MICHAŁ WITKOWSKI
Ilekroć jadę pendolino (a jeżdżę nim średnio raz na tydzień, więc jestem już w sumie kombatantem tych podróży), zawsze stają mi przed oczami japońskie toalety. Każdy, kto po raz pierwszy natknie się na takie urządzenie, staje jak wryty. Co tu zaszło? Mnóstwo przycisków o tajemniczych funkcjach, dla Europejczyka zupełnie niepotrzebnych, takich jak „śpiew ptaków” mający zagłuszyć niekorzystny odgłos sikania, funkcje bidetu, przymocowane na stałe ogrzewane kapcie, w które należy włożyć stopy, napisy w stylu „Hello Kitty Happy Toilet”, podgrzewane klapy i inne przejawy przerostu formy nad – jakże banalną – treścią wprawiają w osłupienie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.