Rok Polski w Wiedniu
Aż 130 tys. osób obejrzało w Wiedniu freski z Faras odnalezione przez prof. Kazimierza Michałowskiego. Pokazano je w ramach obchodów Roku Polskiego. W Wiedniu odbywało się mnóstwo wystaw, koncertów i happeningów z udziałem polskich artystów. W mieście było pełno polskich billboardów, a plakaty wisiały w centrach handlowych, na stacjach metra, oklejono nimi tramwaje. W wiedeńskim Kunsthistorisches Museum (najbardziej prestiżowym miejscu tego typu w Austrii) otwarto wystawę "Skarby Polski" - niemal dwieście eksponatów sztuki dawnej. Do Wiednia sprowadzono słynny tryptyk Hansa Memlinga "Sąd Ostateczny". Przywieziono też rzeźbę Wita Stwosza z krakowskiego Kościoła Mariackiego, średniowieczne sakramentarze z Tyńca i Kruszwicy, portrety magnatów, insygnia królewskie, meble, zastawy stołowe. Nie zabrakło też ciekawostek, na przykład mapy nieba autorstwa Jana Heweliusza. Intencja wystawy jest przejrzysta: polska kultura przyswajała sobie wszystko, co najlepsze, ze Wschodu i Zachodu. Na arcypolski wizerunek naszego szlachciury składała się przecież praca włoskiego fryzjera i francuskiego krawca szyjącego strój z chińskiego materiału. A pasy słuckie sprowadzano z Persji. Wśród eksponatów znalazł się fragment "Rolki sztokholmskiej", która przedstawia ślub Zygmunta III z Konstancją Habsburg. Dzieło to zrabowali Szwedzi podczas potopu, a zwrócono je Polsce (dzięki zaangażowaniu ówczesnego premiera Olofa Palmego) dopiero w 1974 r. - "Skarby Polski" to świetne wyobrażenie Rzeczypospolitej w skrócie. Jest tam m.in. herb i husarz, czyli najbardziej charakterystyczne polskie znaki - mówi prof. Andrzej Rottermund, dyrektor warszawskiego Zamku Królewskiego, pomysłodawca wystawy. Wystawa kosztowała polską stronę 800 tys. zł (głównie konserwacja zbiorów), Austriacy dołożyli trzy razy tyle. Rok Polski kończy się akcentem bardzo współczesnym. 6 grudnia w Wiedniu wręczono Europejską Nagrodę Jazzową, określaną mianem jazzowego Nobla. Otrzymał ją wybitny polski trębacz Tomasz Stańko. Kilka lat temu prestiżową nagrodę im. Franza Kafki dostał Stanisław Lem (notabene były mieszkaniec Wiednia). To, że pisarz, bardzo poczytny w niemieckim obszarze językowym, jest Polakiem, wielu Austriaków przyjęło z niedowierzaniem.
Łukasz Radwan
Koedukacyjny Pirelli
Firma Pirelli słynie nie tylko z opon samochodowych, ale i z wydawanego od 1964 r. kalendarza. W edycji 2003 na zdjęciach autorstwa Bruce'a Webera tradycyjnie obnażają swoje wdzięki najbardziej powabne niewiasty świata - Isabeli Fontana, Karolina Kurkova i Heidi Klum. Jednak po raz pierwszy modelkom towarzyszą przystojni i muskularni panowie. Kalendarze są rozdawane VIP-om (firma ich nie sprzedaje). W tym roku do Polski trafiło 150 egzemplarzy. Wśród obdarowanych są Jolanta Kwaśniewska, Mateusz Kusznierewicz, Wojciech Mann i Krzysztof Materna. Zamiast Bogusława Lindy kalendarz odebrała jego żona - Lidia Popiel.
Walser prowokator
Coraz mniej dobrych książek, coraz więcej prowokacji. Martin Walser, pisarz raczej przeciętny, w powieści "Śmierć krytyka" poużywał sobie na Marcelu Reich-Ranickim, portretując go jako załganego kabotyna i prześladowcę literatów. Papież niemieckiej krytyki obraził się. Walser trafił pod medialno-środowiskowy pręgierz (podobnie jak wtedy, gdy narzekał, że pamięć o Holocauście jest używana jako "moralna maczuga" wobec Niemców), ale cel osiągnął. Powieść jeszcze przed wydaniem trafiła na listy bestsellerów. Czy zasłużenie - możemy osądzić sami, bo "Śmierć krytyka" właśnie doczekała się polskiego tłumaczenia.
Świat
Englert w Narodowym
Jan Englert nie dotrzymał postanowienia, że nigdy nie pójdzie w dyrektory. Został dyrektorem artystycznym Teatru Narodowego, zastępując Jerzego Grzegorzewskiego, który nie mogąc znieść presji i złośliwych recenzji, podał się do dymisji. Englert, chociaż woli teatr, zagrał w ponad setce filmów. Starsi pamiętają go z "Kolumbów" Morgensterna, średniacy z "Polskich dróg", a młodsi z "Domu", gdzie grał Rajmunda Wrotka - miłośnika "riki tiki tak". W Narodowym Englert wyreżyserował już dziesięć spektakli. Krytyka oceniła je jako przeciętne.
Z plakatem do Europy
Polska jako brakujący element puzzli tworzących Europę, Polska jako czerwone pudełko (z podpisem: co jest w środku?), czy biało-czerwony proporczyk wsunięty w dłonie Mony Lisy - to tylko kilka pomysłów na plakat, który ma nas promować w Unii Europejskiej. Specjalny konkurs na taką pracę odbywał się w ramach 4 Festiwalu Plakatu w Krakowie. Na wystawie w Pałacu Sztuki można zobaczyć nasze najlepsze plakaty z ostatniego roku, od społecznych po filmowe i teatralne. Jury postawiło na zdolną młodzież, która nie czuje obciążeń związanych z sukcesami słynnej, ale należącej do przeszłości "szkoły polskiego plakatu". - Coraz większy udział młodych twórców pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość - stwierdził prof. Piotr Kunce, szef komitetu organizacyjnego festiwalu. Nagrody ufundował tygodnik "Wprost".
Bestsellery Wprost |
---|
KSIĄŻKI - albumy |
|
Bestsellery Wprost |
---|
PRZEWODNIKI |
|
Bestsellery Wprost |
---|
PŁYTY - polska muzyka rozrywkowa |
|
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.