Pięćdziesiąt procent Włochów uważa, że autorem "Imienia róży" jest Sean Connery. U nas to nie do pomyślenia. Każdy Polak wie, że słynni "Trzej muszkieterowie" to Atos, Eros i Pornos, a "Czterech pancernych" nie napisał pies Szarik, tylko Franciszek Pieczka, czyli Gustlik. Z pewnością tylko niewielka część Polaków jest przekonana, że "Zemstę" napisał Roman Polański. Pozostali doskonale się orientują, że autorem jest przecież nie kto inny jak mistrz Andrzej Wajda (ten sam, co wcześniej napisał "Pana Tadeusza"). Tymczasem wielu ekonomistów jest przekonanych, że słynnego "Długu" wcale nie nakręcił Krzysztof Krauze, tylko Edward Gierek, biorąc pożyczki. Pomyłki literackie - podobnie jak byki ortograficzne - to małe piwo. Niedawne badania w USA wykazały, że spora część Amerykanów nie słyszała o takim państwie jak Irak. Jest to o tyle ciekawe, że prezydent George Bush (zwany Iwanem Groźnym z Waszyngtonu) prawdopodobnie wkrótce zrzuci coś śmierdzącego ze swoich samolotów na terytorium Niziny Mezopotamskiej. Jak chłopaki trochę nie trafią, to nie ma o co robić awantury. W tamtym regionie nikt nie jest bez winy i jak pierdykną coś pomyłkowo na Teheran zamiast na Bagdad, to różnicy wielkiej nie będzie. Może przejmie się tym jakiś specreporter z CNN, ale nikt więcej. Podobno po atakach na WTC w Nowym Jorku sporo Amerykanów dowiedziało się o istnieniu Afganistanu, ale nie ma pojęcia, gdzie znajduje się ów piękny kraj. Nie ma się co wyśmiewać z Amerykanów, bo sami nie jesteśmy lepsi. Większość z nas wie tylko, gdzie są Niemcy i Ruscy. Wiadomo, Niemcy to tam, gdzie dziadka na roboty wywieźli, a wnuczek pognał sam. A gdzie są Ruscy, to u nas każde dziecko wie, że na bazarze, a co młodsze to stoją w krótkich kiecach na wylotówkach i machają, żeby je podwieźć. Bogatsi zapamiętali, gdzie leży Majorka, Kreta lub Wyspy Kanaryjskie, bo mieli tam kłopoty w hotelach, jak ich jakieś trefne biuro podróży wysłało okazyjnie tanio. Dobrzy z geografii są starzy nacjonaliści. Ci na pytanie "Gdzie są Żydzi?" zawsze odpowiedzą z błyskiem w oku, że "wszędzie". Za to już Honduras to ludziom kojarzy się raczej z durem brzusznym albo inną paskudną chorobą, a taka Gwadelupa z lupą, zupą albo pokazywaniem dupy za pieniądze. Dla wielu Austria niewiele różni się od Australii, Cejlon od herbaty, a Republika Czadu od dwutlenku węgla. Oczywiście wiem, że dawny Cejlon to teraz Sri Lanka, ale, niestety, w tym wypadku skojarzenia są jeszcze bardziej frapujące. Określenie "byłem w Sri Lance" może zostać zrozumiane jako ważny komunikat o postępującej biegunce. Do dziś wielu Polaków jest przekonanych, że Słowacy to Czesi i odwrotnie. Który normalny człowiek (nie licząc Kamila Durczoka) jest się w stanie połapać w tyglu bałkańskim? Kto - oprócz Tadeusza Mazowieckiego - tak naprawdę odróżni Serbów, Chorwatów, Bośniaków czy Czarnogórców? Dla przeciętnego Polaka to wszystko są "jugole", czyli sieroty po Broz-Ticie i jacyś tam dalsi kumple Bregovicia. Ludziom patrzącym w telewizor i czytającym gazety z natłoku informacji zacierają się obrazy i wszystko się miesza. W mieszaniu obrazami czynny udział ma "Newsweek", który w swym wydaniu specjalnym "Obrazy roku" żongluje obrazami minionych dwunastu miesięcy (rok jeszcze nie minął, więc są to raczej "Obrazy w rozkroku"). Na zdjęciach przeważają fotogeniczne tragedie, czyli wojny, zamachy, pogromy, zamieszki, powodzie. Wśród tych krwawych obrazków nie brakuje też smutnych polskich wydarzeń. Jednym z nich jest niezwykle krwawe i okrutne nieprzyznanie Fryderyka grupie Ich Troje, co - jak wiadomo - było straszliwą tragedią narodową. Tak, kochani... wiele jest zła na tym świecie. Wybuchy w Izraelu, wybuchy w Czeczenii i wybuchy płaczu na Fryderykach. Jak przeglądam "Obrazy w rozkroku" "Newsweeka", to ryczeć mi się chce (ze śmiechu).
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.