Eminem jest dla hip hopu tym, kim Elvis Presley był dla rock and rolla
Dla hiphopowego pokolenia "Ósma mila" z Eminemem znaczy tyle samo, co "Gorączka sobotniej nocy" z Johnem Travoltą w epoce disco, przed 25 laty. Hip hop przejął fundamentalne atrybuty rocka - gniew i bunt oraz uświęcony tradycją podział my - oni. Gdy przyciągnął do siebie wielomilionową białą publiczność, kwestią czasu było pojawienie się kogoś takiego jak Marshall Mathers, bo tak brzmi prawdziwe nazwisko rapera ukrywającego się pod pseudonimami Eminem i Slim Shady.
Muzyka buntu
Recenzje w prasie amerykańskiej nie pozostawiają wątpliwości, iż "Ósma mila" jest nie tylko kolejną historyjką o estradowym Kopciuszku, lecz znaczącym zjawiskiem kulturowym. Partnerami Eminema są Kim Basinger, Brittany Murphy i Mekhi Phifer.
W ciągu trzech dni rozpowszechniania "Ósma mila" zarobiła 54,5 mln USD. Sukces był tym większy, że film z Eminemem trafił do niewielkiej liczby sal kinowych i opatrzony został restrykcyjną kategorią R. Oznacza to, że młodzież poniżej 17. roku życia może przestąpić próg kina wyłącznie w towarzystwie rodziców lub opiekunów. Jednocześnie na pierwszym miejscu listy bestsellerów płytowych znalazł się soundtrack z filmu. To drugi fonograficzny triumf Eminema w tym roku - po "The Eminem Show".
Jeszcze cztery lata temu sukces cherlawego białego w twardej raperskiej rywalizacji wydawał się nieprawdopodobny. Dziś jest faktem, tym bardziej zrozumiałym, że o komercyjnym powodzeniu hiphopowych albumów decyduje aż w 75 proc. młodociany biały nabywca. W brutalnych, męskich rymach ulicy znalazł on to, czego od dawna nie ma w rocku.
Eminem - wybitnie utalentowany rymotwórca z Detroit - startował wsparty autorytetem Dr. Dre, czyli ojca gangsta rapu oraz stylu G-Funk. Efektem tej bezprecedensowej czarno-białej współpracy był album "The Slim Shady LP" (1999 r.), czyli podróż przez mroczny świat tytułowego alter ego Eminema. Płyta została zaakceptowana - by powołać się na film "Ósma mila" - po obu stronach linii demarkacyjnej Eight Mile Road, oddzielającej biedne, zamieszkane przez kolorowych peryferia Detroit od zamożnych przedmieść. Ukazanie się singla "My Name Is" było w historii hip hopu przełomem na miarę nagrania przez Presleya (w 1954 r.) utworu czarnego wokalisty Arthura "Big Boya" Crudupa "That's All Right (Mama)".
Głos pozbawionych głosu
Eminem zdążył już poobrażać wszystkich: mizdrzące się gwiazdy od Jennifer Lopez i Britney Spears po Moby'ego i Limp Bizkit, feministki i gejów, a wreszcie cały polityczny establishment, którego przedstawiciele zasiadający w Kongresie poczuli się zobowiązani do zajęcia się problemem pyskatego rapera. Eminem nie pozostał dłużny. Na koncertach cytował zarzuty o wulgarność, deprawację, homofobię, seksizm i socjopatię. Jego utwory zostały uznane za "hałas zatruwający powietrze i umysły". Niejeden wykonawca stylizujący się na buntownika dałby sobie uciąć palec za podobny certyfikat wiarygodności.
Z zupełnie innej perspektywy patrzy na fenomen popularności Eminema i hip hopu Curtis Hanson, reżyser "Ósmej mili". "Kościół, szkoła, rodzina powinny z założenia dawać dzieciakom wsparcie. Ale dzisiaj są one częścią dysfunkcjonalnej kultury. Nikt nie pomaga im wybrać drogi, którą mają iść. Z tego wywodzi się hip hop. Jest on głosem ludzi, którzy gdzie indziej głosu nie mają" - stwierdził Hanson.
Muzyka buntu
Recenzje w prasie amerykańskiej nie pozostawiają wątpliwości, iż "Ósma mila" jest nie tylko kolejną historyjką o estradowym Kopciuszku, lecz znaczącym zjawiskiem kulturowym. Partnerami Eminema są Kim Basinger, Brittany Murphy i Mekhi Phifer.
W ciągu trzech dni rozpowszechniania "Ósma mila" zarobiła 54,5 mln USD. Sukces był tym większy, że film z Eminemem trafił do niewielkiej liczby sal kinowych i opatrzony został restrykcyjną kategorią R. Oznacza to, że młodzież poniżej 17. roku życia może przestąpić próg kina wyłącznie w towarzystwie rodziców lub opiekunów. Jednocześnie na pierwszym miejscu listy bestsellerów płytowych znalazł się soundtrack z filmu. To drugi fonograficzny triumf Eminema w tym roku - po "The Eminem Show".
Jeszcze cztery lata temu sukces cherlawego białego w twardej raperskiej rywalizacji wydawał się nieprawdopodobny. Dziś jest faktem, tym bardziej zrozumiałym, że o komercyjnym powodzeniu hiphopowych albumów decyduje aż w 75 proc. młodociany biały nabywca. W brutalnych, męskich rymach ulicy znalazł on to, czego od dawna nie ma w rocku.
Eminem - wybitnie utalentowany rymotwórca z Detroit - startował wsparty autorytetem Dr. Dre, czyli ojca gangsta rapu oraz stylu G-Funk. Efektem tej bezprecedensowej czarno-białej współpracy był album "The Slim Shady LP" (1999 r.), czyli podróż przez mroczny świat tytułowego alter ego Eminema. Płyta została zaakceptowana - by powołać się na film "Ósma mila" - po obu stronach linii demarkacyjnej Eight Mile Road, oddzielającej biedne, zamieszkane przez kolorowych peryferia Detroit od zamożnych przedmieść. Ukazanie się singla "My Name Is" było w historii hip hopu przełomem na miarę nagrania przez Presleya (w 1954 r.) utworu czarnego wokalisty Arthura "Big Boya" Crudupa "That's All Right (Mama)".
Głos pozbawionych głosu
Eminem zdążył już poobrażać wszystkich: mizdrzące się gwiazdy od Jennifer Lopez i Britney Spears po Moby'ego i Limp Bizkit, feministki i gejów, a wreszcie cały polityczny establishment, którego przedstawiciele zasiadający w Kongresie poczuli się zobowiązani do zajęcia się problemem pyskatego rapera. Eminem nie pozostał dłużny. Na koncertach cytował zarzuty o wulgarność, deprawację, homofobię, seksizm i socjopatię. Jego utwory zostały uznane za "hałas zatruwający powietrze i umysły". Niejeden wykonawca stylizujący się na buntownika dałby sobie uciąć palec za podobny certyfikat wiarygodności.
Z zupełnie innej perspektywy patrzy na fenomen popularności Eminema i hip hopu Curtis Hanson, reżyser "Ósmej mili". "Kościół, szkoła, rodzina powinny z założenia dawać dzieciakom wsparcie. Ale dzisiaj są one częścią dysfunkcjonalnej kultury. Nikt nie pomaga im wybrać drogi, którą mają iść. Z tego wywodzi się hip hop. Jest on głosem ludzi, którzy gdzie indziej głosu nie mają" - stwierdził Hanson.
Więcej możesz przeczytać w 50/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.