Rozmawiał Marcin Cichoński
Tytuł tej płyty jest symboliczny?
Na pewno! Szukałam go do ostatniej chwili, wytwórnia już mnie mocno męczyła, bo trzeba przygotować zapowiedzi płyty z dużym wyprzedzeniem, a ja ciągle nie wiedziałam, jaką klamrą spiąć to wszystko. Zajęło mi trochę czasu, by znaleźć tytuł, który odda dwoisty charakter albumu. Są na nim numery balladowe, liryczne, słodkie, ale jest też dużo ognia, łobuzerskiego dymu. Pomyślałam, że „Miód i dym” będzie adekwatny, bo wskazuje na przeciwne bieguny.
I pasuje do twojej natury – wiele osób kojarzy cię jako osobę liryczną, ale powiedzmy wprost: ty masz pazury!
Ja bym powiedziała, że mam jaja! Faktycznie krąży taka wizja mnie jako osoby eterycznej, która porusza się 15 centymetrów nad ziemią. Taki wizerunek nie ma nic wspólnego z prawdą – począwszy od moich fascynacji muzycznych, a skończywszy na moim charakterze. Jestem osobą wrażliwą, romantyczną, ale bardzo lubię też zadziorne, łobuzerskie klimaty, mam w sobie sporo z chuligana. Lubię, jak lecą wióry i sypią się iskry i chciałam, by na tej płycie wreszcie było to słychać.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.