Tegoroczne wakacje były w Polsce szczególne. Tym razem bez porównania więcej osób postanowiło odpocząć w kraju, potwierdzają to dane GUS. Liczba udzielonych noclegów wzrosła o ponad 8 proc. W skali całego roku może to oznaczać dodatkowe 6,7 mln, czyli osiągnięcie poziomu 80 mln noclegów oraz miliard złotych dodatkowego przychodu.
Kto przyciąga turystów
Tak dobre wyniki nie są jedynie zasługą wzmożonych wyjazdów wakacyjnych. Te cieszyły się jednak największym zainteresowaniem. Gdzie mieliśmy więc do czynienia z największymi tłumami? Urlopowicze pojawiają się tam, gdzie istnieje turystyczna infrastruktura i atrakcje, a tych nie sposób stworzyć z dnia na dzień. Kołobrzeg, Świnoujście, Sopot i Międzyzdroje są w ścisłej czołówce. Tylko w tych czterech miastach w 2015 r. prawie 1,4 mln razy wynajmowano pokoje hotelowe. Łączy je też bardzo wysoki współczynnik wynajęcia pokoi przekraczający 60 proc. To zaskakujące, biorąc pod uwagę, że w miastach tych teoretycznie sezon powinien trwać głównie w okresie wakacyjnym. Zupełnie inaczej powinno być w przypadku miejscowości górskich, gdzie oprócz sezonu wakacyjnego i okresów świątecznych, turystów zimą przyciąga możliwość szusowania. Tyle teoria, bo w Zakopanem, Krynicy, Wiśle czy Świeradowie obłożenie pokoi to średnio 40 proc.
Tłumy niemal pewne
Jaki będzie rok 2017? Wszystko wskazuje na to, że przynajmniej równie dobry. Niskie bezrobocie coraz częściej oznacza rynek pracownika, a to znowu idealne środowisko dla dalszego wzrostu wynagrodzeń. W przyszłym roku wciąż powinno to sprzyjać budżetom domowym Polaków, a więc też ich skłonności do wyjazdów. Za wyjazdami w granicach kraju będzie też przemawiało osłabienie złotego. Tak przynajmniej wynika z długoterminowych prognoz walutowych. Te są co prawda zawodne, ale analitycy eKantor.pl, X-Trade Brokers czy Currency One, na których powołuje się portal Kurencja.com, sugerują, że w 2017 r. waluty, a wraz z nimi zagraniczne wyjazdy, powinny być droższe. Nie można też zapomnieć o poważniejszych zagrożeniach (np. terroryzm, konflikty zbrojne).
Skorzystaj z hossy
Kto chce na tym rynku zarobić, ma do wyboru kilka możliwości. Jednym z rozwiązań jest inwestycja na giełdzie. Nawet na warszawskim parkiecie są notowane spółki, które działają na rynku hotelowym. Innym jest model znany pod nazwą „condo hotel”. Rozwiązanie to polega na zakupie na własność hotelowego pokoju z wyodrębnioną księgą wieczystą i wynajęciu tej nieruchomości firmie zarządzającej całym obiektem. Całą organizacją i zarządzaniem zajmuje się operator hotelu, a właściciel otrzymuje wynagrodzenie. Z reguły można liczyć na roczny przychód w granicach od 5 do 8 proc. wartości nieruchomości. Najtańsze pokoje hotelowe sprzedawane w Polsce kosztują 150-200 tys. zł netto. Przykład? W Staniszowie koło Jeleniej Góry czekają pokoje w luksusowym hotelu z zapleczem SPA, gdzie na przykład za 261 tys. zł netto można kupić lokal dla dwóch osób. W tym przypadku umowa gwarantuje 18,3 tys. zł netto rocznego przychodu z wynajmu. Innym rozwiązaniem jest propozycja z Kołobrzegu. Tam podobnej wielkości lokal wyceniony jest na 211 tys. zł netto. Roczny przychód z wynajmu nie powinien być niższy niż prawie 15 tys. zł netto. Jak w przypadku każdej inwestycji trzeba pamiętać, że rozwiązanie to nie jest pozbawione ryzyka. Kupujący podejmuje przecież pośrednio ryzyko prowadzenia działalności hotelowej. Ważne jest więc, aby podpisać umowę ze stabilnym i wiarygodnym partnerem. Nie bez znaczenia jest też lokalizacja obiektu, jego standard oraz rozwiązania, które pozwolą na utrzymanie obłożenia także poza sezonem (sale konferencyjne, zaplecze SPA). Takie obiekty są dostępne.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.