Przed świętami Bożego Narodzenia przez granicę białorusko-polską w ciągu kilku dni będzie próbowało się przedostać kilkadziesiąt tysięcy nielegalnych imigrantów. Koczują oni obecnie w obozach na Białorusi. Białoruscy pogranicznicy, milicja i wojsko otrzymali instrukcję, by na kilka dni zaprzestać patrolowania granicy, a wręcz pomagać nielegalnym imigrantom. Plan przerzutu uchodźców do Polski przygotowało białoruskie KGB. Reporterzy "Wprost" dotarli do obozów uchodźców na Białorusi. Rozmawialiśmy z organizatorami przerzutu. Oglądaliśmy mapy z zaznaczonymi trasami.
W okolicach Drybina i Mohylewa na zachodniej Białorusi, a także w pobliżu Pińska, Niewiela, Stolina, Klecka, Słucka, Woronowa i Lidy na przerzut do Polski czeka ponad 150 tys. uchodźców. Pochodzą z Afganistanu, Pakistanu, Iranu, Iraku, Bangladeszu, Sri Lanki, Laosu, Birmy, Sudanu, Etiopii i Somalii. Są wśród nich także Czeczeni, Azerowie, Gruzini, Ormianie, Kazachowie, Kurdowie, Tadżykowie i Turkmeni. Ani Polska, ani żaden kraj Unii Europejskiej nie są przygotowane na przyjęcie takiej liczby uchodźców. Polskie ośrodki mają do dyspozycji 1300 miejsc. Dwie trzecie już jest zajętych.
Szantaż Łukaszenki
Kilka tygodni temu prezydent Aleksander Łukaszenka oficjalnie zapowiedział: "Na Białorusi przebywa 150 tys. nielegalnych imigrantów, którzy mogą trafić do Europy. Wtedy Europejczycy będą się pchać do Mińska drzwiami i oknami, by prosić o współpracę w zwalczaniu handlu narkotykami i nielegalnej imigracji". - To, czy strona białoruska będzie strzegła swojej granicy zachodniej, czy też nie, w żadnym stopniu nie wpływa na pracę polskich służb granicznych. Zatrzymają one każdego, kto w sposób nielegalny będzie próbował przekroczyć granicę RP - mówi Krzysztof Janik, minister spraw wewnętrznych i administracji. Służby graniczne też zapewniają, że są przygotowane, by pokrzyżować plany Łukaszence. - Na białoruskiej granicy zgromadziliśmy nowoczesny sprzęt. Nawet eksperci z Unii Europejskiej są pod wrażeniem, jak strzeżony jest ten odcinek granicy - zapewnia płk Jarosław Żukowicz, rzecznik komendanta głównego Straży Granicznej. Dowiedzieliśmy się, że wywiad Straży Granicznej podsłuchał rozmowy między białoruskimi pogranicznikami a funkcjonariuszami KGB z Brześcia i Grodna. Nasi pogranicznicy zdobyli też instrukcję dla białoruskich służb granicznych oraz mapy z zaznaczonymi odcinkami granicy, które przez kilka dni nie będą kontrolowane. Podobne mapy mieli też dwaj poznani przez reporterów "Wprost" na Białorusi organizatorzy przerzutu. Zaznaczono na nich trasy przerzutów imigrantów z obozów w głębi Białorusi do przygranicznych miejscowości. Istnienie planu potwierdzili mińskiemu współpracownikowi "Wprost" przedstawiciele białoruskiej opozycji. Uchodźcy, którzy koczują w obozach na południu Białorusi (między Pińskiem i Niewielem), mają być kierowani do Włodawy, Małoryty i Domaszewa (u zbiegu granic Polski, Białorusi i Ukrainy). W okolicach Terespola i Sławatycz polską granicę przekroczą imigranci rozmieszczeni wokół Kobrynia. Granicę między Kleszczelami i Siemiatyczami będą próbowali przechodzić ci, którzy czekają w Kamieńcu Litewskim i Żabince, zaś między Dąbrową Białostocką a Gródkiem imigranci przerzuceni nieopodal Sopoćkin, Skidla, Ostryny i Mostów. Najwięcej grup zostanie przemyconych przez Puszczę Białowieską.
Oblężenie granicy
Reporterzy "Wprost" dotarli do obozów przejściowych w Wołkowysku, Świsłoczu, Kobryniu i Żabince. W Wołkowysku spotkaliśmy uchodźców pochodzących z Czeczenii, Afganistanu, Pakistanu i Iraku. Kawaz Chałazow, uciekinier z Groznego, opowiada, że ostatnie cztery miesiące spędził w obozie w Lidzie. Dwa tygodnie temu Rosjanin Jurij, któremu za przerzut do Polski zapłacił 2 tys. USD, poinformował go, że jeszcze w grudniu będzie w Polsce. Z jego obozu do Wołkowyska przerzucono prawie 100 osób. Jechali dwiema ciężarówkami, ułożeni na podłodze. - Już w Wołkowysku widziałem białoruskich funkcjonariuszy w mundurach, którzy spisywali, ilu nas jest i skąd przybyliśmy. Rozmawiali z Jurijem i jego ukraińskim wspólnikiem Mykołą - relacjonuje Chałazow. Afgańczyka Zeshena Nhadira spotkaliśmy w dziupli w Kobryniu. Dziupla to punkt, w którym uchodźcy czekają na przerzut. Razem z nim jest jeszcze trzech Afgańczyków, czterech obywateli Sri Lanki, pięciu Irakijczyków oraz dwóch Laotańczyków. - Z obozu pod Słuckiem, gdzie przebywałem dwa miesiące, nagle zaczęto przerzucać uchodźców do nadgranicznych miejscowości. Powiedziano nam, że w ciągu dwóch, trzech tygodni będziemy w Polsce. Najdziwniejsze, że w naszej dziupli kilkakrotnie pojawił się milicjant, który spisywał dane uchodźców, a potem pił wódkę z naszymi opiekunami - opowiada Zeshen Nhadir. Wszyscy nasi rozmówcy z obozów przejściowych na Białorusi wspominali o wielkiej akcji przerzutu uchodźców nad polską granicę, która rozpoczęła się w połowie listopada. Według różnych szacunków, na Białorusi przebywa obecnie od 100 tys. do 200 tys. nielegalnych uchodźców z Azji, Afryki i republik byłego ZSRR. W ostatnich tygodniach do przygranicznych miejscowości przerzucono ponad 40 tys. osób.
Polski kordon sanitarny
Plany Łukaszenki zaniepokoiły urzędników Komisji Europejskiej. Wierzą oni jednak, że Polacy poradzą sobie z falą uchodźców z Białorusi. - Sądzimy, że polskie służby powstrzymają napływ nielegalnych imigrantów i handlarzy narkotyków z Białorusi - twierdzi Gunnar Wiegand, rzecznik Komisji Europejskiej. - Możliwe, że cała ta operacja to blef. Że białoruskiemu prezydentowi chodzi o postraszenie Europy i udowodnienie, że bez współpracy z nim Zachodowi grożą poważne problemy z uchodźcami - twierdzi Rafał Sadowski z Ośrodka Studiów Wschodnich. Sadowski zauważa, że białoruska prasa zaczęła ostatnio pisać o tym, iż dalszy napływ uchodźców może zdestabilizować sytuację w kraju. Władze nie są bowiem w stanie zapewnić im środków do życia. Wpuszczenie ich do Polski byłoby więc nie tylko zemstą Łukaszenki, ale także sposobem na rozbrojenie tej bomby. Polskie służby graniczne nie traktują planów Łukaszenki jako blefu. Dlatego na słabiej strzeżone odcinki ściągnięto dodatkowe, doskonale wyposażone patrole. Granicę będą też patrolować samoloty Wilga.
Pontonem przez Bug
Pewni tego, że plany Łukaszenki i białoruskiego KGB zostaną zrealizowane, są organizatorzy przemytu ludzi, których spotkaliśmy w Brześciu i Terespolu. Jeden z nich, przedstawiający się jako Janusz, od siedmiu lat przerzuca do Polski imigrantów, głównie z Afganistanu, Sri Lanki i Bangladeszu. O szykowanej akcji dowiedział się od swoich informatorów w białoruskiej milicji. Dla niego to dodatkowy zarobek (od uchodźcy bierze 1000--1500 USD). Janusz potwierdza, że po 15 grudnia przez kilka dni granica po białoruskiej stronie nie będzie w ogóle patrolowana. - Pogranicznicy wspominali o tajnej instrukcji. Mówili, że wręcz mają rozkaz, by pomagać w przenikaniu grup uchodźców do Polski - opowiada. Jego słowa potwierdza Białorusin, który przedstawia się jako Anatolij, były milicjant. Obecnie działa razem z Januszem. Anatolij twierdzi, że w poufnej instrukcji KGB wyznaczono sześć odcinków polsko-białoruskiej granicy, na które z uwagi na charakterystykę terenu oraz rozmieszczenie polskich posterunków będą kierowani uchodźcy. Grupa Anatolija i Janusza planuje przerzucić do Polski przynajmniej 300 osób. Przez Bug przedostaną się kilkunastoma pontonami.
Kłopotliwy sąsiad
Plany wpuszczenia do Polski tysięcy nielegalnych imigrantów są tylko jednym z elementów nieprzyjaznej wobec Polski polityki białoruskich władz. Już w 1990 r. Białoruś odmówiła podpisania deklaracji o stosunkach dwustronnych, twierdząc, że Białorusini są w Polsce dyskryminowani. W 1991 r. odwołano konsula generalnego Tadeusza Myślika, bo bez zgody białoruskiego MSZ pojawił się na procesie, w którym stroną był Związek Polaków na Białorusi. W 1993 r. białoruskie KGB oskarżyło polskie władze o sprzyjanie katolicyzacji kraju. W 1998 r. pojawiły się zarzuty, że polskie służby specjalne werbują białoruskich obywateli. Szef białoruskiej dyplomacji Iwan Antonowicz powiedział wtedy, że Polska szkoli białoruskich opozycjonistów, którzy ponoć przygotowywali zamach stanu w Mińsku. Dwa lata temu polski kontrwywiad wpadł na ślad agentów białoruskiego KGB, którzy próbowali przeniknąć do białoruskich mediów działających na Białostocczyźnie. Kilkanaście dni temu Aleksander Łukaszenka pojawił się w Brześciu. Przedstawiciele białoruskiej opozycji, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że Łukaszenka sprawdzał stan przygotowań do operacji przerzutu nielegalnych imigrantów do Polski.
KRZYSZTOF JANIK minister spraw wewnętrznych Od początku lat 90. trwa proces reorganizacji i tworzenia nowego modelu ochrony granicy państwowej - pod kątem ochrony przyszłej, zewnętrznej granicy Unii Europejskiej. Jednym z najważniejszych działań była tegoroczna nowelizacja ustawy o Straży Granicznej. Dodatkowo granica wschodnia jest uszczelniana, powstają nowe strażnice - docelowo na polskim odcinku zewnętrznej granicy unii ma ich być 94. Rozbudowywana jest infrastruktura logistyczna, jednostki Straży Granicznej wyposażane są w nowoczessny sprzęt, zwłaszcza termo- i noktowizyjny. Wschodni odcinek granicy państwowej wzmacniamy także kadrowo. Rozbudowa systemu strażnic i zwiększenie obsady etatowej spowoduje skrócenie odcinków granicy ochranianych przez poszczególne strażnice. Przyczyni się to do skuteczniejszego jej zabezpieczenia, zwiększenia efektywności służb oraz zintensyfikowania czynności operacyjno-rozpoznawczych. Dodatkowym wsparciem w bezpośredniej ochronie granicy będą pododdziały odwodowe. Polska zadeklarowała osiągnięcie przez Straż Graniczną pełnej gotowości do stosowania unijnego ustawodawstwa do końca 2002 r. Dlatego nie będzie możliwości nielegalnego przekraczania polskiej granicy wschodniej na masową skalę. Oczywiście, zawsze mogą się pojawić pojedyncze wypadki nielegalnej imigracji, jednak nie sądzę, żeby mógł to być poważniejszy problem dla naszych służb granicznych. |
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.