O Krzysztofie Szczerskim, szefie gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy, krążą w PiS niezliczone anegdoty. Jedna z nich brzmi: dlaczego prezydent chce zmiany konstytucji? Bo w obecnej nie ma stanowiska wiceprezydenta. A Szczerski marzy, żeby dostać ten tytuł. Tym bardziej że i tak już się za wiceprezydenta uważa. Inna historia: Szczerski razem z Adamem Bielanem i Witoldem Waszczykowskim poleciał do Stanów Zjednoczonych, żeby uzgodnić szczegóły wizyty prezydenta Donalda Trumpa w Polsce. Cała trójka była dogadana, że gdy wszystko zostanie dopięte na ostatni guzik, zrobią wspólną konferencją prasową. Zaraz jednak po zakończeniu rozmów Szczerski powiedział, że idzie do toalety, a po jego powrocie w serwisach już hulała informacja, że Trump przyleci do Polski 6 lipca i że ujawnił to Szczerski. Ten prezydencki minister, rocznik 1973 (o rok młodszy od głowy państwa), mocny kandydat na szefa polskiej dyplomacji w nowym rządzie, jest sprytnym graczem politycznym. Jego związki z PiS nie są długie w porównaniu z działaczami tzw. twardego jądra, którzy przeżyli z Jarosławem Kaczyńskim szlak bojowy od PC po dzień dzisiejszy. Prezydencki minister pojawił się w orbicie Prawa i Sprawiedliwości dekadę temu, w 2007 r., ale szybko piął się po szczeblach kariery – był wiceministrem spraw zagranicznych, podsekretarzem Stanu w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej, europosłem i posłem. Po drodze zrobił habilitację z politologii i objął stanowisko profesora nadzwyczajnego na Uniwersytecie Jagiellońskim. W Sejmie wyróżniał się pracowitością, a dla PiS był dowodem, że elity intelektualne nie stronią od tej partii.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.