Rocznie wypływa z Polski przynajmniej 20 mld zł. To kapitał firm, których właścicielami są obywatele RP nie płacący podatków w kraju. Korzystając z 68 ratyfikowanych umów o unikaniu podwójnego opodatkowania albo zwyczajnie łamiąc prawo, uciekają przed zachłannością rodzimego fiskusa. Budżet państwa traci na nieopodatkowaniu tych pieniędzy prawie 5 mld zł rocznie. Prawdziwy exodus kapitału czeka nas jednak po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Wtedy będzie większa możliwość legalnego korzystania z atrakcyjnych ofert podatkowych Cypru, Holandii, Irlandii, Luksemburga, Malty i Węgier.
Najbogatsi płacą podatki za granicą Już dziś na Cyprze (podatek dla firm z zagranicy, czyli offshore, wynosi tam 4,25 proc.) siedziby ma przynajmniej tysiąc firm należących do Polaków. Cypr to wierzchołek góry lodowej. Nikt nie wie, ile polskich przedsiębiorstw zarejestrowanych jest w miejscach o tzw. przyjaznym systemie podatkowym, takich jak Luksemburg, Malta, Seszele czy Kajmany. Już teraz większość zamożnych biznesmenów ucieka z naszego systemu podatkowego. Przykład idzie z góry. Jan Kulczyk, pierwszy na liście 100 najbogatszych Polaków tygodnika "Wprost", płaci podatki w Austrii, Holandii i Wielkiej Brytanii. - Znam naukowe opracowania, według których nawet 35 proc. polskiego kapitału jest wyprowadzane do krajów stosujących nieuczciwą konkurencję podatkową - ocenia wiceminister finansów Jacek Uczkiewicz. To jednak właśnie polski fiskus skazuje kapitał na emigrację. - Nic tak nie dopinguje ludzi do poszukiwania rajów podatkowych jak nieustannie zmieniające się prawo i wzrost podatków. Nie można ciągle obdzierać podatników ze skóry - uważa Andrzej Marczak z KPMG Polska.
Głosowanie nogami Do rajów podatkowych najczęściej przeprowadzają się firmy świadczące usługi na rynku międzynarodowym. Przede wszystkim handlowe i konsultingowe. Za dolną granicę opłacalności ucieczki do raju uchodzi 100 tys. USD rocznego zysku, gdyż przeprowadzka kosztuje od 3 tys. do 30 tys. USD. Mniej więcej 3 tys. USD trzeba zapłacić za rejestrację firmy. Jeżeli ktoś chce otworzyć za granicą biuro, podłączyć faksy itp., zapłaci więcej; ale nie jest to konieczne. Godzina pracy konsultanta renomowanych firm doradzających, jak i gdzie najlepiej płacić legalnie mniejsze podatki, kosztuje od 80 USD do około 600 USD. Są jednak wyjątki. - Pomogliśmy kiedyś osobie, która miała miesięczny dochód w wysokości 10 tys. zł - wspomina Tomasz Dumała z Offshore Centrum, małej firmy oferującej pomoc w zakładaniu spółek za granicą. - Płatnicy traktują podatek jak towar na wolnym rynku - komentuje Marczak. - Wybierają najlepszą dla siebie ofertę - wyjaśnia. Doradcy podatkowi są zgodni: to konieczność. - Jeśli polscy przedsiębiorcy chcą się utrzymać na rynku, muszą płacić przynajmniej takie same podatki jak konkurencja - dodaje Monika Dziedzic, partner w Ernst & Young. A konkurencja głosuje nogami. Większość zagranicznych inwestycji w Polsce prowadzonych jest właśnie za pośrednictwem firm z Holandii.
Oazy na pustyni Problemy z podatnikami oprócz Polski ma wiele rozwiniętych krajów. Powód jest prozaiczny: podatki nakładane na obywateli są za wysokie. Zamiast je obniżyć, państwa starają się zlikwidować konkurencję. - Pojęcie raju lub oazy podatkowej ma sens tylko w połączeniu z pustynią, która je otacza. Na tej pustyni strudzeni w bojach z fiskusami (nie tylko polskimi) mogą zaczerpnąć wody - żartuje Robert Gwiazdowski, ekspert Centrum im. Adama Smitha. Szefostwo OECD najwyraźniej nie rozumie, że likwidacja oaz nie pomoże pustyni. W 2000 r. organizacja opublikowała czarną listę rajów podatkowych. Trafiło na nią 35 państw stosujących "nieuczciwą konkurencję podatkową". Obecnie pozostało siedem. Andora, Liechtenstein, Liberia, Monako, Wyspy Marshalla, Nauru i Vanuatu stwierdziły, że nie mają zamiaru zmuszać swoich banków do łamania tajemnicy. W grudniu 2001 r. kraje UE zawarły umowę o wzajemnym informowaniu się o oszczędnościach swoich obywateli. Państwa nie zgadzające się na wymianę informacji (przede wszystkim Luksemburg) wymusiły jednak zawieszenie umowy do czasu, aż Szwajcaria i Liechtenstein także podpiszą ten układ. Cały pomysł upadnie, bo żaden z tych krajów nie ma zamiaru się wycofywać z dochodowego interesu.
Ostatni gasi światło - Robimy, co możemy, aby zatrzymać ucieczkę pieniędzy z Polski - deklaruje wiceminister finansów Jacek Uczkiewicz. Fiskus dokładnie sprawdza firmy, które dokonują transakcji z krajami uznawanymi za raje podatkowe. Podatnicy zobowiązani są wówczas do składania dodatkowych szczegółowych informacji. Na początku 2002 r. Sejm uchwalił, że nie będzie zwracany podatek VAT za towary wyeksportowane do państw uznawanych przez Polskę za raje podatkowe. - Nic więcej nie możemy zrobić. Istotą rajów podatkowych jest to, że oficjalne organa są odcięte od informacji bankowej - podsumowuje Uczkiewicz. Nasz fiskus już teraz nie może wyłapać uciekinierów. Po wejściu do Unii będzie jeszcze bardziej bezsilny. - Na starcie integracji prawie pięć tysięcy polskich firm poszuka rajów podatkowych w Unii Europejskiej! - szacuje Krzysztof Kubala, prezes zarządu Taxways. Spora ich część trafi właśnie na Węgry. Węgrzy co prawda zgodzili się w negocjacjach z UE na likwidację swojej małej oazy podatkowej (3-procentowego podatku dla firm offshore, czyli takich, które nie działają na Węgrzech, tylko płacą podatki). W zamian dostali jednak zgodę na obniżanie za pomocą ulg stosunkowo niskiego - 18-procentowego - podatku dla przedsiębiorstw. Po wejściu Węgier do wspólnoty nasi przedsiębiorcy będą płacić u bratanków realnie około 9 proc. mniej! Równie atrakcyjny pozostanie Cypr, nawet jeżeli unia wymusi na nim podwyżkę podatków do 10 proc. W rezerwie zawsze będzie Gibraltar, który pod wpływem nacisków rozważa wprowadzenie... ośmioprocentowego podatku dla firm. - Jeszcze można odwrócić ten trend - tak aby to do Polski uciekano płacić podatki - przekonuje Robert Gwiazdowski. Nie jest to specjalnie trudne. Nie ma żadnej dyrektywy Unii Europejskiej dotyczącej minimalnej wysokości podatków dochodowych. - Nic nie stoi więc na przeszkodzie, abyśmy wprowadzili 15-procentowy podatek liniowy od dochodów osobistych i 1,5- -procentowy podatek od obrotów dla przedsiębiorstw - podsumowuje Gwiazdowski.
Rezydenci Przed podatkami uciekają nie tylko przedsiębiorcy. Jeżeli ktoś spędza w naszym kraju mniej niż 183 dni w roku i "centrum jego aktywności życiowej" znajduje się poza Polską, to fiskusowi może oddać tylko 20 proc. zarobionych u nas pieniędzy. Nie trzeba mieć obcego obywatelstwa. Wystarczy przedstawić urzędowi skarbowemu stosowne zaświadczenie z państwa, w którym rezydujemy. Monako, gdzie od 1869 r. nie obowiązuje podatek dochodowy, przypadło do gustu kilkudziesięciu naszym rodakom, w tym Teresie Żylis-Garze, Wojciechowi Fibakowi, Sobiesławowi Zasadzie i Małgorzacie Solorz-Żak. Żeby zostać rezydentem księstwa, trzeba uzyskać prawo stałego pobytu na terenie Francji, mieć co najmniej milion franków na koncie w jednym z monakijskich banków oraz kupione lub wynajęte mieszkanie. |
American dream Wypadki z 11 września 2001 r. i wypowiedzenie wojny terroryzmowi praktycznie zamknęły Amerykanom drogę do tradycyjnych rajów podatkowych na Kajmanach czy Bahamach. Ktokolwiek chciałby z nich skorzystać, naraża się na podejrzenie o współpracę z organizacjami terrorystycznymi. Przedsiębiorczy Amerykanie zaczęli więc szukać bardziej wyrafinowanych sposobów ucieczki przed fiskusem. Założenie konta bankowego czy rachunku inwestycyjnego - w wypadku każdego cudzoziemca, nie tylko obywatela Stanów Zjednoczonych - wymaga wypełnienia przez bank zagraniczny formularza skarbowego W-8BEN, który następnie przesyłany jest do amerykańskiego urzędu skarbowego (IRS). Ustawodawca amerykański pozostawił jednak kilka "furtek". Na przykład obowiązek wypełniania formularza W-8BEN odnosi się wyłącznie do osób, które w swoim portfelu mają amerykańskie papiery wartościowe. Jeśli mają inne, kopia formularza pozostaje na miejscu. Podobnym przywilejem cieszą się niektóre polisy na życie. Są jedynym instrumentem finansowym, który w USA może być legalnie zwolniony od podatku. Wolna od obciążeń fiskalnych jest nie tylko kwota wypłaty pośmiertnej, lecz także znaczna część pieniędzy zebranych na koncie inwestycyjnym, towarzyszącym polisie. Amerykanie mogą również trzymać pieniądze za granicą. Obowiązek informowania IRS o posiadanym koncie zagranicznym ustaje z chwilą, gdy jego stan nie przekracza 10 tys. USD. Zamiast więc jednego konta ze stanem 100 tys. USD należy założyć jedenaście kont z sumą około 9100 USD na każdym. Jan M. Fijor |
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.