznie nie istnieje” – mówił na ujawnionych taśmach minister rządu Donalda Tuska.
Z kolei PiS mocno akcentuje kwestię bezpieczeństwa kraju, to dobrze, ale moje wątpliwości budzą centralizm i kwestia braku zaufania do ludzi. Do organizacji pozarządowych, samorządów terytorialnych – generalnie wszystkich, których trudno jest bezpośrednio i szczegółowo kontrolować. Tymczasem wyróżnikiem dzisiejszych czasów jest współpraca, sieciowość, mądrość zbiorowa, inicjatywy oddolne, samorządność. Trzeba pozwolić ludziom działać. Kluczem do przyszłości Polski jest odpowiednie połączenie siły państwa i jego obywateli oraz wzajemne zaufanie. Jak o nie trudno, pokazuje przykład OFE, które jedni politycy tworzyli jako remedium na nasze emerytury, zmuszając nas do płacenia składek, a inni likwidują. Tak to już z politykami jest.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.